tag:blogger.com,1999:blog-23345708281640712192024-03-09T00:58:15.847+01:00"You are my own brand of DRUG"Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.comBlogger35125tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-18739981921676318872014-09-29T14:36:00.000+02:002014-09-29T14:36:20.689+02:00ROZDZIAŁ 34Stanęłam przed dużymi dębowymi drzwiami, w które ostatnimi czasy tak często pukałam. Spojrzałam na wąską szybkę na środku drewna i moje spojrzenie natrafiło na wzrok bladej dziewczyny. Oczy wydawały się mieć kolor czystego błękitnego nieba w ciepły letni poranek. Usta miała zaciśnięte w cienką linię, a wargi przybrały barwę bordu od mrozu. Jasne włosy niedbale okalały jej twarz spływając po ramionach, aż do końca żeber.Wzięłam głęboki oddech i jeszcze raz omiotłam spojrzeniem dziewczynę, zanim zacisnęłam guzik dzwonka. Przygryzłam wargę czekając, aż zza drewnianej powłoki wyłoni się On. Czułam jak serce szybko mi bije i jak bardzo miałam przyśpieszony oddech. Czy dobrze robię idąc do niego? Alec mógł kłamać, i nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Chociaż Harry byłby zdolny zerwać ze mną kontakt, tylko po to, żeby mój tyłek nie zgnił w więzieniu. Serce ścisnęło mi się na myśl o tym wszystkim. Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok patrząc prosto na Harrego. Na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia. Szmaragdowe oczy wpatrywały się we mnie, a wyraz zaskoczenia szybko został zamieniony na pustkę. Dyskretnie otarłam ręce o spodnie czując jak pocą mi się dłonie mimo mrozu na zewnątrz.<br />
-cześć-przywitałam się. Harry stał w milczeniu nie odrywając wzroku ode mnie. Włosy miał zaczesane do góry, a na sobie miał czarny dziergany sweter z dekoldem w serek i ciemne ciasne spodnie. W ręce trzymał kurtkę jak by się zbierał do wyjścia.<br />
-Co ty tu robisz?-zapytał szorstko<br />
-Ja.. przyszłam, bo -przełknęłam gulę formującą się w moim gardle - wiem wszystko. -podniosłam niepewnie na niego wzrok, a wszystkie hamulce mowy puściły.<br />
-Wiem o tym wszystkim, co Louis kazał ci zrobić. Wiem, że bez tego nie złożył by zeznań. Wiem, że zrobiłeś to, bo nie chciałeś żebym spędziła pół mojego życia w tym pieprzonym więzieniu. Wiem też, że on mnie nienawidzi i ma do tego pełne prawo. Wiem, że jestem popapraną idiotką... ja to wszystko wiem -dokończyłam szeptem wlepiając wzrok w jego buty.<br />
-Hayley-wypuścił powietrze, ale ja wciąż nie patrzyłam na niego -musisz stąd iść.<br />
Czyli zrobiłam ogromny błąd przychodząc tutaj. Zrobiłam z siebie desperstkę piewrszej klasy i gdybym mogła to najchętniej zapadłabym się pod ziemię albo dała sobie z liścia za mój idiotyzm.<br />
Tym razem podniosłam wzrok. Na jego twarzy wymalowany był ból<br />
-Zaraz będą tutaj chłopaki. Nie mogą cię tutaj zobaczyć, szczególnie Louis.- położył dłoń na moim ramieniu.-Bądź w domu przyjadę do ciebie i porozmawiamy. Na prawdę to nie jest miejsce i czas na taką rozmowę.<br />
Kiwnęłam lekko głową. Chłopak rozejrzał sie po swoim podwórku. Pochylił się i pocałował mnie w czoło. -Idź już. -szepnął<br />
Posłałam mu nikły uśmiech. Cofnęłam się parę kroków wziąż patrząc na niego. W końcu obróciłam się i zbiegłam po schodach.<br />
***<br />
Czekałam na Harrego leżac na kanapie. W głowie przerabiałam parę złych i dobrych sceniariuszy jakie mogły się wydarzyć. Jeden: Harry wchodzi do mieszkania, a ja nie wytrzymuję i rzucam się na niego. Dwa: Harry wchodzi do mieszkania, a ja jestem całkiem opanowana. Rozmawiamy i rozmawiamy i rozmawiamy, aż wszystko kończy się dobrze. Trzy: Harry wchodzi do mieszkania i bez ogródek mówi, że to na prawdę był wielki błąd, i że nie chce się ze mną spotykać. Zadrżałam na ten ostatmi wariant. W końcu pocałował mnie w czoło i pod koniec naszego spotkania, już nie wyglądał tak jak bym mu ojca łopatą zabiła. Westchnęłam przymykając oczy i po chwili zasypiając.<br />
Ze snu wyrwało mnie delikatne otwieranie drzwi. Po chwili słyszałam powolne kroki po mieszkaniu.<br />
-Tutaj jestem Harry-odezwałam się nie otwierając oczu. Poczułam jego obeność koło siebie. Usiadł na skraju kanapy i pochylił się nade mną. Jego oddech omiótł moja twarz i szyję. -Piłeś?-zapytałam czując woń alkoholu, a kiedy Harry się nie odezwał otworzyłam oczy i ledwo zdążyłam stłumić krzyk. Alec Lewis pochylał się nade mną uśmiechając sie łobuzersko.<br />
-widzę, że nie zwlekasz z panem Stylesem.-skrzywiłam się czując jego okropny oddech.<br />
-Jesteś pijany idź do domu-nacisnęłam dłońmi na jego klatkę piersiową<br />
-Nie jestem pijany. Wypiłem tylko parę drinków dla poprawy humoru.-przejechał dłonią po moim policzku-Zmieniłaś już zdanie księżniczko?<br />
-Nie nazywaj mnie tak-syknęłam biorąc jego ręke od swojej twarzy. Czarnowłosy zmienił pozycję i unieruchomił mnie swoim ciałem.<br />
-Alec przestań-nakazałam próbując sie wyrwać spod niego. Starałam się stłumić w sobie rodzący się płomień paniki. Złapał moją buzię tak, że usta ułożyły mi się w dziubek, a jego palce wbijały mi się w policzki.<br />
-Tylko jeden numerek -mruknął-Nikt się nie dowie-pocałował mnie rozluźniając przy tym uścisk ręki. Zacisnęłam usta nie chcąc dać mu dostępu do mojej buzi i próbowałam uwolnić rękę uwięzioną między naszymi ciałami. Alec przesunął ręką po moim boku i podniósł sie trochę łapiąc mnie za tyłek. Zaskoczona otworzyłam usta, a on korzystając z okazji wepchnął tam swój język. Jeśli będzie myślał, że zmieniłam zdanie, będzie mniej brutalny. Wsunęłam wolną rekę w jego włosy oddając pocałunek. Chłopak jęknął puszczając moją drugą rękę, a ja przeciągnęłam nią po jego plecach do tyłka i przekładając ją na przód. Złapałam go za krocze, przekręciłam nadgarstek i mocno szarpnęłam w tym samym czasie mocno gryząc jego język. Chłopak krzyknął cofając się, a ja skorzystałam z okazji i zwaliłam go na podłogę między stolikiem do kawy, a kanapą. Wstałam szybko przeskakując oparcie oddalając się od niego. Z jego gardła wydostał się chropowaty śmiech.<br />
-Jesteś tak żałosna, jak William-podniósł się z ziemi, a ja zamarłam.<br />
-S...Skąd wiesz o Willu?-serce tłukło mi się niemiłosiernie w piersi.<br />
-jak z nim skończyłem miałem zamiar zająć się tobą. Mięczak nie wytrzymał i zabił się, a ty zwiałaś. Szkoda. Szukałem cię.<br />
Przełknęłam ślinę i oparłam się o ścianę kiedy kolana się pode mną ugięły. Rechot chłopaka rozniósł się echem po mieszkaniu kiedy wstał i podszedł do mnie. Położył sobie rękę na czole odarniając czuprynę z czoła.<br />
-Nie poznajesz mnie słodka Hayley?-wpatrywałam się w podłóżną szarpaną bliznę tuż pod linią włosów.<br />
Ujrzałam siebie jako młodszą dziewczynę. Byłam ubrana cała na czarno próbując się odizolować od wszystkich. Jedynym człowiekiem, z którym potrafiłam rozmawiać był Will. Był moim najlepszym przyjacielem. Różniliśmy się od siebie, a mimo to świetnie się dogadywaliśmy. Nate i grupa jego koleżków zawsze nam dokuczali. Na początku to były amatorskie zaczepki, aż później przemieniły się w dręczenie. Doskonale pamiętam kiedy razem z Willem rozmawialiśmy na temat książki, kiedy oni się zjawili. Rozerwali nam powieść, więc Will się wkurzył, ale nigdy nie miałby szansy na sześciu napakowanych wyrostków. Zaczęli go bić, a kiedy rzuciłam mu się do pomocy dwóch mnie złapało i trzymało na ziemi. Kiedy się szarpałam Nate mocno złapał moje włosy pochylając się nade mną i grożąc mi. Jego blizna na czole błyszczała wtedy od potu. Nigdy nie pisnęliśmy słówka o dręczeniu nas, ponieważ za bardzo się baliśmy.<br />
-Nate -sapnęłam, a on uśmiechnął sie obrzydliwie.<br />
-Mądra dziewczynka. Na początku kiedy się zjawiłaś nie mogłem uwierzyć swoim pięknym oczom.-oblizal warge -coś ci powiem: zawsze miałem na ciebie ochotę, ale ten gbur William nie pozwalał się do ciebie dostatecznie zbliżyć. Zawsze był obok ciebie. Zawsze.-ostatnie słowo wypluł. Przywarłam całym ciałem do ściany, aby zbudować jak największy dystans między nami.<br />
-Z..zabiłeś Willa -wydusiłam z siebie czując wzbierające łzy<br />
-mylisz się księżniczko -podniósł rękę do mojego policzka gładząc go- sam się zabił. Był tak słaby i nie wytrzymał presji życia. Sam się zabił. Świadomie cię zostawił. Nie potrafił się tobą zaopiekować jak przystało na prawdziwego przyjaciela.-jego głos był spokojny. Moim ciałem zaczęły wstrząsać konwulsje dreszczy.<br />
-ty sukinsynie!-wrzasnęłam uderzając do pięścią w twarz. Zatoczył się do tyłu zaskoczony, a ja zerwałam się do ucieczki. Wybiegłam na klatkę schodową zbiegając po schodach słysząc za sobą krzyki Nate'a: -ty dziwko! Lepiej uciekaj szybko, bo jak cię złapię to już po tobie!-ryknął wściekły. Przeskakiwałam po dwa schody próbując jak najszybciej wydostać się z budynku i uciec jak najdalej od wściekłego Nate'a. Nie oglądając się wybiegłam z kamienicy w trampkach biegnąc po śliskim chodniku. Krzyknęłam kiedy Nate wyciągnął rękę i złapał mnie za włosy. Padłam na wilgotną ziemię razem z nim. Nie czekając na to co zrobi szybko odepchnęłam sję ręką od betonu zwalając go z siebie. Złapał mój nadgarstek nie pozwalając się oddalić. Wrzasnęłam wbijając panzokcie w jego twarz znacząc długie rysy od czoła po policzek. Nagle z mroku wyłoniła się postać. Szybko biegła w naszą stronę. Harry ani na chwilę nie zwolnił i mknął przez ulicę niczym mroczny anioł zemsty. Nate w tym czasie zdążył się już podnieść. Harry od tyłu złapał go za włosy i pociągnął z całej siły wykręcając mu przy tym ramię. Chłopak zawył z bólu i przewrócił się na plecy. Brunet kopnął go po czym idąc tyłem zasłonił mnie swoim ciałem. Nate wstał klnąc soczyście i od razu przybrał bojową postawę. Powolnym krokiem okrążał nas, a Harry za każdym razem tak się przesuwał, że miał mnie za plecami i nie pozwolił czarnowłosemu zbliżyć się do mnie.<br />
-No proszę -Nate splunął krwią -czyżbym cię nie docenił Styles?<br />
Serce waliło mi jak młotem. Czułam jak wszystkie mięśnie w moim ciele są napięte. Harry nie odpowiedział na zaczepki Nate'a. Cały czas stał skupiony na każdym ruchu chłopaka.<br />
-Rozkwaszę ci ten pysk za milion dolarów -sapnął Nate. W jednej chwili zerwał się i rzucił na Harrego i obaj przewrócili się na ziemię. Zaczęli się tarmosić i szarpać. W tej plątaninie ciał zauważyłam wymierzane ciosy. Harry parę razy oberwał w szczękę, jednak nie pozostał dłużny swojemu rywalowi. Z daleka po nocnej ciszy przerywanej dźwiękiem uderzanych pięści i jęków bólu i przekleństw niósł się dźwięk policyjnej syreny. Na pewno zaniepokojeni sąsiedzi bali się o swoje bezpieczeństwo. Szybko podbiegłam do Harrego łapiąc go za ramiona.<br />
-policja jedzie - rozgorączkowana powiedziałam do niego próbując oderwać go od zakrawionego Nate'a. Harry zerwał się na równe nogi stając obok mnie. Dyszał jak wściekłe zwierzę szykujące się znowu do ataku.<br />
- musimy iść - pociągnęłam go za rękaw błagając żeby odpuścił. Ten pochylił się nad rannym i wysyczał :<br />
- tylko ją dotknij.<br />
Wyprostował się i złapał mnie za nadgarstek szybkim krokiem prowadząc do kamienicy. Posłusznie szłam za nim starając się zapanować nad spazmami wstrząsów moim ciałem. Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania zamknął drzwi na zamki i oparł się o nie ciężko oddychając. Zerknęłam na swoją koszulkę, która była poplamiona krwią. Jednym ruchem zerwałam ją z siebie i z chisterycznym krzykiem rwałam ją na kawałki. Kawałki rzuciłam na ziemię i zaczęłam po nich skakać płacząc. Duże dłonie złapały mnie w talii przytrzymując w miejscu mimo, iż chciałam się wyrwać. Kopałam, wierzgałam , szarpałam się. Wszystko, żeby tylko się wyrwać z jego uścisku. W głowie miałam taki chaos, iż nawet nie wiedziałam po co chce mu się wyrwać. Chyba po prostu musiałam to wszystko odreagować. W końcu opadłam z sił i ciagle płacząc wtuliłam się w jego ramionach.<br />
<br />
***********<br />
Hej kochani! Po długiej długiej przerwie powoli wracam do pisania. No niestety tak się stało, że w wakacje nie miałam kiedy pisać. Dość dużo się u mnie działo. W sumie połowę wakacji spędziłam na obozie. Druga połowę gdzieś jeździłam. Byłam na turnieju Wagnera z siatkówki i podawałam piłki. Nawet nie wiecie jakie to super było! Poznałam wszystkich siatkarzy ruskich, polskich, bułgarskich i chińskich. A potem pojechałam na otwarcie mistrzostw świata w wawie. No i tak nowa szkoła, dużo nauki i jeszcze treningi. Będę się starała dodawać rozdziały tak często jak to tylko będzie możliwe, ale na pewno nie będzie to tak systematyczne jak kiedyś. Sądzę, że może być 1 bądź 2 rozdziały na miesiąc, lecz nic nie obiecuje. Powodzenia życzę ❤Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-15217112251099618582014-06-29T19:10:00.000+02:002014-07-01T11:27:24.801+02:00ROZDZIAŁ 33<div class="MsoNormal">
Otworzyłam oczy patrząc na szary sufit, który kiedyś był
biały. Przebiegłam po nim wzorkiem upewniając się, czy dalej znajduję się na nim
pęknięcie po prawej stronie obok ściany, wraz z brązowym zaciekiem po
deszczach. Dalej na zachód było wgniecenie, jak by poprzedni właściciel tłukł
kijem od miotły chcąc uciszyć sąsiada z góry, którego w rzeczywistości nawet nie ma. Ziewnęłam i przeciągałam się po
łóżku czując odrętwienie całego ciała.
Zerknęłam na zegarek, który stał na szafce nocnej i wskazywał 6:45. Obróciłam się na brzuch i
schowałam twarz w poduszce z jęknięciem. To już czwarty dzień po Harrym. Czułam
się świetnie. W ogóle nie czułam zionącej pustki, gdzieś gdzie powinno być moje
zasrane serce. Miałam ochotę tańczyć i skakać, jakby świat nie miał końca.
Prychnęłam. Oczywiście, że to nie
prawda. Przez te wszystkie dni nie wychodziłam z mieszkania. Chodziłam cały
dzień w starych naciągniętych dresach unikając wszystkich luster. Nie chciałam
oglądać skutków nieprzespanych nocy. Tylko raz udało mi się zasnąć na dwie
godziny. I to by było na tyle. Uderzyłam pięścią w poduszkę. Od początku
wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Powinnam się trzymać cały czas mojego
pierwotnego planu: być bez uczuć. Leżąc twarzą do poduszki zaczynało mi
brakować tlenu, więc przewróciłam się z powrotem na plecy wbijając wzrok w
sufit. Może gdybym przed nim potwierdziła, że porwałam Louisa już nigdy bym nie
musiała go oglądać. Po co w takim razie pomagali mi wyjść z więzienia? Po co?
Ciągle te same i jedne pytania chodziły mi głowie, a odpowiedzi na nie mogłam
sobie udzielić sama. Wyimaginowanie odpowiedzi. Alec nie wchodził w grę. Byłam
mu bardzo wdzięczna, że mi pomagał, ale zaczęłam do niego mieć dystans, tak jak
i do wszystkich pozostałych ludzi. Za dwie godziny pojawi się przed moim mieszkaniem
i zadzwoni trzy razy, czekając z torbą pełną jedzenia. Ja zaś święcie wpatrzona
w kolejny odcinek „Dwóch i pół” wywlekę się z kanapy i potknę się o stertę
ubrać obok stolika i złapie równowagę opierając dłonie o szkło stolika. Wyprostuję
się i pójdę do korytarza otwierając mu drzwi. Powita mnie promiennym uśmiechem
mówiąc „ Dzień dobry, moja królewno”. Ja
nie zauważalnie wzdrygnę się na to pieszczotliwe powitanie i odpowiem mu „Reklamy
jeszcze nie ma.” I zostawiając otwarte dla niego drzwi pójdę do salonu dalej oglądać
mój nowy ulubiony serial. Alec rozpakuje
jedzenie, którego ciągle przybywało niż ubywało, zrobi po herbacie mi słodząc
dwie łyżeczki sobie wcale i razem będziemy siedzieć oglądając. W końcu będzie
próbował nawiązać ze mną rozmowę, ale ja za każdym razem będę go uciszać i pogłaśniać
telewizor. Po jakichś trzech odcinkach, Alec wstanie podejdzie do mnie i
pocałuje mnie w czoło mówiąc „Przyjdę do ciebie jutro”. Ubierze się i wyjdzie.
Tak właśnie było codziennie. Wstałam podchodząc do okna. Usiadłam na parapecie
i zaczęłam wpatrywać się w brudne budynki Londynu. Wypatrzyłam wierzchołek
London Eye i wpatrywałam się w niego.
Blada niebieska poświata biła od niego, z każdą minutą jednak stawała się
bledsza, ponieważ na zewnątrz robiło się jasno, aż w końcu całkiem zniknęła.
Pojedyncze białe płatki śniegu opadały spokojnie i powoli z nieba. Obserwowałam
je jak spadają w dół, aż zniknęły mi z pola widzenia. Moja komórka zabrzęczała,
więc wzięłam ją do ręki. Skrzywiłam się widząc sms-a od operatora. Czułam wewnętrze
rozczarowanie, wiedząc, że to nie Harry. Ale czego ja się spodziewałam? Jego cudownego nawrócenia? Że napiszę, iż
popełnił błąd i chciałby się spotkać? Pokręciłam głową zeskakując z parapetu
znajdując ładowarkę i podłączając do niej telefon. Po raz pierwszy od tygodnia przypomniałam
sobie o Marku. Ciekawe jak się czuje? Pewnie chce mnie rozerwać na strzępy
gołymi rękami. Zaśmiałam się sama do siebie. Dobrze tak temu skurwielowi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tak jak zwykle o dziewiątej zabrzmiał dźwięk dzwonka.
Wstałam potykając się o ubrania i poszłam otworzyć drzwi Alec’owi, który
przywitał mnie słowami:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzień dobry, moja królewno – uśmiechnął się, a ja
skrzywiłam się i zanim zdążyłam odpowiedzieć moją wyćwiczoną kwestię wpakował się
do środka i zamknął drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Musimy pogadać – jego twarz nagle stała się poważna<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Taa, nie sądzę, żebym miała dziś na to ochotę. – obróciłam
się chcąc wrócić do salonu, ale złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przestań w końcu o nim myśleć. Stałaś się wrakiem
człowieka. To cię wyniszcza Hayley. – zaczął mówić, ale kiedy nie podniosłam na
niego wzroku tylko wpatrywałam się drzwi za jego plecami sięgnął do mojego
podbródka i uniósł go a ja popatrzyłam mu w oczy. – Łamię mi się serce jak
patrzę na ciebie w takim stanie. – szepnął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przełknęłam ślinę. – To nie jest dzień dobroci dla zwierząt –
również odszeptałam. Zamknął oczy i pochylił się w moją stronę. Nawet nie
drgnęłam, ani nie próbowałam się wyrwać z jego objęć. Oparł swoje czoło o moje.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- On nie był ciebie wart – poczułam jego oddech muskający
moją twarz<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A kto jest? – popatrzyłam w jego oczy. Miały odcień
wzburzonego morza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ja – uśmiechnął się lekko – Daj mi szansę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Westchnęłam przymykając oczy. Nie mogę z nim się spotykać. Zawsze traktowałam
go jako brata. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Poczułam jak jego usta przylegają do moich, więc otworzyłam
oczy. Jedną rękę wsunął mi we włosy, nie chcąc abym się odsunęła. Już wcześniej
całowaliśmy się, przy policjantach, ale to była całkiem inna sytuacja. Jego
usta stały się bardziej natarczywe, kiedy nie otrzymał ode mnie żadnej reakcji.
Puścił reklamówkę ze swojej ręki obejmując mnie w pasie i przyciskając do
siebie. Językiem polizał linie złączenia moich ust, a ja je lekko rozchyliłam
dając mu dostęp do wnętrza. Uniosłam ręce trzymając się jego ramion, żeby nie upaść,
a on przycisnął mnie mocniej do siebie. Całował
mnie dziko i niepohamowanie prowadząc do
sypialni. Kiedy się tam znaleźliśmy popchnął mnie wręcz brutalnie na łóżko i
szybko zdjął swoją kurtkę rzucając ją na ziemię razem z bluzą. Chwilę później był
już nade mną całując moją szyję, a ja wplotłam palce w jego włosy. Czułam jego
ciężki oddech, a dowód podniecenia wbijał mi się w biodro. Wsunął dłoń pod moją
koszulkę i przejechał nią po brzuchu i złapał moją pierś. Nie miałam na sobie
stanika, więc nie musiał się trudzić ze zbędnym materiałem. Jęknął kciukiem zataczając kółka na brodawce
znowu mnie całując. Jego dotyk tak bardzo się różnił od dotyku Harrego. Dłonie tego drugiego pieściły mnie jak bym
była bóstwem i oazą wody na pustyni, zaś Alec był dominą. Brał to co jego.
Przymknęłam oczy starając się coś poczuć, coś co czułam kiedy byłam z Harrym,
ale nic takiego się nie stało. W tym czasie ciemnowłosy odsunął się i zdjął
swoją koszulkę przez głowę, następnie robiąc to samo z moją i znowu przylgnął
do mnie swoim ciałem. Obsypał moją szyję
i dekolt pocałunkami, aż w końcu wziął do ust jedną brodawkę. Z moich ust
wydobyło się westchnięcie. Spojrzałam na sufit i znowu wypatrywałam zniszczeń.
Moje ciało było odrętwiałe i w ogóle nie odpowiadało na pieszczoty Alca.
Chłopak rozwiązał sznureczek od moich dresów i palcami podniósł gumkę bielizny
wsuwając tam dłoń. Złapałam go za nadgarstek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie – powiedziałam. Podniósł głowę patrząc na mnie ze
zmarszczonymi brwiami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co? – błękit jego oczu miały teraz ciemny odcień pożądania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedziałam „nie” – lekko go odepchnęłam od siebie - Przykro mi Alec, ale to nie jest to. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W jego oczach błysnął gniew, a twarz stała się kamienna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Odwołaj to – warknął i czułam jak jego ciało się na mnie
spina. Podniósł się, ale dalej siedział na mnie. Nic nie odpowiedziałam patrząc na niego. – Ty dziwko! - Jego twarz wykrzywił wyraz
złości. Zamachnął się i uderzył mnie w policzek. Przygryzłam mocno wargę czując
gromadzące się łzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ty zajebana dziwko! Pierdoliłaś się z nim, z wszystkimi, a
ze mną nie?! – złapał mnie za ramiona wbijając w skórę paznokcie i potrząsając
mną<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przestań! – z mojego gardła wyrwał się szloch i starałam
się zakryć twarz dłońmi. Złapał mnie mocno za nadgarstki i umieścił je nad moją
głową przyszpilając do materaca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dasz mi to, czego chcę – syknął patrząc na mnie z góry. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Alec przestań – błagałam go – Nie chcesz tego zrobić –
słone łzy ciągle spływały mi po policzkach<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A właśnie, że chcę – powiedział do moich ust – Zwodziłaś mnie,
bawiłaś się mną, a teraz co, tchórzysz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdy ci nic nie obiecywałam – jego spojrzenie było obce,
pełne gniewu. Moje nadgarstki trzymał w
jednej dłoni z całych sił ściskając nie pozwalając mi na uwolnienie ich. Złapał
mocno moją pierś, aż krzyknęłam i zaczął stymulować przy moim kroczu ocierając
się o mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I co wolisz, żeby to był on?! – ryknął wściekły, a ja
próbowałam wierzgać nogami . Nigdy nie czułam się tak bezsilna i bezradna, ale
nie mogłam mu pokazać, że się poddałam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno jest lepszy od ciebie – wycedziłam w jego stronę.
Puścił moje nadgarstki i zanim zaczęłam się cieszyć wolnością złapał mnie za
szyję i ścisnął. Momentalnie zabrakło mi powietrza, a z oczu płynął
nieprzerwany potok łez. Złapałam jego ręce chcąc odciągnąć od siebie, lecz był
zbyt silny i wściekły. Zaczynałam mieć mroczki
przed oczami i czułam, że opadam z sił, ale resztkami energii wyciągnęłam rękę i
wbiłam paznokcie w jego policzek, lecz o nic nie dało. Po omacku sięgnęłam do szafki nocnej szukając
jakiejś broni i natrafiłam na zegarek. Zamachnęłam się i uderzyłam w jego
skroń, a szkło z szybki prysnęło na mnie i łóżko. Chłopak wrzasnął, a z jego
rozciętej skóry zaczęła wylewać się krew. Złapał się ręką za ranę uwalniając
mnie jednocześnie z jego metalowego uścisku. Złapałam łapczywie oddech i
uderzyłam pięścią w jego nos. Przewrócił się na łóżko, a ja odskoczyłam od
niego gotowa do obrony, lecz on tylko leżał jęcząc z bólu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ty mała suko – sapnął – Oboje jesteście siebie warci ty i
ten gnojek. – przełknęłam ślinę wycofując się. Nagle z jego gardła wydobył się dźwięk
śmiechu – To zabawne, że wolał już nigdy więcej cię nie dotknąć, niż żebyś
siedziała w pierdlu – podniósł się powoli dalej przyciskając rękę do skroni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o czym mówił. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Chcesz to ci powiem –kontynuował jakbym go o to prosiła –
Ten jego nadęty kumpel powiedział, że
będzie zeznawał, jeśli Styles wyrzeknie się twojej dupy – teraz już całkiem
wstał. Mój oddech przyśpieszył nie wiem, czy na skutek tego, że się zbliżał,
czy tego co mówił. – Głupiutki Styles poszedł na ten układ. Wmówił ci
bezceremonialnie, że mu na tobie nie zależy, żeby tylko twoje ego nie zgniło w
pierdlu. – przeszedł na drugi koniec pokoju ubierając swoją koszulkę i bluzę –
Czyż to nie uroczę? – teatralne przyłożył dłoń do piersi, ale jego twarz znowu
stała się kamienna. – Jesteś po prostu zwykła suką. –wziął kurtkę – Jeszcze z
tobą nie skończyłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
************</div>
<div class="MsoNormal">
Hej :D I jak wam mijają pierwsze dni wakacji? Ja się cieszę, bo czekają mnie obozy siatkarskie i w końcu się opale :P Przepraszam, że ostatnio rozdziały dodawałam co dwa tygodnie, ale jakoś tak wyszło. Rozdział jest niesprawdzony, i mogły się tam wkraść literówki. Pozdrawiam x</div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-51447167834916913352014-06-14T19:37:00.001+02:002014-06-14T19:37:07.986+02:00ROZDZIAŁ 32<div class="MsoNormal">
-Ale nie chcę jej widzieć już nigdy w życiu – jego wzrok był
twardy. Przełknąłem ślinę analizując wszystkie za i przeciw. Jeśli się zgodzę, Hayley będzie na
wolności i nie będzie musiała przesiadywać tych kilkunastu lat za porwanie. Nie będę i tak się mógł z
nią spotykać, a jeśli się zgodzę to przynajmniej będzie na wolności. Spojrzałem
na Alec’a, który stał zaciekawiony przebiegiem wydarzeń. Cholera co ja mam
zrobić?! Przymknąłem oczy biorąc głęboki oddech i podniosłem z powrotem swoje
powieki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zgoda – powiedziałem cicho do Louisa – Zgadzam się. –
dodałem pewniejszym głosem i spojrzałem na niego. Wyraz twarzy miał
nieodgadniony. Podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To dla twojego dobra. – powiedział łagodnie podchodząc do
wieszaka ubierając kurtkę – Jadę wyjaśnić wszystko. – otworzył drzwi otulając
się ciaśniej kurtką kiedy zawiał chłodny wiatr z zewnątrz. Alec ruszył za
Louisem rzucając mi krótkie spojrzenie przez ramię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czekajcie ja też jadę – złapałem kurtę i wyszedłem za
nimi. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wyszłam przez ciężkie drzwi więzienia zapinając cienką
kurteczkę pod szyję. Strażnik zatrzasnął
potężne wrota więzienia za mną. Spojrzałam do góry na granatowe, bezchmurne
niebo obsypane lśniącymi gwiazdami. Jestem wolna. Uśmiechnęłam się lekko sama
do siebie zaciągając się nocnym, mroźnym powietrzem. Jestem kurwa wolna. To półtora tygodnia w
więzieniu wydawało się, jak by było rokiem.
Jak temu idiocie udało się przekonać Tomlinsona, żeby zeznał na moją
korzyść? Pokręciłam głową. On jest niemożliwy. Ten jebaniec jest niemożliwy.
Nocną ciszę przerwał dźwięk trąbienia. Po drugiej stronie ulicy stały dwa
samochody. Lampy uliczne rzucały na nie,
wypłowiałe żółte światło. Pierwszy od razu rozpoznałam. Czarny range rover. Poczułam
przyjemne ciepło w klatce piersiowej, a moje serce od razu zaczęło szybciej bić.
Przyjechał tu –do więzienia. Po mnie. Drugiego samochodu nie rozpoznawałam, ale
po chwili wysiadła z niego zakapturzona postać, która ruszyła w moim
kierunku. Zaśmiałam się głośno.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ty mały sukinsynie nie ma dla ciebie żadnych granic? –
torba o mało co nie spadła mi kiedy chłopak wziął mnie z zaskoczenia i objął
mnie w niedźwiedzim uścisku .<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Idiotko myślałem, że zestarzejesz się tam – puścił mnie.
Wywróciłam oczami klepiąc go w ramię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Świetnie sobie tam dawałam radę. Już nauczyłam się grać w
warcaby – zachichotałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Idiotka – burknął pod nosem czarnowłosy<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ej, licz się ze słowami! – starałam się wysilić na groźny
ton, ale miałam taki humor, iż nie umiałam ukryć wesołości w moim głosie. Alec
poczochrał mi włosy dłonią jak małej dziewczynce. Usłyszałam za nami ciche
odchrząknięcie. Obróciłam się w tamtą stronę widząc przed sobą dwóch chłopaków.
Louis miał na sobie czarną kurtkę z jasnym kożuszkiem na kołnierzu i ciemne
spodnie. Ręce miał wetknięte w kieszenie, a minę miał obojętną. Harry zaś miał
na sobie brązowa kurtkę, też ciemne spodnie, a na głowie miał czarną beanie,
spod której wystawały pojedyncze lekko skręcone kosmyki włosów. Tak jak i Lou miał minę obojętną, ale
czaił się na niej cień zrezygnowania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję ci Louis – odezwałam się patrząc na chłopaka –
Gdyby nie ty…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Daruj sobie, nie zrobiłem tego dla ciebie, tylko dla
Harrego. Martwię się o niego i o to, co ty z nim robisz. – w jego oczach nie
czaiła się nawet iskierka pozytywnych emocji. Jego szaro-niebieskie oczy w
ciemności lśniły nienawiścią do mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Louis – ostrzegł go Harry ochrypłym głosem – Nie tak to
miało wyglądać. –syknął już trochę
ciszej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tomlinson kiwnął głową lekko, ale jego wzrok ani na chwilę
nie stał się łagodniejszy. Rany, ten
facet naprawdę mnie nienawidzi i założę się, że przy pierwszej lepszej okazji
chciałby mnie zastrzelić i wpakować do grobu.
Między nami zapadła niezręczna cisza. Spojrzałam na wszystkich po kolei.
Alec stał w luźnej pozycji, a kącik ust miał wygięty do góry w ironicznym
uśmieszku, jak by znał sekret, o którym tylko on wie. Louis zaś dalej wbijał we mnie morderczy
wzrok zaciskając usta w cienką linię, a Harry stał lekko przygarbiony. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- No dobra, to ja poczekam w samochodzie – ciszę przerwał
Alec patrząc znacząco na Louisa. O co tu do cholery chodzi? Zabili chomika
łopatą, że tak się zachowują? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie powiem, że się cieszyłem iż cię poznałem – burknął
Tomlinson obracając się na pięcie idąc do auta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zaczekam w samochodzie – Alec wziął ode mnie torbę, po
chwili wsiadając do swojego nowego audi. Zmarszczyłam brwi patrząc na Harrego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O co im chodzi? – zapytałam, ale nie uzyskałam żadnej
odpowiedzi. Styles stał nieruchomo wlepiając we mnie szmaragdowe ślepia. – No
dobra, zaczynasz mnie przerażać kiedy taki jesteś. – przystąpiłam z jednej nogi
na drugą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chodzi ci o to aresztowanie? – zaczynałam tracić
cierpliwość, a kiedy dalej się nie odezwał wrzasnęłam – Zapomniałeś języka w
gębie czy co?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Louis nie zgodził się tak łatwo zeznawać – odezwał się w
końcu<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To było do przewidzenia. Widać, że mnie nienawidzi –
wzruszyłam ramionami<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Prychnął – Nawet nie wiesz jak bardzo – pokręcił głową.
Zrobiłam krok w jego stronę i teraz stałam parę centymetrów od niego.
Spojrzałam w jego oczy, które błyszczały mrocznie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem o co tu chodzi, dlaczego się tak dziwnie
zachowujecie, ale chce ci coś powiedzieć – przygryzłam wargę na szybko jeszcze
analizując swój wybór. – Nie wiedziałam,
że tu będziesz. To bardzo miła niespodzianka. Miałam parę dni na przemyślenie
tego wszystkiego. Ja… czuję, że się zmieniłam odkąd poznałam ciebie. Najpierw
starałam się zniechęcić cię do mnie jak wszystkich, ale nie mogłam. Ty jako jedyny chciałeś mnie poznać taką jaką
naprawdę jestem – przygryzłam wargę, spoglądając na niego – Po prostu…
chciałabym z tobą spróbować jeśli ty jeszcze.. no wiesz.. chcesz mnie? –
przełknęłam ślinę podnosząc na niego wzrok. Oczy miał wielkie i nieruchome.
Wyciągnęłam dłoń i położyłam na jego policzku czując pod palcami kłucie lekkiego zarostu i
uniosłam się na palcach lekko muskając jego usta. Pachniał świeżym praniem,
jakimiś perfumami i Harrym Stylesem. Odurzająca mieszanka. Zamknęłam oczy delektując się tą chwilą. Oddech
miał płytki, kiedy jego usta oddały pieszczotę. Odsunęłam się od niego badając
reakcję. Zamknął oczy jakby czuł ból, ledwie zauważalnie pokręcił głową, a
kiedy otworzył je, miały ciemną barwę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie dzwoń do mnie, nie pisz, po prostu zostaw mnie w
spokoju –. Zamrugałam powiekami zdezorientowana czując uderzające uczucie
odrzucenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie rozumiem – szepnęłam <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To nie jest to czego oboje szukamy – zacisnął szczękę
wpatrując się we mnie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To nie jest to… Do cholery właśnie chyba wyznałam ci
miłość, a ty..! – przerwałam czując piekące łzy. Odwrócił wzrok zerkając gdzieś
na bok. – Bawiłeś się mną… Ty… - jedyne
o czym mogłam myśleć to, to że on mnie nie chce. Człowiek, któremu gotowa byłam
oddać się, mnie nie chce. Nagle ogarnęła mnie fala złości. Odsunęłam się szybko
od niego nie mogąc znieść jego obecności tak blisko, jego zapachu, który
jeszcze parę minut temu sprawiał, że w moim brzuchu tańczyły motyle. Zacisnęłam
pięści wbijając paznokcie w dłoń, aby
choć trochę stłumić wewnętrzy ból. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Skoro tak – mój głos drżał. Musiałam pozbierać swoje
roztrzaskane serce i odejść, aby je posklejać i choć trochę podratować– Twoja
prośba dotyczy się tego samego i w stosunku do mnie Harry. Usuń mój numer,
zapomnij o mnie. Nie będziemy sobie nawzajem uprzykrzać życia – zmusiłam się ostatni
raz i spojrzałam na niego. Szczękę miał mocno zaciśniętą, tak jak i usta. Był perfekcyjny. Nie mogłam się okłamywać.
Wyglądał tak nawet stojąc przede mną, kiedy złamał mi serce. Do moich oczu
napłynęła nowa fala łez. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego Harry? – po moim policzku popłynęła samotna łza.
Szybko ją otarłam wierzchem dłoni nie chcąc kompromitować się jeszcze bardziej.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jestem tym kogo szukasz – w jego oczach pojawiło się przygnębienie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To co mówiłeś było jednym wielkim kłamstwem – mój głos
drżał zdradzając odbywającą się we mnie walkę samokontroli. Tak bardzo chciałam
teraz wybuchnąć głośnym płaczem, zdradzając światu jak bardzo mnie skrzywdził,
ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Podniosłam wzrok patrząc w jego
pociemniałe oczy. Przebiegłam wzrokiem po jego twarzy chcąc zapamiętać jak
wyglądał. Miękkie lekko kręcone pasma włosów muskały jego skronie, między
brwiami utworzyła się pionowa zmarszczka, kiedy zmarszczył brwi. Oczy, w
których dalej czaiło się przygnębienie patrzyły na mnie w skupieniu, a ja dalej
kontynuowałam wędrówkę mojego wzroku po jego twarzy. Idealnie wykrojone
malinowe usta, teraz były zaciśnięte w cienką linię. W policzkach nie było
uroczych dołeczków, które tworzyły się kiedy uśmiechał się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze jedno – powiedział jakby mu się przypomniało – Nie
chcę, żebyś ujawniała komukolwiek informacje o naszej znajomości – moim ciałem wstrząsnął
dreszcz. Nie wiem czy z zimna czy z
powodu jego słów. Chwilowy przebłysk skruchy w jego oczach zniknął zastąpiony
chłodem. Kiwnęłam lekko głową.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Nie musisz się o to obawiać. Twoja przygoda nie ujrzy
światła dziennego. – w moim głosie było
słychać sarkazm. Zrobiłam krok w tył, a później kolejny i kolejny. Wzięłam
drżący oddech i obróciłam się na pięcie szybkim krokiem idąc do samochodu Alca.
Co ja sobie myślałam, mówiąc mu to wszystko? Że rzuci się n mnie, zacznie
całować i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Ciemnowłosy spojrzał na mnie, ale
ja tylko spuściłam wzrok na swoje dłonie, nie mogąc utrzymać kontaktu
wzrokowego z nim. On jak i Louis
wszystko widzieli. Widzieli jak moje serce zostało rzucone na ziemię i
podeptane. Uczucie odrzucenia i pustki to okropne połączenie. Podciągam kolana
pod brodę przymykając oczy. Po moich policzkach zaczęły płynąć niepohamowane
mokre łzy. Do cholery z tą miłością. Położyłam policzek na kolanie patrząc na
boczną szybę, chowając tym samym swoją twarz od wzroku Alec’a. Chcę być teraz
sama. W spokoju się wypłakać i przeboleć to wszystko. Musiałam akurat zakochać
się w pieprzonym Harrym Stylesie. Otarłam niechlujnie nos rękawem. Silmik samochodu obudził się do życia, a ten
powoli wytoczył się na drogę. Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na
chodnik gdzie stał Harry. Nie ruszał się tylko tam stał. Przymknęłam oczy nie
mogąc już znieść jego widoku .<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
***************</div>
<div class="MsoNormal">
Hej :D Udało mi się napisać ten rozdział po dwóch tygodniach ciągłego uczenia się. Koniec roku jest okropny pod tym względem, iż wszyscy nauczyciele nagle się orientują, że mają mało ocen (!?). Ale udało mi się wyciągnąć średnią, w tym ostatnim roku, na nawet przyzwoity poziom, ale niestety paska nie będę miała :/ To tyle :P Mimo długiego terminu dodania, mam nadzieję, że podoba wam się rozdział :D Komentujcie słoneczka :) Pozdrawiam xx </div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-64735310430661048112014-06-01T00:01:00.000+02:002014-06-01T00:01:14.320+02:00ROZDZIAŁ 31ROZDZIAŁ 31<br />
Stanęłam w wejściu do pomieszczenia wyciągając ręce do strażnika, aby uwolnił moje nadgarstki z kajdanek. Kiedy zostały uwolnione potarłam je. Skrzywiłam się czując jak okropnie muszę wyglądać w tym pomarańczowy więźniarskim uniformie. Włosy miałam rozpuszczone i ani grama makijażu na twarzy. Powoli szłam wzdłuż ściany z szyby kierując się do miejsca gdzie siedział Alec. Usiadłam naprzeciwko niego patrząc na jego twarz przez szybę. Włosy miał potargane, twarz bladą i lekkie cienie pod oczami. Kiwnął głową w moją stronę, abym podniosła swoją słuchawkę, która leżała obok mojej ręki. Podniosłam ją i przyłożyłam do ucha. Usłyszałam jego oddech.<br />
- Hayley – odezwał się patrząc na mnie przez szybę<br />
- Hej – odparłam spokojnym głosem – Co u ciebie?<br />
- Nie udało mi się przekonać tego cholernego policjanta, ale nie bój się wyciągnę cię stąd.<br />
- Po co? – zapytałam beznamiętnie – I tak wszyscy myślą, że to ja Alec. T wręcz idealna okazja dla nich, żeby mnie na dobre wsadzić.<br />
- Ale to nie ty go porwałaś! – syknął<br />
- I co z tego? Jestem idealną kandydatką na to miejsce. Za porwanie dostanę około piętnastu lat, plus dadzą mi za żywota minimum pięć, więc trochę sobie posiedzę – uśmiechnęłam się chłodno -<br />
Ale plus jest w tym, że w końcu nauczę się grać w szachy!<br />
- Hayley kurwa przestań! – warknął do słuchawki. Przeczesał ręką włosy, a ja przymknęłam oczy licząc do trzech i otworzyłam je z powrotem.<br />
- Potrzebuję tylko trochę czasu, żeby cię z tond wyciągnąć.<br />
- Jak chcesz to zrobić? – uniosłam brew<br />
- Ten Tomson… potwierdzi, że to nie ty – kiwnął głowa entuzjastycznie, a oczy mu się zaświeciły<br />
Prychnęłam – On w życiu tego nie powie Alec. Facet mnie nienawidzi. Prędzej by ogryzł psa niż mi pomógł.<br />
- Ten twój Styles, to jego najlepszy kumpel. Przekona go – nie tracił entuzjazmu – Potrzebuję jego adresu – zaśmiałam się głośno<br />
- Masz zamiar do niego pojechać? – zapytałam, kiedy uspokoiłam śmiech<br />
- Tak – odparł krótko, na co znowu wybuchłam śmiechem<br />
- Nie – pokręciłam głową – Mierzysz zbyt wysoko kochaniutki.<br />
- Hayley do kurwy nędzy staram się ci pomóc! – oburzył się<br />
- Ty mi pomożesz jak mi przywieziesz paczkę fajek – chłopak wciągnął powietrze zirytowany<br />
- Co za uparty babsztyl z ciebie – bąknął<br />
- Ej licz się ze słowami, dobra? – zmrużyłam oczy poprawiając się na krzesełku<br />
- Jeśli kupie ci papierosy dasz mi ten adres? – wyglądał na skoncentrowanego. Palcem wskazującym potarłam brodę udając, że się zastanawiam.<br />
- Tak – kiwnęłam głową – Trzy paczki. – nie przerywałam kontaktu wzrokowego z nim<br />
- Okej – wypuścił powietrze po dłuższej chwili i wyciągnął telefon– Mów.<br />
***<br />
Wstałem z kanapy zostawiając Louisa w salonie idąc otworzyć drzwi. Ku mojemu zaskoczeniu w drzwiach zobaczyłem Alec’a kumpla Hayley. Zmarszczyłem brwi nie wiedząc, czego się spodziewać po jego wizycie.<br />
- Styles – przywitał mnie i kiwnął głową. Nic nie odpowiedziałem patrząc tylko na niego. – Przyszedłem do ciebie w sprawię Hayley. – dlaczego mnie to nie dziwi? Nie widzę innego powodu, żeby tu przychodził.<br />
- Słucham – odparłem patrząc na niego obojętnie.<br />
- Mogę wejść? – uniósł brew, na co wywróciłem oczami i otworzyłem szerzej drzwi, żeby wszedł. Czarnowłosy wślizgnął się do mieszkania i stanął niedaleko mnie. Zamknąłem drzwi i spojrzałem pytająco na niego.<br />
- No mów.<br />
- Nie będę owijał w bawełnę. Aresztowali Hayley za porwanie twojego kumpla. Chciałbym, żebyś namówił go, aby jej pomógł. Policja trzyma ją i za wszelką cenę nie chcą jej wypuścić. – pokręcił głową i spojrzał na mnie z prośbą malującą się w oczach. Czułem jak krew odpływa mi z twarzy. Louis. To na pewno on zadzwonił na policję. Dlaczego mi to zrobił?!<br />
Spojrzenie Alec’a przeniosło się za moje ramię, a ja już wiedziałem kto tam stoi. Obróciłem się gniewnie patrząc na Louisa.<br />
- Ty – wycelowałem w niego palec – Zrobiłeś to. Zadzwoniłeś na policję – warknąłem. Chłopak wyglądał na obojętnego<br />
- Zadzwoniłem – kiwnął głową – Kiedy znowu zacząłeś się z nią spotykać, musiałem interweniować. Wiesz jaka jest, a mimo to dalej się z nią spotykasz. Ona cię zaciągnie na złą drogę Harry.<br />
- A ty co moja matka, żeby mi prawić takie kazania?! Już o tym rozmawialiśmy!<br />
- No właśnie rozmawialiśmy! – podniósł głos – Jestem twoim przyjacielem i to właśnie moja rola mówić ci, kiedy robisz coś źle!<br />
- Pojedziesz na policję i odwołasz to – powiedziałem poważnym głosem patrząc mu głęboko w oczy<br />
- Nie – pokręcił głową – Nie zrobię tego. Dlaczego ma nie być karana za coś co zrobiła? Huh? – podszedł parę kroków do przodu<br />
- To nie ona cię porwała – po raz pierwszy podczas tej wymiany zdań odezwał się Alec. Spojrzałem na niego przez ramię. Twarz miał kamienną, a usta zaciśnięte w cienką linię. – Ta dziewczyna nie przyczyniła się do twojego porwania. Ten co cię porwał, był zdesperowany. Potrzebował pieniędzy, bo jego siostra stała się żywym towarem. Chciał po prostu ją odzyskać. – patrzył twardo na Louisa – Masz siostry?<br />
Tomlinson zacisnął usta – Nic ci do tego. – warknął<br />
- Czyli masz – kiwnął głową czarnowłosy – Więc postaw się w jego sytuacji. Dowiadujesz się, że twoja siostra znika. Jest zmuszana do prostytucji i sprzedawania się. Siedział byś bezczynnie widząc to wszystko?<br />
- Grozisz mojej rodzinie? –syknął Tommo zaciskając pięści<br />
- Nie grożę. Ja tylko mówię, żebyś postawił się w jego sytuacji. Czy nie poruszyłbyś nieba i piekła, żeby ją wyciągnąć z tego? – mówił łagodnym, ale zdeterminowanym głosem. Przekręcił głowę na bok przyglądając się Louisowi, a kiedy tamten nic nie odpowiedział dodał – No właśnie. A co do Hayley to ta biedna dziewczyna chciała cię uratować, a ty ją wkopałeś prosto do więzienia. Powiem ci coś. Zdążyłem ją już poznać, i może wydaję się taka twarda, ale tak naprawdę jest wrażliwą dziewczyną, i myślę, że Harry właśnie to w niej widzi. Hayley niewielu osobom daje ujrzeć swoje prawdziwe oblicze.<br />
O w mordę. Takiego monologu o mu mogę pozazdrościć. Jeśli to nie przekona Louisa, to chyba nic go nie przekona. S<span class="Apple-tab-span" style="white-space: pre;"> </span>pojrzałem na niego, a szaroniebieskie oczy patrzyły na mnie z ciekawością. Wyglądał jak małe dziecko oglądając nową zabawkę.<br />
- Naprawdę ci zależy na tej dziewczynie –stwierdził– Może i on ma rację – pokręcił głową – W końcu widziałem ją tylko parę razy. Wiesz co, odwołam to, dla ciebie Harry, bo jesteś moim przyjacielem – powiedział, ale niewypowiedziane „ale” wisiało w powietrzu<br />
- Ale? – zabrałem głos<br />
************************<br />
Mam nadzieję, że rozdział się wam podobał :D Przepraszam was, ale nie mam czasu na notke xx Pozdrawiam<br />
<br />Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-72640363063713835252014-05-20T22:48:00.000+02:002014-05-21T15:41:42.239+02:00ROZDZIAŁ 30Po dwóch dniach spędzonych na obserwacji w szpitalu w końcu zostałam wypisana. Przez ten czas odwiedzali mnie to Harry, to Alec na zmianę, więc nie czułam się samotna. Jeszcze na chwilę był u mnie policjant zajmujący się sprawą wypadku mojego i Marka. Od tych paru ni nie żaden z chłopków Marka się nie odzywał, co uznałam za troszkę dziwne, ale i z drugiej strony cieszyłam się, bo nie chciałam aktualnie oglądać któregokolwiek z nich.Przekręciłam klucz w zamku wchodząc do mieszkania, czując za sobą obecność Alca. Przyjechał po mnie do szpitala i zawiózł do domu. Zaoferował mi też pomoc przez kilka dni, za co byłam mu wdzięczna, ponieważ sama nie czułam się w pełni sił.<br />
Drzwi za nim się zatrzasnęły i czarnowłosy rozejrzał się.<br />
- Niezłe mieszkanko – ruszył do przodu zaglądając do każdego pomieszczenia, a kiedy znalazł się w sypialni odstawił moją torbę z ubraniami.<br />
- Napijesz się czegoś? – zapytałam kiedy udałam się do kuchni i otworzyłam lodówkę od razu się krzywiąc, kiedy zastałam tam tylko słoiczek musztardy, starą papryczkę, jedno jajko i światło. Zamknęłam drzwiczki z trzaskiem.<br />
- Trzeba będzie iść na zakupy! – zawołałam zaglądając do półki – Może być herbata?!<br />
- Głuchy nie jestem – odpowiedział za mną rozbawiony głos, a ja podskoczyłam zaskoczona. Obróciłam się w jego stronę i zgromiłam go wzrokiem – I tak, herbata może być. Potem obskoczę ci do sklepu – wskakuje na blat siadając na nim, a jego długie nogi zabawnie mu zwisają. Nalałam do czajnika wody nastawiając na kuchenkę gazową. Następnie wyciągnęłam dwa kubki i włożyłam po jednej saszetce English Breakfast.<br />
- Tom odzywał się do ciebie? – uniosłam brew spoglądając na niego. Wyglądał bardzo beztrosko mając na sobie sportową granatową kurtkę, czarny t-shirt, rurki i biło-niebieskie adidasy. Włosy miał rozczochrane, które opadały mu na czoło.<br />
- Dzwonił i pytał czy zostanę z tobą. Martwi się, że Mark może coś kombinować, no bo w końcu dalej nie odzyskał siostry – wzruszył ramionami i zaczął się bawić kluczykami od samochodu.<br />
- Nie wiesz kiedy wychodzi z tego szpitala?<br />
-Podobno ma mieć operację łokcia. Źle mu poskładali za pierwszym razem czy coś – kiwnęłam głową na znak zrozumienia i wyłączyłam wodę, która zaczęła się gotować.<br />
- I co, zostajesz? Jak chcesz możesz się przespać na kanapie – zalałam herbaty przesuwając jeden kubek w jego stronę – Słodzisz?<br />
- Tak – kiwnął głową – A wracając do kwestii spania, bolą mnie strasznie plecy, wolę coś wygodniejszego – uśmiechnął się. Odeszłam od blatu szukając cukierniczki.<br />
- Przykro mi. Zostaje ci kanapa, albo prysznic, bo wanny nie mam. No ewentualnie podłoga – podniosłam ze stołu pustą cukierniczkę – Musisz mieć cukier?<br />
- Zamieńmy się – zaproponował niewinnym głośnikiem – Ja prześpię się na twoim, ty na kanapie.<br />
- Musisz mieć ten cukier? – znowu zapytałam<br />
- No – odparł przedłużając samogłoskę<br />
- Zbieraj się. Idziemy na zakupy i nie, nie ustąpię ci mojego łóżka.<br />
Zeskoczył z blatu, a w tym samym momencie rozległ się dzwonek do drzwi. W mieszkaniu zapadła głucha cisza, a my z Aleciem mierzyliśmy się spojrzeniami.<br />
- Zostań tu, ja sprawdzę – szeptem nakazał na co pokręciłam głową przecząco<br />
- To moje mieszkanie – odszeptałam idąc do drzwi i nasłuchując chwilę. Westchnęłam i otworzyłam drewnianą płytę widząc przed sobą znaną mi sylwetkę sierżanta Tylora.<br />
- Hayley Butler? – odezwał się Taylor. Nie jest ubrany w mundur tak jak i jego kolega. Ma kasztanowe kręcone włosy z miedzianymi przebłyskami, latynoską cerę i krzywy uśmiech „złego” policjanta. Jest atletycznie zbudowany. Ma szerokie barki i wąskie biodra, a cienki materiał kurtki świetnie uwydatnia jego umięśnione ramiona. Jednak zdążyłam go już znienawidzić, żeby spojrzeć na niego wzrokiem zainteresowanej kobiety, ponieważ za bardzo był upierdliwy.<br />
- Po co się pan pyta, skoro doskonale pan wie? – prychnęłam<br />
- Jesteś zatrzymana pod zarzutem porwania Louisa Tomlinsona. Pojedziesz z nami na komisariat – odparł rzeczowym tonem . Zaskoczona mrugam powiekami. „To pomyłka” chciałam powiedzieć, ale z mojego gardła nie wydobywa się żaden dźwięk.<br />
- To pomyłka – łagodnym tonem informuję Alec czytając mi w myślach – Musieli się panowie pomylić.<br />
- Wyjaśnimy w takim razię tę pomyłkę na komisariacie. Ubierz się Hayley.<br />
Odwróciłam się twarzą do Alca i wyminęłam go idąc w głąb mieszkania po kurtkę. Zabrałam ją i ubrałam na siebie. Poczułam na swoim ramieniu dłoń Alca, więc obróciłam się w jego stronę. Nachylił się patrząc mi w oczy.<br />
- Mów, że byłaś ze mną – szepcze, tak żebym tylko ja mogła go usłyszeć – Utrzymuj tę wersję, a ja zajmę się resztą – i następnie robi coś co kompletnie zbija mnie z tropu. Pocałował mnie. Mocno i namiętnie wbił się w moje usta, jedną rękę wplatając mi we włosy i obracając tak, że byliśmy bokiem do policjantów. Przytrzymałam się jego ramienia, żeby się nie przewrócić, a on dalej zachęcał mnie swoimi ustami do pocałunku, który po chwili oddałam. Smakował owocami. Po chwili oderwał się ode mnie łapiąc powietrze.<br />
- No to trzymaj się mała – klepnął mnie w tyłek. Spojrzałam na policjantów, którzy chcieli wyglądać profesjonalnie udając, że ich to nie ruszyło, jednak mogłam dostrzec lekki szok na ich twarzach.<br />
Ruszyłam odważnym krokiem i wyszłam z mieszkania w towarzystwie dwóch mężczyzn.<br />
***<br />
-Co chcesz nam powiedzieć?- zapytał znudzony łysiejący mężczyzna<br />
- Przyszedłem w sprawię Hayley Butler. Zatrzymano ją niedawno -powiedział Alec rozsiadając się na krzesełku<br />
-I co w związku z tym?- uniósł krzaczastą brew policjant<br />
-Chciałem poświadczyć, że ma alibi. Była ze mną przez ten czas kiedy to rzekomo porwała tego Tomsona.<br />
-Tomlimsona -poprawił go łysiejący - I przez cały tydzień siedziała z tobą?-zaśmiał się<br />
-No tak -kiwnął głową Alec<br />
-I co niby robiliście? Piekliście babeczki?<br />
-No pan chyba nie jest taki głupi -mrugnął Alec -uprawialiśmy dziki, gorący seks -uśmiechnął się<br />
- Przez tydzień? - policjant dalej nie wyglądał na przekonanego<br />
- Nas nie powstrzymują ograniczenia wiekowe i kondycyjne -spojrzał znacząco na okrągły brzuch policjanta, a później na jego twarz, która zrobiła się purpurowa - Powinien pan przestać jeść tyle pączków. Niech mi pan uwierzy, dziewczyny nie lecą teraz na grubych.<br />
- Dlaczego mam ci wierzyć?!- oburzył się<br />
- A co mam przynieść na dowód zurzyte prezerwatywy? No, trochę tego będzie. Jedną mam w kieszeni, dać?<br />
-Nie! -warknął oburzony mężczyzna -Przekażę twoje słowa detektywowi Tylerowi, ale jeśli kłamiesz i ona jest w to zamieszana ty i dziewczyna będziecie siedzieć -zagroził tłustym palcem<br />
-Okej, ale dajcie nam jedną celę jak by co -znacząco uśmiechnął się czarnowłosy.<br />
*************<br />
Hej kochani :D przepraszam za opóźnienia w dodawaniu, ale ostatnio na prawdę sporo mam na głowię. Następny rozdział postaram sie dodać w terminie czyli w sobotę. A teraz chciałam się odnieść do jednego komentarza koleżanki, iż jeśli ja nie czytam i nie komentuję blogów innych osób, które zostawiają mi linki w komentarzach to mój blog nie będzie komentowany, a przynajmniej ja to tak odebrałam. Otóż droga koleżanko, ja mam bardzo zapchany grafik, szkoła to już duży obowiązek, a ja jeszcze uczęszczam na inne zajęcia. Wracam do domu późno i jedyne o czym myśle to coś zjeść i iść spać. W dni wolne jeśli sobię mogę pozwolić czytam zaległe rozdziały tych fanficów, które czytam już od dawna i nie mam czasu czytać nowych. Sądzę, że piszę to opowiadanie dla tych, którzy chcą to czytać, a nie dla tych, którzy szantażują mnie komentarzami. Pozdrawiam xxMaderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-56358962632357371292014-05-10T22:47:00.000+02:002014-05-10T22:47:02.622+02:00ROZDZIAŁ 29<div class="MsoNormal">
Alec siedział zmęczony przy łóżku szpitalnym Hayley. Mimo
nakazu Toma, żeby wracał i nie wystawiał się bandzie Marka, on dalej siedział
na niewygodnym krześle i pilnował dziewczyny. Czuł się winny za to co się
stało, bo gdyby zabrał blondynkę ze sobą Mark by jej nie uprowadził i nie było
by żadnego wypadku. Zastanawiał się tylko dlaczego Mark ją porwał. Kiedy już myślał, że ich zgubił zobaczył
przewrócone auto na drodze. Czuł jak
serce na moment przestało mu bić, kiedy dostrzegł zakrwawione ciało Hayley. Od
razu do niej podbiegł. Odetchnął z ulgą kiedy otworzyła oczy obdarowując go
mętnym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podniósł wzrok, kiedy w sali rozległ się szelest. Pewnie to
znowu ta natrętna pielęgniarka przyszła mnie wywalić stąd pomyślał, ale ku jemu
zaskoczeniu do pomieszczenia wszedł chłopak, z którym Hayley tańczyła na
przyjęciu. Lekko kręcone kasztanowe włosy miał rozwiane po twarzy, policzki
zaczerwienione od zimna, a w oczach błyszczał niepokój i zmartwienie. Na sobie
miał garnitur, a w ręce trzymał małą torebkę dziewczyny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co się stało? – sapnął wchodząc do pomieszczenia wbijając wzrok w nieprzytomną<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kto cię tu wpuścił? – warknął Alec, lecz brunet zignorował
go podchodząc do łóżka. Rozbieganym wzrokiem lustrował ciało Hayley. Alec już
świetnie wiedział jak wyglądała. Liczne
zadrapania, siniaki i rozcięcia od szkła. Na szczęście nie miała żadnych
poważnych uszkodzeń jak złamań, w porównaniu do Marka, który znajdował się na
innym piętrze. Z tego co wywnioskował z rozmów pielęgniarek, Stuff miał złamaną
rękę i uszkodzoną tętnicę w udzie. Ale ten
gnojek go nie obchodził. Cokolwiek mu się stało należało mu się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Szatyn spojrzał na złączone dłonie dziewczyny i przybyłego
chłopaka. Brunet podniósł dłoń Hayley do swoich ust i delikatnie ucałował bladą
skórę. Był to bardzo czuły gest. Jakby bał się, że może zadać jej jeszcze
więcej bólu. Hayley opowiedziała Alcowi to
wszystko. Dlaczego się mściła na Marku. Nie rozumiał jej, ale pomagał jak tylko
mógł. Nie chciał sprawiać jej dodatkowych kłopotów. Ale i tak wszystkie te
rzeczy działy się przez obecnego tu Harrego. Czarnowłosy wstał odchrząkując gdy
Styles nie zwrócił na niego uwagi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jeśli się obudzi przekaż jej, żeby zadzwoniła do mnie –
powiedział rzeczowym tonem wychodząc. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Świadomość zaczęła do mnie powracać. Słyszałam stłumione dźwięki,
szelesty i równomierne pikanie. Poświata bladego światła przebijała się przez
moje zamknięte powieki informując, że jest dzień. Czułam tępy ból w moim ciele.
Rozpoczynał się od głowy, aż po koniuszki palców u stóp. Bałam się, że jeśli się
poruszę ból nasili się. Z każdym moim
oddechem czułam jak palą mnie płuca, jakbym przebiegła maraton, a teraz całe
moje ciało daje o tym znać. Uchyliłam delikatnie oczy od razu je mrużąc przed
światłem. Zamrugałam parę razy wyostrzając wzrok. Byłam w błękitnym
pomieszczeniu. Ściany i sufit miały
wyblakły kolor. Delikatne promienie słońca wpadały pomiędzy szczeliny żaluzji
oświetlając tkliwie kawałek szarej podłogi i pościel, która byłam przykryta.
Spojrzałam w bok patrząc na aparaturę, do której byłam podłączona. Miarowe
pikanie informowało o tym, że moje serce wciąż bije. Po drugiej stronie na
stoliku znajdowały się czerwone tulipany włożone do szklanki z wodą. Nie miałam
żadnych wątpliwości w to gdzie się znajduję. Spojrzałam na swoje ręce, które
były poharatane i posiniaczone. Usłyszałam szelest i podniosłam wzrok na
wejście do sali. W progu stał Harry. Miał na sobie garnitur, pomięty i z
pewnością nieświeży. Dwa guziki jego białej koszuli były rozpięte ukazując
koniuszki dwóch jaskółek na jego obojczykach. Włosy miał potargane i
niechlujnie ułożone. Miał cienie pod oczami i senny wzrok. W ręce trzymał
jednorazowy kubek z kawą. Zdecydowanie nie wyglądał jak bóg seksu i nie
roznosił dookoła siebie tej aury charakterystycznej tylko dla niego. Wyglądał
jak wrak, jakby pożarł go wielki szczur, pożuł i wypluł zostawiając w obecnym stanie.
Chłopak zrobił parę kroków podchodząc do ramy łóżka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie śpisz – stwierdził zachrypniętym głosem <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie śpię – przytaknęłam powoli. Zmrużył oczy przyglądając
mi się badawczo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pamiętasz co się stało?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I to świetnie pamiętam – bąknęłam. Wspomnienia porwania i
wypadku pojawiły się w mojej głowie. Mark nie żył. Umarł, le go uratowałam. Czy
kiedy straciłam przytomność znowu musieli go reanimować? Czy jeśli żyje, to uszkodzenia
po wypadku są duże? - Co z Markiem?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Żyje. Niestety – drugie słowo wypluł z obrzydzeniem na twarzy.
Odsunął małe krzesełko, które było obok łóżka siadając na nim. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd się tu wziąłeś? Skąd wiesz o wypadku? – to były tylko
nieliczne pytania jakie chciałam mu zadać<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Znalazłem twoją torebkę, a wieść o wypadku szybko się
rozniosła. – wzruszył ramionami upijając łyk taniej kawy z automatu <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I siedzisz tu cały czas? – zdziwiłam się – Gdzie jest
Alec? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A, on – nieprzyjazny błysk mignął w jego oku – Kazał ci
przekazać, że kiedy się obudzisz masz do niego zadzwonić. – między nami zapała
niezręczna cisza, którą przerwał Styles – Co ty w ogóle robiłaś na tym bankiecie?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mogę poudawać arystokratki przez jeden wieczór? –
uniosłam się trochę na łokciach poprawiając swoją pozycję<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wyglądało to na czystą chęć jedzenia krewetek i
słuchania smętnych wypowiedzi dyrektorów prezesów i innych mniej ważnych
osobistości – uniósł lewy kącik ust, który mógłby wyglądać jak uśmiech, jednak
w jego przypadku był grymasem. Westchnęłam wiedząc, że nie ukryję przed nim
prawdy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Masz rację, nie poszłam tam jeść krewetek. Musiałam coś
zrobić… - przerwałam nie wiedząc na ile mogę sobie pozwolić <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli? – uniósł brew <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Och Harry dlaczego musisz być taki wścibski? – jęknęłam niezadowolona
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Bo zawsze to ja okazuję się twoim kołem ratunkowym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I dlatego chcesz znać każdą minutę z mojego życia? –
powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam. Pytanie zawisło w powietrzu
między nami. Oboje wpatrywaliśmy się uparcie w siebie. Niebieskie oczy w zielone.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jestem psychopatą
- odparł zaciętym tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To, to ja wiem, ale dla ciebie ta niewiedza będzie
bezpieczniejsza. Jak zwykle wrócisz do swojego różowego świata usłanego zasranymi
różami. – zacisnęłam usta obracając głowę w drugim kierunku dając znać, że
nasza rozmowa skończona.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p> **********************</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hej wam xx Tak,więc zrobiłam sobie przerwę. Nie miałam weny ani czasu, żeby cokolwiek napisać. Miałam testy, bierzmowanie, urodziny, spotkanie rodzinne i teraz sprawdziany. W sumie napisałabym tydzień po tym jak dodałam tamten rozdział, ale po tygodniu czasu było zero komentarzy,co mnie automatycznie zniechęciło. Mój mózg działa na tej zasadzie: są komentarze = są pomysły. To chyba wszystko co chciałabym napisać w tej notce xx Pozdrawiam</div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-50374744991428864572014-04-19T18:30:00.005+02:002014-04-19T18:56:04.619+02:00ROZDZIAŁ 28<div class="MsoNormal">
Kiedy wydostaliśmy się z Alec’iem na zewnątrz, zaczerpnęłam
haust świeżego, jesiennego powietrza. Była już połowa października, a letnie
ciepło odeszło w zapomnienie zostawiając
opadłe kolorowe liście i białą parę wydostającą się z ust kiedy się mówiło.
Mimowolnie zadrżałam, ponieważ żakiet, który miałam trzymałam teraz w dłoni tak
jak i kopertową torebkę. Czarnowłosy puścił moją dłoń i spojrzał na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ubierz to na siebie – powiedział, a w jego oczach ujrzałam
cień troski. Rozejrzał się za kimś kto mógłby przywieźć nasz samochód, lecz
tego chłopaka, który odebrał go od nas kiedy tu przyjechaliśmy nie było.
Zmarszczyłam brwi wyciągając szyję rozglądając się za czerwoną marynarką.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Niech to szlag – zaklął Alec – Poczekaj tu, a ja pójdę
znaleźć tego gnojka. – burknął szybkim krokiem odchodząc. Westchnęłam
zakładając na ramiona biały materiał otulając się nim. Sięgnęłam do torebki
wyciągając paczkę cienkich papierosów, wydobywając jednego i umieszczając
miedzy ustami zapaliłam go zaciągając się dymem. Dreptałam nogami z zimna
rozglądając się za czarnowłosym chłopakiem, kiedy poczułam za sobą czyjąś obecność. To pewnie ten koleś od parkowania –
pomyślałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie się pan tyle podziewa? Ludzie tu czeka.. – kolejne
słowa zamarły mi w ustach kiedy obróciłam się i ujrzałam przed sobą Marka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Lubisz mnie zaskakiwać co? – odezwałam się znowu
zaciągając papierosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedź prawdę Hayley. Co tu robisz? Nich zgadnę:
wywęszyłaś, że mam się spotkać z tym facetem i czekałaś, aż was o tym
poinformuję, ale ja tego nie zrobiłem, więc postanowiłaś szpiegować mnie.
Zgadłem? – uniósł brew. Jego ton głosu był chłodny, tak jak noc, która nas
otaczała. Zaczęłam się zastanawiać czy wie, że szpieguje go dla Toma i
postanowił jak na razie ukrywać tę wiedzę przede mną, czy się po prostu nie
dowiedział. Miałam cichą nadzieję, że jeszcze się nie dowiedział, a ja będę
mogła uzyskać więcej ciekawych informacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Brawo. – odezwałam się – Domyśliłeś się. Byłam po prostu
ciekawa – wzruszyłam ramionami dopalając papierosa gasząc peta na specjalnej
popielniczce na koszu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zapłacisz mi za to ciekawska suko – warknął, a ja
podniosłam na niego zaskoczony wzrok. W momencie zaczął sapać ze złości i
zaciskając pięści. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo zmęczony był. Miał
cienie pod oczami, a kości policzkowe były bardziej widoczne. Złote pasemka
włosów opadały mu na czoło zmierzwione od częstego szarpania ich.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mark co się stało? – zapytałam – Co ten facet zrobił? Co
ma, że musisz się z nim dogadać? – kiedy zadawałam te pytania coś błysło w jego
oczach wskazując, że któreś pytanie było trafne. – Co się dzieje? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Facet zajmuje się handlem żywym towarem. Sukinsyn ma moją
siostrę! – wrzasnął – Ona ma tylko szesnaście lat! – aż cały był czerwony ze
złości – Zdobyłem wszystko co chciał. Miałem WSZYSTKO, a ty go spłoszyłaś. –
wycedził przez zaciśnięte zęby. Dyskretnie rozejrzałam się dookoła zobaczyć czy
przykuliśmy czyjąś uwagę, lecz żadnej żywej duszy nie było w tej części placu.
Po chwili niebo rozerwały błyski fajerwerków, a w oddali było słychać wiwat
tłumu. To wytłumaczyło dlaczego nie było koło nas nikogo. Z powrotem spojrzałam
na Marka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Więc widzisz jak czuli się bliscy Louisa kiedy go
porwałeś? – zapytałam wykorzystując moment, kiedy mogę go dobić emocjonalnie <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Porwałem go, bo potrzebowałem kasy, żeby zapłacić temu
skurwielowi. Ale to nie wystarczyło – syknął – On chciał czegoś więcej – nagle
olśnienie wypisało się na jego twarzy i uśmiechnął się bez cienia rozbawienia
czy życzliwości. Nagle na niebie wybuchł największy fajerwerk rozpryskując po
granacie nieba żółte iskierki. Wykorzystując moją nieuwagę Mark mocno złapał
mnie za ramię i szarpnął mną przez co torebka wypadła mi z dłoni. Zaczął
ciągnąć mnie w stronę swojego samochodu, który stał niedaleko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co ty robisz?! – wrzasnęłam próbując mu się wyrwać – Mark!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zamknij się! – syknął i uderzył mnie otwartą dłonią w
twarz po czym rozejrzał się czy nikt nie przyszedł mi z odsieczą. Piekący ból
rozszedł się po mojej twarzy, a ja zacisnęłam pięści czując krew w ustach. Znowu próbowałam się mu wyrwać, lecz ten
zatrzymał się i przerzucił mnie sobie przez ramię. Biłam go pięściami w plecy i
próbowałam kopać nogami, ale był silniejszy i niewzruszony na moje protesty.
Otworzył samochód i wręcz rzucił mnie na siedzenie pasażera, przez co uderzyłam
głową o podłokietnik. Zaklęłam podnosząc się do pozycji siedzącej, a blondyn
wepchnął moje nogi do środka zatrzaskując drzwi zamykając je kluczykiem.
Szarpałam klamkę, ale wiedziałam, że to na marne, a on zdążył się już usadowić
na miejscu kierowcy odpalając czarne audi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co ty kurwa wyrabiasz?! – wrzasnęłam kiedy cofał samochód <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Uspokój się. Złość piękności szkodzi – jego twarz była
kamienną maską pozbawioną emocji. Otarłam dłonią obolały policzek. Ruszył
powoli do wyjazdu, a ja zobaczyłam sylwetkę z burzą kruczoczarnych włosów.
Alec. Zaczęłam bić w szybę wrzeszcząc, ale nie słyszał mnie. Grube szyby samochodu Marka uniemożliwiały mu
to. Po chwili jednak obrócił się pewnie przez warkot silnika, a jego wzrok
spoczął na mnie. Krzyczałam dalej bijąc dłońmi w szybę, i widząc wyraz jego
twarzy wnioskowałam, że pewnie domyślił się co się stało. Kiedy samochód
przepędził obok niego, zdążyłam jeszcze zobaczyć, jak biegiem puszcza się do
samochodu. Oparłam czoło zdyszana o zimną szybę nie odzywając się. Moja suknia była pomięta i rozerwana w paru
miejscach. Stopy bolały mnie od niewygodnych butów. Wyższą klasę i arystokrację
szlag jasny trafił. Włosy uwolniły się z koka i teraz spływały mi na plecy i
ramiona nierówno przez przytrzymujące parę pasem wsuwki. Przymknęłam na chwilę oczy chcąc uspokoić
swój oddech. Musiałam wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego ten facet porwał twoja siostrę? – podniosłam
głowę patrząc na niego. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, tak samo jak palce,
które trzymał na kierownicy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Szlajała się tam gdzie nie trzeba – odburknął po chwili
ciszy zmieniając bieg i jeszcze bardziej przyśpieszając. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiedziałam, że masz siostrę – przyznałam szczerze –
Ile już ją trzyma?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miesiąc.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Za rozmowny to ty nie jesteś. Czego chciał od ciebie w
zamian za to, że ci ją odda? – przygryzłam wargę <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pieniądze. Ale dziś zmienił zdanie – wbił we mnie lodowaty
wzrok.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno da się coś wymyślić. Powiesz, że jestem twoją wspólniczką i…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Żadnych osób postronnych. To były jego wymagania! –
warknął, lecz po chwili zaczął się histerycznie śmiać, a ja zobaczyłam, ż
wyjechaliśmy z miasta. Przełknęłam ślinę. Mark nie był przy zdrowych zmysłach.
Zachowywał się jak uciekinier szpitala
psychiatrycznego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pomogę ci odzyskać siostrę. – oświadczyłam , na co jeszcze
głośniej zaczął się śmiać<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O tak pomożesz – żachnął – Wymienię cię na nią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zamarłam na jego słowa. Ciekawe czy Alec nas gonił czy byłam
zdana tylko na siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mark nie możesz… - odezwałam się zdławionym głosem widząc
cienie przydrożnych drzew kiedy mknął wąską drogą<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mogę. – odparł szorstko – Jak dobrze, że założyłaś te
ładne łachmany, może akurat cię komuś sprzedadzą.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dłonie zaczęły mi się trząść kiedy blondyn znowu zaniósł się histerycznym
śmiechem. Działając instynktem samo zachowawczym sięgnęłam do hamulca ręcznego
zaciągając go. Samochodem szarpnęło i zrobiliśmy dryft godny „szybkich i
wściekłych”. Jednak mieliśmy zbyt mało miejsca i samochód uderzył w drzewo z
tej strony, z której siedział Mark. Oszołomiona spojrzałam na niego kiedy
podnosił głowę znad kierownicy, na jego czole widniało czerwone rozcięcie, z
którego sączyła się szkarłatna ciecz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ty dziwko! – wrzasnął w furii, a ja obróciłam się do drzwi
szarpiąc klamkę, jednak kiedy drzwi nie ustąpiły łokciem zaczęłam bić w
szybę. Samochodem znowu szarpnęło i z
impetem wystrzeliło do przodu. Spojrzałam spanikowana na blondyna, ale ten
tylko zaciskał usta. Widząc, że nie mamy
jeszcze dużej prędkości sięgnęłam do kierownicy skręcając nią. Wrzasnęłam kiedy
samochód przewrócił się na drogę z mojej strony i zaczął dachować. Zacisnęłam
mocno oczy czując odłamki szkła latające po kabinie niczym krople deszczu.
Kolejne szarpnięcia, a po chwili już cisza. Otworzyłam powoli oczy czując, że
kręci mi się w głowie. Zamrugałam parę razy widząc dookoła siebie kurtynę moich
blond włosów. Zaczerpnęłam powietrza i skrzywiłam się czując ból w
żebrach. Powoli podniosłam rękę
odgarniając włosy patrząc na Marka. Był
nieprzytomny. Leżał w dziwnej pozycji na dachu samochodu. Nie przypiął się
pasami. Rękę miał nienaturalnie wygiętą, a w udo miał wbity spory kawałek
szkła. Sięgnęłam do odpięcia pasa próbując się wydostać z jego opiekuńczych
objęć. Plastik ani drgnął, więc wyciągnęłam drżącą i pokrwawioną rękę do
schowka przede mną. Otworzyłam go i posypały się z niego różne rzeczy.
Sięgnęłam do góry grzebiąc w stosie pierdoł wyciągając mały scyzoryk. Wysunęłam
ostrze , przecięłam pas i z impetem opadłam. Jęknęłam z bólu i podniosłam głowę
powoli czołgając się przez wybitą szybę. Kiedy znalazłam się na zewnątrz
samochodu opadłam na mokrą trawę ciężko oddychając. Wstrząsały mną spazmy
dreszczy zimna i emocji, ale pomimo tego wstałam i kuśtykając obeszłam
przewrócony samochód i szarpnęłam za klamkę drzwi od strony Marka, które
zaskrzypiały i opadły obok. Byłam zaskoczona, że przy takim stopniu wygięć dało
się je otworzyć. Uklękłam na odłamkach szkła ręką sięgając nieprzytomnego
blondyna i z wielkim trudem wywlekłam go na asfalt. Cała się trzęsąc z urywanym
oddechem uklękłam przy nim nasłuchując czy oddycha. Kiedy nic nie usłyszałam,
ani nie zobaczyłam unoszącej się klatki piersiowej przeszedł mnie zimny
dreszcz. Zabiłam go. Przełknęłam ślinę i odchyliłam mu głowę do tyłu zatykając
nos robiąc dwa wdechy. Następnie złączyłam dłonie i wykonywałam 30 uciśnięć na
mostku. Z koniuszka nosa kapały mi łzy, a obraz jeszcze bardziej się zamazywał. Moja
dolna warga drżała kiedy znowu po dwóch cyklach sztucznego oddychania
nachyliłam się by posłuchać czy odzyskał oddech. Odetchnęłam z ulgą kiedy
zobaczyłam jak jego pierś unosi się i opada. Otarłam ręką łzy i poczułam nagły
spadek siły, więc położyłam się na ziemi. Kontury drzew zaczęły się zamazywać coraz
to bardziej. W oddali usłyszałam warkot silnika i migoczące w czarnej nocy światła. Po chwili
rozległ się trzask drzwi i krzyki. Ktoś ujął mnie w ramiona głaszcząc moją
twarz. Otworzyłam ociężałe powieki widząc nad sobą zrozpaczoną twarz Alca. Jego
niebieskie oczy goniły po mojej twarzy sprawdzając uszkodzenia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze – powtarzał
jak mantrę mocno mnie trzymając. Pochylił się i schował twarz w moją szyję, a
ja poczułam wilgoć jego łez. Czy tak okropnie wyglądałam, że aż musiał płakać nad
moim losem? Po chwili opamiętał się i wyjął telefon dzwoniąc na pogotowie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
******************<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pis joł kochani! Wesołych świąt na początek! Kolorowych pisanek i takie tam! Nie jestem najlepsza w składaniu życzeń X.X Ale ja to mam święta, leże cały czas chora, przez 10 bałwanów z mojej klasy, którzy oblali mnie wodą w środę. A jeszcze mam egzaminy! Środa, czwartek i piątek... o cholera ja nic nie umiem! To będzie dupa! O niebiosa zlitujcie się nad biedną Kingą, żeby nie musiała iść do zawodówki! LOL, a jeszcze później bierzmowanie nieee no bardziej nam nasrać na jeden termin tego nie mogli lolz Denerwuje sie jak cholera, bo jak nie wyzdrowieje do tej pieprzonej środy to będę zakatarzona z czerwonym nosem siedzieć i bazgrać głupoty. Tak czy siak głupoty napisze xx A więc życzcie mi powodzenia i trzymajcie na mnie kciuki! Pozdrawiam xx </div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-20503903720766575602014-04-12T23:02:00.001+02:002014-04-12T23:43:54.334+02:00ROZDZIAŁ 27<div class="MsoNormal">
Momentalnie zesztywniałam. Przełknęłam ślinę następnie wzięłam
dyskretnie głębszy oddech i obróciłam się ze sztucznym uśmiechem do chłopaka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mark – przywitałam go spokojnym głosem – Jakiż to zbieg
okoliczności widzieć cię na takiej imprezie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co. Tu. Robisz? – syknął wściekły dalej ściskając
niemiłosiernie moje ramię. Sięgnęłam po wykałaczkę z owocami pokrojonymi w
kostkę i zjadłam mały kwadracik brzoskwini.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Świetnie się bawię w porównaniu od ciebie – mój głos nie
zdradzał jak bardzo się denerwowałam, że zostałam nakryta. Mięśnie na jego
twarzy drgnęły, a jego klatka piersiowa opadała i wznosiła się ciężko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiem bardzo dobrze, że nie przyszłaś tutaj się zabawić.
Miałem z nim interesy, a ty go kurwa spłoszyłaś – warknął do mojego ucha <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie bądź taki sztywny Mark – próbowałam zażartować lekko
szturchając go w bok, lecz ten ani drgnął i dalej był poirytowany –Jestem tutaj
z <i>kimś</i> – podkreśliłam ostatnie słowo
i rozejrzałam się po sali, lecz nigdzie nie napotkałam czarnej czupryny Alca.
Zaczęłam się zastanawiać, czy zobaczył, że Mark mnie zdemaskował i czy ulotnił
się, żeby Mark go nie zauważył. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Oh ciekawe z kim?- złość nie opuszczała go nawet na
moment. Zdałam sobie sprawę, że znalazłam się w niezłych tarapatach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie znasz – arogancko się uśmiechnęłam<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Posłuchaj – szarpnął mną – nie wiem co knujesz, ale
pamiętaj będę cię obserwował. – warknął <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O co ci chodzi? Jesteśmy po tej samej stronie – mój głos
był twardy<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie sądzę – drugą ręką chwycił mój nadgarstek, a
wykałaczka z owocami opadła na ziemię – zapłacisz mi za to, że spierdoliłaś ten
interes. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przełknęłam ślinę nie widząc cienia rozbawienia w jego
oczach. Miał zaciętą minę, a przez włosy na czole błyszczały kropelki potu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jakiś problem? – odezwał się ochrypły głos, na którego
dźwięk zamarłam. Głos wydobywał się zza moich pleców, ale już po chwili
ujrzałam obok siebie kasztanowe kręcone włosy. Srebrna maska idealnie
spoczywała na twarzy podkreślając zarys jego męskich rys szczęki. Miał czarny
garnitur, który podkreślał szerokie barki, białą koszulę i krawat który
kolorystycznie pasował do jego maski. Szmaragdowe oczy spoczywały na mnie
błyszcząc powagą i zawziętością. Harry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nawet jeśli, to nie twój interes chłoptasiu – syknął blondyn,
który mnie trzymał obdarowując Stylesa krótkim, groźnym spojrzeniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak właściwie to moja, bo chciałem zaprosić tą panią do
tańca – nie odrywał ode mnie wzroku, a ja czułam jak moje serce szaleńczo
uderza o żebra, jakby chciało się wyrwać z mojej piersi. Wyciągnął w moja
stronę smukłą dłoń. Spojrzałam na Marka, następnie na jego dłonie na mnie i na
Harrego. Sięgnął po moją dłoń przyciągając mnie do siebie tym samym wyrywając
mnie z uścisku blondyna. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miło było poznać – kiwnął głową i poprowadził mnie w
stronę parkietu kładąc dłoń w dole moich pleców, przez co przeszył mnie
przyjemny dreszcz. Ulokowaliśmy się na tyłach tańczącego tłumu i zaczęliśmy poruszać się w takt muzyki. Położyłam jedną dłoń na jego barku, a druga spoczywała w uścisku jego ciepłej ręki. Pachniał
pomarańczą i delikatną wonią swojej wody kolońskiej. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Musisz się ciągle pakować w kłopoty? – powiedział do
mojego ucha, a jego głos nie wyrażał żadnych emocji<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To była tylko mała wymiana zdań – odparłam pewnie, ale
wcale się tak nie czułam. Dziękowałam w duchu mojemu przyjacielowi Willowi, że
postanowił nauczyć mnie tańczyć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A zaraz by doszło do rękoczynów – westchnął – Co tutaj
robisz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli pytasz o to czy przyszłam dla ciebie to nie. Nie
wiedziałam, że tu będziesz – wykonałam zgrabny obrót z powrotem lądując w jego
objęciach. Dłoń Harrego spoczywała na dole moich pleców rozsyłając gorące
iskierki po moim ciele. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">“I was a
quick wet boy,<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">diving too
deep for coins<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">All of your
street light eyes<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">wide on my
plastic toys<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">Then when
the cops closed the fair,<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">I cut my
long baby hair<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">Stole me a
dog-eared map<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">and called
for you everywhere”<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
Słowa piosenki rozbrzmiewały
wokół nas, kiedy kołysaliśmy się do muzyki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie pytam o to czy przyszłaś tu dla mnie, tylko o to co tu
robisz – spojrzał na mnie z góry<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałam poczuć jak to jest żyć w twojej hierarchii – nie
mogłam powstrzymać się od złośliwych komentarzy<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- No tak, teraz możesz wydawać kasę z porwania – lodowaty głos
w ogóle nie pasował do jego ciepłej dłoni na moich plecach <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To nie ja go porwałam – szepnęłam nie ufając własnemu
głosowi <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem czy mogę ci zaufać, ale moja podświadomość mówi
mi, że gdzieś za tą skorupą odwagi i braku lęku jest wrażliwa i krucha
dziewczyna – patrzył na mnie tak jak by mógł czytać ze mnie jak z otwartej
księgi – Co cię spotkało, że musiałaś wytworzyć wokół siebie taki mur obronny? –zadał
to pytanie nie licząc na odpowiedź. Otworzyłam usta, żeby coś odpowiedzieć, ale
słowa zamarły mi w gardle. Patrzyłam na niego zeszklonymi oczyma. Poczułam jak
dookoła nas wytwarza się bańka, która izoluję nas od reszty świata i tworzt nasz własny,<br />
świat, w
którym jesteśmy tylko my. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">“Have I
found you<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">Flightless
bird,<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">grounded,
bleeding or lost you,<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">american
mouth<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">Big pill
stuck going down”<o:p></o:p></span></div>
<div class="MsoNormal">
<span lang="EN-US">- Uwierz mi
ten jeden raz. </span>Robię to co słuszne – szepnęłam zniżając wzrok z jego
oczu na malinowe usta. Miałam ochotę wbić się w nie i złączyć ze swoimi , a rękę
wpleść w te jedwabne i miękkie włosy. Czułam się przy nim taka naga i bezbronna
jak nigdy dotąd. Czułam, że mogę powierzyć mu wszystkie swoje tajemnice, które
będą w bezpiecznych rękach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nagle czar wraz z bańką prysł, kiedy piosenka się
zakończyła. Staliśmy więc i wpatrywaliśmy się w siebie. Pogładził delikatnie
dłonią mój policzek, jakbym była ze szkła i mogła rozpaść się na kawałeczki w
każdym momencie. Dzieliło nas zaledwie kilka centymetrów i czułam buchające
ciepło od niego. Usłyszałam wymowne chrząknięcie za sobą i wyrwałam się z
transu odrywając od Harrego. Obok siebie ujrzałam Alca, który miał na twarzy
wypisaną irytację.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ja cię szukam, a ty zabawiasz się z jakimiś… - przerwał
lustrując wzrokiem Stylesa – księciem zza siedmiu gór.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przynajmniej zadaje się z godnymi ludźmi, a nie z cieciami
klozetowymi – odparował zielonooki. Czułam między nimi napięcie, a z ich oczu
uderzały pioruny w siebie nawzajem, a ja byłam po środku tej burzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley – odezwał się Alec ujmując delikatnie moje ramię <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chcesz z nim iść? – parsknął Harry – Jeśli chcesz mogę cię
odwieźć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak się składa, że to ze <i>mną</i>
tutaj przyszła i ze <i>mną</i> pójdzie –
wtrącił się czarnowłosy – Musimy iść – zwrócił się do mnie łagodniejszym tonem.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie musisz z nim iść – Harry spojrzał na mnie zielonymi
oczami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Schowajcie swoją samczą dumę – warknęłam na nich – To nie polowanie
na jelenia! – wyrwałam się oswobadzając z dotyku jednego jak i drugiego.
Obróciłam się w stronę Harrego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zapamiętaj co ci mówiłam i dziękuję za taniec –
powiedziałam patrząc mu w oczy niemo żegnając się i obróciłam się w stronę Alca
sięgając po jego dłoń i ciągnąc go przez zatłoczoną salę. Kiedy tłum był tak
duży i to czarno włosy wyprowadzał mnie z sali obejrzałam się do tyłu wzrokiem omiatając parkiet dostrzegając Harrego, który
stał tak jak go zostawiłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> **********************</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Hej :D Tak więc wyrobiłam się z rozdziałem zważywszy, że miałam dziś urwanie głowy. Sprzątanie korki z majcy i inne takie duperele :D Ten tekst pochodzi z Iron&Wine - flightless bird. Piosenka ta jest w "Zmierzchu" na samym końcu. A w sprawie tej wycieczki do Anglii to oni mieszkali w jakimś miasteczku na południu Anglii jakaś godzina drogi od Londynu :D Byli w muzeum figur woskowych i od koleżanki wiem, że 1D mają osobną salę *.* . I Byli na London Eye i nooo i uwaga uwaga byli w NANDOS! Tak kochani w TYM Nandos!(wcale nie ryczę z histerii w tym momencie). No to chyba tyle :D Pozdrawiam xx</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-17142971144667348402014-04-05T21:05:00.000+02:002014-04-05T21:34:18.403+02:00ROZDZIAŁ 26<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Słuchaj nie wiem co się ostatnio z tobą dzieje i zaczyna
mnie to niepokoić – westchnął Mark do telefonu<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko jest w porządku, tylko na razie muszę załatwić
parę spraw – odparłam przechodząc przez jezdnię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I nie mają one nic wspólnego z tym Stylesem z zespołu? –
zadrwił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Proszę cię Mark, ja nie upadam do tego poziomu –
prychnęłam przytrzymując telefon ramieniem, żeby otworzyć sobie drzwi sklepu z
butami. W słuchawce zabrzmiał chropowaty śmiech blondyna. Wywróciłam oczami
znowu biorąc urządzenie do ręki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam nadzieję złotowłosa Hayley – gwałtownie się
zatrzymałam słysząc jego odpowiedź, przez co torbą zwaliłam buta z pudełka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Złotowłosa?-powtórzyłam – to bardzo osobisty komentarz –
stwierdziłam schylając się po buta który spadł i wzięłam go przy okazji
oglądając. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam dzisiaj dobry humor – usłyszałam wesołą nutkę w jego
głosie. Podniosłam się i odstawiłam buta na swoje miejsce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mówisz to tak, jak byłby to dzień, w którym wygrałeś
złotego cyca – bąknęłam przechodząc między wysokimi regałami – za nakręcenie
najlepszego pornosa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak wybuchł śmiechem tak głośnym, że musiałam odsunąć
telefon od ucha. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra, muszę kończyć zanim zaczniesz mnie irytować, a
blisko mi jest do tego stanu – powiedziałam kończąc połączenie i chowając
telefon do torebki dalej oglądałam obuwie. Stanęłam jak wryta po drugiej stronie
sklepu widząc burze kędziorowych kasztanowych włosów, artystycznie poszarpaną
koszulę w kratkę i chude jak patyki nogi.
Gdziekolwiek bym była wszędzie go poznam. Harry. Nie mogłam stanąć z nim
twarzą w twarz. Bałam się jego reakcji, mojej reakcji i reakcji tej chudej dziewczyny
z niebieskimi włosami, która stała obok niego. Rozejrzałam się gorączkowo, ale
po moich obu stronach były tylko regały z butami. Obróciłam się do towarzystwa
tyłem i zaczęłam szybkim krokiem iść skąd przyszłam. Kiedy doszłam do końca regału skręciłam w lewo
i stanęłam za półką tak, że nie będą mnie widzieć. Odetchnęłam głęboko i
wychyliłam głowę sprawdzić czy on dalej tam stoi. Ujrzałam dwie japońskie
turystki, panią w średnim wieku, parę nastolatków, ale nigdzie Harrego i tej
dziewczyny. Nagle poczułam jak ktoś łapie moje ramie zimną dłonią, więc
podskoczyłam wydając z siebie okrzyk zaskoczenia. Obróciłam głowę w kierunku
tej osoby chcąc ją skarcić za tak bezczelne zachowanie, ale z moich ust
wydobyło się tylko ciche westchnięcie, kiedy zobaczyłam przed sobą Johna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley – przywitał mnie ciemny blondyn.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O mój Boże – położyłam dłoń na piersi – John przestraszyłeś
mnie – spiorunowałam go wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przed kim się chowasz? – zaciekawił się puszczając moje
ramię. Był ubrany w jeansy i błękitną koszulę, a jego przydługawe blond pasma
opadały mu na czoło zasłaniając brwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przed nikim, po prostu bym się potknęła i musiałam się
oprzeć – skarciłam się w duchu za tak beznadziejną wymówkę – sam tu jesteś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie. Harrego odwiedziła siostra, więc wybraliśmy się na
zakupy. Ja też go dawno nie widziałem, więc.. – urwał widząc moją minę –
wszystko w porządku? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – pokiwałam głową – nie wiedziałam tylko, że Harry ma siostrę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gemma. Niezła z niej laska – puścił do mnie oczko – Jest starsza
od niego. Przyjechała zobaczyć jak Harry się czuje. Opiekowała się nim jak
porwano Louisa – pokręcił głową z niedowierzaniem – w każdym razie dobrze, że
już wrócił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Czułam jak krew momentalnie odpływa z mojej twarzy kiedy
wspomniał o porwaniu Louisa. Zaschło mi w ustach, a dłonie zaczęły się pocić.
Czy gdyby Harry mnie teraz spotkał chciałby zadzwonić na policję? Spojrzałam
otępiałym wzrokiem na Johna, który dalej cos nawijał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- … może chciałabyś ją poznać? Albo przyłączyć się do nas? –
uniósł pytająco brew <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mimo, że nie znałam
siostry zielonookiego to i tak już sobie wyobrażałam jej reakcję na to, że jej
brat zadaje się z porywaczką jego najlepszego kumpla. Że przeze mnie Gemma musiała się opiekować
swoim młodszym bratem w rozsypce, ponieważ martwił się o jego los. Szybko
pokręciłam zaprzeczalnie głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie dzięki, nie wiem czy to odpowiedni moment. –
rozejrzała się po sklepie sprawdzając czy Styles nie szuka zguby – Wiesz tak w
sumie to się śpieszę – zerknęłam na zegarek – miło było cię znów spotkać John.
Nie musisz wspominać Harremu o tym, że się spotkaliśmy. Pa – rzuciłam do
zdezorientowanego chłopaka i szybkim krokiem ruszyłam do wyjścia rozglądając
się po pomieszczeniu. Moje szpilki odbijały mordercze tempo po posadzce sklepu,
kiedy starałam się jak najszybciej dostać do wyjścia. Trzy regały ode mnie wyłoniły się niebieskie
włosy siostry Harrego. Mówiła coś wesołym tonem do osoby za sobą. Kiedy bujna
czupryna loków zaczęła się wyłaniać szybko uskoczyłam do korytarzu butów obok
mnie i szybko ruszyłam przed siebie do drugiego wyjścia. Akurat z wszystkich
możliwych sklepów w całym pieprzonym Londynie, musieliśmy wybrać ten sam sklep.
Ulga rozlała się po moim ciele kiedy ujrzałam szklane drzwi. Naparłam na nie
ramieniem wychodząc na ulicę. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Od paru dni z Markiem ciągle się kłócimy. Wkurza go to, że
ciągle mnie nie ma i nie ma kogo wysyłać na zlecenia. Po przedwczorajszej
najostrzejszej wymianie zdań postanowiłam jak na razie zamieszkać w moim starym
mieszkaniu. Bałam się, że Mark zaczął podejrzewać mnie o zdradzenie jego i jego
planów. Na szczęście jeszcze przed buntowniczym wyjściem z jego domu potajemnie
dowiedziałam się, iż wybierał się on na jeden z największych balów
charytatywnych w Londynie. Opowiedziałam o tym Tomowi, który wyglądał na zadowolonego.
Podobno miał się spotkać z facetem, który zajmuję się handlem żywym towarem.
Możliwe, że Mark zaczął się tym interesować, chociaż nic mi o tym nie mówił.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ale dlaczego miałby się spotkać z nim w takim miejscu?
Pełnym nadzianych ludzi, policji i prasy? – zapytał Jordan opierając się
ramieniem o gzyms kominka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ponieważ wszyscy się spodziewają tego typu spotkań w
opuszczonych magazynach. Wszyscy będą myśleć, że są oni młodymi biznesmenami,
którzy kochają przekazywać pieniądze na cele charytatywne. – odparł Tom wygodnie siedząc na kanapie. – Wy
dwoje – wskazał na mnie i Aleca, który stał przy oknie z założonymi rękoma –
pójdziecie tam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zaśmiałam się – chyba żartujesz. Nie pójdę na to gówno. –
powiedziałam stanowczo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To nie jest taki zły pomysł – po raz pierwszy podczas tego
spotkania odezwał się Alec. Obróciłam się w jego stronę zabijając go wzrokiem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dacie sobie radę Hayley. Jesteś bystra. Jak wpadniecie w
jakieś kłopoty na pewno wyciągniesz was z tego – uśmiechnął się triumfalnie
Tom.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mam żadnej kiecki na taki bal – bąknęłam<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To da się załatwić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
I tak oto teraz siedzę w samochodzie z Aleciem ubranym w
elegancki czarny garnitur. Do tego dobrał białą koszulę, czarny
wąski krawat i pasujące do tego buty. Ja zaś miałam na sobie długą błękitną
sukienkę prawie do kostek. Góra sukienki była w kształcie serca bez ramiączek,
a parę centymetrów pod piersiami miała wcięcie. Do tego ubrałam białe sandałki
na obcasie, narzuciłam na gołe ramiona biały płaszczyk, a w ręce trzymałam
czerwoną kopertówkę na złotym łańcuszku. Włosy miałam upięte w kok, z którego
uciekało parę pofalowanych kosmyków, a w uszach świeciły mi diamenciki. Musiałam
przyznać, ze wyglądałam jak dziewczyna z wyższych sfer. Nigdy nie czułam się
tak niesamowicie jak teraz. Kiedy Alec podjechał pod wejście wysiedliśmy z
samochodu, a młody mężczyzna który najpierw się przywitał wsiadł na miejsce kierowcy odjeżdżając
pojazdem, aby go zaparkować. Rozejrzałam się widząc czerwony dywan i błysk
fleszy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Załóż maskę – odezwał się do mnie Alec. Spojrzałam w górę
na niego. Mimo, że sama byłam wysoka i jeszcze miałam buty na obcasie Alec i tak
był wyższy ode mnie. Miał już na twarz założoną czarną maskę ze złotymi muśnięciami
delikatnych wzorów. Wyglądał bardzo przystojnie w idealnie skrojonym
garniturze. Włosy miał zaczesane ręką na bok, ale jeden kosmyk opadał mu na
czoło dodając mu uroku. Pachniał swoimi perfumami, wodą po goleniu i Aleciem. Sięgnęłam
do torebki wyciągając z niej swoja maskę. Uśmiechnęłam się lekko czując jego dłoń
w dole swoich pleców, kiedy prowadził mnie przez drugie przejście, dzięki
którym goście mogli ominąć czerwony dywan pełen fleszy. Po chwili weszliśmy na
ogromną salę. Z samego tyłu znajdował się podest, na którym pewnie będzie
odbywać się licytacja. Przed nim znajdowały się okrągłe ośmioosobowe stoły, które
ciągnęły się przez większą połowę sali, a bliżej wyjścia był parkiet i miejsce
dla zespołu, który grał. Dookoła nas chodziło wiele par tak samo ubranych jak
my. Mężczyźni mieli eleganckie smokingi, a kobiety długie balowe suknie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak nawiasem mówiąc ślicznie wyglądasz – powiedział mój
towarzysz. Spojrzałam szybko na niego lekko się uśmiechając.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Rozejrzałam się po pomieszczeniu w poszukiwaniu blond
czupryny Marka. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak my go znajdziemy? Przecież to b a l m a s k o w y – westchnęłam – Byliśmy głupi,
że zgodziliśmy się na to. – razem ruszyliśmy do stolika na samym końcu, gdzie
znajdowały się stoły dla tych mniej ważnych osób, gdzie nie było karteczek z
nazwiskami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- <i>Cierpliwości koniku
polny*</i> – zaśmiał się biorąc ode mnie płaszczyk i torebkę. Usiadłam przy
nakrytym stole obserwując tych wszystkich nadzianych ludzi, którzy jak pawie
chodzili po sali z podniesionymi głowami. Westchnęłam zirytowana będąc skazana
na towarzystwo tych snobów przez cały wieczór. Alec wrócił trzymał w
dłoni dwa kieliszki szampana.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Madam – naśladował francuski akcent podając mi jeden,
który z wdzięcznością przyjęłam<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Merci – uśmiechnęłam się upijając łyk napoju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zawsze chciałem być takim nadzianym, ważniejszym od
wszystkich facetem. Wiesz szef wszystkich szefów – zaśmiał się i ułożył dłoń na kieliszku tak, że najmniejszy
palec nie dotykał szkła – a ty? Kim zawsze chciałaś być?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Na pewno nie chciałam być księżniczką w różowym pałacu z kucykami
i różowym kiblem – upiłam odświeżający łyk szampana – Ja wolałam biegać z
chłopakami taplać się w błocie i z nimi bić. A w przyszłości chciałam być
snajperką. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Snajperką? – chłopak próbował nie wybuchnąć śmiechem – Nie
chciałaś być arystokratką?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A po co komu tytuł? Możesz mieć tytuł szlachcica, czy kogo
tam , ale jednocześnie być biednym jak mysz kościelna – wzruszyłam ramionami –
tytuł to tylko słowo nic nie warte w tych czasach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak nic się nie odezwał wbijając wzrok w jeden punkt.
Obróciłam głowę widząc Marka. Od razu poznałam jego władczą postawę z szerokimi
ramionami i żółtymi włosami, które odbijały światło. Na twarzy miał srebrną maskę, która pasowała
mu do krawatu. Obok niego stał facet. Wysoki, szczupły rudowłosy mężczyzna z
dwudniowym zarostem. Rozmawiali ze sobą. Rudy był spokojny, nie wyrażał po
sobie żadnego napięcia, ale za to Mark miał napięte ramiona i bojową postawę.
Co jakiś czas gestykulował ręką przed mężczyzną, który dalej nie wydawał się poruszony.
Wstałam ze swojego miejsca odrywając wzrok od powodu dla którego tu przyszłam
kierując go na siedzącego niebieskookiego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Może uda mi się podsłuchać o czym rozmawiają, a ty tu
zostań i się nie ruszaj – nakazałam twardym tonem z kieliszkiem w ręce
spacerowym krokiem idąc pomiędzy tłumem. Na szczęście niedaleko miejsca gdzie stali Mark z jego
kumplem był stolik z przekąskami.
Dyskretnie stanęłam przy nim biorąc talerzyk słuchając co mówią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Posłuchaj nie taka była umowa – warknął Mark<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co mnie interesuje umowa. Ja robię co chcę i jeśli mam
ochotę zerwać z tobą tę „umowę” to ją zrywam – oparł spokojnym głosem z
rosyjskim akcentem<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kurwa nie stawiaj mnie w takiej sytuacji. Zdobyłem
wszystko co chciałeś… - nie usłyszałam no mówił dalej, bo przerwał mi męski
głos:<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mógłbym zaprosić tak uroczą damę do tańca? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podniosłam zirytowany wzrok na młodego chłopaka przede
mną. Miał krótkie brązowe włosy, śliczny
biały i szczery uśmiech, który wyróżniał się na tle karmelowej skóry. Jak inni też miał maskę, ale mogłam zobaczyć
jak jego orzechowe oczy błysnęły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam, ale nie – pokręciłam głową widząc jak jego
uśmiech trochę gaśnie – Mój chłopak mnie obserwuje i jest bardzo zazdrosny –
dodałam i spuściłam wzrok na stół z jedzeniem, a chłopak poszedł. Znowu
spróbowałam wsłuchać się w rozmowę Marka, ale już jej nie usłyszałam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zamarłam czując mocny uścisk na moim przedramieniu. Mocne i
szorstkie palce wrzynały się w moją skórę. To nie była dłoń Aleca. Przełknęłam ślinę
słysząc syczący głos do mojego ucha:<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Co do kurwy nędzy robisz tu Butler?</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
* jest to cytat cytatu. Pochodzi on z książki "Gwiazd naszych wina", a tak jeszcze dokładniej to ten cytat pochodzi z Kung Fu, znanego amerykańskiego serialu z lat siedemdziesiątych.</div>
<div class="MsoNormal">
******************</div>
<div class="MsoNormal">
Hey wam! Dzisiaj napisałam dłuższy rozdział :D taką wenę miałam haha chciałam jeszcze więcej napisać, ale coś musi być w następnych rozdziałach. Chciałabym też oznajmić, że (znowu) przekładam dzień dodania rozdziałów na sobotę! Powód: w sobotę mogę siedzieć 4 h przed kompem i napisać porządnie ten rozdział, a w piątki wracam na 19 do domu to ciężko mi. Na razie jest ta "separacja" Harleya, ale nie martwcie się już niedługo! :D Odpowiedź dla uroczej dziewczyny, która jest ciekawska (nie przeszkadza mi to nie przejmuj się kochana lubię jak ludzie mnie o coś pytają): mam jeszcze 15 lat, a w maju już 16 :D. Rozpaczam ludzie, bo właśnie moja przyjaciółka i koleżanka z ławki jadą do Anglii na wycieczkę, a ja siedzę w moim domu na moim tłustym tyłku i napierdalam na klawiaturze przed kompem zamiast jechc własnie do kraju moich marzeń! X.X No to do następnej soboty kochani! Miłego czytania! Pozdrawiam xx</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-71684400124030987102014-03-29T20:59:00.000+01:002014-03-29T21:02:16.718+01:00ROZDZIAŁ 25<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O jakiego pokroju informacje ci chodzi? – zapytał dalej mocno podtrzymując mnie za ramię.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiem, że z Markiem nie przepadacie za sobą – odgarnęłam
mokre od potu włosy z twarzy <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I to cię tu sprowadza? Przyjechałaś zemścić się,
szpiegować? – koncentracja wypisana była na jego twarzy <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie ukrywam, że żywię do ciebie urazę. Chciałeś mnie
zabić… <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak połowa tego miasta – wtrącił się blondyn, który stał
zaledwie parę kroków od nich, a wściekłość dalej błyszczała w jego szarych
oczach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mów – nakazał Tom – po co tu jesteś? - „prawdziwy
przywódca” pomyślałam patrząc na jego zdeterminowaną twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mark zrobił coś czego nie popierałam. Nie słuchał mnie, a
to duży błąd, więc radzę ci – przerwałam spoglądając na dwóch pozostałych w tym
pomieszczeniu – nie lekceważ mnie i mojego zdania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Posprzątajcie ten bałagan – blondyn stojący obok niej
nakazał – w takim razie porozmawiamy droga Hayley. – odezwał się do mnie i
puścił moją kurtkę wskazując schody – zapraszam. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Powinieneś zadzwonić na policję – surowym tonem odezwał
się Louis po raz kolejny – W sumie to ja powinienem. To ja byłem tym porwanym.
Zadzwonię podam im jej nazwisko, adres. Zrobią z nią co trzeba – syknął.
Zmęczonym wzrokiem spojrzałem na niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mam zamiaru dzwonić na tę cholerną policję już ci to
mówiłem. – pomasowałem palcami skronie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I co dalej dasz jej chodzić po ulicach i porywać Bóg wie
kogo, albo i nawet zabijać? – znowu przeszedł z jednego końca pokoju – Bądź
rozsądny Harry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ona taka nie jest.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Bo ty to akurat wiesz – spiorunował mnie wzrokiem –
słuchaj po prostu dałeś się jej wykorzystać, omamić i musisz coś z tym zrobić<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nic nie muszę Louis. Zrozum ona taka nie jest – podniosłem
wzrok ze swoich splecionych palców na przyjaciela. Na jego twarzy malowała się
irytacja. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie znasz jej. Oszukiwała cię. Skąd w ogóle wiesz, że
znasz jej prawdziwe imię? Jej prawdziwy adres? Hmm? – nie dawał za wygraną.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przestań! – wybuchłem wstając – może to akurat ja wiem
jaka naprawdę jest?! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie bądź głupi – syknął – zawsze byłeś naiwny Harry, i
wierzyłeś we wszystko co mówili ci inni. Świat nie jest taki jaki chcemy, żeby
był – jego głos stał się gorzki <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przyjaźniąc się z tobą też jestem naiwny? –nie mogłem się
powtrzymać . Chłopak wyglądał na zaskoczonego. W jego szaro-niebieskich oczach
błysnął ból.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Po prostu się martwię o ciebie Harry. Nie chcę żebyś
cierpiał z powodu kogoś kto nie jest wart twoich uczuć jak ta dziewczyna. Jest
bezczelna i nie ma szacunku do nikogo. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie musisz się o mnie martwić. Dam sobie radę – chłodno odparłem
wychodząc z pomieszczenia kończąc tym samym rozmowę.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- jeden do dwóch– zmęczona uśmiechnęłam się wyciągając rękę
do bruneta siedzącego na macie. Jego orzechowe oczy wpatrywały się we mnie z
rozbawieniem, a pot błyszczał na jego czole i szyi. Sięgnął po moją dłoń i przy
jej pomocy wstał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Za niedługo
przegram z tobą do zera Hayley – uśmiechnął się szeroko – Jako twój trener
jestem z ciebie dumny. Krav maga to nie łatwa sztuka walki – poklepał mnie po
ramieniu i razem skierowaliśmy się do małej ławeczki pod ścianą. Sięgnął po
mały ręczniczek wycierając twarz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To akurat coś dla mnie – wzięłam butelkę z wodą popijając
parę łyków<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To co jeszcze jedna rundka czy koniec treningu? – uśmiechnął
się wyzywająco odrzucając mokry materiał <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Będzie remis – odstawiłam butelkę i ruszyłam w stronę maty
odgarniając parę mokrych kosmyków włosów, które przykleiły mi się do twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie tym razem – Simon dogonił mnie wchodząc na matę.
Zaśmiałam się krótko i przygotowałam do ataku. Po krótkiej walce pełnej
ciągłych przewracań i ciosów zostałam przyszpilona do materaca przez umięśnionego
trenera. Puścił mnie i pomógł wstać śmiejąc się – trzy do jednego. Nie ma
remisu wygrałem dzisiaj.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Pokręciłam głowa śmiejąc się, a po sali rozległ się dźwięk oklasków.
Simon dalej stał w tej samej pozie, a jego wzrok skierował się ku wejściu sali.
Marszcząc brwi obróciłam się w tym kierunku, gdzie o framugę drzwi w
nonszalanckiej pozie ze skrzyżowanymi kostkami stał Alec. Jego kruczoczarne
włosy opadały mu na czoło. Miał na sobie proste czarne spodnie i koszulkę w tym
samym kolorze, a na to narzuconą miał kurtkę. Przez ten kolor jego skóra
wydawała się jeszcze bledsza niż w rzeczywistości. Wyglądał jak mroczny książę –
pomyślała Hayley.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Może kiedyś potrenujemy razem? – odezwał się. Wywróciłam
oczami obracając się do Simona.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki, że znalazłeś czas dla mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Następny trening w środę? – uniósł brew <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wtedy na pewno wygram – wycelowałam w niego palec – do zobaczenia
– obróciłam się i poszłam w stronę Alka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Brawo mała blondyneczko – błysnął bielą swoich zębów<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie nazywaj mnie tak – bąknęłam – I co ty tu robisz? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam mieć na ciebie oko – powiedział już poważniejszym
tonem idąc razem ze mną w stronę szatni <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tom się upewnia, że to co mówię to nie przekręt –
prychnęłam <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dziwisz mu się? Jesteś oczkiem w głowie naszego wroga, a
on po prostu musi być ostrożny.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I ty się bawisz jako moja niańka – spojrzałam na niego, a
niebieskooki odgarnął włosy z czoła<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie żebym narzekał – również na nią spojrzał, a na
jego policzkach pojawił się delikatny
rumieniec. Przez jego bladą skórę, każdy choćby najmniejszy wypiek na jego
twarzy był widoczny. Zatrzymałam się
przy szatni otwierając drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Poczekaj tu – zakazałam wchodząc do pomieszczenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
****************************<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hej wam :D Dodaje rozdział z jednodniowym opóźnieniem. Ajm sorry x.x Ale mam nadzieję, iż wam się podobał :D A i no na tym zdjęciu to nie jestem ja. Nie miałabym odwagi siebie wstawić. bo bym zniszczyła i tak już małą atrakcyjność wyglądu profilu xx Dziękuje za poprzednie komentarze :P no to chyba tyle, czytajcie, komentujcie i whatever chcecie :D Pozdrawiam xx</div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-40227740163709012642014-03-21T22:29:00.003+01:002014-03-21T22:29:56.382+01:00ROZDZIAŁ 24<div class="MsoNormal">
- Co ty Butler do kurwy nędzy wyprawiasz? – Jordan podniósł
głos<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie sądzisz, że to było… niemiłe? – uniosła brew wesołym
spojrzeniem obdarowując napiętą sylwetkę Jordana, który dalej lodowato patrzył
na dziewczynę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zadzwoń po Toma. Niech wie o wizycie naszego gościa –
odezwał się nie odrywając wzroku od blondynki. Ale pośpiesznie wyjął z kieszeni
swój telefon nie zwracając uwagi na grę, która wyświetlała się na telewizorze.
Poczuł na swojej skórze delikatny lecz stanowczy uścisk kobiecej dłoni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To nie będzie konieczne – spokojny ton jej głosu wcale nie
pasował do zaistniałej sytuacji<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przyszłaś się zemścić? – Jordan nie poruszył się<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – z uśmiechem na ustach odpowiedziała zabierając dłoń
z nadgarstka bruneta – w końcu
chcieliście mojej śmierci – otworzyła magazynek oglądając pociski zamykając go
z powrotem z charakterystycznym kliknięciem. Alec nieraz widział broń i
korzystał z niej, ale gdy siedziała obok niego osoba, która była zdolna do
wszystkiego, sprawiało, że zaschło mu w ustach. Wiele słyszał o dziewczynie
podbijającej ten świat. Głównie biła się z innymi kobietami na kasę, ale nieraz
potrafiła przywalić niejednemu facetowi o wiele większemu od niej. Ręce mu się
pociły, a jego ramiona były napięte. Dziewczyna sięgnęła do swojej kurtki
wkładając rękę do wewnętrznej kieszeni. Brunet szybko przemknął wzrokiem po jej
ciele dostrzegając mały nóż wetknięty za pasek spodni. Hayley wyjęła paczkę
papierosów. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chcesz? – wyciągnęła w stronę chłopaka siedzącego obok
niej pudełko. Alec pokręcił przecząco głową, tak że włosy opadły mu na czoło,
więc szybkim gestem je odgarnął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie palę – odparł czując na sobie wzrok starszego –
przyszłaś nas zabić, więc czemu po prostu tego nie zrobisz? – pytanie wyrwało
się z jego ust niekontrolowanie, ale starał sę nie pokazywać jak bardzo
zdenerwowany jest.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cóż – obracała broń w dłoni – jaka zabawa jest tylko z patrzenia
na rollercoaster, na którym chciało się przejechać? – rozbawienie błysło w jej
niebieskich oczach. Alec zamrugał nie do końca wiedząc czy rozumie jej słowa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wynoś się stąd Butler – władczym tonem odezwał się blondyn.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czy to nie powinno brzmieć tak: „Witam cię droga Hayley.
Miło cię widzieć. Może usiądziesz i napijesz się czegoś? Woda, kawa, herbata, a
może whisky?” – uniosła wymodelowaną brew, a denerwujący uśmiech nie schodził z
jej twarzy. Jordan zacisnął ręce w pięści po okach swojego ciała. Ruszył w stronę Butler ręką sięgając przodu
jej kurtki podciągając ją na równe nogi. Dziewczyna zachwiała się lecz chwile
później w pomieszczeniu rozbrzmiał dźwięk odbezpieczanej broni. Lufa pistoletu skierowana była w pierś
Jordana. Alec szybko wstał, a jego klatka piersiowa unosiła się i opadała
ciężko. Spojrzał gniewnie na dwójkę gotowych zaraz się pobić ludzi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jordan – jego głos był stanowczy – Jordan uspokój się –
próbował odciągnąć starszego od dziewczyny, ale ten odepchnął go. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Działasz mi na nerwy Butler – warknął dalej mocno
trzymając kurtkę dziewczyny. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie tylko tobie – pchnęła go na co tylko lekko się
zachwiał, z wściekłością wyrwał jej pistolet z ręki i po zabezpieczeniu go
rzucił przedmiot do Aleca. Dziewczyna uderzyła Jordana parę razy. Młodszy
włożył pistolet za pasek ruszając z
interwencją. Szarpnął mocno ramię blondyna zanim jego pięść spoczęła na twarzy
dziewczyny. Pchnął go mocno do tyłu tym samym wchodząc w sam środek sporu
oddzielając walczących. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie tutaj Jordan – rozkazał i obrócił się w stronę
dziewczyny, która w mgnieniu oka znalazła się obok niego szykując się do ataku
na jasnowłosego. Wyciągnął rękę mocno zaciskając ja wokół jej ramion.
Dziewczyna zaczęła wierzgać i szarpać się lecz Alec nie rozluźnił uścisku
przytrzymując ją w miejscu. Był wyższy od niej o głowę przez co zadanie
wydawało się proste. Poczuł silny ból w ręce, kiedy Hayley go ugryzła.
Automatycznie rozluźnił ramiona, a blondynka wydostała się z jego objęć i z dzikim
krzykiem rzuciła się na Jordana, przez co oboje upadli. Niebieskooki trzymał swoje pokrwawione przedramię
patrząc na plątaninę rąk nóg i złotych włosów. Słyszał krzyki Hayley i Jordana,
którzy miotali się po podłodze walcząc.
Chłopak zaklął wściekły łapiąc skórzaną kurtkę miotającej się babskiej
furii. Z trudem odciągnął ją od walczącego z nią Jordana, lecz po jakimś czasie
udało mu się i postawił dziewczynę na nogi łapiąc jej nadgarstki i krzyżując za
plecami na co wydała cichy jęk bólu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Puszczaj! – rozległ się jej krzyk, ale Alec ją zignorował,
patrząc na przyjaciela wstającego z ziemi. Z nosa kapała mu krew, a koszulka była porwana
w paru miejscach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Do jasnej cholery Jordan! – warknął gniewnie patrząc na
niego cały czas mocno ściskając nadgarstki Hayley, która dalej próbowała się wydostać
z jego objęć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Puszczaj ty mały gnoju! – znowu się szarpnęła. Spotykał
wiele takich dziewczyn, które należały do takich grup, ale Butler była jedyna z
takim temperamentem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak się nie uspokoisz przywiąże cię do krzesła! – sapnął do
niej kiedy go kopnęła. Kiedy kolejny raz się szarpnęła na ziemie upadł jej nóż.
Korzystając z chwilowej nieuwagi jej oprawcy uwolniła swoje ręce znowu atakując
Jordana. Tym razem ten zrobił krok w bok i mocno chwycił tył jej kurtki tak, jak
Alec wcześniej i rzucił nią o ścianę jak by w ogóle nie ważyła. Jasnowłosa
uderzyła o ścianę, w której zrobiła się dziura i upadła na ziemię. Leżała na
kawałkach gruzu próbując zaczerpnąć powietrze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co tu się dzieje?! – krzyk dobiegał z tyłu Aleca. Chłopak spojrzał na swojego kolegę,
który sapał ze złości i ocierał krew z brody. Do pomieszczenia wszedł Tom
rozglądając się chaotycznie po pomieszczeniu. Jego wzrok spoczął na leżącej
dziewczynie, która kaszlała krwią, następnie na Jordanie w poszarpanej koszulce
i na końcu na Alecu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Butler – warknął podchodząc do niej szarpiąc jej ramie i postawił
ją na nogi. Stała nierówno, ponieważ jednego buta zgubiła podczas walki. Alec
nie mógł zrozumieć dlaczego wybrała takie obuwie skoro przyjechała do nich z
zamiarem walki. Butler zaczerpnęła gwiżdżący oddech chwiejąc się na nogach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miło cię widzieć Tom – zadrwiła spluwając krwią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co kurwa tu robisz?! – szarpnął nią<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przyszłam się zabawić – uśmiechnęła się, a jej zęby były
poplamione krwią <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To misja samobójcza. Jesteś bardzo głupia, że tu przyszłaś
– dalej ją trzymał <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A co jeśli mam dla ciebie cenne informacje? – jej głos był
pewny. Na twarzy Toma zabłysło zdumienie po chwili zastąpione kamienna maską. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p> *******************</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Heloł ewrybady! W końcu dokończyłam dzisiaj moje wypociny, cały rozdział napisałam dziś, więc temu taki byle jaki i krótki, ale starałam się jak mogłam, żeby dodać na czas i udało mi się :D Postanowiłam wypróbować narrację trzecioosobową, ponieważ spodobała mi się, ale nie wprowadzę jej na stałe, tylko będzie pojawiać się w takich momentach jak będę chciała dać z perspektywy kogoś innego niż Harrego lub Hayley jak właśnie w przypadku Aleca. A więc jedna z was pytała mnie o połączenie imion Harrego i Hayley. Kiedy wymyślałam tego fanfica w ogóle jeszcze nie było to takie "znane" połączanie imion głównych bohaterów, więc wybrałam imię, które mi pasowało, ale po uruchomieniu mojego mózgu znalazłam połączenie imion tych głównych bohaterów. Brzmi idiotycznie, ale innego pomysłu nie mam. Więc mój pomysł to :Harley! Haha wystarczyło by l zmienić na v i by było "Harvey" LOL. No to tyle z mojej kreatywności na ten piękny wiosenny wieczór :D Miłego czytania xx Pozdrawiam </o:p></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-49354749187726592242014-03-14T21:51:00.000+01:002014-03-14T21:51:10.988+01:00ROZDZIAŁ 23<div class="MsoNormal">
Obróciłam się w stronę Louisa.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ty… ty wiedziałeś, że on tam stoi – mój głos drżał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zostawiłabyś go w niewiedzy? –na jego twarzy wymalowana
była odraza. Spojrzałam na
zielonookiego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przez cały czas mnie oszukiwałaś – sapnął – Przez cały ten
pieprzony czas miałem cię za kogoś innego niż w rzeczywistości jesteś! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ciągle jestem tą samą osobą – wbiłam paznokcie jeszcze
mocniej w swoją skórę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak mogłaś – pokręcił głowa z rezygnacją – On mógł zginąć!
– krzyknął wściekle wskazując na stojącego obok mnie bruneta<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdy bym do tego nie dopuściła… - próbowałam się
tłumaczyć, lecz przerwał mi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdy?! – powtórzył – Gdybyś była choć trochę… lojalna –
przy ostatnim słowie znowu się skrzywił – To nie dopuściłabyś by twoi chłopacy w ogóle go tknęli! Za te wszystkie sytuację co
ratowałem ci dupę tak mi się odwdzięczasz?! Porywając mojego najlepszego
przyjaciela?! – na twarzy miał czerwone wypieki ze złości. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Harry ja nic o tym nie wiedziałam… dopiero później kiedy
Lou tam siedział…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Po prostu poszłaś stamtąd – dokończył Tomlinson. Z
niedowierzaniem popatrzyłam na niego. Jego oczy ciskały we mnie pioruny
nienawiści. Trzy ciekawskie czupryny wychyliły się z salonu patrząc co się
dzieję. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Myślałem, że ludzie nie mówią prawdy, że wszystko
niszczysz, a tu proszę. Mówili tylko i wyłącznie prawdę – lodowaty głos Harrego
przeszył mnie do szpiku kości –
Planowałaś to od początku tak? Kierowałaś tą całą akcją, dzwoniłaś do mnie, aby
się upewnić, że policja nic nie wywęszyła – pokręcił głową z niedowierzaniem.
Krew szumiała mi w uszach, a w ustach mi zaschło. Musiałam się oprzeć dłonią o
ścianę, aby się upaść. Co tu się właśnie
do cholery działo?! Przełknęłam swoja gorycz i spojrzałam na zielonookiego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Uwierz mi ten jeden raz – usłyszałam swój głos z oddali
jakby dobiegał z końca długiego tunelu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Już był ten jeden raz kiedy postanowiłem ci uwierzyć, a
teraz wynoś się stąd albo dzwonie na policje – stanowczym tonem nakazał.
Zamrugałam parę razy nie wiedząc czy się przesłyszałam. Mina Louisa wyrażała to
samo co Harrego, a chłopacy stojący u progu byli doszczętnie zaskoczeni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzwoń – odezwałam się zaskakując nie tylko ich, ale i samą
siebie – No dzwoń! – wpatrywałam się w Harrego, który utrzymywał ze mną kontakt
wzrokowy. Wyglądał na zagubionego spoglądając na chłopaka obok mnie. Zobaczyłam,
że Tomlinson wyciąga telefon, ale ja ani drgnęłam. Wybrał numer, ale zanim
zdążył nacisnąć zieloną słuchawkę odezwał się Harry.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Idź – pokręcił głową – Idź puki masz szansę – przez jego
twarz przemknął cień bólu, ale po chwili znowu wrócił do kamiennej
postawy. Odepchnęłam się od ściany
spoglądając na wszystkich zgromadzonych.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam Louis,
że nie byłam w stanie cię uwolnić, ponieważ narażałabym twoje życie jak i swoje
– w ustach poczułam krew od przygryzanej wargi i wzrok skierowałam na Stylesa.
Przełknęłam ślinę patrząc w jego oczy i otworzyłam usta, by coś powiedzieć,
lecz żaden dźwięk się z nich nie wydostał. Obróciłam się na pięcie wybiegając z
mieszkania. Jesienny podmuch wiatru otulił moją twarz pomagając zaczerpnąć
oddech. Przyłożyłam rękę do twarzy
czując, że moje policzki są mokre od łez. Przymknęłam na chwilę oczy po chwili
wychodząc na ulicę. Przebiegłam przez jezdnię chcąc się znaleźć jak najdalej od
tego miejsca. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Alec Lewis siedział na skórzanej kanapie grając na X
Boxsie. Obok niego miejsce zajmował jego
starszy kolega Jordan obserwując mętnym wzrokiem gę bruneta. Alec miał 18 lat,
lecz nie uczył się już. Rzucił szkołę kiedy miał 16 lat na rzecz
kryminalistycznego życia. Nigdy nie lubił swojego poprzedniego życia, monotonne
dni, które były takie same. Miał on przykładnych i wzorowych rodziców. Ojciec
prawnik, matka szanowana nauczycielka, a starsza siostra świeciła przykładem.
Wzorowa córeczka. Dobrze się uczyła, nie wychodziła na imprezy, co niedzielę
szła do kościoła. Jedynym słabym ogniwem w tej rodzinie był Alec. Nigdy nie miał dobrych ocen, za to dobry był
w sporcie. Nocami szwendał się z jego kumplami pijąc piwa i paląc trawkę, którą
załatwił im znajomy diler. Po pewnym czasie uciekł z domu zabierając ze sobą
tylko parę funtów i jakieś łachmany, które wpakował do plecaka. A dziś siedzi w
luksusowym domu, nosi markowe ubrania i nie martwił się o głupie oceny. Wolał
takie życie u boku Toma- głowy całej grupy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hej, z tyłu za
tobą! – ożywił się Jordan widząc na ekranie telewizora grę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Widzę przecież – bąknął brunet obrzucając czarnowłosego
oskarżycielskim spojrzeniem. Nagle drzwi
ich domu otworzył się, a Alec ujrzał długonogą blondynkę. Włosy falami opadały jej na ramiona, a czarny
strój doskonale opinał jej ciało podkreślając kobiece atuty. Była ładna. Bardzo
ładna i ona zdawała sobie z tego sprawę – pomyślał Lewis. Nie wiedział jednak,
co dziewczyna robiła na ich terenie. Ostatni i pierwszy raz kiedy ją widział groziła
jego szefowi. Hayley Butler postąpiła parę kroków do przodu zatrzaskując za
sobą drzwi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Witam panowie – uśmiechnęła się chłodno przez krótki czas
łapiąc z brunetem kontakt wzrokowy. Jordan wstał przybierając czujną postawę,
przez co mięśnie na jego ramionach napięły się widoczne przez cienki materiał
koszulki o kolorze ciemnej zieleni. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Butler – blondyn odezwał się zaskoczony – Co ty tu robisz?
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miło, że poznajesz – uśmiechnęła się blado – Chciałam odwiedzić
starych znajomych – przeszła przez salon siadając obok mnie na kanapie – Cześć jak
ci to było… Jace? Mike? Simon? – uniosła brew<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Alec – niebieskooki opanowanym tonem odparł chociaż, był
bardzo zdziwiony zachowaniem jego potencjalnego wroga. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- No właśnie! –dziewczyna
melodyjnie się zaśmiała mierzwiąc brązowe jego brązowe włosy wykładając
nogi w wysokich czarnych szpilkach na mały drewniany stolik do kawy. Zmieszany
Alec spojrzał na Jordana, który dalej stał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Butler co ty do cholery wyrabiasz? Weszłaś na nasze
terytorium tym samym złamałaś…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ten pierdolony kodeks czy chuj wie co – lekceważąco machnęła
ręką – Ale – zawiesiła palec wskazujący z rubinowym pierścionkiem na nim w
powietrzu – Nie pomyślałeś, że chcę przejść do was – uśmiechnęła się<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A chcesz? – po pewnym czasie milczenia wykrztusił
doszczętnie zmieszany Jordan <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie – odparła dalej się uśmiechając i wyciągając z pod
kurtki czarną broń – Wisicie mi nowiuśki
samochód – westchnęła bawiąc się czarnym
przedmiotem. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<o:p> *************************</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Hej wam :D Przepraszam, że nie dodałam w tamtym tygodniu rozdziału, ale nie miałam czasu napisać go praktycznie w ogóle w tygodniu nie bywałam na komputerze, bo miałam inne zajęcia takie jak nauka :D Mam nadzieję, że wybaczycie mi te moje opóźnienia :D I jeśli ktoś coś myśli, że zamierzam opuścić bloga, czy po prostu przestać pisać to: nie! Ja zawszę prowadzę blog do końca z epilogiem :D No to tyle, pozdrawiam xx </o:p></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-54886923093483831332014-02-28T21:26:00.000+01:002014-02-28T21:26:24.593+01:00ROZDZIAŁ 22<div class="MsoNormal">
Znajdowałem się w ciemnym pokoju, ale rozpoznawałem układ
mebli. Byłem u siebie. Zdyszany i cały spocony zszedłem z łóżka. Przetarłem
twarz dłonią zbierając kropelki potu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To był tylko kurwa zasrany koszmar – powiedziałem sam do
siebie wychodząc do kuchni. Wszędzie było ciemno, światła były pogaszone, więc
Gemma musiała już spać. Dobrze, że postanowiła zostać tu na parę dni i po
opiekować się mną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Poszedłem do kuchni sięgając
po zimne mleko z lodówki i pijąc prosto z kartonu. Może to mnie otrzeźwi od
tego koszmaru. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nacisnęłam guzik dzwonka wkładając ręce do kieszeń moich
spodni. W spokoju czekałam, aż Harry otworzy mi drzwi. Już od dłuższego czasu,
czułam znajome szybsze bicie serca, kiedy miałam go spotkać. Drzwi się uchyliły, a przede mną w
nonszalanckiej pozie stał Styles. Na sobie miał czarne obcisłe rurki z dziurami
na kolanach i zwykły biały t-shirt. Kasztanowe włosy miał przepasane kawałkiem
swojej starej koszuli, co na kimś innym wyglądało by idiotycznie, lecz jemu
dodawało seksapilu. Jego skóra nie straciła opalenizny z lata. Oczy mu
błyszczały, a policzki miał zarumienione. Nie miał już sińców pod oczami, a na
jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Ten Harry strasznie się różnił od tego z
przed dwóch tygodni, kiedy prawie w ogóle nie spał i nie jadł, a wszystko przez
porwanie Louisa. Uśmiechnęłam się do niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć – przywitałam się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hej – odparłam i weszłam do środka kiedy mnie zaprosił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gramy właśnie z chłopakami na X boksie chcesz zagrać z
nami? – zaproponował z chłopięcą radością wprowadzając mnie do salonu.
Przygryzłam mocno wargę rozglądając się po pokoju kiedy mój wzrok spoczął na
Louisie. Siedział na boku kanapy patrząc jak Liam, Niall i Zayn siłują się w
fifie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chłopaki patrzcie kto nas odwiedził – Styles stojący za
mną popchnął mnie w stronę kanapy. Szaro-niebieskie oczy Tomlinsona spoczęły na
mnie przeszywając mnie lodem. Odwracając od niego wzrok i witając się z
chłopakami usiadłam na dużej piłce,
która odgrywała rolę fotela. Przez cały
czas czułam na sobie wzrok Louisa, czułam jego wrogość do mnie i wręcz błagałam
w myślach, aby znaleźć się gdzie indziej. Gwałtownie wstałam przez co przykułam
uwagę na siebie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zaraz wracam musze iść tylko do ubikacji – bąknęłam
wychodząc i kierując się do łazienki. Już nieraz byłam w domu Harrego przez co
znałam doskonale drogę. Zamknęłam za sobą drzwi odkręcając zimną wodę wsadzając
pod strumień ręce. Schłodzoną dłoń przyłożyłam do czoła czując jak płonę. Westchnęłam patrząc na swoje odbicie w
lustrze. Pomimo duszności jakie odczuwałam byłam całkiem blada. Zakręciłam wodę
osuszając ręce o biały i miękki ręcznik, który wisiał obok i wyszłam z łazienki.
Omal nie krzyknęłam z zaskoczenia, kiedy się obróciłam i zobaczyłam przed sobą
Louisa. Rozejrzałam się dookoła, oceniając sytuację. Tylko on poszedł za mną, a
reszta dalej dobrze się bawiła w salonie. Chłopak stał przede mną, a pięści
miał mocno zaciśnięte.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czego jeszcze chcesz? – warknął ściszonym głosem – Nie
wystarczy ci tyle ile dostałaś?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Lou ja nie… - zaczęłam, ale mi przerwał<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mów tak do mnie. - Jego głos przepełniony był jadem –
Porwałaś mnie. Ty i ci twoi… - na jego twarzy wkradł się grymas obrzydzenia –
Mogłaś mnie wypuścić, a ty co? Udałaś jak byś mnie tam w ogóle nie zobaczyła!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wiem, że jesteś zły, ale ja z tym nie miałam nic
wspólnego. Nic nie wiedziałam. Dopiero jak cię tam zobaczyłam to zdałam sobie
sprawę co zrobili. Byłam wykluczona z całej tej akcji! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To dlaczego mnie nie uwolniłaś? – z wyrzutem zapytał, a
jego oczy zabłysnęły smutkiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Może i nie pomogłam ci tak, jak byś tego oczekiwał, ale
robiłam wszystko, żeby ci pomóc – zapewniłam go.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ciekawe co – prychnął<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Bez pukania otworzyłam
drzwi pokoju Marka, a kiedy znalazłam się w środku zatrzasnęłam je za sobą.
Blondyn wychodził akurat ze swojej łazienki z ręcznikiem owiniętym na biodrach.
Włosy miał mokre, a po jego opalonym torsie spływały kropelki wody. Spojrzał
zaskoczony na mnie.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Chyba się puka –
bąknął podchodząc do komody.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Wypuść go –
zażądałam stanowczym tonem – Mark nie wiesz w jakie gówno się pakujesz, a przy
okazji nas w to wciągasz. Wypuść go.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Widzę, że znalazłaś
naszą nową zabaweczkę - uśmiechnął się –
Jak ci się podoba?<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co ty kurwa głuchy
jesteś?!- krzyknęłam – Mówiłam ci, żebyś go wypuścił. Cała policja stoi na
baczność! Przeczesują każdą norę myszy, żeby go znaleźć! – z frustracją odgarnęłam włosy z twarzy<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jak na chwilę
przerwiemy im ten zapchany grafik to nic się nie stanie – otworzył szufladę
wyciągając czystą parę bokserek. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Jesteś głupi czy coś?
– coraz bardziej traciłam kontrolę nad sobą.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Czy coś – uśmiechnął
się w sposób w jaki się uśmiechają starsi bracia do swoich sióstr, którzy chcą
im zrobić na złość. – Co? Czekasz na jakiś pokaz? – spojrzał na swoje bokserki
w ręce<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Dobra, ale sam
będziesz się ratował z tego bagna ja umywam od tego ręce – warknęłam wychodząc.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wierzę ci – skomentował Louis – Celowo to robisz.
Celowo zwodzisz Harrego, wiem że to robiłaś, bo chciałaś dotrzeć do mnie, czy
do któregokolwiek z nas. Padło na mnie. Więc teraz odwal się od niego
rozumiesz? Nie potrzebny mu ktoś taki jak ty – potok jadu wylewał się z jego
ust kiedy to mówił. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie musisz mi wierzyć, ale mówię akurat prawdę. Harry nie
ma z tym nic wspólnego – zacisnęłam mocno dłoń wbijając paznokcie w skórę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wie <i>czym </i>jesteś?
– uniósł brew<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- <i>Czym?</i> –
powtórzyłam – Nie musisz traktować mnie jak bym była nie wiadomo kim… -
poczułam znane pieczenie w gardle i formująca się jeszcze większą gulę.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Więc kim jesteś? – usłyszałam zbolały głos za sobą. To nie
mogła być prawda. Obróciłam się i zobaczyłam Harrego. Stał niedaleko z
zaciśniętymi pięściami. Na jego twarzy wypisany był ból zmieszany z
wściekłością. Jego klatka piersiowa opadała i unosiła się ciężko. </div>
<div class="MsoNormal">
**********************</div>
<div class="MsoNormal">
Yo ziomki! A więc udało mi się napisać kolejny rozdział, chociaż z nim nie miałam takiego problemu jak z poprzednim do czego się przyznaję xx Urwałam w takim momencie, bo taka chwila napięcia tam jest haha Dobra nie hha dobra nie wiem już co pisze, taka zmęczona jestem szkołą X.X I w ogóle ludzie módlcie sie za mnie, bo w poniedziałek mam sprawdzian z edb, test z polaka, powtórzyć wszystkie epoki średniowiecza na polski też i kartkówkę z biologii. Niech lepiej Bóg mnie ma w swojej opiece, bo żywa z tego budynku nie wyjdę! Dobra nie bede wam smęcić :D Miłego czytania <3 Pozdrawiam xx <o:p></o:p></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-68196728371627856502014-02-21T21:04:00.003+01:002014-02-21T21:04:57.039+01:00ROZDZIAŁ 21<div class="MsoNormal">
Przełączałem bezsensownie programy przełączając je co
chwila. Ta ciągła monotonia trwała już od kilku dni od kiedy nie było Louisa.
Porwali go. Tak porwali go. Nie wiem co porywacze mogą chcieć. Proponowaliśmy
im już nie wiadomo jakie kwoty w zamian za Lou. Trzask drzwi frontowych wyrwał
mnie z przemyśleń. Skierowałem wzrok na wejście do salonu, gdzie ujrzałem
Gemme. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Harry – westchnęła pokonując dystans pomiędzy nami i
usiadła obok biorąc mnie w ramiona i ściskając mocno, co nie było lada
wyzwaniem dla jej drobnych ramion. Wtuliłem się w nią przemykając oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Oddadzą go – powiedziała głaszcząc moje włosy – W końcu
kiedyś im się to znudzi, na pewno go wypuszczą całego i zdrowego – zapewniła
mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To już 4 dni – powiedziałem słabo w jej skórzaną kurtkę,
która jeszcze bardziej tłumiła mój głos – A oni się nie odezwali, ani razu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- W końcu podadzą swoje warunki – potarła moje plecy w
pocieszającym geście – Gdzie masz chłopaków? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Siedzą z Paulem i tymi wszystkimi facetami z policji. Mnie
wygonili do domu – odkleiłem się od niej siadając prosto. Ściągnęła buty siadając po turecku obok mnie.
Poderwałem się z miejsca kiedy zabrzmiał
dzwonek mojego telefonu. Szybkim ruchem wziąłem go ze stolika ogarnięty
nadzieją, że być może porywacze się w końcu odezwali. Rozczarowanie ogarnęło moje
ciało kiedy, na ekranie zobaczyłem imię Hayley. Przeciągnąłem palcem po ekranie
przykładając telefon do ucha. Przez jakiś czas była cisza, więc zastanawiałem
się czy ona w ogóle tam jest. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley? – odezwałem się w końcu. Usłyszałem ciche westchnięcie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem – usłyszałem jej głos. Dawno się z nią nie
widziałem. Po tym wypadku często ją odwiedzałem, a z czasem i kiedy poczuła się
lepiej to ona mnie odwiedzała. Znowu nic
się nie odzywała, a ja nie wiedziałem jak zacząć rozmowę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wybrałaś przypadkiem numer i nie wiesz jak się teraz z
tego wykręcić? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, oczywiście, że nie. – zaprzeczyła – Chciałam się dowiedzieć
jak w sprawie z Louisem… Nie będę cię pytać jak się czujesz, bo pewnie każdy
głupi idiota o to pyta – zaznaczyła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dobrze, że ty jako jedyna to rozumiesz – oparłem łokcie na
kolanach – Ciężko, żadnych wieści. – mój głos się zatrząsnął, więc nie
kontynuowałem swojej wypowiedzi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To twardy facet da sobie radę – usłyszałem trzask
drzwi po drugiej stronie linii – Słuchaj
musze kończyć, nie martw się tak i idź w końcu spać, bo pewnie wyglądasz jak
widmo – bąknęła rozłączając się. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Szedłem po zabłoconym trawniku świecąc sobie telefonem. Temperatura na zewnątrz nie wynosiła więcej niż 3 stopnie, ponieważ
mój oddech za każdym razem zamieniał się w biały dymek pary. Rozejrzałem się, na próżno jednak, ponieważ gęsta
jak mleko mgła uniemożliwiła mi cokolwiek dojrzeć. Zaklinałem kiedy potknąłem się
o wystający kamyk odzyskując równowagę kierując się dalej na przód. W oddali
usłyszałem głośny przerażający krzyk. Ciężko oddychając obróciłem się
rozpaczliwie próbując coś zobaczyć w tej piekielnej mgle. Moje nogi
przyśpieszyły niosąc mnie w nieznanym mi kierunku. Znowu usłyszałem krzyk na co
się wzdrygnąłem. Potknąłem się o coś
znowu prawie się przewracając. W ustach mi zaschło kiedy zobaczyłem, że była to
kurtka. Kurtka Louisa. Przełknąłem ślinę dostrzegając na niej ślady krwi. W uszach mi szumiało, a serce waliło jak
młotem. Przyśpieszyłem kroku co chwila
się potykając . W jednej ręce trzymałem dżinsową kurtkę Lou w drugiej telefon świecąc nim
sobie pod nogi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Harry – usłyszałem słaby głos na co rozejrzałem się
dookoła lecz nikogo nie było – Harry – ochrypły głos znowu zawołał.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kim jesteś?! – krzyknąłem lecz otaczała mnie głucha cisza –
Czego chcesz?! – wrzasnąłem puszczając się biegiem po obślizgłej trawie. Coś
złapało mnie za tył kurtki szarpiąc do tyłu i przewracając. Wierzgałem nogami i machałem rękami na oślep
nie wiedząc przed czym się bronie. Mocne ręce zacisnęły się na mojej szyi
ściskając ją z całej siły. Zdławiony dźwięk wydostał się z moich ust, kiedy próbowałem
zaczerpnąć powietrza dalej wierzgając nogami. Zimne dłonie puściły mnie i szarpnęły
za kurtkę do góry. Łapiąc powietrze próbowałem się zamachnąć i uderzyć mojego
napastnika, lecz nie dosięgnąłem go. Po
chwili wędrówki rzucił mną o ziemię. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Przyprowadziłem go – odezwał się męski głos. Podniosłem
głowę rozglądając się. Dalej znajdowałem się na polanie, a otaczała mnie mgła.
Zmrużyłem oczy przyglądając się postaci stojącej przede mną. Blondwłosa dziewczyna trzymała w ręce długi
zakrwawiony nóż. Czułem jak żółć podchodzi mi do gardła. Czarne smugi rozmazane
były dookoła jej oczu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley – szepnąłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miło, że mnie poznajesz – uśmiechnęła się arogancko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie Louis? – zerkałem na nóż oblany szkarłatną cieczą,
który spoczywał w jej dłoni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nic mu nie jest… jeszcze – machnęła ręką do postaci
stojącej za mną, a chwile później przed dziewczyna padł brunet. Jego biała
koszulka poplamiona była krwią, tak jak i spodnie i ręce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Harry – odezwał się słabym głosem – Uciekaj… - nie
dokończył, bo Hayley kopnęła go w brzuch.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zamknij się – warknęła i złapała go za włosy ciągnąć, tak,
żeby klęczał przed nią. Jego mętny wzrok oplótł moją sylwetkę. Poczułem
ściśnięcie w gardle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zostaw go! – krzyknąłem wstając, ale mocne ręce zacisnęły się
wokół moich ramion. Dziki uśmieszek wpełzł na usta Hayley, która przyłożyła nóż
do gardła bruneta. D oczu napłynęły mi
łzy i zacząłem się szarpać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego to robisz?! – krzyknąłem - Dlaczego?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Nic się nie odezwała patrząc mi w oczy i przejeżdżając nożem
go szyi Louisa. Z rany trysnęła krew, a bezwładne ciało chłopaka upadło u jej
stóp.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
**************************<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Hej kochani :D Wiem, że rozdział krótki, ale dokańczałam go dziś i tak mi zeszło trochę :D Niestety albo stety dziś tylko taka notka :D A jeszcze dziękuję za komentarze, a dzień dodawania rozdziałów to w dalszym ciągu piątek :D Miłego czytania, pozdrawiam xx </div>
<br />
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-85378586999936182162014-02-18T20:14:00.002+01:002014-02-18T20:14:47.883+01:00ROZDZIAŁ 20<div class="MsoNormal">
Chłopak był tak samo zaskoczony jak ja widząc go. Co do
kurwy nędzy robi w naszej kryjówce Louis Tomlinson najlepszy przyjaciel
Harrego?! Oko miał podbije, a od nosa
ciekła szkarłatna strużka wyschniętej krwi. Brunet próbował coś powiedzieć, ale
wyszedł z tego tylko bełkot przez taśmę klejąca, którą miał na ustach. Cholera
jasna! Przełknęłam ślinę nie ruszając się. Moje ciało ani drgnęło o minimetr.
Lou szarpnął się na krześle dalej próbując coś powiedzieć. Co ja mam teraz zrobić? Serce biło mi jak
oszalałe kiedy usłyszałam kroki na korytarzu.
Popatrzyłam na korytarz oceniając ile jeszcze mam czasu, i znowu
wróciłam wzrokiem do chłopaka, który dalej się szarpał i próbował coś
powiedzieć. Zacisnęłam oczy biorąc głęboki wdech. Popatrzyłam na chłopaka i po
prostu wycofałam się do drzwi gasząc światło i zamykając je. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ruszyłam korytarzem napotykając Jace’a i Simona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley co ty tam robiłaś? – niskim głosem zapytał wysoki i muskularny Jace. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miałam jakieś pudło przynieść, ale nie do tych drzwi
trafiłam. – bąknęłam wymijając ich. Mark porwał Louisa. Czemu ja nic o tym nie
wiedziałam? Ile to już trwa? Nie mogę tego tak zostawić. Po prostu kurwa nie mogę. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Minęły trzy dni od porwania Lou. W mediach ciągle huczą o
tym. Rodzina, chłopcy jak i fani błagają
o bezpieczny powrót bruneta. Westchnęłam wyłączając telewizor. Z Markiem w ogóle nie ma możliwości kontaktu.
Do niego nic nie dociera. On nie rozumie, że tego jednego człowieka szuka cała
policja w Wielkiej Brytanii. Jeśli zostanie złapany pójdziemy wszyscy siedzieć .
Westchnęłam patrząc na telewizor, na którego ekranie widniały zmartwione twarze
chłopaków proszące porywaczy, aby wypuścili Lou nie ważne za jaką cenę. Każdy z nich miał cienie pod oczami i ani
krzty uśmiechu na ustach. Ale
najbardziej przykuwał moją uwagę Harry. Kolory z jego twarzy zniknęły i zostały
zastąpione szarym odcieniem. Kości policzkowe były bardziej widoczne, a mętny
wzrok i worki pod oczami oznaką nie przespanych nocy. Zacisnęłam pięść z ponownie narastającej
złości na Marka. Wyłączyłam telewizor rzucając pilot na przeciwległy fotel.
Wyciągnęłam papierosa z paczki leżącej na stoliku i zapaliłam go zaciągając się
dymem. Skupiłam wzrok na Marku, który właśnie wszedł do salonu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wypuść go – warknęłam bez ogródek. Jego lodowaty wzrok
spoczął na mojej twarzy. Jego twarzy była stanowcza i władcza, ale i z
przebłyskami zmęczenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Już ci kurwa coś mówiłem – odezwał się chłodno –Zaczynasz
mnie wkurwiać Butler, od paru dni nic od ciebie nie słyszę tylko to, żebym
wypuścił tego gnoja – warknął na co wstała i podeszłam do niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Myślałam, że jesteś mądrzejszy. Cała pierdolona policja go
szuka, przeszukują każdy skrawek ziemi, żeby go znaleźć, a jak nas złapią to do
końca życia nie wyjdziemy z pierdla! – krzyknęłam ściskając w ręce papierosa<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To był mój plan zanim zaprosiłem cię do nas, to ja go
porwałem i to ja będę ponosił konsekwencje. Nie musisz się bać o swój skromny
tyłeczek – odparł naciskając na każde wypowiedziane „ja”. Zacisnęłam ręce,
które aż rwały się, żeby mu przyjebać i zobaczyć jak krew spływa z jego
rozkwaszonego nosa, ale tylko się wycofałam zabierając kurtkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Skoro tak to radź sobie kurwa sam – powiedziałam na
odchodnym. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Siedziałem przy chwiejnym stoliku w kącie
pomieszczenia. Na połowę blatu padało
przytłumione światło. Znużony schowałem telefon do kieszeni kiedy gra mi się
znudziła. Podniosłem wzrok na związanego bruneta na krześle. Jego oczy były skierowane
wprost na mnie. Szary odcień wzburzonego morza błyszczał nienawiścią i zmęczeniem. Na jego twarzy pojawił się zarost,
a od kolesia chcąc czy nie chcąc zaczęło już cuchnąć. Chłopak próbował coś powiedzieć, lecz taśma
skutecznie mu to uniemożliwiała. Przekrzywiłem głowę patrząc na niego. Wstałem stając koło niego, a ten dalej nie
zaprzestał prób powiedzenia czegoś. Złapałem skrawek taśmy i oderwałem ją od
jego ust na co krzyknął głośno. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ćsss , bo zmarłych obudzisz – odparłem patrząc jak brunet
zaciska oczy z bólu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam propozycje – odezwał się drżącym głosem – Ale chce
gadać z twoim szefem – podniósł na mnie wzrok.
Wzruszyłem ramionami obracając się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem czy mi się chce dzwonić do niego – usiadłem na
krzesełko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Proszę cię – zabłagał
na co tylko zrobiłem skwaszoną minę– Na pewno zaproponowali wam dużo
kasy za mnie, więc czemu mnie kurwa nie wypuścicie?! – szarpnął się<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Uspokój się księżniczko, bo sobie jeszcze krzywdę zrobisz
– warknąłem – To nie zależy ode mnie, ja tu tylko wykonuje polecenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłopak zamknął na chwile oczy, które po momencie otworzył.
Oblizał spierzchnięte usta i spojrzał znowu na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ile wam zaproponowali? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wzruszyłem ramionami bawiąc się telefonem, który wyciągnąłem
z kieszeni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zadzwoń do tego kolesia co tym całym gównem kieruje i
przekaż, że chce z nim gadać – jego ton był stanowczy, ale wyczuwałem w nim
nutkę strachu. Odblokowałem ekran i wyszukałem numer Marka dzwoniąc do niego.
Odebrał po trzecim sygnale.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co?! – krzyknął wkurzony do telefonu<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Woahh spokojnie facet. Kto cię tak wkurwił?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ta suka Hayley. Rozszarpie ją kiedyś gołymi kurwa rękami –
wywróciłem oczami czerpiąc przyjemność z tego, że blondyn mnie nie widzi. Od
tych trzech dni nic nie słyszę tylko jak ci dwoje się kłócą o tego dupka.
Hayley zawzięcie się upierała, że to bardzo duży błąd porywając kogoś z widoku
publicznego, a Mark, że to on podejmuje decyzje. I tak w kółko i w kółko jak
niekończąca się opera mydlana. – A tak w ogóle to po co dzwonisz? – jego lodowaty
głos wyrwał mnie z przemyśleń.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nasz gość chciałby z tobą zamienić parę słów – odparłem spokojnie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A ktoś ci kurwa pozwalał ściągnąć mu z mordy taśmę?! –
znowu wybuch gniewu<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Sam sobie pozwoliłem – odgryzłem się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie takim tonem skurwielu – warknął po czym w tle było
słychać trzask zamykanych drzwi – Dobra zaraz tam będę – powiedział kończąc
rozmowę. Spojrzałem na niebieskookiego, który zawzięcie mnie obserwował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Załatwione madam – bąknąłem rozkładając się na niewygodnym
krześle. Po jakichś 10 minutach drzwi z hukiem się otworzyły, a do środka
wszedł Mark. Wyglądał na poirytowanego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jaką sprawę masz do mnie gnido, każąc mi specjalnie tutaj
przyjeżdżać? – warknął zwracając się do bruneta. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ile zaproponowali ci kasy za mnie? – patrzył na Marka
zawzięcie i z wrogością<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie narzekam – odparł Mark z przerażającym spokojem <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ile? – powtórzył Louis na co Mark zmarszczył brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- 10 milionów – odparł od niechcenia <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego się nie zgodziłeś? – niebieskooki był zdziwiony.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Bo uważam, że niezłą zabawę mam kiedy tak sobie tu
siedzisz – warknął tracąc cierpliwość Mark<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wypuść mnie, a ja nie zdradzę policji kto mnie porwał,
powiem, że nie widziałem waszych twarzy. Nic.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Blondyn zaśmiał się uderzając bruneta, tak że jego głowa
przechyliła się na bok, a włosy opadły roztrzepane na twarz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To ja tu dyktuje warunki – lodowatym głosem odarł
przyklejając nowy kawałek taśmy na usta Louisa. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p> ********************************</o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<o:p>Takkk przyznaje schrzaniłam sprawę! Cały weekend miałam zawalony i nie byłam w ogóle na kompie, a wczoraj wróciłam o 5 ze szkoły musiałam sie pouczyć i zanim zabrałam sie do pisania było już grubo po 21, a jeszcze sama nie mam komputera tylko go dziele z siostrą, więc proszę bądźcie wyrozumiali <3 Na prawdę staram sie utrzymywać tego bloga, ale takie mam obowiązki jak szkoła i osobiste życie towarzyskie jakie posiadam w małym stopniu, ale zawsze posiadam. No to chyba tyle miłego czytania <3 Pozdrawiam xx</o:p></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-54048143481766640962014-02-10T20:42:00.000+01:002014-02-10T20:42:01.923+01:00ROZDZIAŁ 19<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co z twoim samochodem? – brunet nie odrywał wzroku od
jezdni. Wzruszyłam ramionami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Szef się tym zajmie – bąknęłam i obróciłam twarz w drugą
stronę patrząc za szybę samochodu. Zaskoczyło mnie to w szpitalu kiedy
pielęgniarka wzięła nas za parę, a on nie zaprzeczył. Dlaczego tego nie zrobił?
Przecież w tym momencie na pewno mnie nienawidzi. Odchrząknęłam lekko obracając głowę w jego
stronę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dlaczego nie zaprzeczyłeś kiedy pielęgniarka wzięła nas za
parę? – jego twarz była kamienna, lecz na chwile spojrzał na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kiedy cię przywiozłem do tego szpitala mówili, że o stanie
twojego zdrowia, może być informowana tylko rodzina. Zapytali kim dla
ciebie jestem – urwał i przelotnie spojrzał na mnie – Nie wiedziałem co
odpowiedzieć, kiedy pielęgniarka zapytała czy jestem twoim chłopakiem, po
prostu nic nie odpowiedziałem. Gdybym zaprzeczył wywalili by mnie stamtąd. – wzruszył ramionami
skręcając na pobocze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chciałeś stamtąd iść? – byłam zaskoczona tym.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chyba pasowałoby wiedzieć co z twoim zdrowiem, skoro cię
tam przywiozłem nieprawdaż? Z resztą masz cholerne szczęście, że ten rezonans
nic nie wykazał – bąknął wysiadając z samochodu. Obszedł go i otworzył drzwi
pasażera. – Chodź – wyciągnął rękę w moim kierunku, na co pokręciłam głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dam sobie radę sama – spojrzałam w jego zielone tęczówki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pragnę ci przypomnieć, że nie masz butów – wskazał na moje
gołe stopy – Nie musisz się unosić honorem – objął moje plecy, a drugą rękę dał
w zgięciach kolan biorąc mnie na ręce. Czułam się dziwnie i nie swojo, ale
jednocześnie coś mnie uspokoiło. Jego
ciepło ogrzewało moją bladą skórę,
chroniąc mnie przed zimnym i wilgotnym od deszczu powietrzem. Rozejrzałam się odruchowo po ulicy. Żadnego
podejrzanego samochodu. Dlaczego do chuja ja się boje? Ci gnoje myślą, że
pewnie nie żyje. Potrząsnęłam głową chcąc się pozbyć natarczywych myśli. Harry
przeszedł przez drogę i stanął przed masywnymi drzwiami od kamienicy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Otwórz – nakazał. Nachyliłam się i pchnęłam klamkę w dół
otwierając drzwi, a chłopak wszedł ze mną na rękach do środka. Przemierzał
kolejne piętra nic nie mówiąc. Ta cisza w sumie była spokojna i przyjemna w
porównaniu do tego zgiełku w szpitalu. Znaleźliśmy się w moim mieszkaniu, a
brunet od razu zaniósł mnie do sypialni. Delikatnie położył mnie na materacu
pomagając mi się wygodnie ułożyć. Był taki delikatny względem mnie. Mimowolnie
uśmiechnęłam się kiedy się wyprostował.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co cię tak śmieszy? – jego głos był głęboki i ochrypły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nic, po prostu mam cholerne szczęście, że z takiego
wypadku wyszłam tylko z paroma zadrapaniami – skłamałam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pamiętaj co mówił lekarz przez tydzień musisz wypoczywać,
i nie narażać się na gwałtowne wysiłki fizyczne. – lustrował moją sylwetkę – I
te leki na ból głowy to tylko w ostateczności. – skończył mówić i stał tam
patrząc na mnie. Zapadła między nami niezręczna cisza, którą po chwili
przerwałam chrząknięciem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki. – odparłam.
Chłopak skinął i obrócił się kierując do drzwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Harry? – moje usta bezwiednie się otworzyły. Cholerny
niewyparzony język. Zielonooki obrócił się twarzą do mnie z koncentracją
wypisaną na twarzy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak? – uniósł brwi. Przygryzłam wargę wiercąc się na
łóżku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czy… - cholera ja się jąkam – Czy mógłbyś kiedyś zajrzeć
do mnie jak będziesz miał czas? –spojrzałam niepewnie na niego – Przez ten
tydzień będę kompletnie sama… - Chłopak jeszcze wyżej uniósł brwi nie
spodziewając się tego co powiedziałam, tak samo i ja.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I co znowu rozbijesz butelkę na mojej głowie?- jego wyraz
twarzy momentalnie stał się kamienny. Byłam kompletnie zbita z tropu jego nagłą
zmianą nastroju. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Już tyle razy cię przepraszałam… - pokręciłam głową – Ale
rozumiem cię, jesteś na mnie wściekły , też bym była. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cud, że przynajmniej masz poczucie winy – prychnął.
Zamrugałam kilkakrotnie nie wiedząc co powiedzieć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Naprawdę tego żałuję, nie byłam sobą… coś wtedy we mnie
pękło, że nie jestem niezniszczalna -
pokręciłam głową – Przepraszam, że w ogóle zawracałam ci głowę. Jesteś
kim jesteś i masz dużo obowiązków, a ja ci zawracam dupę swoimi problemami –
szczerość w moim głosie była tak namacalna, że prawie mogłam ją dotknąć. I jak
za pomocą magicznego pstryczka atmosfera między nami diametralnie się zmieniła,
ale nie mogłam stwierdzić na jaką. Chłopak zamknął oczy kręcąc głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Herbatę? – otworzył oczy wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam
się lekko i przytaknęłam. – To, że ci pomogę nie zmienia faktu, że jestem na
ciebie dalej cholernie wkurwiony – zaznaczył wychodząc z pokoju. Wrócił z dwoma
parującymi kubkami podając mi jeden.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki – odparłam upijając mały łyk. Wdrapał się na łóżko
uważając, żeby nie wylać i usiadł krzyżując nogi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Powiedź mi gdzie są twoi rodzice? – po dłuższej ciszy jego
głos rozbrzmiał w pokoju. Wzruszyłam ramionami nawet nie będąc zaskoczona tym
pytaniem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdy nie miałam rodziców – odparłam<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Sprecyzuj swoją wypowiedź . Króliki chyba cię nie
spłodziły co?– ponaglił mnie. Westchnęłam i przeniosłam wzrok z kubka na niego.
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wychowałam się w domu dziecka. – pokręciłam głową – Ale
nie chce o tym gadać – upiłam łyk herbaty kończąc tym samym ten temat.<o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Otworzyłem oczy rozglądając się dookoła. Zasnąłem u Hayley.
Dziewczyna stała na drugim końcu pokoju tyłem do mnie trzymając telefon przy
uchu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – pokiwała głową – Po prostu pojawił się znikąd i wepchnął mnie do jeziora –
warknęła i przeczesała włosy – A skąd do chuja mam wiedzieć gdzie pojechali?
Przez tydzień mnie nie ma, i chociaż bym kurwa chciała to nie wrócę, bo mam
niańkę na karku – obróciła się lekko w moją stronę, więc szybko zamknąłem oczy.
– Mam go, chyba się nie zmoczył… czy działa? Nie próbowałam tego zrobić dam ci
ją za tydzień. Nie wiem, nie interesuje mnie to po prostu wyciągnij z tej wody
mój samochód, a tym kutasem ja się zajmę, nawet nie wie z kim zadarł –
prychnęła rozłączając się. Przekręciłem się na bok, plecami do dziewczyny
udając, że dalej śpię. Materac się ugiął
kiedy blondynka na nim usiadła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Obudziłam cię? – zabrzmiał jej głos. Obróciłem się patrząc
na nią.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie – pokręciłem głową podnosząc się do pozycji siedzącej.
Spojrzałem za okno widząc, że już się ściemniło. – Zasiedziałem się –
westchnąłem wstając. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki – blondynka uśmiechnęła się do mnie – No wiesz
wcale nie musiałeś tu siedzieć ze mną – odgarnęła blond pasmo ze swojej twarzy
smukłymi palcami.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- W porządku, jeśli będziesz chciała coś to zadzwoń –
wstałem i po prostu wyszedłem chcąc uniknąć wiszącej w powietrzu kolejnej
sprzeczki. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Moje wysokie szpilki stukały o betonową wilgotną
podłogę. Skurzone i stare lampy migały
żółtym światłem na brudne ściany korytarzu.
Co jakiś czas spasiony szczur mknął do swojej jamy uciekając przed
jakimkolwiek intruzem. Zapach stęchlizny, pleśni i moczu unosił się w powietrzu
przyprawiając mnie o mdłości. Na reszcie
moim oczom ukazały się zardzewiałe drzwi pokoju. Sięgnęłam do klamki, które lepiła się od
jakiejś dziwnej mazi. Szarpnęłam za nią, lecz drzwi ani drgnęły. Obróciłam się w
stronę korytarza marszcząc brwi. Czyżbym pomyliła korytarze? Znowu szarpnęłam za
klamkę pomagając sobie kolanem, aż drzwi w końcu ustąpiły i otworzyły się ze
zgrzytem. W środku pomieszczenia było ciemna, a jedyne oświetlenie to nikłe
światło z korytarza. Wyjęłam telefon próbując oświetlić wnętrze lecz na nic .
Na ścianie wymacałam włącznik światła, a żarówka na suficie zapaliła się.
Zmarszczyłam brwi widząc na środku krzesło, a na nim chłopaka. Ręce miał
związane z tyłu oparcia, a głowę miał opuszczoną na klatkę piersiową. Brązowa
grzywka zasłaniała jego oczy. Białą
koszulkę z nadrukiem miał poplamioną krwią i błotem, a gdzie nie gdzie zadartą.
Brunet ciężko oddychał jak by walczył o każdy następny oddech. Zrobiłam krok do
przodu chcąc się bardziej przyjrzeć mojemu znalezisku. I w tym właśnie momencie
chłopak podniósł głowę, a moje niebieskie oczy skrzyżowały się z szarymi
wyblakłymi błękitami. O kurwa.</div>
<div class="MsoNormal">
*****************</div>
<div class="MsoNormal">
Hej kochani :) Dziękuję, że komentujecie rozdziały to dla mnie na prawdę ważne :D A dalej pisaliście mi, że nie dodaje systematycznie rozdziałów. Owszem zdarza mi się to, ale jeśli z góry wiem,że taka sytuacja będzie to was o tym informuje w notce. Tak jak w poprzednim rozdziale, pisałam, że jadę na obóz i nie wiem kiedy wrócę i nie wiem kiedy będzie rozdział. Jeśli chodzi o długość rozdziałów to wiem, że są krótkie, ale niestety teraz takie będą, bo nie mam zbytnio czasu pisać, ale staram się jak mogę :D Pozdrawiam xx </div>
<div class="MsoNormal">
<o:p></o:p></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com10tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-46534775097701849022014-01-31T20:31:00.000+01:002014-01-31T20:41:02.483+01:00ROZDZIAŁ 18<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Siostro ile ona jeszcze będzie nieprzytomna? – zapytałem niską
brunetkę, która wyszła z sali, na której aktualnie znajdowała się blondynka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Lada chwila, podpięliśmy ją do kroplówki. Straciła trochę
krwi. Gdy się obudzi weźmiemy ją na rezonans, skoro uderzyła się w głowę,
musimy zobaczyć czy nie powstał tam jakiś krwiak – uśmiechnęła się pocieszająco
– Nic pańskiej dziewczynie nie będzie – dodała i odeszła. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wywróciłem oczami i wszedłem do sali. Dziewczyna przebrana
była w szpitalną piżamę, a na prawej ręce miała wenflon, do którego spływała
kroplówka. Westchnąłem i usiadłem na małym krzesełku na końcu sali naprzeciwko
łóżka. Byłem na nią wściekły. Po cholerę
jej ta broń?! Mówiła, że pracuje na
jakichś magazynach. I dlaczego ciągle się oglądała kiedy przyjechałem po nią? W
co tym razem się wpakowała?! Tyle pytań miałem do niej, ale nie mogłem dać za
wygraną. To co ostatnio zrobiła było niewybaczalne. Usłyszałem cichy jęk bólu
rozchodzący się po sali. Podniosłem głowę i wzbiłem wzrok w bladą dziewczynę na
łóżku. Zdezorientowana rozglądała się po pomieszczeniu. W końcu jej blade
niebieskie oczy spoczęły na mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co ja tu robię? – warknęła. Och Hayley „przepraszam,
przepraszam” gdzieś sobie zwiała. Prychnąłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O ile wiem to jest ci udzielana fachowa pomoc medyczna –
warknąłem <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie prosiłam cię o to – jej ton głosu był chłodny i wrogi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ach tak, i co miałem zrobić kiedy straciłaś przytomność w
moim samochodzie po wypadku samochodowym z krwawiącą ręką huh? – uniosłem brew
– Może zawieźć cię do baru? – wstałem i zabrałem krzesełko sadowiąc je koło
łóżka i siadając z powrotem na nim. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie denerwuj mnie Styles – syknęła – Musze stąd iść –
zaczęła się podnosić, ale położyłem rękę na jej barku pchając jej ciało na
materac.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze parę badań ci zrobią i będziesz sobie do cholery
mogła iść, a teraz odpowiedź mi na jedno pytanie – mój głos był tym jednym z
kategorii „zamknij się kurwa i słuchaj”. Dziewczyna opadła na materac i
spojrzała na mnie pytająco.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Skąd ty do kurwy nędzy masz broń? – ściszyłem głos lecz, ani na chwilę
nie zmieniłem jego tonu. Oczy dziewczyny szeroko się otworzyła jak by sobie o
czymś właśnie przypomniała. Odruchowo sięgnęła za siebie szukając czarnego
przedmiotu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie masz go przy sobie – skróciłem jej męki widząc jak
gorączkowo szukała rzeczy – A teraz odpowiedź mi, skąd ją kurwa masz.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ze zrezygnowaniem położyła głowę na poduszce przymykając
oczy przygryzając przy tym wargę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem ochroniarzem – podniosła powieki wbijając wzrok we
mnie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co? – zadrwiłem <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jestem ochroniarzem w tym magazynie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Mówiłaś, że…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, ale sytuacja się zmieniła.-podniosła się delikatnie
na łokciach sycząc cicho z bólu – Pewnego dnia miałam iść na przerwę, musiałam
przejść przez cały magazyn i zobaczyłam kolesia w dziale z artykułami
malarskimi. Pakował coś do kurtki, najpierw mnie nie zauważył, ale jak
spostrzegł, że się na niego gapię rzucił się do biegu. Biegłam za nim i jak
miałam go w zasięgu ręki chwyciłam go za kurtkę i przewróciłam. Szarpał się i
uderzył mnie… Musiałam interweniować. Uderzyłam go parę razy i przygwoździłam
do ziemi. Wtedy przybieli chłopaki z ochrony i mi pomogli. Powiedzieli to
wszystko szefowi, i parę razy chodziłam z nimi na treningi i tak zostałam
ochroniarzem. – spojrzała na mnie niepewnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I mam ci wierzyć? – parsknąłem<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A dlaczego nie? – zdziwiona uniosła brew<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Historia wyssana z palca. Więc dlaczego ciągle się
oglądałaś za siebie idąc do mojego samochodu? Dlaczego od razu kazałaś mi
jechać? – warknąłem. Otarła twarz i znowu wbiła wzrok we mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem, o czym ty mówisz Harry – w tym momencie do
pokoju weszła pielęgniarka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzień dobry pani Butler – uśmiechnęła się życzliwie –
Dlaczego pan mnie nie zawołał, że pana dziewczyna się obudziła? – skarciła
mnie. Hayley otworzyła szerzej oczy spoglądając na mnie zdziwiona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miałem parę słów do zamienienia z nią, ale już jest cała
pani – odwróciłem się do ciemnowłosej kobiety wstając ze stołka – długo te
badania potrwają? Chciałbym się dowiedzieć czy mogę ją odwieźć do domu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Za 20 minut będzie wolny rezonans, a później to tylko
kwestia wyników – ciepło się do mnie uśmiechnęła.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję, pójdę po kawę – skierowałem się od wyjścia.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
****************</div>
<div class="MsoNormal">
Aaaaaaaaa kochani! teledysk to midnight memories>>>>>>>> jaram sie jak pochodnia LOL cały czas nabijam wyświetlenia i przypomniałam sobie o blogu haha z tgo podekscytowania, aż o wszystkim zapomniałam! Więc krótko dziś tak jak tydzień temu i spadam nabijać dalej :D A jeszcze jedno dziękuję kochani za komentarze <3 i BARDZO chętnie je czytam bez wyjątku <3 No i ten mój drugi blog... był moim pierwszym i nie uważam go za najlepszy wręcz przeciwnie jak go czasem czytam to mam ochotę sie załamać, że takie coś pisałam...No ale teraz jest Drug za parę lat też pewnie uznam,ze to największy shit jakikolwiek mógł być. No i to tyle pozdrawiam i pamiętajcie nabijajcie wyświetlenia oglądając cały teledysk i miejcie jedną kartę otwartą <3 A no i ten nastepny rozdział pojawi się uwaga NIE WIEM kiedy, iż mam teraz ferie, a że trenuje w klubie siatkarskim to mam obóz i nie będe miała jak dodać i jak sie wrócę z tego obozu o dodam :D Pozdrawiam <3</div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-53770326785585709482014-01-24T21:02:00.001+01:002014-01-24T21:02:57.255+01:00ROZDZIAŁ 17<div class="MsoNormal">
- Wyjaśnię ci później zaraz ci wyśle adres, będę czekać przy
głównej drodze. – powiedziałam rozłączając się. Wysłałam mu adres dopisując,
aby zatrzymał się przy głównej drodze. Podniosłam się na łokciach czując na
prawym pieczenie. Zerknęłam na niego i zacisnęłam usta widząc dziurę w kurtce,
z której sączyła się krew . Westchnęłam rozglądając się dookoła. Kuśtykając
ruszyłam przez polną drogę klnąc kiedy kamyczki drażniły skórę na moich
stopach. Jesienne słońce drażniło moje oczy jasnymi promieniami. Muszę się szybko zwinąć z tego zadupia zanim
zaczną mnie szukać. Zerknęłam za siebie, aby sprawdzić czy nikt mnie nie
śledzi, bądź czy nie jedzie jakiś samochód. Na moje szczęście droga była pusta,
więc kontynuowałam swoją drogę. Cholerne zadupie, cholerni chuje, cholerny świat. Mój nowy samochód! Dopiero
teraz zaczęło do mnie docierać, że utopiłam mój samochód. Kurwa, zajebiście.
Droga niesamowicie mi się dłużyła. Ile już idę? Moje stopy cholernie bolały,
tak jak rana na ramieniu. Opadałam już z sił i co chwile potykałam się nawet o
własne stopy. Przystanęłam na chwilę i pochyliłam się opierając rękami o kolana
starając się unormować oddech. Zamknęłam na chwile oczy, nie mogąc wytrzymać
ich pieczenia. W głowie cholernie mi się kręciło i było mi duszno. Przecież, aż
tak złej kondycji nie mam. Potrząsnęłam głową i ruszyłam dalej kuśtykając. W
końcu moim oczom ukazała się główna droga. Jeszcze chyba nigdy nie cieszyłam
się tak, że zobaczyłam drogę ze znakami. Kiedy byłam coraz bliżej wyjazdu
spostrzegłam czarnego range rovera na poboczu. W tej samej chwili mój telefon
zaczął wibrować. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Już jestem – powiedziałam do telefonu rozłączając się.
Kiedy znalazłam się na jego widoku chłopak wyskoczył z samochodu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Co się do cholery stało?! – krzyknął<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kurwa zamknij tą morde i wsiadaj do auta – nakazałam i
wsiadłam na miejsce pasażera. Brunet wyglądał na wkurzonego kiedy zajął miejsce
obok mnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Możesz mi wyjaśni…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jedź - zerknęłam na
polna drogę – Jedź, a wszystko ci wytłumaczę – spojrzałam na niego błagalnie? Ułożył usta w cienką linie i zapalił samochód
zjeżdżając z pobocza. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miałam po prostu wypadek samochodowy – zaczęłam zanim
znowu zaczął się upominać. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy na chwile,
lecz kiedy w mojej głowie ukazał się obraz z tonącego samochodu od razu
otworzyłam oczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gdzie jest ten samochód i dlaczego jesteś mokra? – jego
ton był oziębły i suchy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wpadłam do jeziora – potarłam czoło, ale syknęłam z bólu
czując i tam pieczenie. Na ręce miałam krew świadczącą o tym, że również mam
tam ranę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tutaj jest ten magazyn, w którym pracujesz? – nie
popatrzył na mnie ani razu, od kiedy wyruszyliśmy w drogę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie… On jest zupełnie gdzie indziej – dlaczego on teraz
musi być taki onieśmielający? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Podaj mi adres muszę cię tam zawieźć - jego twarz była kamienna i nie wyrażała
żadnych uczuć. Aż taki wkurwiony był na mnie? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak byś mógł mnie odwieźć do mojego starego mieszkania… -
potarłam swoje skronie, kiedy kolejna fala bólu zalała moją głowę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Najpierw odwiedzimy szpital, muszą cię przebadać, nie
wyglądasz najlepiej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki – prychnęłam – Ale zawieź mnie prosto do
mieszkania, nic mi nie jest – potrząsnęłam głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- W schowku są chusteczki, jeśli chcesz wytrzeć makijaż –
czułam na sobie jego wzrok, więc i ja popatrzyłam na niego, ale kiedy
złapaliśmy kontakt wzrokowy od razu obrócił głowę do przodu. Czułam się w tym momencie jak największa idiotka
świata. Moja podświadomość krążyła w kółko i krzyczała na mnie wyrywając sobie
włosy. O co jej chodzi? O co mi chodzi? Chyba się uderzyłam w głowę i tego nie
pamiętam najwidoczniej. Pochyliłam się i ze schowka wyciągnęłam chusteczki
higieniczne. Otworzyłam lusterko nad przednią szybą i przejrzałam się w nim.
Wyglądałam jak widmo. Mokre i zmierzwione włosy przyklejały mi się dookoła
twarzy. Cały makijaż miałam rozmazany po moich policzkach, usta miałam sine, a
na czole pod linią włosów miałam rozcięcie. Najwidoczniej musiałam
zahaczyć o odłamki szkła kiedy
wypływałam z samochodu. Wyciągnęłam jedną chusteczkę i wycierałam twarz. Nie
było to łatwe, bo czarne smugi już zaschły. Językiem zwilżyłam chusteczkę i
kontynuowałam czynność. Kiedy uznałam, że już więcej i tak mi się nie uda
zrobić z moim wyglądem schowałam lusterko i oparłam się o fotel mnąc w ręce
brudną chusteczkę. Spojrzałam przelotnie na Harrego. Brwi miał zmarszczone, a
ręce spokojnie spoczywały na kierownicy. Wyglądał na zamyślonego. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam… - wydusiłam z siebie słabym głosem i
spuściłam głowę bawiąc się brudnym materiałem w mojej ręce. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co tym razem sobie ubzdurałaś huh? – prychnął. Podniosłam
wzrok na niego mrugając powiekami. Mimo
tego, że spodziewałam, się jak zareaguje – byłam zaskoczona. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co miałam sobie ubzdurać? – potrząsnęłam głową – Chciałam
cię tylko przeprosić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Za co? Za, to że w tandetny sposób udawałaś przede mną
skruchę, biedną Hayley, która sobie nie radzi z tym okrutnym światem, a później
bez zawahania rozbiłaś butelkę na mojej głowie? Och naprawdę nie masz za co –
wypluwał słowa pełne sarkazmu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Patrzyłam na niego z otwartą buzią. Jego stopień nienawiści
do mnie wzrósł o 9 w skali Richtera. Zamknęłam buzie i obróciłam głowę w drugą
stronę, aby nie patrzeć na niego.
Rozcięcie na ramieniu niemiłosiernie pulsowało i czułam jak co jakiś
czas krew cieknie wzdłuż ręki. Spojrzałam w dół na swoją dłoń, która była zakrwawiona. Super. Szybko
starałam się wytrzeć ją zanim Harry by zauważył. Spojrzałam nerwowo na niego.
Na szczęście nic nie zobaczył. Zawroty głowy powróciły powodując zasilający się
ból głowy. Kurwa co się ze mną dzieje?! Oparłam głowę o zagłówek ciężko
oddychając. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wszystko w porządku? – głos bruneta odbił się echem w
mojej głowie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak – powiedziałam słabo trzymając na siłę otwarte
powieki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Krwawisz – usłyszałam niepokój w jego głosie. Czułam, że
przegrywam tę walkę i zaczynam tracić świadomość. Powieki opadły mi ciężko, a
wszystko co odczuwałam dookoła zaczynało zanikać.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przepraszam… - szepnęłam ostatkami sił.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Kurwa mać Hayley! – to ostanie co usłyszałam, a później tylko
ciemność.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
**********</div>
<div class="MsoNormal">
Hej kochani :D Dziś krótka notka. Krótko, zwięźle i na temat :D Dziękuję za komentarze, jeśli też wam cos przeszkadza w układzie bloga czy właśnie jakieś sugestie dla mnie macie to śmiało piszcie, cie wstydźcie się :D Ja pewnych rzeczy nie zauważam, też a wy jako czytelnicy moga wam sie takie błędy rzucać w oczy :D To tyle dziękuję i pozdrawiam xx </div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-50245009175261215052014-01-19T20:37:00.000+01:002014-01-19T20:37:06.392+01:00ROZDZIAŁ 16<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wąska polna droga, która aktualnie jechałam prowadziła do siedziby
Adamsów. Niewiele o nich wiedziałam, ale wystraczająco , żeby wiedzieć, że to
zwykli skurwiele. Mark mnie ostrzegał, a jego uwagi są cenne. Zatrzymałam
samochód przed domem i zgasiłam go wyciągając kluczyki ze stacyjki. Rozejrzałam
się i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Zapukałam i poczekałam, aż ktoś
łaskawie mi otworzy. Po chwili w drzwiach ukazał się wysoki przystojny brunet. Miał
aksamitnie niebieskie, duże oczy, które przyciągały uwagę. Niedługa grzywka
opadała na czoło w nieładzie. Na sobie miał t-shirt z nirwany, czarne rurki i
vansy. Gdybym nie wiedziała, że należy
do gangu to na myśl by mi nie przyszło, że może mieć coś wspólnego z tym
światem. Wyglądał niczym beztroski
nastolatek z liceum. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak? – spojrzał na mnie pytając.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley Butler, Mark Stuff mnie przysłał – powiedziałam bez
żadnych emocji. Chłopak zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów, a na jego
usta wkradł się chamski uśmieszek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ta Butler? – mocniej zaakcentował moje nazwisko<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tak, ta Butler, a teraz zawołaj swojego szefa mały kutasie
– wysyczałam. Z łaską wypisaną na twarzy
zrobił mi miejsce, abym mogła przejść. Zrobiłam parę kroków do przodu
rozglądając się. Dom był duży i wyposażony w najnowsze sprzęty i skórzane
meble. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tom! – krzyknął chłopak za mną<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co do chuja?! – po pomieszczeniu było słychać kroki. Po
chwili moim oczom ukazał się jak zapewne Tom- lider Adamsów. Jego wzrok spoczął na mnie. Podniósł brwi do
góry na znak zapytania kim jestem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To Hayley Butler, Mark ją przysłał – wyjaśnił brunet. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Och Mark cię przysłał – uśmiechnął się. Jak dla mnie to
był obleśny uśmiech przypominający minę nie wysranego kota na pustyni, a nie
serdeczny jak miał w zamiarze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przyjechałam odebrać kartę pamięci – przemówiłam formalnym
tonem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przykro mi słoneczko, ale przyjechałaś na darmo – posłał
mi przepraszające spojrzenie – Niestety, ale gdzieś mi się zapodziała i jeszcze
jej nie znalazłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Palant myśli, że jestem tępą kurwą, która o niczym nie ma
pojęcia. Spięłam się kiedy powoli podszedł do mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie udawaj Quinn, wiem że to masz, więc po prostu mi daj
tą jebaną kartę – mój ton z formalnego stał się groźny i jeszcze bardziej
oziębły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Słyszałem co nie co o tobie Butler. Niezła sztuka z
ciebie. Po co masz się marnować u Marka, skoro możesz być z nami – ręką wskazał
wnętrze domu, a ironiczny śmiech wydostał się z moich ust.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Daj-tą-kartę – powtórzyłam<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley oni nam nie dorównują – podniósł rękę i przejechał
dłonią po moim policzku głaszcząc go. Moja noga machinalnie zgięła się w
kolanie, a ręce ułożyły się na jego ramionach. Kolano z dużą siłą uderzyło w
krocze ciemnego blondyna.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie będę się powtarzała trzeci raz – wysyczałam do jego
ucha i oddaliłam się. Zgięty w pół pojękiwał z bólu, który mu sprawiłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kurwa daj jej to co chce! – wrzasnął na bruneta stojącego
za mną – Nie radzę ci więcej czegoś takiego robić. Jesteś na moim terenie i moi
chłopcy są dookoła, a ty jesteś sama – każde słowo skierowane w moją stronę
przesiąknięte było jadem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli o mnie słyszałeś to powinieneś wiedzieć do czego jestem
zdolna – warknęłam. Brunet, który
wcześniej wyszedł z pomieszczenia powrócił z malutkim plastikowym pudełkiem
wręczając go Tomowi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Masz ty małą zdziro – rzucił w moją stronę. Zrobiłam gwałtowny krok w jego
stronę chwytając jego koszulkę w zaciśniętą
pięść.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze raz mnie tak nazwij skurwielu, a pożałujesz. Może
i jestem na twoim terenie, ale mnie to gówno obchodzi i w jednej sekundzie będę
mogła skręcić ci kark – nie zwracałam uwagi na czterech mężczyzn, którzy byli
gotowi pomóc swojemu szefowi – rozumiesz?! –szarpnęłam nim. Nic nie
odpowiedział tylko patrzył na mnie
grymasem bólu. Puściłam jego koszulkę popychając go lekko. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Żegnam – z wielką klasą opuściłam budynek. Wsiadłam do
samochodu i z piskiem opon opuściłam podjazd.
Zwolniłam jednak jadąc po polnej drodze między stawami. Zerknęłam w lusterko,
zwężając oczy, próbując coś dostrzec przez kurz. Już miałam odwrócić wzrok
kiedy z chmury pyłu wyłonił się samochód pędzący wprost na mnie. Nacisnęłam
pedał gazu lecz za późno zareagowałam. Poczułam
szarpnięcie i samochód jeszcze szybciej ruszył w przód. Moje audi zjechało z drogi przedzierając się
przez zarośla. Zaciągnęłam szybko hamulec ręczny, bo od wody dzielił mnie tylko
z jakieś dwa metry. Auto jednak nie
wyhamowało i z pluskiem wpadło do wody. Widziałam tylko jak drzewa i cały
krajobraz za szybą zmieniają się w wodę. Samochód już w całości był pod wodą i
powoli opadał na dno. Szybkim ruchem
wyciągnęłam kartę z opakowania, włożyłam do plastikowej torby, którą
miałam po nowo kupionych kolczykach i wrzuciłam ją do środka. Szczelnie
zamknęłam woreczek i włożyłam go do kieszeni spodni. Poprawiłam broń i
ściągnęłam szpilki. Pociągnęłam za klamkę drzwi, jednak te ani drgnęły.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kurwa, cholerne ciśnienie! – krzyknęłam. Oparłam głowę o
zagłówek czując jak woda wypełnia cały samochód. Robiło mi się coraz bardziej
duszno, a samochód dalej opadał w dół. Woda
sięgała mi już do pasa i dalej się wlewała. Próbowałam wyrównać oddech nie chcąc niepotrzebnie tracić jeszcze
tlenu. Zamknęłam oczy starając się
uspokoić i myśleć racjonalnie. W mojej głowie pojawiało się wiele obrazów
kędzierzawej głowy ze szmaragdowymi oczyma. Otworzyłam oczy i pokręciłam głową
chcąc wyrzucić jego obraz z mojej głowy. Kiedy akurat mogę utonąć ja myślę o
nim. Odchyliłam głowę do tyłu kiedy woda sięgnęła już mojej szyi. Kucnęłam na
fotelu chcąc mieć jak najwięcej powietrza. Woda była już tylko kilka
centymetrów od dachu samochód, więc nabrałam jak największą ilość powierza w
płuca. Butem, który trzymałam w ręce mocno uderzyłam w szybę, lecz ta ani
drgnęła. Zamachnęłam się i łokciem z całej siły powtórzyłam próbę. Nic.
Ponowiłam próbę, lecz znowu nic. Odpłynęłam trochę w głąb samochodu i nogą
uderzyłam w szybę. Pęknięcie pojawiło się na szybie, więc zamachnęłam się
jeszcze raz i kolejny i tak parę razy, aż szyba runęła. Wychyliłam ręce po za
samochód i wypłynęłam z tonącego samochodu. Ręce i nogi zgrywały się razem, aby
wydostać mnie na powierzchnię. Po paru metrach ciężkiej walki z wodą zaczynało
mi już brakować powietrza, sił i nawet chęci, żeby wypłynąć. Płynne ruchy
zamieniły się w paniczne pełne niepokoju i rozpaczy. Machałam rękami chcąc jak
najszybciej wydostać się i zaczerpnąć powietrza. Światło stawało się coraz
wyraźniejsze i jaśniejsze, a tafla wody coraz bardziej się kurczyła. W końcu
znalazłam się nad powierzchnią i głęboko nabrałam powietrza krztusząc się. Leniwymi
i ociężałymi ruchami dopłynęłam do brzegu czołgając się na trawę. Położyłam się
na niej i starałam się ustabilizować oddech. Kręciło mi się w głowie, a kontury
drzew stawały się rozmazane. Zamknęłam oczy chcąc chodź trochę odpocząć. Czym
ja teraz do cholery dostane się do miasta? Marka i chłopaków na pewno nie
będzie, a John urwie mi głowę nawet za to, że do niego zadzwoniłam, że mam
kłopoty. Cholera czemu zawsze to on musi być tą pieprzoną ostatnią deską
ratunku?! Wywracając oczami wyciągnęłam telefon z kieszeni. Dzięki Bogu, że mam
wodoodporny, bo inaczej bym tu zgniła. Wzdychając wybrałam jego numer i
czekałam, aż odbierze. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co? – odezwał się jego głos w słuchawce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć Harry. Tak ja też się dziwie, że dzwonie, ale… mam mały problem pomożesz mi? – przygryzłam
wargę nie będąc pewna czy w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać, po tym jak
rozwaliłam tą butelkę na jego głowie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ma mnie to obchodzić? Sama sobie radź ze swoimi
problemami, nie mam zamiaru wyciągać cię z jakiegoś gówna, bo jesteś niestabilna psychicznie i nie radzisz
sobie ze swoją agresją, więc nie dzwoń do mnie–jego głos był szorstki i
oziębły. Ałć, to mało powiedziane. Jego słowa zabolały, ale w końcu czego się
mogłam spodziewać? Tyle razy mieszałam go z błotem. „Ty głupia idiotko!” moja
podświadomość patrzyła na mnie gniewnie bijąc mnie po twarzy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miałam wypadek i nie mam samochodu, jestem na jakimś
zadupiu i nie wiem jak mam się dostać do domu – mówię szybko zanim się rozłącz<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Jaki wypadek? – od razu
jego ton nabrał niewiadomej dla mnie barwy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*****************************</div>
<div class="MsoNormal">
Hej kochani! Na pierwszy ogień ida przeprosiny: PRZEPRASZAM, że tak długo nie dodawałam, ale piątek i sobotę w ogóle nie byłam na kompie i nie miałam jak dodać xx A teraz WOW loguję sie na blogerze i sprawdzam komentarze, a tu suprajs 6 komentów! To żeście mnie zaskoczyli, bo chyba w czwartek był 1 xx Tak więc cieszę się z tego powodu :D Sołłł czytajcie, komentujcie i bawcie sie dobrze podczas czytania mojego Drug'a :D Pozdrawiam xx </div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com6tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-61298783898238491142014-01-10T18:06:00.001+01:002014-01-10T18:06:21.660+01:00ROZDZIAŁ 15<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Niall… - westchnąłem przyglądając się pijanemu
Irlandczykowi <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dalej Harry, zakład to zakład –wybełkotał podstawiając mi
pierwszego shota – 10 kolejek bez popitki w 15 sekund – podniósł nadgarstek z
zegarkiem bliżej twarzy. Zamrugał parę razy i podniósł wskazujący palec –
Uwaga. Start! – krzyknął.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Podniosłem szybko jeden kieliszek i wychyliłem jego
zawartość. Połknąłem palący płyn biorąc drugi kieliszek wypróżniając go tak
samo jak pierwszy. Opróżniałem kieliszki po kolei starając się zrobić to jak
najszybciej. Znajomi dookoła wołali moje imię chcąc mnie dopingować. Ostatni
niebieski płyn zniknął w moich ustach i
odstawiłem kieliszek na blat podnosząc jedną rękę do góry na znak, że
skończyłem. Zabrzmiały oklaski na znak
podziwu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dziękuję, dziękuję – teatralnie się ukłoniłem śmiejąc się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Małe uczczenie zakończenia nagrywania materiałów na nową
płytę. Wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni, ale nie tylko z tego powodu, także ze
zbliżającej się trasy. Uśmiechnąłem się i usiadłem na barowym stołku. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tequilę – zawołałem barmana. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hej przystojniaku – usłyszałem z prawej strony. Obróciłem
głowę w stronę źródła dźwięku. Piękna brunetka
słodko się do mnie uśmiechała. Włosy ułożone miała w fale, które opadały jej
swobodnie na ramiona i piersi. Pełne zmysłowe i krwistoczerwone usta rozciągnięte były w szerokim uśmiechu. Odcień
jej szminki świetnie pasował do jej obcisłej i krótkiej sukienki. Ciemnymi
oczami lustrowała moją twarz. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hej – lekko się uśmiechnąłem <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak ci na imię, przystojniaku? – oparła się prawym łokciem
o blat <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Harry, a ty piękna nieznajoma? – alkohol buzował w moich
żyłach zmiękczając mój język.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kate – szeroko się do mnie uśmiechnęła podając mi dłoń.
Uścisnąłem ją przytakując głową. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To Kate, może mogę zaproponować ci drinka? – poniosłem
brew spoglądając na nią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chętnie napiję się z tobą – świetnie wie jak flirtować z
facetami i bardzo dobrze się jej to udaje.
Skinąłem ręką przywołując barmana. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dla tej pani proszę…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tequile – dokończyła za mnie. Po chwili przed nią stał
kieliszek z alkoholem i talerzyk z solą i plasterkiem cytryny. Wysypałem trochę soli na moją rękę, a drugą
podniosłem kieliszek w stronę brunetki –no to na zdrowie – stuknęliśmy się
kieliszkami. Pod wpływem uderzenia z naszych kieliszków wylała się tequila na
jej sukienkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Cholera – wstała ocierając materiał ręką . <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem patrząc jak zakłopotana stara się wytrzeć plamę
– Chodź do łazienki, pomogę ci to zmyć. – wskazałem głową ubikacje. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Okej – spojrzała na mnie wstając i przebijając się przez
tłumy tańczących i bawiących się ludzi. Dotarłszy do łazienek pociągnąłem ją za
rękę wchodząc do męskiej. Parę facetów spojrzało na nas znacząco. Zmarszczyłem
brwi i podszedłem do umywalek i odkręciłem wodę przywołując ją gestem ręki. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeśli będzie trzeba, to oddam ci pieniądze za tę sukienkę
– bąknąłem. Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułem się zażenowany tą całą
sytuacją. Brunetka zamoczyła rękę i pocierała nią plamę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To nie będzie konieczne – uśmiechnęła się do mnie
zmysłowo. Oparłem się biodrem o umywalkę
prawą nogę krzyżując w kostce, a ręce splatając na piersi. Brunetka przygryzła
wargę i podniosła głowę patrząc na mnie. Po
chwili całowaliśmy się obściskując się w jednej z kabin. Ręką gładziłem
jej udo jadąc dłonią wyżej i wyżej podwijając sukienkę. Przyłapałem się na tym,
że zacząłem porównywać ją do Hayley. Kate ma pełniejsze usta, bardziej szorstkie włosy. Skórę ma suchą i
nie zbyt przyjemna w dotyku przez solarium. Jej dłonie ześlizgnęły się po moim torsie
rozpinając pasek spodni .<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Poczekaj – wybełkotałem – Muszę znaleźć gumkę – oderwałem
od niej ręce szukając po kieszeniach prezerwatywy. Wyczułem foliową paczuszkę w tylnej
kieszeni moich spodni.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wyszedłem z ubikacji poprawiając włosy i dołączając do Liama
przy barze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak się bawisz Payne? – próbowałem przekrzyczeć głośną
muzykę. Pokiwał głową i przybliżył się do mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Może shota? – wskazał na swój pusty kieliszek<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne! – zawołałem kiwając entuzjastycznie głową.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Niezłą laskę wyrwałeś – wziął kieliszek i podniósł w moim
kierunku. Wziąłem swoją porcję i stuknąłem się z lim szkłem i wypiłem niebieski
alkohol.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Taa, wylała na siebie drinka więc jej pomogłem wyczyścić
sukienkę, ale trzymałem ptaka w spodniach, tylko zrobiłem jej dobrze –
wybełkotałem do jego ucha wzruszając ramionami. Zaśmiał się wstając i kierując
na parkiet. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley mam do ciebie sprawę – odezwał się Mark. Jeśli tak
mówi to znaczy, że muszę jakąś robotę odwalić, ale mi to nie przeszkadza.
Polubiłam swoją nową „pracę”. Wystarczy mieć dobrą reputację, nad która jeszcze
pracowałam. Posłałam mu pytające spojrzenie – My z chłopakami musimy załatwić
sprawę z Jonsonem ten chuj mi już nie oddaje kasę miesiąc, w każdym razie ty
pojedziesz do Adamsa i odbierzesz od niego kartę pamięci, są tam ważne
informacje, więc uważaj na niego, rozumiesz? - wpatrywał się we mnie czekając na odpowiedź,
chociaż bardzo dobrze wiedział to on jak i ja, że musze to zrobić.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne – wyciągnęłam papierosa z paczki i umieściłam go
między moimi ustami – Podaj mi tylko adres – wyciągnęłam zapalniczkę i
zapaliłam papierosa zaciągając się pierwszym dymem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Będziesz musiała jechać za miasto, ich siedziba jest na
wsi – wykrzywił twarz w grymasie i zaczął mi tłumaczyć gdzie mam jechać – Tylko
jak tą polna drogą będziesz jechała to uważaj, bo dookoła są stawy. – pokiwałam
głową kończąc papierosa i peta gasząc w popielniczce.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne – wstałam ze skórzanej kanapy i podeszłam do mojego
płaszcza, który wisiał na wieszaku. Włożyłam dłoń do wewnętrznej kieszeni
wyciągając czarną broń. Odchyliłam z tyłu trochę moje czarne rurki wsadzając za
ich oblamówkę pistolet. Przykryłam go
jeszcze moim czarnym topem upewniając się, że zostanie niezauważony. Podeszłam
do kanapy, na której siedział Mark i sięgnęłam nad jego ramię zabierając z
oparcia moją skórzaną kurtkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wrócę za niedługo – zgarnęłam kluczyki do samochodu
kierując się do wyjścia.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Możesz nas nie zastać. Nie wiem ile nam z Jonsonem zejdzie
– Mark odezwał się za mną. Nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam z domu. Na
podjeździe stały 3 samochody z czego jeden mój audi SUV. Czarny lśnił na
podjeździe prezentując się. Bardzo go polubiłam i prowadziło się go znakomicie.
Nacisnęłam guzik na pilocie i otworzyłam samochód, siadając następnie za
kierownicą. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
************************</div>
<div class="MsoNormal">
Hej wam! WOW! to, żeście mnie zaskoczyli! W sumie myślałam, że moją prośbę będziecie mieli w dupie i nie komentowali dalej,a tu bum! 7 komentarzy! Dziękuję wam! :D Dzięki wam poprawił mi się humor, bo w szkole facet od majcy centralnie wkurwił mnie i to na maksa. Kłóciłam sie z nim, tak że cała klasa była cicho, co nie jest normalne. Facet stary od dawna już ma wiek emerytalny, więc niech idzie sobie na ta emeryturę popijać herbatkę, a nie po szkole sie włóczyć i próbuje mnie czegoś nauczyć, jak sam nie umie robić zadania to daje nam do domu. No, ale nie będe was zamęczać moim problemem z wyżej wymienionym panem :D Mam nadzieję, że rozdział wam sie podobał. Dziś krótki, ponieważ ostatnio nie miałam czasu na pisanie, ale już zaczynam nadrabiać :D sołłł komentujcie dalej dla was kciuk w górę i dziękuję :D Pozdrawiam xx </div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-13419335537259486742014-01-04T20:12:00.001+01:002014-01-04T20:14:51.092+01:00ROZDZIAŁ 14<div class="MsoNormal">
- Chodź odwiozę cię, jesteś wyczerpana – oplotłem ja
ramieniem i zaprowadziłem do samochodu. Otworzyłem drzwi pasażera, a blondynka szybko
się wdrapała na miejsce pasażera. Zamknąłem drzwi i sam usiałem na miejscu
kierowcy. Spojrzałem na Hayley. Nogi
miała podkulone i przytulała je do piersi, a głowę miała opartą na lewym
kolanie wpatrując się za szybę. Wyglądała szaro i nienaturalnie słabo jak na
nią, ale przecież byłą jedynie dziewczyną. Nie jakąś super kobietą-kotem, która
biegała po budynkach całe noce. Zrobiło mi się jej żal. Gdzie tak w ogóle jest
jej rodzina? Czy była, aż tak naprawdę
buntowniczą nastolatką, że nie utrzymuje kontaktu z najbliższymi, aż do teraz?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chciałem jej zadać wiele pytań, ale wiedziałem, że jest na
to zły moment. Zaparkowałem samochód i zgasiłem silnik. Wyciągnąłem kluczyki ze
stacyjki i siedziałem w milczeniu, czekając na jakąś reakcję dziewczyny.
Wyplątała nogi ze swoich objęć i potarła twarz dłonią. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chcesz wejść do środka? – obróciła głowę w moją stronę.
Miała zmęczony wyraz twarzy, a jej oczy były zaczerwienione. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem nie wiedząc jak się zachować – Jeśli pytasz z
grzeczności to…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pytam, bo pytam. To idziesz? – przerwała mi przeczesując
włosy ręką<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Idę. – odpiąłem pas bezpieczeństwa i wyszedłem z
samochodu. Sytuacja ta była tak bardzo
odmienna od tej, kiedy ostatnio tutaj byłem. Wtedy zachłannie pragnęliśmy
siebie nawzajem, a teraz ledwo co się dotykamy. Wszystko teraz było takie
formalne. W milczeniu przeszliśmy do jej
mieszkania. Dziewczyna rzuciła kurtkę na wieszak i ruszyła w stronę salonu.
Odwiesiłem swoją marynarkę i zdjąłem buty kierując się do pomieszczenia, w
którym znajdowała się dziewczyna.
Siedziała na kanapie w takiej samej pozycji co w samochodzie tylko, że
wpatrywała się w telewizor. Złapałem koc, który leżał na fotelu i ją nim
przykryłem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Herbaty? – spokojnie potarłem dłonią jej plecy. Pokiwała
twierdząco głową nie odrywając wzroku od jakiegoś dennego hiszpańskiego
serialu. Wyszedłem z pomieszczenia
wchodząc do kuchni. Nalałem do czajnika wody i nastawiłem na gaz. Wyjąłem dwa
kubki i wrzuciłem po saszetce herbaty.
Zupełnie nie wiedziałem co się z
nią dzieje. Teraz była zupełnie inna. Jej temperament ją opuścił. Oczywiście
nie winiłem ją za to, ale martwiłem się o nią. Czajnik zaczął gwizdać
oznajmiając, że woda już się zagotowała. Nalałem gorącego płynu do kubków,
posłodziłem i ruszyłem w stronę salonu. Zastałem ją w tej samej pozie, w której
była kiedy wychodziłem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Proszę – wyciągnąłem kubek w jej stronę. Bladymi rękoma
chwyciła porcelanowe naczynie i upiła łyk. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dzięki – powiedziała patrząc na mnie. Przełknęła ślinę i
westchnęła – Dzięki, że mnie stamtąd wyciągnąłeś. Masz rację należą ci się
jakieś wyjaśnienia…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie Hayley. Jeśli nie chcesz to nie mów. Nie masz żadnego
obowiązku – przerwałem jej kręcąc przecząco głową<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie – zaprzeczyła – Założę się, że niemało zapłaciłeś za
ten mój wybryk, więc należą ci się wyjaśnienia. –mówiła szybko nie chcąc, abym
znowu jej przerwał. – Po prostu poszłam do klubu, znalazłam mojego znajomego i
podzielił się ze mną swoją działką, ale dał mi na później. Przez przypadek
wychodząc przewróciłam jakąś nawaloną laskę. Jej fagas wstawił się za nią,
żebym ją przeprosiła. Stwierdziłam, że nie mam co jej przepraszać, bo i tak
była najebana w cztery dupy i tak sama ledwie stałą na nogach. Uderzyłam go,
ale nie oddał mi. To było dla mnie dziwne, więc po prostu się rzuciłam na niego
z pięściami. Ochraniarze wkroczyli do akcji, a później przyjechała policja. –
spojrzała na mnie wzrokiem nie wyrażającym żadnych uczuć – To tyle.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zmarszczyłem brwi przetwarzając tę historię, którą właśnie
mi opowiedziała – Dlaczego dla ciebie to było dziwne? – upiłem łyk ciepłego
płynu<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zawsze był ktoś kto mi oddawał nie zważając na to, że jestem
kobietą, ale on… widać było, że ma swoje zasady – wzruszyła ramionami. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I ty je złamałaś? – bardziej to było jak stwierdzenie nić
pytanie. Przeszyła mnie lodowatym wzrokiem lecz nic nie powiedziała tylko
obróciła się w stronę telewizora. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Siedzieliśmy w milczeniu, a jedynym dźwiękiem jaki był to
telewizor, na którego nikt nie zwracał uwagi. Każdy z nas tak naprawdę był
zatopiony we własnych myślach. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pójdę już – powiedziałem odstawiając kubek z nietkniętą
herbatą i wstałem. Spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami marszcząc brwi.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne – wstała zwalając ze swoich ramion koc i również
odstawiając kubek. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia. Przy drzwiach
sięgnąłem po buta i zacząłem go ubierać w milczeniu. Kątem oka zobaczyłem bose
stopy dziewczyny. Ubrałem drugiego buta i się wyprostowałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
– Znalazłam pracę. – bąknęła. Uniosłem brwi w zaskoczeniu –
Taką normalną, nie będę się biła – miała kamienny wyraz twarzy <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Naprawdę? – nie mogłem uwierzyć, że zrezygnowała z walk<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Głuchy jesteś? Mówię że znalazłam. Jest za miastem i nie
będę często bywać w centrum. – założyła ręce na piersiach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czyli pozbędziesz się tego mieszkania?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie. Nieraz będę tu przyjeżdżać – oparła się lewym
ramieniem o ścianę<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak często? – przygryzłem wnętrze policzka<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wiem może raz w tygodniu, może raz na dwa tygodnie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Co to za praca?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wystarczająco dużo już ci powiedziałam Styles – syknęła.
Oho pani „nie wpierdalaj się” wróciła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem – Tylko tyle chcę wiedzieć. – założyłem ręce na
biodrach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Będę pracować na magazynie materiałów budowlanych czy
czegoś tam… - odparła z wielką łaską.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie Styles nie zaczynaj
tego tematu – warknęła szorstko<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie będziesz mogła bywać tutaj częściej? – zignorowałem
jej ostrzeżenie <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie i nawet jak bym tutaj dalej mieszkała to bym nie
spotykała się z tobą częściej – wywróciła teatralnie oczami – już ci
powiedziałam co na ten temat myślę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ale…<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie, żadne ale koniec tematu. – pokręciła przecząco głową<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Kurwa dlaczego nie dasz mi tej jebanej szansy?! Wiesz jak
się czułem jak mnie wywaliłaś stąd wtedy?! Wiesz kurwa?! Potraktowałaś mnie jak
męską dziwkę! – wyrzuciłem ręce w powietrze<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Męską dziwkę?! Bo właśnie się tak zachowujesz! Jak
popierdolony Casanova! – uderzyła pięścią o ścianę<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Jestem męską dziwką tak?! – zrobiłem krok do przodu ciężko
oddychając<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Pierdol się – warknęła idąc do kuchni. Szybkim krokiem
ruszyłem za nią – Czego jeszcze tu szukasz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wyjaśnij mi dlaczego nie?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Bo nie i kurwa chuj ci do tego! – chwyciła pustą szklaną
butelkę, która tam stała. Zamachnęła się i rozbiła ją na mojej głowie.
Zamknąłem oczy czując ból i chwyciłem się za głowę wbijając drobne szkiełka w
dłonie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wierzę, że to zrobiłaś – szepnąłem – Nie wierzę, że to
zrobiłaś – powiedziałem głośno otwierając oczy. Stała ciężko oddychając z
resztką rozbitej na mojej głowie butelki. Nawet nie drgnęła kiedy krew zaczęła
cieknąć z jej dłoni. Zdjąłem ręce z mojej głowy. W małych rankach zebrała się
szkarłatna ciecz. Blondynka spojrzała na swoją krwawiącą rękę. Z jej ust wydobyło
się ciche mruknięcie zadowolenia i z zachwytem patrzyła jak krew cieknie po
bladej skórze. Nagle spojrzała na mnie wrogo, swoimi lodowatymi oczyma. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- To kurwa uwierz. Uwierz w końcu w to jaka jestem!
Ostrzegałam cię – warknęła wymijając mnie i wychodząc z pomieszczenia.
Wytrzepałem szkło z włosów, chwyciłem marynarkę i wyszedłem z mieszkania
trzaskając drzwiami.</div>
<div class="MsoNormal">
***************************</div>
<div class="MsoNormal">
Witam kochani :D I jak po sylwestrze? :) Ja osobiście uważam, że ten rok będzie tak samo gówniany jak tamten. Sorry not sorry, ale życie jest takie samo tylko liczba w dacie sie zmieniła :))) No miałam wczoraj dodać rozdział, ale wieczorem miałam turniej i wróciłam sie dopiero o 23 do domu sołłł dodaje dziś :D Tak sobie pomyślałam, że dzień dodawania rozdziałów zmieniam na piątek :D tak, żeby lepiej zaczął sie wyczekiwany weekend :D No i kolejna i odwieczna sprawa >>>>>> komentarze. Ludzie zlitujcie się nade mną! Nie chce wprowadzać tego "jeśli nie będzie 5 komentarzy to nie dodam rozdziału gnoje" bo to głupie, ale przynajmniej raz pod tym rozdziałem napiszcie coś COKOLWIEK nawet "gówniany ff, gówniana ty wypierdalaj stąd" c'nie ale jeśli przeczytałeś to daj komentarz, każdy błagam ten 1 raz, żebym wiedziała ile jest czytelników xx <o:p></o:p></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com7tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-16971324930936156742013-12-28T20:51:00.001+01:002013-12-28T20:51:36.375+01:00ROZDZIAŁ 13<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Usiadłam na twardej ławeczce opierając łokcie na kolanach i
złączając dłonie. Dziwki skąpo ubrane krzątały się w wysokich szpilkach po celi
i za bardzo obdarzone przez matkę naturę w mięśnie kobiety, które bardziej
przypominały facetów. Jedna z tych
dużych gapiła się na mnie od kiedy weszłam do celi. Czułam na sobie jej palący
wzrok. Podniosłam wzrok z szarej posadzki wprost na nią. Wstała i podeszła do
mnie zajmując miejsce obok. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czego? – warknęłam z powrotem patrząc w ziemie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mam propozycję – powiedziała spokojnie. Jej głos był
głęboki i niski. Potarła dżinsowy materiał na jej udach.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jestem zainteresowana – bąknęłam zimnym tonem, leczona
, ani nie drgnęła. Przesunęła się bliżej mnie nachylając się do mojego ucha. –
Odsuń się – ostrzegłam zanim zdążyła coś powiedzieć. Nie widząc żadnej reakcji
powtórzyłam – Odsuń się.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Ironiczny śmiech, który wydobył się z jej ust sprawił, że
miałam gęsią skórkę. – Butler – szorstko syknęła kładąc rękę na moich plecach -
I ja i ty wiemy, że trafiłyśmy tu na dłużej, więc dlaczego od razu się nie
ustawić?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Spierdalaj – odtrąciłam jej dłoń wrogo na nią patrząc. Miała
rację jeśli szybko czegoś nie wymyśle poczekam na rozprawę i pewnie areszt.
Każda będzie chciała się na mnie odegrać za coś. Krótko mówiąc miałam
przejebane, ale nie mogłam zadzwonić do kogoś, żeby mnie wyciągnął wyszłabym na
idiotkę. Poczułam ciepłą dłoń na moim kolanie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Sądzę, że się dogadamy – na jej usta wkradł się uśmieszek
od, którego chciało mi się wymiotować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Zabieraj te łapy – syknęłam zaciskając szczękę. Gwałtownie
wstałam łapiąc jej skórzaną kamizelkę i pchnąć ją na ścianę mocno przyciskając
ją. –Powiedziałam coś kurwa! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Dookoła zrobił się szum dziwki zaczęły biegać po celi i
panikować.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze raz mnie kurwa dotknij, a pożałujesz. –
splunęłam na bladą jak ściana moją
oprawczynie <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Butler! Butler puść ją! – usłyszałam krzyk strażnika Powiedziałem puść ją!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Wykrzywiłam usta w grymasie niezadowolenia i puściłam
skórzaną kamizelkę i odeszłam krok do tyłu, a brunetka zsunęła się po ścianie.
To śmieszne ona mi groziła, a przyszło co do czego to srała w gacie ze strachu.
Usiadłam na moje poprzednie miejsce w takiej samej pozycji jak wcześniej.
Wszyscy starali się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego
ze mną, i zachować odpowiedni dystans. Odpowiadało mi to, bo pokazałam kto tu
rządzi. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Butler wychodzisz – usłyszałam i szybko podniosłam głowę do
góry. Przy kratach stał strażnik i otwierał cele. Wstałam i podeszłam do niego
z ironicznym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mówiłam, że zaraz mnie
wypuścicie? – zaśmiałam się <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zapłacono kaucję – odparł.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zmarszczyłam czoło w niezrozumieniu. Kto mógł zapłacić za
mnie kaucję? John? Skąd się dowiedział? Przypomniało mi się, że gadałam w tym
klubie z jego znajomym. Musiał mu wszystko wypaplać. Wyszłam z celi i
skierowałam się w kierunku wskazanym przez mundurowanego. Przeszłam przez
bramki i odebrałam moje rzeczy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Do niezobaczenia Butler – bąknął mężczyzna wypuszczając
mnie przez drzwi prowadzące do głównego holu komisariatu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nawzajem – syknęłam wychodząc. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<br /></div>
<div class="MsoNormal">
Przeczesałem ręką włosy czekając, aż wypuszczą ją w aresztu.
Usiadłem od niechcenia na plastikowym krzesełku, by zaraz wstać. W co ona się
znowu wpakowała?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Dzwonek mojego
telefonu rozległ się po pokoju. Zaspany odszukałem na nocnej szafce przedmiot i
przystawiłem go sobie pod nos przymykając oczy od rażącego światła. Odebrałem
nie wiedząc nawet kto dzwoni.<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Halo – przetarłem
oczy<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Harry pomóż-
błagalny głos Johna zabrzmiał po drugiej stronie słuchawki<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Co się stało? –
przeczesałem palcami włosy<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Aresztowali Hayley –
szybko powiedział<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- I ma mnie to
obchodzić? – ironicznie się zaśmiałem<o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>- Posłuchaj mnie
Styles do cholery. Mój znajomy był w tym barze, kiedy się z kimś pobiła.
Przyjechała policja i wszystko by było dobrze gdyby nie znaleźli przy niej
prochy. Ja jestem w szpitalu z moją siostrą, która rodzi, więc nie mogę
pojechać po Hayley, a ona jest zbyt dumna, żeby do kogokolwiek zadzwonić. Ona
tam zgnije. – mówisz szybko jak nakręcona katarynka – Kurwa wiem, że nie
przepadacie za sobą, ale proszę cię wyciągnij ją stamtąd.
– w tle usłyszałem przerażający krzyk kobiety- Słuchaj musze kończyć,
zabrali ją na Victoria Street proszę cię – powiedział i się rozłączył. <o:p></o:p></i></div>
<div class="MsoNormal">
<i>Opadłem na poduszkę
gapiąc się w ciemny sufit. Westchnąłem i wstałem ubierając się.</i><o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Przez jedne z drzwi wyszła blondynka. Jeszcze coś rozmawiała
z policjantem i odeszła od niego. Jej wzrok napotkał mój. Odwróciła głowę nie
chcąc patrzeć na mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley – podszedłem do niej -Do cholery pogadaj ze mną w końcu cię stąd
wyciągnąłem – syknąłem. Odwróciła głowę i popatrzyła mi w oczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nikt ci tego nie kazał robić – warknęła wymijając mnie i
kierując się do wyjścia. Westchnąłem poirytowany i truchtem ruszyłem za nią.
Przechodziła już przez drogę na drugą stronę ulicy. Szła szybkim
zdeterminowanym krokiem. Szybko
przebiegłem przez drogę doganiając blondynkę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Poczekaj – powiedziałem łapiąc jej ramię i odwracając ją
twarzą do siebie<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czego? – westchnęła – Człowieku czy ty mi nie możesz dać w
końcu świętego spokoju?! – potarła twarz dłońmi<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Należą mi się jakieś wyjaśnienia – chłodno stwierdziłem<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mam ci nic do wyjaśnienia – pokręciła przecząco głową<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Wyciągnąłem cię stamtąd, gdyby nie ja to miałabyś proces i
prawdopodobnie więzienie – patrzyłem w jej zmęczone tęczówki <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dobra Styles oddam ci tą kasę – zwaliła moją rękę z jej
ramienia – Nara – odwróciła się<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hayley tu nie chodzi o kasę – westchnąłem – I dobrze o tym
wiesz.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
Obróciła się z powrotem twarzą do mnie. Jej oczy były puste,
nie wyrażały żadnych emocji, które mogłyby zdradzić jej samopoczucie. Ręce
bezwładnie opadały jej wzdłuż tułowia, a ramiona miała opuszczone, nie
wyprostowane jak zwykle.</div>
<div class="MsoNormal">
**************************</div>
<div class="MsoNormal">
Cześć kochani <3 Jak tam po świętach u was? Ja czuję, że będę musiała to spalić w jak najszybszym czasie! A to jest ostatni rozdział w tym roku, 14 już będzie dodany w 2014 :D Miejmy nadzieję, że będzie on lepszy od tego :P Życzę wam udanego sylwestra,tylko nie balujcie do zgonów :D A następny rozdział pojawi się w czwartek :D Love xx <o:p></o:p></div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-50855677645342280432013-12-20T20:17:00.001+01:002013-12-20T20:17:47.205+01:00ROZDZIAŁ 12<div class="MsoNormal">
- Nie musisz udawać! – warknęła – Nie zrobi to na mnie
wrażenia! Możesz dopisać mnie do swojej listy przelecianych panienek! –
krzyknęła aż się wzdrygnąłem – Nie potrzebna jest ta szopka – wycedziła przez
zaciśnięte zęby. Zamknąłem oczy licząc do pięciu, żeby nie wybuchnąć. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Więc jednak – chłodno nie zaśmiałem – Myślałem, że dla
ciebie to coś znaczy tak jak dla mnie znaczyło! – wrzasnąłem we frustracji
łapiąc się za kark i odchylając głowę do tyłu. Szybkim krokiem opuściłem
sypialnie kierując się do drzwi. Wziąłem spodnie leżące na ziemi i wciągnąłem
je na siebie. Następnie koszulę i zacząłem szybko ją zapinać. Kątem oka
dostrzegłem blondynkę zbliżająca się do mnie. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To był impuls – wycedziła – NIC więcej – podkreślając
słowo „nic” przeczesała mokre włosy. Obróciłem się do niej patrząc jej głęboko
w oczy. Nie było w nich nic więcej tylko złość. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Chłodny śmiech wydobył się z moich ust – W takim razie
powinnaś mieć pretensje t y l k o i w y
ł ą c z n i e do siebie . – Jej otwarta dłoń z impetem uderzyła w moją twarz.
Mocno złapałem ją za nadgarstki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nigdy więcej tego nie rób! Rozumiesz?! – krzyknąłem.
Miałem dość tego, że wyżywała się na mnie swoją siłą –Nie jestem marionetką, na
której możesz poćwiczyć!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A ja nie jestem marionetką do pieprzenia! – w jej oczach
zauważyłem błysk bólu, który zaraz został zastąpiony złością. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Myślałem, że w końcu coś do mnie poczułaś! – lekko nią
szarpnąłem. Wyrwała się z mojego uścisku i oddaliła o parę kroków. Wtopiła ręce
w swoje włosy desperacko przeczesując je. Dwa duże kroki i byłem przy niej.
Złapałem ją za nadgarstki pchnąc ją na ścianę, a ręce umieszczając nad jej
głową. Brutalnie wbiłem swoje usta w jej. Rozchyliłem jej wargi wkradając się
językiem do środka jej ciepłych ust. Oderwałem się od niej chcąc dać nam dopływ
powietrza.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Poczułaś coś? – głęboko spojrzałem w jej oczy. Nic nie
mówiła, nic nie robiła tylko gapiła się z wrogością na mnie. Ze zrezygnowaniem
puściłem jej ręce i odszedłem parę kroków od niej tym samym wpadając na
przeciwległą ścianę. Zapinałem moją koszule spuszczając wzrok na moje gołe
stopy. Kiedy koszula była całkiem zapięta sięgnąłem po buty zakładając je. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nic nie rozumiesz – wyszeptała blondynka jak by do siebie.
Podniosłem głowę wbijając w niej wzrok. – Nic nie rozumiesz… - powtórzyła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- To mi wyjaśnij – stanowczym głosem nakazałem. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jedyne co mogę czuć to negatywne emocje. Dawno temu się
wyłączyłam. Wszystko co robię nie ma głębszego znaczenia. Ja się nie
zakochuje. – ostatnie zdanie głośno
zaakcentowała, abym je usłyszał. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie wierze ci – powiedziałem – Nie wierze ci.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Odepchnęła się od ściany i podeszła do mnie. Miała
zaciśnięte pięści, a jej oczy znowu stały się czarne.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- W dupie to mam! Jesteś dla mnie nikim! Po prostu się z
tobą pieprzyłam i to na tyle! Nie możesz po prostu kurwa wyjść jak po jednorazowym
seksie?! – warknęła<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie! To dla mnie
nie było jak jednorazowa przygoda! Rozumiesz?!<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Gówno mnie to obchodzi dla mnie była, a teraz wypierdalaj!
– odeszła krok ode mnie. Patrzyłem na nią jak bym nic nie rozumiał co przed
chwilą powiedziała. – Nie rozumiesz?! WYPIERDALAJ! – krzyknęła wskazując drzwi.
Podniosłem marynarkę z podłogi i trzaskając drzwiami wyszedłem. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Tydzień. Tyle dokładnie minęło odkąd wyrzuciłam Harrego z
mieszkania. Miałam wyrzuty sumienia, że tak źle go potraktowałam. Wyglądał naprawdę
kiepsko kiedy opuszczał moje mieszkanie. A z resztą to wszystko jego gówniana wina, gdyby się trzymał ode mnie z daleka nic by się nie wydarzyło. Właśnie wczoraj wieczorem wrócił z
Ameryki, więc właśnie jestem w drodze do jego domu, żeby go za to przeprosić. Czemu ja to w ogóle robię?! Przeszłam parę metrów chodnika i znalazłam się przed bramą. Westchnęłam głośno
kiedy znalazłam się przed drzwiami Stylesa. Nacisnęłam przycisk dzwonka i
czekałam, aż brunet mi otworzy. Po chwili drewniana powłoka się otworzyła, a po
drugiej stronie był Harry. Miał mokre włosy i stał w samym ręczniku owiniętym
wokół bioder. Po jego torsie spływały kropelki wody ozdabiając jego wytatuowane
ciało. Mokre włosy przylegały do jego twarzy ukazując ich prawdziwą długość.
Jego szmaragdowe oczy wpatrywały się we mnie bez wyrazu. Albo tak dobrze
udawał, że nie robi na nim wrażenia moja wizyta, albo po prostu ma mnie w
dupie.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Hej – powiedziałam pewnie patrząc na niego uważnie.
Zmarszczył brwi i przeniósł swój ciężar ciała na drugą nogę – Chciałam tylko… -
nie dane mi było dokończyć, ponieważ przerwał mi kobiecy głos, który wydobywał
się ze środka mieszkania. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Harry kotku gdzie masz tą koszulę w serduszka? Tak świetnie
w niej wyglądam – zza jego pleców wyłoniła się ciemnowłosa kobieta. Była
owinięta ręcznikiem, który zakrywał jej intymne części ciała. Również miała
mokre włosy i na jej skórze były kropelki wody. Mimo, że nie miała na sobie ani
grama makijażu wyglądała olśniewająco,
nawet z tymi mokrymi i zbitymi włosami. Jej brązowe tęczówki z
ciekawością lustrowały moją sylwetkę.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Kto to? – zapytała dźwięcznym głosem obdarowując mnie
śnieżnobiałym uśmiechem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Przyszłam tylko po moją bluzę, nie musisz sobie mną
zawracać głowy – szorstkim tonem powiedziałam przedzierając się w przejściu i
kierując do sypialni. Stanęłam w progu rozglądając się po pokoju. Wszędzie po
podłodze walały się ubrania i jak dostrzegłam -dwie zużyte prezerwatywy. Pościele na łóżku się
walały, a jedna z poduszek leżała na komodzie, a na ziemi obok rozwalony
wazonik. Pokręciłam głową nie chcąc myśleć o tym co się tutaj działo
poprzedniej nocy i szybkim krokiem przeszłam do garderoby uważając, żeby nie
nadepnąć na coś. Kiedy znalazłam się w pożądanym pomieszczeniu wzrokiem
zaczęłam szukać swoich ubrań. Wzrokiem przeczesałam wszystkie wieszaki w
poszukiwaniu bluzy i t-shirtu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzieś one kurwa muszą tu być – powiedziałam sama do siebie
podchodząc do szuflad i je otwierając. Przerzucałam ubrania z jednej strony
półki na drugą z nadzieją, że zaraz ujrzę moje rzeczy.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Po co tu przyszłaś? – usłyszałam ochrypły i szorstki głos
za sobą. Nie zaprzestałam poszukiwań klnąc pod nosem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- A co nie widać? – syknęłam zamykając z trzaskiem szufladę
otwierając następną. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Do kurwy nędzy o co jesteś zła?! – wybuchnął – Sama mnie
wyrzuciłaś! Wiesz jak się wtedy czułem?! Wiesz?! Nie wiesz kurwa! Zrobiłaś ze
mnie męską dziwkę! <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Ja zrobiłam z ciebie męską dziwkę?! Ja kurwa?! Sam to zrobiłeś!
Wybacz, ale nie musiałam ci w niczym pomagać– odwróciłam się w jego stronę<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jesteś żałosna – ironicznie się zaśmiał – Czego
oczekiwałaś? Hmm? Że rzucę ci się w ramiona kiedy tu przyjdziesz? Tak? – nie mogłam
słuchać tego jego obrzydliwego tonu<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chciałam tylko wziąć moje ubrania! – chaotycznie
przeczesałam ręką włosy – Po prostu mi je kurwa daj i sobie pójdę. –
przymknęłam oczy chcąc się uspokoić -
Właśnie teraz pokazałeś jaki jesteś naprawdę – otworzyłam oczy wbijając wzrok w
niego.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Bez słowa podszedł do sąsiedniej szuflady wyciągnął moje
rzeczy i podał mi je. Stanął twarzą w
twarz ze mną mierząc się ze mną wzrokiem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-To wszystko – chłodno oznajmił – Odzyskałaś ubrania.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Oddychałam ciężko i z trudem łapałem kolejną porcję cennego
powietrza. Miałam ochotę go uderzyć tak,
że cały policzek miałby czerwony. Moja ręka zaczęła niebezpiecznie drżeć.
Zacisnęłam pięść wbijając paznokcie w skórę chcąc się powstrzymać przed
jakimkolwiek gwałtownym ruchem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Żegnam – oschle powiedziałam ostatkami samokontroli wychodząc
stamtąd. Przy drzwiach wyjściowych stała zawinięta w ręcznik dziewczyna.
Posłała mi promienny uśmiech nie zwracając uwagi na to jaka wkurwiona byłam. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Miło mi było cię poznać… - wyciągnęła w moją stronę rękę
czekając, aż się przedstawię<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Taa, jasne mnie również – bąknęłam wychodząc z domu i
trzaskając drzwiami. <o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
W zaciśniętej dłoni trzymałam wyprane i wyprasowane ubrania
mnąc je. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
**************************</div>
<div class="MsoNormal">
Hej kochani! na początek przepraszam was, za dwudniowe opóźnienie. Nie miałam zbytnio czasu, no wiecie głownie szkoła. A więc na powiatowych zawodach zajęłyśmy dopiero 4 miejsce x.x Nie wyszłyśmy z naszej grupy -,- Po wszystkich meczach wchodzimy sobie do naszej szatni, a tu chłopacy w bokserkach stali i się przebierali. Koleżanka tak jebła drzwiami i patrzy na numerek, no nasza szatnia otwieramy znowu drzwi,a ci chłopacy się śmieją. Cóż oni mieli mieć dodatkowe zajęcia, i mieli tą samą szatnie co my haha :D Tak, więc następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ponieważ jak wiecie Boże Narodzenie pewnie będę odwiedzać rodzinę, więc sądzę, że tak możecie sie spodziewać piątek/sobota/niedziela. Jakoś tak :D A wam kochani życzę pogodnych , zdrowych wesołych świąt, żebyście w te dni nie byli smutni i cieszyli się mile spędzonym czasem z rodziną. I czego sobie życzycie <3 Wesołych Świąt :D </div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-31428638713660224692013-12-11T19:45:00.002+01:002013-12-11T19:45:43.774+01:00ROZDZIAŁ 11<div class="MsoNormal">
Nie wiedząc jak znaleźliśmy się na klatce schodowej całując
się zachłannie. Złapałem blondynkę za pośladki podnosząc do góry. Oplotła
nogami mój tułów, a rękoma trzymała mój kark. Z trudem wydostaliśmy się na samą
górę klatki schodowej, aby dostać się do mieszkania Hayley. Opuściłem ją na
ziemię, a ona zachłannie zaczęła szukać kluczy nie odrywając ode mnie ust.
Przerwała jednak pocałunek kiedy w jej
ręce znalazł się pożądany przedmiot, którym po chwili otworzyła drzwi. Oparłem
ją o zamknięte drzwi napierając na nią i całując po szyi. Któreś z nas
niechcący nacisnęło klamkę i drzwi z hukiem otworzyły się i uderzyły o pobliską
ścianę. Chwiejnym krokiem weszliśmy do środka nie przestając się całować. Tak
jak wcześniej podsadziłem blondynkę do góry przy okazji nogą zamykając drzwi i
opierając na nich dziewczynę. Moje usta zwinnie pieściły skórę jej szyi
zagryzając ją, ssąc i liżąc dla ukojenia. Szybkim ruchem oderwałem się od niej
i biodrami przycisnąłem dziewczynę do drzwi, aby nie spadła, kiedy ściągałem
jej kurtkę. Wyprostowała ramiona pomagając mi w pozbyciu się zalegającego
materiału. Jęknęła kiedy poczuła moją erekcję wbijającą się w jej udo.
Wykorzystując moje wolne ręce zrzuciła czarną marynarkę na ziemię. Nasze usta
pragnęły siebie tak, że przez wieczność moglibyśmy się całować i nawzajem
pieścić swoje języki. Jej dłonie sprytnie wślizgnęły się pod moją koszulę
głaszcząc i szczypiąc moje ciało. Doprowadzała mnie tym na granice
wytrzymałości. Ugryzłem jej wargę gdy poczułem skubanie mojego sutka. Jęknąłem gardłowo
napierając biodrami na jej ciało. Ręce wślizgnąłem za jej plecy szukając zapięcia
jej niezwykle seksownej sukienki. Znalazłem je i szybkim ruchem odpiąłem
granatowy materiał. Poczułem jej słodkie usta na mojej rozpalonej szyi. Jęknąłem
pod wpływem rozkoszy rozlewającej się na mojej skórze i skupiając się w moim i
tak już pobudzonym kutasie. Mruknąłem podwijając sukienkę i przeciągając przez
jej głowę rzucając ją gdzieś za siebie. Przymrużonymi oczyma zlustrowałem jej
idealne i wysportowane ciało. Miałem ochotę tak ją zerżnąć, żeby nie mogła
chodzić. Przytrzymała rękami mój kark wgryzając się w moją szyję. Syknąłem z bólu i rozkoszy jednocześnie. Odchyliła się
ode mnie oblizując usta poplamione krwią. Kuszącym językiem zlizała ciecz
pomrukując. Ugryzła mnie. Ona mnie
ogryzła. Palcem wskazującym przejechała po szyi zbierając krew, która wyciekała
z ranki. Okrwawiony palec wsadziła do buzi oplatając go językiem, ssąc i
pomrukując przy tym z zadowolenia. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- O-mój-Boże – jęknęła kiedy po raz kolejny naparłem na nią
moim nabrzmiałym penisem- Przeleć mnie najostrzej jak się tylko da – jej oczy
zapłonęły. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Mocno złapałem jej pośladki pchnąc do góry tak, aby znalazła
się nad moją twarzą. Jedną ręką pociągnąłem jej czarne koronkowe majtki rwąc je
na strzępy. Dalej mocno ją trzymając, aby nie spadła rozchyliłem jej nogi
kładąc je na moich barkach. Podmuchałem
zimnym powietrzem na pulsującą łechtaczkę obserwując jak jej mięśnie się
napinają. Wplotła ręce w moje włosy mocno je na nich zaciskając. Przejechałem
językiem dookoła jej wejścia. Jęknęła z rozkoszy i przysunęła biodra chcąc
więcej kontaktu. Bez ostrzeżenia wsunąłem w jej gorące i już wilgotne wejście
zwinny język. Zataczała kółka wokół niego ciągnąc moje włosy. Ssąc jej wargi
poczułem jak mięśnie podbrzusza się zaciskają wokół mojego języka.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zaraz…. Dojdę – wydyszała mocno oplatając moje włosy i nie
przestając ich ciągnąć z całych sił, aż rozbolała mnie głowa. Wysunąłem i
wsunąłem język doprowadzając ją tym do szczytowania. Z jej ust wydobył się
dziki krzyk przyjemności, dzięki orgazmowi, który jej zafundowałem. Zsunąłem ją
po drzwiach, aż jej wiotkie stopy dotknęły ziemi. Oparta o drzwi próbowała
dojść do siebie po intensywnym szczytowaniu. Szybkim ruchem ściągnąłem spodnie
i bokserki wydobywając prezerwatywę. Zwinnym ruchem rozerwałem opakowanie i
rozciągnąłem różową gumkę na nabrzmiałym penisie. Podniosłem głowę do góry
patrząc na blondynkę. Zauważyłem, że pozbyła się stanika,. Patrzyła na mnie
zamglonymi oczami ledwo trzymając się na nogach. Dziwnie było ją oglądać w takim bezbronnym stanie. Podniosłem ją tak
jak wcześniej, aby jej biodra były na wysokości moich. Nakierowałem się na jej
wejście i gwałtownym ruchem znalazłem się w środku. Melodią dla moich uszu był
jej krzyk zaskoczenia, podniecenia i zadowolenia w jednym. Mocno chwyciła mnie
za kark wbijając w moją skórę paznokcie.<br />
-Mocniej! – wydyszała. Wtuliłem głowę w zagłębienie jej szyi i ramienia
wgryzając się w jej słodką, oblaną potem skórę. Ręką złapałem jej nabrzmiałą
pierś ściskając ją i kciukiem robiąc kółka wokół brodawki. Kolejne pchnięcie
było bardziej mocne i brutalne. Sam ledwo łapałem oddech czując, że jestem
blisko.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Ha…Harry – ledwo wydyszała <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Dojdź – ochrypłym głosem
nakazałem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
W tej chwili jak na zawołanie wykrzyczała głośno moje imię
osiągając swój orgazm. Mocno wbiłem się w nią parę razy wytryskując swoje
spełnienie w prezerwatywę. Oddychając ciężko oparłem czoło o jej ramię.
Pachniała tak nieziemsko i uwodzicielsko. To połączenie perfum, potu i dzikiego
seksu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-O kurwa to było… niesamowite! – jej głos rozebrzmiał z
mieszkaniu. Podniosłem głowę z jej
ramienia spoglądając na nią i śmiejąc się. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Łóżko? – wymruczałem seksownym głosem jej do ucha.
Przygryzła płatek mojego ucha.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Łóżko – potwierdziła i uwiesiła się na mojej szyi. <o:p></o:p></div>
<div align="center" class="MsoNormal" style="text-align: center;">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Z pleców przewróciłem się na lewy bok ręką sięgając dalej,
żeby objąć ciepłe ciało dziewczyny, lecz mruknąłem z niezadowolenia kiedy moja
ręka napotkała tylko zimną pomiętą pościel. Otworzyłem zaspane oczy mrugając
kilkakrotnie, aby przyzwyczaić się do rażącego światła. Podniosłem głowę rozglądając się po pokoju. Nigdzie śladu
blondynki. Mimowolnie uśmiech wkradł się na moje usta, kiedy wydarzenia w
poprzedniej nocy wpadły do mojej głowy. Ona była niesamowita i chyba w końcu
coś do mnie poczuła. Czułem, że ta przepaść między nami w końcu zniknęła i
teraz będzie tylko lepiej. Klamka od drzwi zaczęła się ruszać, a po chwili do
pokoju po cichu wkradła się dziewczyna. Zaczęła skradać się przez pokój lecz
kiedy zobaczyła, że nie śpię przestała zachowywać się cicho.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Dzień dobry – uśmiechnąłem się. Jej oczy skupiły się na
mnie. Były chłodne i bez wyrazu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cześć – mruknęła.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Gdzie byłaś? Szczerze nie byłem szczęśliwy budząc się. Nie
było cię obok mnie kiedy chciałem się przytulić – oparłem się na łokciach, aby
mieć lepszy widok na nią. Była ubrana w szary dres, a na głowie miała czarną
czapkę krasnala. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Biegałam. W porównaniu do niektórych osób dbam o kondycję
– wymowne na mnie spojrzała dopijając ostatni łyk wody i kładąc pustą butelkę
na komodzie. Odpięła bluzę zrzucając ją na ziemie to samo robiąc z czapką i
spodniami od dresu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Myślałem, że chciałabyś się mną nacieszyć i nie chciałem
ci odpierać tej miłej chwili – odparłem palcami przeczesując włosy. Spojrzała
na mnie z miną typu „are you fucking kidding me?” Przeciągła za duży
podkoszulek przez głowę rzucając go na resztę ubrań.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Taaa – bąknęła wchodząc w samej bieliźnie do łazienki i
zamykając się tam.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Mogę z tobą się wykąpać? – zawołałem przez zamknięte drzwi
<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie jestem ekologiem i nie zależy mi na oszczędzaniu wody!
– próbowała się przebić przez szum wody.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Westchnąłem i wstałem idąc do korytarza szukając moich
bokserek. Leżały zaraz obok drzwi. Jak widać blondynka nie była maniakiem
czystości wnioskując po tym jak rzucała ubrania na ziemie w sypialni. Zabrałem
czarny materiał i nasunąłem na biodra kierując się do kuchni. Nastawiłem
czajnik z wodą na gaz i wyciągnąłem dwa kubki z szafki sypiąc do nich po
łyżeczce rozpuszczalnej kawy. Wróciłem do sypialni chcąc się zapytać jaką kawę
piję słodzoną czy nie i czy chce mleka.
Stanąłem w progu obserwując jaki bałagan tam panował. Ciuchy walały się
po ziemi, łącznie z moją zużytą prezerwatywą. Zachichotałem cicho i ruszyłem w
stronę łóżka. Dźwięk przekręcanego zamka skupił moją uwagę. Drzwi łazienki
otworzyły się gwałtownie, a ze środka buchnęła gorąca para. Jej obojętny wzrok
spoczął na mojej sylwetce. Przeszła obok mnie kierując się do komody. Otworzyła
najwyższą szufladę i zaczęła w niej grzebać. Na sobie miała inną bieliznę niż
wcześniej, ale również czarną. Podszedłem do niej i od tyłu się do niej
przytuliłem oplatając jej cienką talię ręką. Położyłem brodę na jej ramieniu
patrząc na to co robi. Mokre blond włosy opadały na jej blade plecy mocząc je. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeszcze nie dostałem porannego buziaka – wychrypiałem tak
seksownie jak było mnie na to stać przybliżając usta do jej policzka. Obróciła
głowę w drugą stronę, ale moje usta i tak złożyły delikatny pocałunek na jej
ciepłym policzku. – Następnym razem mam nadzieję się obudzić obok ciebie –
nachyliłem się jeszcze bardziej, żeby ją pocałować. Wyrwała się z moich objęć i
rzuciła na łóżku czyste czarne dżinsy. Zmarszczyłem brwi na jej dziwne
zachowanie. – Co chcesz na śniadanie? – starałem się zachować naturalny ton
głosu.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie chce śniadania i wolałabym, żebyś ty też zjadł u
siebie – w końcu przemówiła nawet nie patrząc na mnie. Podeszła do szafy i
przeglądała wieszaki w skupieniu – Śpieszę się. Wolałabym, żebyś się ubrał i po
prostu sobie poszedł – chłodny ton jej głosu sprawił, że nieprzyjemne ciarki
przebiegły przez mój kręgosłup.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne tylko się wykąpie – stanowczym krokiem ruszyłem do
łazienki.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
-Nie! – zatrzymałem się w pół kroku obracając się i patrząc
na nią. Wkładała na siebie czarne obcisłe rurki. – Po prostu ubierz się i wyjdź
– jej oczy pociemniały. Przełknąłem głośno ślinę. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zobaczymy się później? – moje pytanie wydarło się z moich
ust. Głośno wypuściła powietrze z płuc, kiedy ja wstrzymałem oddech.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie. Już nigdy się nie zobaczymy – mówiła opanowanym
głosem, ale chłodnym. Jej oczy całkiem zrobiły się czarne.<o:p></o:p></div>
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">- Żałujesz? – jedno konkretne pytanie mnie męczyło od
kiedy tylko zobaczyłem jej obojętne podejście do mnie. Zacisnęła szczękę i obróciła się tyłem
wybierając luźny granatowy t-shirt i naciągając na swoją klatkę. – Powiedź coś
– zażądałem. W mgnieniu oka obróciła się do mnie. Głośno i ciężko oddychała co oznaczało jak
bardzo wściekła była.</span><br />
<span style="font-family: "Calibri","sans-serif"; font-size: 11.0pt; line-height: 115%; mso-ansi-language: PL; mso-ascii-theme-font: minor-latin; mso-bidi-font-family: "Times New Roman"; mso-bidi-language: AR-SA; mso-bidi-theme-font: minor-bidi; mso-fareast-font-family: Calibri; mso-fareast-language: EN-US; mso-fareast-theme-font: minor-latin; mso-hansi-theme-font: minor-latin;">**************************</span><br />
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Heloł potatoski moje kochane! Achh tak, więc pochwalę sie wam, że zawody wygrałyśmy i we wtorek jedziemy na powiatowe! :D Byłam kapitanem drużyny <dumna ja> ! I tak wczoraj i dzisiaj pisałam </span><span style="font-size: 15px; line-height: 17px;">próbne</span><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"> testy! Ludzie </span><span style="font-size: 15px; line-height: 17px;">strzeżcie się matematyki, bo matematyka to zło, a w szczególności zadania o bałwanie x.x </span><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;"> Jeszcze jutro angielski, który mam nadzieję pójdzie mi najlepiej i koniec testów próbnych! <3<3 A wam jak poszły testy trzecioklasiści??? :D No, więc komentujcie jak wyszedł ten rozdział :D </span></span><br />
<span style="font-family: Calibri, sans-serif;"><span style="font-size: 11pt; line-height: 115%;">Love xx </span></span>Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-2334570828164071219.post-66568334607648458292013-12-04T20:46:00.000+01:002013-12-04T20:49:00.471+01:00ROZDZIAŁ 10<div class="MsoNormal">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Stukałem palcami o kierownicę. Gdzie ona do cholery jest?!
Koncert zaczyna się za 15 minut, a jej jeszcze nie ma! Co chwilę patrzyłem to
na wyjście z kamienicy to na mój telefon.
Z moich ust wydobyło się pełne irytacji westchnięcie. Może i się
spóźniała czego cholernie nienawidziłem, ale i tak się cieszyłem, że się
zgodziła iść ze mną na ten koncert. Szczerze po niej spodziewałem się wyśmiania
mnie i powiedzenia, że jestem popapranym idiotą myśląc, że ze mną pójdzie. Ale
nic takiego nie zrobiła. Po raz kolejny
spojrzałem na wyjście ze starej kamienicy. Gdy już miałem odwrócić wzrok
dostrzegłem coś interesującego. Po ulicy przemieszczała się, bardzo ładna
blondynka. Na sobie miała granatową
sukienkę do połowy uda. Na ramionach spoczywała czarna skurzana kurtka z
rękawami 3/4, która miała parę ćwieków. Czarne szpilki na platformie
niesamowicie wysmuklały i wydłużały i tak już długie nogi. Dokończeniem tego
wszystkiego były czerwone usta i parę bransoletek na nadgarstkach. Dopiero po dłuższym czasie zorientowałem się,
że dziewczyna idzie w kierunku mojego samochodu. To była Hayley. Szybko
wysiadłem z samochodu i obszedłem go, aby być po stronie pasażera. Posłałem jej
uśmiech i otworzyłem drzwi pasażera przed nią. Wyciągnąłem rękę, aby jej pomóc,
lecz przeszła obok posyłając mi chłodne spojrzenie i wsiadając samodzielnie do
pojazdu. Zamknąłem za nią drzwi i przebiegłem
na drugą stronę samochodu wsiadając na miejsce kierowcy. Przeczesałem
ręką włosy i spojrzałem na nią. Siedziała tępo gapiąc się w widoki za przednią
szybą. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Tak pięknie wyglądała jak… jak nie
ona. Falowane włosy perfekcyjnie opadały jej na ramiona dodając jej jeszcze
więcej uroku.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Masz zamiar się gapić na mnie cały wieczór czy pojedziemy
na ten koncert? – odezwała się nie odrywając wzroku od widoków przed nami.
Kurwa zostałem przyłapany, ale to i tak nic nie zmienia bardzo dobrze
wiedziała, że mi się podoba. Nic nie
odpowiedziałem i zapaliłem samochód kierując się na arenę gdzie miał się odbyć
koncert.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
***<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale dzięki, że
mnie zaprosiłeś na ten koncert – Hayley posłała mi jeden z nielicznych swoich
szczerych uśmiechów – Naprawdę to był świetny koncert.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Cieszę się, ze ci się podobało – przekręciłem kluczyk w
stacyjce – Odwiozę cię do domu – spojrzałem na nią. Na jej twarzy był
wymalowany grymas. – Co? – zapytałem, lecz nic nie odpowiedziała – Nie chcesz
jechać do domu? <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie mam ochoty jeszcze wracać do domu – wpatrywała się na
mnie swoimi niebieskimi oczami. Zrozumiałem co miała na myśli. Sądziłem, że
chciała się jak najszybciej pozbyć mojego towarzystwa jak to zawsze robiła. Ale
dziś było inaczej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Klub? – uniosłem jedną brew do góry. Na jej czerwone usta
wkradł sie łobuzerski uśmiech. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Zaparkowałem samochód przed jednym z najbardziej znanych
klubów w Londynie. Głośna muzyka ze środka huczała też na zewnątrz. Dookoła
budynku i po ulicy plątali się pijani ludzie. Dziewczyny skąpo ubrane i
chłopaki lepiący się do nich z łapami to codzienność. Hayley już wysiadła z samochodu i wzrokiem
lustrowała budynek. Przeczesując włosy podszedłem do niej.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- I jak, może być? – spojrzałem na nią pytająco kiwając
głową w stronę budynku z neonowymi napisami<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Klub, jak klub– wzruszyła ramionami poprawiając włosy. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chodź – kiwnąłem głową szybkim krokiem przechodząc przez
jezdnię. Przed budynkiem była spora kolejka ludzi. W powietrzu wisiała woń
alkoholu i różnych perfum zmieszanych ze sobą. Bez zastanowienia poszedłem prosto do wejścia
klubu. Chciałem wejść do środka lecz zatrzymała mnie ręka ochroniarza.
Spojrzałem na wysokiego mężczyznę i mruknąłem z niezadowolenia. Bez słowa
wyciągnąłem z kieszeni portfel , a z niego czarną kartę. Pokazałem ją ochroniarzowi
i wszedłem w głąb klubu ciągnąc za sobą Hayley. Mocna woń alkoholu i spoconych
ciał wbiła się w moje nozdrza. Mocniej
zacisnąłem uścisk wokół ręki blondynki, żeby jej nie zgubić w tłumie. Skierowałem
się w stronę baru. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Po proszę dwa drinki – kiwnąłem w stronę barmanki <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jeden drink i jedną colę – poprawiła mnie blondynka.
Spojrzałem na nią pytająco. Wprawdzie to nigdy nie widziałem jak piła alkohol.
Czyżby trzymała się od tego z daleka?<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie pijesz? – zapytałem<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Nie dzisiaj –potrząsnęła głową<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- W takim razie cole z lodem razy dwa – ostatecznie
zamówiłem napoje. Powoli sączyłem zimny napój lustrując bawiących się ludzi.
Spojrzałem na blondynkę i odstawiłem swój napój.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Zatańczysz? – wyciągnąłem w jej stronę rękę. Poczułem się
trochę jak za czasów szkolnych. Kiedy to na potańcówkach podchodziło się do
dziewczyny, która mi się podobała i nie śmiało zapraszało do tańca. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
Spojrzała na mnie zdziwiona. Jej wzrok wędrował to z mojej
ręki na moją twarz i z powrotem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jasne – odepchnęła się od baru odkładając szklankę i
chwytając moją rękę. Zacieśniłem uścisk na jej ciepłej dłoni prowadząc na sam
środek parkietu. Basy tak dudniły, że czułem je nawet w moim żołądku. Po chwili
już oboje kołysaliśmy naszymi ciałami w rytm muzyki. Atmosfera, która panowała
dookoła zaczęła się udzielać i nam. Mimo, że nic nie wypiliśmy zaczęliśmy się
zachowywać jak byśmy wypili parę drinków. Temperatura coraz bardziej wzrastała
z każdą sekunda tańca. Na parkiecie robiło się coraz ciaśniej zmuszając nas tym
samym do tego, abyśmy byli siebie jeszcze bliżej. Jej tyłek zaczął się ocierać
o moje krocze.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Czujesz? – wychrypiałem do jej ucha. Na chwilę
znieruchomiała, następnie obracając się do mnie przodem.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Tylko ja potrafię pobudzić cię tak szybko? – zaśmiała się<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Jak widać – zmrużyłem oczy bacznie się jej przyglądając.
Małe kropelki potu pojawiły się na jej czole, a makijaż dookoła oczu powoli
stawał się niewyraźny. Przybliżyła się
do mnie oplatając mój kark dłoni i przyciągając mnie do siebie. Ustami musnęła moje ucho i przygryzając jego
płatek.<o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
- Chodźmy stąd – wymruczała i odchyliła się ode mnie.
Spojrzałem na nią niepewnym wzrokiem. W jej oczach widziałem coś czego jeszcze
nigdy nie dostrzegłem – pożądanie. Kiwnęła głowa w stronę wyjścia na
potwierdzenie swoich słów. Złapałem ją za rękę prowadząc na zewnątrz. Znalazłem
swój samochód, a po chwili czarny range rover pędził ulicą.<o:p></o:p></div>
<br />
<div class="MsoNormal">
- Do mnie – w samochodzie zabrzmiał głos blondynki. Nie
sprzeciwiałem się. Po paru minutach zaparkowałem na poboczu. <o:p></o:p></div>
<div class="MsoNormal">
*****************</div>
<div class="MsoNormal">
Heloł! I jak tam u was? Wiem, że rozdział krótki, ale ostatnio nie mam weny i moje zapasy sie wykańczają, więc musze spiąć dupę i w końcu coś nadrobić.Jutro mam zawody szkolne w siatkę, więc trzymajcie kciuki! <3 Też jutro wychodzi teledysk do Diana i az mnie skręca, bo nie moge sie doczekać! Dziś krótko, bo nie bardzo mam czas tak, więc tradycyjnie rozdział pojawi się w środę, o ile przeżyje na próbnych testach O.o do następnej środy xx Love </div>
Maderfakerhttp://www.blogger.com/profile/12778255005078267367noreply@blogger.com5