Alec siedział zmęczony przy łóżku szpitalnym Hayley. Mimo
nakazu Toma, żeby wracał i nie wystawiał się bandzie Marka, on dalej siedział
na niewygodnym krześle i pilnował dziewczyny. Czuł się winny za to co się
stało, bo gdyby zabrał blondynkę ze sobą Mark by jej nie uprowadził i nie było
by żadnego wypadku. Zastanawiał się tylko dlaczego Mark ją porwał. Kiedy już myślał, że ich zgubił zobaczył
przewrócone auto na drodze. Czuł jak
serce na moment przestało mu bić, kiedy dostrzegł zakrwawione ciało Hayley. Od
razu do niej podbiegł. Odetchnął z ulgą kiedy otworzyła oczy obdarowując go
mętnym spojrzeniem.
Podniósł wzrok, kiedy w sali rozległ się szelest. Pewnie to
znowu ta natrętna pielęgniarka przyszła mnie wywalić stąd pomyślał, ale ku jemu
zaskoczeniu do pomieszczenia wszedł chłopak, z którym Hayley tańczyła na
przyjęciu. Lekko kręcone kasztanowe włosy miał rozwiane po twarzy, policzki
zaczerwienione od zimna, a w oczach błyszczał niepokój i zmartwienie. Na sobie
miał garnitur, a w ręce trzymał małą torebkę dziewczyny.
- Co się stało? – sapnął wchodząc do pomieszczenia wbijając wzrok w nieprzytomną
- Kto cię tu wpuścił? – warknął Alec, lecz brunet zignorował
go podchodząc do łóżka. Rozbieganym wzrokiem lustrował ciało Hayley. Alec już
świetnie wiedział jak wyglądała. Liczne
zadrapania, siniaki i rozcięcia od szkła. Na szczęście nie miała żadnych
poważnych uszkodzeń jak złamań, w porównaniu do Marka, który znajdował się na
innym piętrze. Z tego co wywnioskował z rozmów pielęgniarek, Stuff miał złamaną
rękę i uszkodzoną tętnicę w udzie. Ale ten
gnojek go nie obchodził. Cokolwiek mu się stało należało mu się.
Szatyn spojrzał na złączone dłonie dziewczyny i przybyłego
chłopaka. Brunet podniósł dłoń Hayley do swoich ust i delikatnie ucałował bladą
skórę. Był to bardzo czuły gest. Jakby bał się, że może zadać jej jeszcze
więcej bólu. Hayley opowiedziała Alcowi to
wszystko. Dlaczego się mściła na Marku. Nie rozumiał jej, ale pomagał jak tylko
mógł. Nie chciał sprawiać jej dodatkowych kłopotów. Ale i tak wszystkie te
rzeczy działy się przez obecnego tu Harrego. Czarnowłosy wstał odchrząkując gdy
Styles nie zwrócił na niego uwagi.
-Jeśli się obudzi przekaż jej, żeby zadzwoniła do mnie –
powiedział rzeczowym tonem wychodząc.
***
Świadomość zaczęła do mnie powracać. Słyszałam stłumione dźwięki,
szelesty i równomierne pikanie. Poświata bladego światła przebijała się przez
moje zamknięte powieki informując, że jest dzień. Czułam tępy ból w moim ciele.
Rozpoczynał się od głowy, aż po koniuszki palców u stóp. Bałam się, że jeśli się
poruszę ból nasili się. Z każdym moim
oddechem czułam jak palą mnie płuca, jakbym przebiegła maraton, a teraz całe
moje ciało daje o tym znać. Uchyliłam delikatnie oczy od razu je mrużąc przed
światłem. Zamrugałam parę razy wyostrzając wzrok. Byłam w błękitnym
pomieszczeniu. Ściany i sufit miały
wyblakły kolor. Delikatne promienie słońca wpadały pomiędzy szczeliny żaluzji
oświetlając tkliwie kawałek szarej podłogi i pościel, która byłam przykryta.
Spojrzałam w bok patrząc na aparaturę, do której byłam podłączona. Miarowe
pikanie informowało o tym, że moje serce wciąż bije. Po drugiej stronie na
stoliku znajdowały się czerwone tulipany włożone do szklanki z wodą. Nie miałam
żadnych wątpliwości w to gdzie się znajduję. Spojrzałam na swoje ręce, które
były poharatane i posiniaczone. Usłyszałam szelest i podniosłam wzrok na
wejście do sali. W progu stał Harry. Miał na sobie garnitur, pomięty i z
pewnością nieświeży. Dwa guziki jego białej koszuli były rozpięte ukazując
koniuszki dwóch jaskółek na jego obojczykach. Włosy miał potargane i
niechlujnie ułożone. Miał cienie pod oczami i senny wzrok. W ręce trzymał
jednorazowy kubek z kawą. Zdecydowanie nie wyglądał jak bóg seksu i nie
roznosił dookoła siebie tej aury charakterystycznej tylko dla niego. Wyglądał
jak wrak, jakby pożarł go wielki szczur, pożuł i wypluł zostawiając w obecnym stanie.
Chłopak zrobił parę kroków podchodząc do ramy łóżka.
- Nie śpisz – stwierdził zachrypniętym głosem
- Nie śpię – przytaknęłam powoli. Zmrużył oczy przyglądając
mi się badawczo.
- Pamiętasz co się stało?
- I to świetnie pamiętam – bąknęłam. Wspomnienia porwania i
wypadku pojawiły się w mojej głowie. Mark nie żył. Umarł, le go uratowałam. Czy
kiedy straciłam przytomność znowu musieli go reanimować? Czy jeśli żyje, to uszkodzenia
po wypadku są duże? - Co z Markiem?
- Żyje. Niestety – drugie słowo wypluł z obrzydzeniem na twarzy.
Odsunął małe krzesełko, które było obok łóżka siadając na nim.
- Skąd się tu wziąłeś? Skąd wiesz o wypadku? – to były tylko
nieliczne pytania jakie chciałam mu zadać
- Znalazłem twoją torebkę, a wieść o wypadku szybko się
rozniosła. – wzruszył ramionami upijając łyk taniej kawy z automatu
- I siedzisz tu cały czas? – zdziwiłam się – Gdzie jest
Alec?
- A, on – nieprzyjazny błysk mignął w jego oku – Kazał ci
przekazać, że kiedy się obudzisz masz do niego zadzwonić. – między nami zapała
niezręczna cisza, którą przerwał Styles – Co ty w ogóle robiłaś na tym bankiecie?
- Nie mogę poudawać arystokratki przez jeden wieczór? –
uniosłam się trochę na łokciach poprawiając swoją pozycję
- Nie wyglądało to na czystą chęć jedzenia krewetek i
słuchania smętnych wypowiedzi dyrektorów prezesów i innych mniej ważnych
osobistości – uniósł lewy kącik ust, który mógłby wyglądać jak uśmiech, jednak
w jego przypadku był grymasem. Westchnęłam wiedząc, że nie ukryję przed nim
prawdy.
- Masz rację, nie poszłam tam jeść krewetek. Musiałam coś
zrobić… - przerwałam nie wiedząc na ile mogę sobie pozwolić
- Czyli? – uniósł brew
- Och Harry dlaczego musisz być taki wścibski? – jęknęłam niezadowolona
- Bo zawsze to ja okazuję się twoim kołem ratunkowym.
- I dlatego chcesz znać każdą minutę z mojego życia? –
powiedziałam trochę głośniej niż zamierzałam. Pytanie zawisło w powietrzu
między nami. Oboje wpatrywaliśmy się uparcie w siebie. Niebieskie oczy w zielone.
- Nie jestem psychopatą
- odparł zaciętym tonem.
- To, to ja wiem, ale dla ciebie ta niewiedza będzie
bezpieczniejsza. Jak zwykle wrócisz do swojego różowego świata usłanego zasranymi
różami. – zacisnęłam usta obracając głowę w drugim kierunku dając znać, że
nasza rozmowa skończona.
Hej wam xx Tak,więc zrobiłam sobie przerwę. Nie miałam weny ani czasu, żeby cokolwiek napisać. Miałam testy, bierzmowanie, urodziny, spotkanie rodzinne i teraz sprawdziany. W sumie napisałabym tydzień po tym jak dodałam tamten rozdział, ale po tygodniu czasu było zero komentarzy,co mnie automatycznie zniechęciło. Mój mózg działa na tej zasadzie: są komentarze = są pomysły. To chyba wszystko co chciałabym napisać w tej notce xx Pozdrawiam
Ojej. Rozdzial swietny. Czekam nn. Dotarlam tu dzieki poleceniu kogos ,)
OdpowiedzUsuńSuper. jak zwykle xD
OdpowiedzUsuńMoże gdybyś ty komentowała blogi osób, które zostawiają ci linki w komentarzach to też byś miała komentarze. Widziałam, że jedna dziewczyna wielokrotnie zostawiała ci link, ale ty pewnie nawet nie zajrzałaś i nie skomentowała kilku innych rozdziałów. Druga tak samo, zastanów się
OdpowiedzUsuńŚwietny rozdział. Oplacalo sie czytac ;>
OdpowiedzUsuńhejo :-* rozdział mega zarąbisty ! :D Nie wiem co więcej dodać, więc życzę Ci weny ;)
OdpowiedzUsuńps. coś się psuje, bo nie moge dodawać komentarzy :/