czwartek, 31 października 2013

ROZDZIAŁ 5

-Hayley! – krzyknąłem – Zostaw go już! – nie słuchała mnie tylko tłukła go dalej.
Podbiegłem do niej i od tyłu złapałem ją za ramiona podnosząc do góry. Przycisnąłem ją do siebie tak, że jej plecy przylegały do mojego torsu. Dziewczyna szarpała się i starała wyrwać z moich objęć. Poczułem mocne ukłucie w moim lewym boku, gdzie dziewczyna wbiła swój łokieć z dużą siłą w moje ciało w wyniku czego rozluźniłem mój uścisk z jej ramion. Oderwała się ode mnie i przywaliła mi w twarz. Lekko się cofnąłem, a ręką trzymałem obolały policzek.
- Za co to do cholery?! – warknąłem
- Nie dotykaj mnie kiedy jestem w furii! – pogroziła mi
- Miałem patrzeć jak go katujesz?! – patrzyłem na nią z niedowierzaniem
- On nie jest pierwszy i ostatni. A z reszta to nie twój jebany interes! – otarła krew z ust
- A może i mój?! – podniosłem głos
- Odpierdol się ode mnie! Rozumiesz?! Przyczepiłeś się do mnie i łazisz za mną! Groziłam ci! Powinieneś się bać i więcej nie zadawać ze mną! Czego ty chcesz ode mnie?! Co?! – wykrzyczała
- Chcę…  Chcę twojej obecności, chcę się po prostu przyjaźnić z tobą – oblizałem usta, aby je zwilżyć
- Ale ja nie chcę – założyła kaptur na poszarpane włosy i poszła wzdłuż ciemnej szczeliny.
- Poczekaj! – krzyknąłem za nią, lecz się nie zatrzymała. Wyszła z ciemnego korytarza na lekko oświetloną ulicę. Głęboko wciągnąłem powietrze i poszedłem za nią.
- Odwiozę cię – powiedziałem pewnie będąc niedaleko niej
- Powiedziałam ci coś! – warknęła
- No i? – prychnąłem. Szybko się odwróciła i przywarła mnie plecami do ściany.
- Ups jakoś się nie boję – drażniłem się z nią
- A może jednak? – mocniej mnie przycisnęła do zimnego muru. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Jesteś seksowna jak się złościsz – zaśmiałem się
- A ty wyglądasz jak cipa, którą bije dziewczyna.
- Mmm słodko – wymruczałem
- Jesteś obleśny – nie pozwalała, aby na jej usta wkradł się mały uśmiech
- Chciałaś powiedzieć obleśnie i nieznośnie seksowny – podczas jej nieuwagi wyślizgnąłem nadgarstki z jej uścisku i obróciłem nas o 180 stopni, tak że teraz to ona była przyciśnięta do ściany przeze mnie.
- Sprytnie – zaśmiała się.
Trzymałem jej ręce po obu stronach jej głowy. Przybliżyłem się do niej, tak że nasze twarze dzielił zaledwie centymetr. Teraz to ja górowałem nad nią wzrostem i posturą. Była taka niewinna i krucha.
- No wiem- wymruczałem wprost do jej drgających ust. Nachyliłem się jeszcze bardziej lekko muskając jej blade usta. Nie zareagowała, więc po chwili chciałem się od niej oderwać lecz dziewczyna zaczęła oddawać pocałunek przez co byłem trochę zaskoczony. Na początku był on nieśmiały i delikatny. Lekko polizałem jej wargę, aby otworzyła usta, lecz drażniła się ze mną. Wypuściłem jej nadgarstki, a moje dłonie powędrowały wzdłuż jej talii kierując się na tyłek dziewczyny. Chwyciłem mocno jej pośladki podnosząc do góry. Blondynka oplotła moją talię nogami wplatając jedną rękę w moje poburzone włosy, a drugą lokując na karku. Ścisnąłem jej pośladki w rezultacie czego jęknęła otwierając usta. Wykorzystując sytuację zwinnie wsunąłem swój język w jej usta. Po chwili nasze języki smakowały siebie nawzajem. Na chwilę oderwaliśmy się od siebie, aby trochę odetchnąć. Ustami muskałem linię jej szczęki, a następnie przeniosłem się na szyję. Zaraz pod jej szczęką mocniej zassałem skórę chcąc pozostawić na niej pewny ślad. Dziewczyna odchyliła głowę na bok dając mi większy dostęp do manewracji. Cicho jęknęła kiedy przygryzłem jej skórę, następnie przejeżdżając tam językiem.
- Pragnę cię – wyszeptałem do jej ucha przygryzając jego płatek. Jej dłoń zacieśniła się na moich włosach w odpowiedzi.
- Nie idź dziś walczyć – dalej szeptałem
- Dlaczego? – wybełkotała kiedy masowałem jej pośladki
- Zapłacę ci rachunki i za wszystko co będziesz chciała, ale nie idź – całowałem linię jej szczęki kierując się w stronę ust. Po chwili nasze wargi znowu rozkoszowały się swoim smakiem. Ponownie wsunąłem język do jej ust zachłannie odkrywając nowe rejony.
- N-nie mogę – oderwała się ode mnie – Nie mogę nie iść – jej oczy były zamknięte
- Proszę cię, zostań ze mną, zapłacę za wszystkie twoje rachunki – ponownie obdarowywałem jej delikatną szyję pocałunkami. Dziewczyna zesztywniała i wyciągnęła rękę z moich włosów i karku. Dłońmi zaczęła mnie odpychać od niej. Spojrzałem na nią zdezorientowany. Była zła. Oczy pociemniały jeszcze bardziej niż były, a usta zwęziły się w cienką linię.
- Postaw mnie – ostro zażądała
- Co się stało? – uniosłem jedną brew w niezrozumieniu
- Postaw mnie na tej cholernej ziemi! – wysyczała. Zrobiłem jak chciała. – Nie jestem tanią dziwką, z którą możesz spędzić noc za kasę! - Oburzyła się zakładając kaptur
- Nie, nie o to mi chodziło. Źle mnie zrozumiałaś – broniłem się

- Nie rób ze mnie idiotki, dobrze wiem co usłyszałam – włożyła ręce do kieszeń bluzy i poszła. Wkurzony uderzyłem pięścią o ścianę. Wziąłem parę głębokich wdechów i przeczesałem włosy zgarniając je z czoła. 
******************************
Hej kochani! Przepraszam was bardzo, ale wczoraj wypadło mi parę spraw i nie mogłam dodać rozdziału PRZEPRASZAM xx W ogóle ostatnio mam urwanie głowy x.x 
I proszę was komentujcie, bo na prawdę sie bardzo cieszę jak jest jakiś nowy komentarz! <3 Love xx

środa, 23 października 2013

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 4
****

Zostałem gwałtownie wyrwany z mojego snu dźwiękiem muzyki. Podniosłem zaspaną głowę i rozejrzałem się za źródłem dźwięku. Dostrzegłem na ziemi lekko wibrujące spodnie. Zapewne tam był telefon, który teraz natarczywie dzwonił. Zwlekłem się z łóżka i wyprostowałem moją sylwetkę. Z  ust wydobyło się ciche jęknięcie z bólu. Krew momentalnie odpłynęła z mojej głowy co spowodowało ból. Leniwie podszedłem do spodni i schyliłem się po materiał. Wydobyłem telefon i przejechałem   kciukiem po ekranie nie zerkając nawet kto dzwoni.
- Halo – wychrypiałem
- Harry jesteś już gotowy? Zaraz będziemy po ciebie – rozpoznałem głos Louisa po drugiej stronie
- Gotowy? Gdzie? – podrapałem się po głowie zastanawiając się o co mu chodzi
- Nie mów, że zapomniałeś! – krzyknął
- Co zapomniałem? – poszedłem przez korytarz do kuchni
- Haroldzie nie prowokuj mnie – odparł zrezygnowany
- Lou… - westchnąłem kiedy drzwi frontowe się otworzyły. Wychyliłem głowę zza ściany zerkając  kto to. No dobra sam sobie zadałem pytanie retoryczne.  Do środka wparowali chłopaki.
- Mamy 5 minut! – krzyknął Liam
- Ubieraj się! – dołączył się Lou
- Co ci się stało? – uniósł brwi do góry Niall widząc moją całą sylwetkę.
- Mały incydent – odparłem kierując się do sypialni
- Jaki incydent?
- Później wam powiem, podobno się śpieszymy – mruknąłem.
***
Zaciągając się chłodnym nocnym powietrzem założyłem kaptur na głowę. Szybkim krokiem przemierzałem ulicę nie chcąc powtórki z wczorajszej rozrywki.  Znajdowałem się w tej „ciemniejszej” okolicy.
- Kurwa! Jeszcze będziesz chciał mojej kasy skurwielu! – usłyszałem. Z budynku przede mną został wypchnięty pijany mężczyzna.  Zwinnie go wymiąłem i poszedłem dalej. Mój telefon zabrzęczał w kieszeni. Wyciągnąłem go i przejechałem po ekranie kciukiem, aby odblokować aparat.  Nagle moje lewe ramię napotkało coś w skutek czego mój telefon wypadł mi z ręki. Wpadłem na jakąś osobę. Podniosłem wzrok z chodnika, na którym leżał telefon.
- Hej – uśmiechnąłem się na widok osoby
- Znowu ty? – blondynka nie ukrywała swojego niezadowolenia
- Oh mi też ciebie miło widzieć Hayley– uśmiechnąłem się po czym sięgnąłem po telefon.
- Następnym razem uważaj jak chodzisz –syknęła
- Nie zauważyłem cię, uwierz mi, bo gdyby tak było przeszedłbym na drugą stronę ulicy – splunąłem.
Zaśmiała się gorzko – No widzisz, dobry chłopiec, więc na co czekasz? Aż ci pomogę?
- Wcześniej mnie ratowałaś, a dziś sama chcesz mi skopać dupę? Ach te hormony – zaśmiałem sie
- Znowu zaczynasz? – wysyczała
- Słyszałem o twojej ostatniej walce… - przypomniałem sobie kiedy John zdawał mi relację z jej walki.
 Blondynka podobno ledwo co uszła z tego cała. Trafiła na jakaś babkę nażartą sterydami.
Na moje słowa spięła się i zacisnęła szczękę – I co z tego? – warknęła
- Dlaczego się narażasz? Dlaczego walczysz? – oblizałem moje spierzchnięte usta
- A może lubię? – zaszydziła – Może mam problemy z agresją i zapanowaniem nad nerwami?
Głęboko odetchnąłem. I przyjrzałem się dziewczynie. Miała rozszerzone źrenice. Chwyciłem ją za ramiona i przyjrzałem się bardziej.
- Co ty do cholery robisz? – próbowała się wyrwać
- Brałaś coś? – ostry ton mojego głosu zaskoczył nawet mnie. Dziewczyna odepchnęła moje ręce z jej ramion.
- A jeśli nawet to co? Zabronisz mi? – chłodno się zaśmiała. Zacisnąłem mocno szczękę.  - Tak myślałam. A teraz już pójdę, mam jeszcze walkę – odwróciła się, ale ją złapałem za ramię.
- Poczekaj – szybko wyjąkałem – Musisz walczyć? – zapytałem z nadzieją w głosie
- Rachunki same się nie zapłacą – odwróciła głowę w moją stronę
- Bijesz się, bo nie masz za co zapłacić rachunków? – złożyłem to w logiczną całość. Dziewczyna milczała co wziąłem za potwierdzenie.
- Pójdę już – odkleiła moją rękę
- Poczekaj – zawołałem za nią
- Co znowu? – popatrzyła na mnie znudzona
- Możesz pracować u mnie. Zatrudnię cię i nie będziesz musiała się już bić – wymyśliłem. To nie był zły pomysł. Mogłem być blisko niej i wiedzieć, że nie będzie się biła.
- Niby jako kogo? – prychnęła. Zmarszczyłem brwi intensywnie się zastanawiając nad jej pracą.
- No właśnie – wysyczała odwracając się. Nałożyła na głowę kaptur jej czarnej za dużej bluzy i skierowała się w głąb ciemnej szczeliny między budynkami. Nagle drzwi od jednego budynku się otworzyły i z dużą siłą uderzyły z blondynkę. Ta pod wpływem siły metalowych drzwi upadła na ziemię. Zza  nich wyłonił się umięśniony łysy mężczyzna. Miał na sobie czarną opiętą koszulkę, a jego ramiona były pokryte licznymi tatuażami. Spojrzał na leżącą Hayley, która ocierała ramię przeklinając pod nosem.
- Uważaj jak chodzisz dziwko – splunął.
Dziewczyna podniosła się z ziemi.
- Coś ty powiedział? – wysyczała zła podchodząc do niego
- To co słyszałaś mała suko – plunął jej w twarz.
Wewnętrzny demon błagał ją o wydostanie się na zewnątrz. Dziewczyna ciężko oddychała, a pięści miała mocno zaciśnięte. W końcu nie wytrzymała i prawym sierpowym zadała cios łysemu. Ten pod wpływem uderzenia obrócił twarz. Chwilę pozostał w tej pozycji, a po chwili plunął krwią.  Zamachnął się i chciał uderzyć niebieskooką, lecz jego pięść spotkała tylko powietrze.  W tym czasie dziewczyna zgięła się i mocno uderzyła w brzuch mężczyzny. Była od niego o wiele niższa i drobniejsza. Mógł powalić ją jednym konkretnym ciosem.  Po uderzeniu blondynka się wyprostowała. Łysy stał i po chwili ją uderzył. Dziewczyna zaczęła się śmiać plując krwią.

- To będzie jeszcze bardziej zabawniejsze niż przypuszczałam – prosto uderzyła w duży nos wytatuowanego, a następnie lewym sierpowym, a potem prawym. Kopnęła go w brzuch, a kiedy ten sie lekko zgiął kolanem uderzyła w jego krocze. Mężczyzna leżał na ziemi trzymając  się za czułe miejsce. Dziewczyna kopała go po brzuchu z całych sił. Lewą ręką złapała jego koszulkę i podniosła go trochę do góry,  a prawą ręką obkładała go strumieniem ciosów. Puściła go i usiadła okrakiem na jego brzuchu znowu obkładając go ciągle pięściami. Jej ręce były całe zakrwawione, ale zapewne to nie była jej krew tylko mężczyzny, którego biła. Ten już ledwie był przytomny. Przez ten cały czas byłem jak sparaliżowany, nie mogłem się ruszyć z miejsca. Jednak musiałem zebrać w sobie odwagę i ją powstrzymać zanim ona go zabije.
***************
Hello! Przepraszam, że godziny troche późniejsze są, ale miałam problem z internetem LOls chujowy net -,- sołłł nie powiem ,że nie było mi smutno iż były tylko 2 komentarze pod 3 rozdziałem... więc prosze was jak przeczytacie to skomentujcie :D A jeśli są jakies błędy to sorka, ale czasem sie zdarzają literówki :P No i następny rozdział w środę :D Love xx 

wtorek, 15 października 2013

ROZDZIAŁ 3

- Co jest?! – warknąłem trzymając się za twarz
- Dawaj portfel – zażądał męski głos. Wolałem nie ryzykować dalszymi ciosami i zacząłem szukać po kieszeniach pożądanego przedmiotu.  Niestety jednak nic nie napotkałem takiego.
- Szybko – warknął. Dalej szukałem  skórzanego przedmiotu.
- Nie ma go! – podniosłem głowę na mojego oprawce. Zamachnął się i kolejny raz mnie uderzył. Lekko się zachwiałem, po czym poprawiłem ułożenie swoich stóp tak, aby zapobiec przewróceniu się. Nie miałem zamiaru się nie bronić, więc z prawego sierpowego oddałem zakapturzonemu typowi.  Nie spodziewał się mojego ruchu. Zrobił 2 kroki do tyłu i chwilę tak stał, aby się otrząsnąć. Moje mięsnie się napięły, a oddech przyśpieszył z przypływu adrenaliny w mojej krwi. Mężczyzna ruszył w moją stronę i chciał mnie uderzyć lecz ja zrobiłem unik i to ja go uderzyłem. Nieliczne lekcje boksu się przydały. Mój napastnik był już nieźle wkurzony tą całą sytuacją. Zrobił jeden długi krok w moim kierunku i znajdywał się parę centymetrów ode mnie. Chwycił mnie za ramiona ciągnąć w dół. Poczułem mocny ból na moim brzuchu. Zgiąłem się w pół trzymając za obolałe miejsce. Mężczyzna zacisnął pięść na moich włosach i pociągnął moją głowę do góry. Zajęczałem z bólu. Cicho się zaśmiał i zamachnął się celując w moją twarz. Trzymał mnie za włosy, więc nie miałem jak zrobić uniku. Przed samym uderzeniem puścił mnie i uderzył z dużą siłą, tak że wylądowałem na ziemi. Zwijałem się z bólu jęcząc. Myślałem, że to koniec, że ten facet da sobie spokój i już pójdzie. Ale się myliłem.  Zaczął obkładać mnie pięściami po całym ciele, a najwięcej po twarzy. Chciałem się bronić, ale byłem zbyt słaby. Wyprostował się i zaczął mnie kopać.
- Ej ty! – usłyszałem. Napastnik odwrócił się w stronę źródła głosu – Nie masz kogo lać? – był to kobiecy głos. Dziewczyna zaciągnęła się papierosem i wyrzuciła peta. Ruszyła powolnym krokiem w naszym kierunku.
- Ty lala coś ci się nie pomyliło? Zwijaj się stąd! – prychnął.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Ty chyba nie wiesz do kogo to mówisz gnoju – to była Hayley.
Pojedyncze pasma jej długich blond włosów opadały na jej czarną bluzę. Była zła, widziałem to po niej. Zrobiła krok w naszym kierunku.
- Harry odsuń się – powiedziała surowo.
Zrobiłem co chciała. Podciągając się na łokciach zacząłem się odsuwać. Blondynka zamachnęła się i wymierzyła pierwszy cios.
- Co jest kurwa?! – krzyknął zdziwiony
- Mówiłam, że nie wiesz do kogo to mówisz – wysyczała i kolejny raz go uderzyła. Złość przejęła nad nią kontrolę. Kolejne uderzenia zostały skierowane w mężczyznę.  Teraz to on leżał na ziemi, a dziewczyna usiadła mu na brzuchu i obkładała go pięściami. Leżałem na ziemi kaszląc krwią. Dziewczyna nie przestawała bić mojego napastnika. Przywaliła mu jeszcze raz i wstała. Wzięła zamach i kopnęła w jego czułe miejsce.
- Następnym razem się zastanów zanim powiesz coś do nieznajomej, która przeszkodzi ci kogoś bić – warknęła.
Podeszła do mnie i przykucnęła.
- Nic ci nie jest? – zapytała
- Na twoje nieszczęście żyję – zaśmiałem się co wywołało atak kaszlu z krwią.
- Chodź – pomogła mi wstać i przełożyła sobie moje ramię  przez kark. Powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku domu Johna.
- Gdzie masz kluczyki do samochodu? – zapytała kiedy doszliśmy do mojego czarnego range rovera.
- W tylnej kieszeni spodni – wychrypiałem.
Dziewczyna bez zastanowienia wsadziła dłoń w moją kieszeń. Palcami starała się znaleźć kluczyki.
- Jeśli chciałaś pomacać to trzeba było po prostu zapytać – zaśmiałem się
- Nie ma zbytnio co macać – lekko mnie uszczypnęła w pośladek wyciągając kluczyki. Otworzyła samochód i zaprowadziła mnie od strony pasażera. Uchyliła drzwi pomagając mi wsiąść. Zamknęła drzwi i obeszła samochód zasiadając za kierownicą.
- Ty masz w ogóle prawdo jazdy? – zapytałem dysząc
- Nie. Tak po prostu sobie jeżdżę po mieście, żeby wszystkich pozabijać – uśmiechnęła się wkładając kluczyk do stacyjki. Po chwili zabrzmiał dźwięk silnika. Powoli zjechała z pobocza na drogę. Zmieniła bieg, a po chwili samochód już pędził jezdnią.
- Nie zapytasz o adres? – uniosłem brwi do góry
- Nie – kurczowo trzymała kierownicę
- Jedziemy do ciebie? – nie dałem za wygraną.
Zaśmiała się z drwiną.
- Aż taka głupia nie jestem – parsknęła – John powiedział mi twój adres.
- Po co? – przetarłem dłonią wargę
- Za dużo zadajesz pytań. Jak przeciętna kobieta. To wkurzające – spojrzała na mnie.
- Po prostu chce wiedzieć. Mogę się ciebie obawiać. Może chcesz wykorzystać mój słaby stan i mnie okraść czy po prostu zgwałcić – wzruszyłem ramionami
- Do gwałcenia są lepsze partie chodzące po londyńskich ulicach – powiedziała bez emocji na twarzy – John kazał mi iść za tobą, przeprosić i przywlec  z powrotem na tą imprezę, ale jak widać musiałam cię uratować – zlustrowała mnie wzrokiem – Tak w ogóle to kto to był? – uniosła brew w zaciekawieniu
- „Za dużo zadajesz pytań. Jak przeciętna kobieta.” – zacytowałem ją
- Nie pozwalaj sobie – warknęła
- Chciał mnie okraść. Nie miałem przy sobie portfelu, więc mnie bił – odparłem. Blondynka zaczęła się śmiać.
- Co w tym śmiesznego? – zapytałem lekko poirytowany
- To, że nie umiałeś się obronić – przyśpieszyła
- Broniłem się, ale był zbyt silny jak dla mnie. Nie jedziesz zbyt szybko? – zerknąłem na licznik wskazujący 120 km/h.
- Nie. – odparła. Po chwili zwolniła skręcając w ulicę i ruszyła wzdłuż niej. Rozpoznałem sąsiednie budynki. Po chwili wjechała na wjazd przed moim domem. Z szufladki wyciągnąłem pilot do bramy. Nacisnąłem guzik, a brama się otworzyła. Samochód powoli ruszył i wjechał przed dom. Dziewczyna zgasiła silnik i wyjęła kluczyk wychodząc z auta. Otworzyłem drzwi,  blondynka już była przede mną.
- Sam sobie dam radę – powiedziałem powoli zsuwając się z siedzenia.
- Nie mam całej nocy na bawienie się w twoje cipowate gierki – podirytowana chwyciła mnie za ramię. Otworzyłem drzwi domu wchodząc w jego głąb. Dziewczyna rozglądnęła się.
- Chodź do kuchni tam jest apteczka – ruszyłem do pomieszczenia z niebieskooką. Wspiąłem się na blat i siedziałem tak wpatrując się w Hayley.
- Gdzie masz apteczkę? – zapytała rozglądając się
- Tam w górnej półce – wskazałem ręką meble.
Dziewczyna podeszła i próbowała dosięgnąć drzwiczek lecz na marne. Mrucząc coś pod nosem wyszła na blat i stanęła prosto. Teraz bez problemu mogła otworzyć szafkę. Grzebała tam w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. W końcu zamknęła drzwiczki i z gracją zeskoczyła na podłogę.  Postawiła pudełko koło mnie na blacie. Otworzyła je i wyciągnęła gaziki. Rozejrzała się i podeszła do mebli. Po kolei je otwierała szukając czegoś.
- Może lepiej zapytać – przeczesałem swoje włosy.
- Gdzie masz naczynia? – odwróciła się przodem do mnie.
- Nad zlewem – odparłem grzecznie. Wyciągnęła małą szklaną miseczkę. Odkręciła wodę i trochę nalała do naczynia. Wróciła do mnie i zamoczyła jeden z gazików. Odchyliła lekko moją głowę do tyłu. Pod jej dotykiem po moim ciele przeszły ciarki. Mokrym gazikiem zmywała krew, która pociekła mi z nosa. Drugi gazik zwinęła w rulonik i wsadziła mi w lewą dziurkę nosa, z której jeszcze kapała krew. Jej wzrok spoczął na moim oku. Przygryzła lekko wargę i znowu poszła czegoś szukać. Otworzyła zamrażalkę i wyciągnęła 2 palety z kostkami lodu. Wysypała je do ścierki, która leżała na blacie.
- Przyłóż to sobie do oka – wskazała prawe oko podając mi lód. Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie ulgi.
- Ściągnij koszulę – zażądała
- Co? – zapytałem otwierając oczy ze zdziwienia
- To co słyszałeś, ściągaj koszulę – powtórzyła jak by to była najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
- Wow szybka jesteś – posłałem jej łobuzerski uśmiech
- Jesteś idiotą – wysyczała
- Ale sexownym – niebieskooka sięgnęła do mojej koszul odpinając guziki. Gdy skończyła usadowiła ręce na swojej talii. Wiedziałem, że czeka, aż ją z siebie zdejmę, więc to zrobiłem.
- Trzymaj to przy oku jeśli chcesz jutro na nie coś widzieć – naprowadziła moją dłoń na twarz.
Rozluźniłem się i z powrotem zamknąłem oczy. Po chwili poczułem coś zimnego na moim  torsie.
- Zimne – zaskrzypiałem
- Bo to ma być zimne – syknęła – zachowujesz się jak dziecko.
- A może ja lubię być dzieckiem? – parsknąłem zwilżając usta śliną. Dziewczyna wsadziła palce w moją ranę na brzuchu.
- Nie zadzieraj – wysyczała. Odłożyłem lód od mojego oka i spojrzałem na nią. Szczękę miała mocno zarysowaną, a na jej twarzy malowało się skupienie.
- Co to jest? – pokazałem na malutki pojemnik, który trzymała w dłoni.
- Mój własny patent na rany i siniaki. Schodzi 2 razy szybciej – zakręciła pudełeczko i wsunęła w tylną kieszeń swoich jeansów.
- Masz wazelinę? – podniosła wzrok na moją twarz
- A w apteczce jej nie ma? – wskazałem czerwone pudełko. Długowłosa sięgnęła do niego, a po chwili w ręce trzymała białe pudełeczko. Odkręciła wieko i nabrała trochę na palec wskazujący i środkowy.
- Pokaż to oko – gestem kazała mi się przybliżyć – zamknij je.
Zrobiłem jak chciała. Prawe oko zamknąłem, lewe jednak zostawiłem otwarte. Białą maź rozsmarowała dookoła mojego obolałego oka. Jej dotyk sprawiał, że cały ból był łagodzony. Bacznie się jej przyjrzałem. Błękit jej oczu był trochę zgaszony, jakby pomieszany z szarym. Jej usta były w miarę pełne i malinowe. Na nosie miała parę pojedynczych piegów.
- Na co się tak gapisz? – zwróciła mi uwagę
- Yyy na nic – zaczerwieniłem się.
Blondynka znów sięgnęła po wazelinę, ale tym razem nabrała ją tylko na palec wskazujący. Powolnymi ruchami rozprowadziła substancję po mojej dolnej wardze, która była trochę rozcięta.
Zobaczyłem czerwone plamki na jej kostkach. Chwyciłem jej dłoń i przyjrzałem się jej. Skóra na jej kostkach prawej dłoni była zdarta i rany lekko krwawiły. Próbowała wyrwać swoją dłoń z mojej, ale ja zacieśniłem ucisk na jej nadgarstku. Drugą ręką wyjąłem z apteczki wodę utlenioną. Puściłem na chwilę jej dłoń i wyjąłem czysty wacik. Ponownie podniosłem jej dłoń.  Palcem przytrzymałem gazik przy jej ranach i delikatnie pokropiłem wodą. Rany zaczęły się pienić. Spojrzałem na nią. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji.  Uciąłem 4 małe paski plastra i zakleiłem czerwone małe punkciki. Puściłem jej dłoń, która po chwili bezwładnie opadła wzdłuż tułowia. Tą samą czynność powtórzyłem na jej lewej dłoni.
- Przepraszam – wybełkotałem. Dziewczyna była zbita z tropu.
- Za co? – uniosła brew do góry
- Za te słowa co powiedziałem u Johna. Wiesz przecież, że ja tak nie myślę – spojrzałem jej w oczy
- Przecież ja nic o tobie nie wiem, nie wiem co ty myślisz – odparła z nutką złośliwości w głosie
- No przecież cię przeprosiłem.
- No i co z tego? – założyła ręce na piersi
- Co mam powiedzieć lub zrobić, żebyś mi wybaczyła? – zapytałem
- A po co mam ci wybaczać? – poprawiła swoje włosy
- Bo mi zależy na przyjaźni z tobą – ściszyłem ton głosu.
Przybliżyła swoją twarz do mojej – Przyjaźń ze mną to jak igranie z ogniem, skarbie – wyszeptała
- A może ja lubię igrać z ogniem? – chwyciłem jej podbródek między mój kciuk, a palec wskazujący.  Patrzyłem w jej oczy w skupieniu. Nie mogłem z nich nic wyczytać, nic co dało by mi do myślenia. Przysunąłem swoją twarz bliżej jej. Nasze usta znajdowały się zaledwie centymetr od siebie. Przez ten czas dziewczyna ani drgnęła.  Po chwili jednak gwałtownie się oderwała ode mnie. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Poczekaj, aż to wyschnie i zrobi się szorstkie. Nie zdrapuj tego po prostu zostaw. – wskazała na białą maź rozsmarowaną na moich ranach na brzuchu – Jak zmyjesz czy coś to nasmaruj ponownie – sięgnęła do tylnej kieszeni swoich jeansów i wyciągnęła małe pudełeczko niczym po pomadce i wręczyła mi – Oko i wargę smaruj wazeliną na okrągło i przykładaj ten lód – zaleciła i bez słowa wyszła.
Wystraszyłem ją. Po prostu ją wystraszyłem. Byłem wkurzony na siebie jak mogłem spartolić to! Dlaczego nie trzymałem tych rąk przy sobie?

Wkurzony zeskoczyłem z blatu i sprzątnąłem wszystkie artykuły pierwszej pomocy. O czymkolwiek teraz marzyłem to rzucenie się na łóżko i spanie. Nie miałem siły na prysznic, więc idąc do sypialni po prostu zrzuciłem z siebie spodnie i w bokserkach położyłem się na łóżku od razu zasypiając.
*********************
Suprajs! Tak mnie naszło, żeby dodać dziś rozdział no i jest! To już 3 rozdział?! OMG! szybka jestem... albo i nie? Dobra tak tylko se gadam se nie przejmujcie się mną :3 No i ten co by tu jeszcze... cholera zawsze mam plan pisania tyleeeee, a zawsze wychodzi z tego dupa Maryny -,- A i BŁAGAM komentujcie, bo nie wiem czy wam sie podoba. To tyle tak na serio tyle :D to do środy :D Następnej środy :D pozdro kochani ! <3 Love xx 

środa, 9 października 2013

ROZDZIAŁ 2

- Harry! – krzyknął ktoś wyrywając mnie z przemyśleń
- Co? – zapytałem zdezorientowany szukając wzrokiem osobę, która mnie wołała
- Telefon ci dzwoni – powiedział spokojnie Zayn
- Nie słyszałem – zaśmiałem się sięgając do przedniej kieszeni moich czarnych rurek. Wyciągając aparat spojrzałem na wyświetlacz. Przejechałem kciukiem po ekranie i przyłożyłem telefon do ucha.
- Co tam John? – zapytałem
- Stary słuchaj, może dziś wpadniesz do mnie? Huh? Będzie parę osób, posiedzimy pogadamy, wypijemy coś. Co ty na to? – przeczesałem swoje włosy, zastanawiając się nad odpowiedzią.
- No cóż, z chłopakami siedzimy dziś do 17 w studiu, a potem raczej mam wolne, więc może wpadnę – zaśmiałem się
- No to bądź tak koło 20 – odruchowo przytaknąłem jak by stał przede mną i patrzył na moją reakcję
- Jasne -  rozłączyłem się i odwróciłem  przodem do chłopaków. Byłem dość śpiący i trochę nieprzytomny, na dodatek w głowie cały czas miałem Hayley. To nie była zwykła dziewczyna, a ja jestem zbyt ciekawski, żeby sobie odpuścić. Widziałem ją tylko raz na własne oczy,  również tylko raz rozmawiałem z czego ona większość mi groziła, ale coś mnie do niej ciągnęło.
- Harry! – znowu ktoś krzyknął na mnie
- Co do cholery jasnej? – zapytałem
- Pytam się coś ciebie! – przede mną stał wkurzony Niall
- No to pytaj – odparłem lekko znudzony
- W tym momencie pasuję ci wyższa nuta? – wskazał palcem słowo piosenki. Cicho pod nosem zanuciłem ten kawałek piosenki.
- Ummm nie, niech zostanie tak jak jest – odparłem. Blondyn spojrzał na mnie.
- Spoko i lepiej nie pij więcej w takich ilościach w jakich piłeś, bo kac na drugi dzień nie daje ci żyć jak widzę – poklepał mnie po ramieniu.
Poprawiając koszulę zadzwoniłem dzwonkiem do drzwi. Po chwili drewniana powłoka się otworzyła, a zza nich wyłonił się blondyn.
- O Harry! Jednak przyszedłeś! – ucieszył się – Właź – zrobił mi przejście
- No przecież mówiłem ci, że będę – polizałem usta przekraczając próg. Chłopak skierował się w głąb pomieszczenia, a ja za nim. Z salonu wydobywały się śmiechy, odgłosy rozmów, a nawet i krzyki.
- Hej – przywitałem się z wszystkimi.
 Lustrując wzrokiem pomieszczenia uśmiechnąłem się. Większość tych osób znałem. W końcu mój wzrok zatrzymał się na pewniej blondynce, która była odwrócona tyłem do mnie. Była pochłonięta rozmową z jakąś dziewczyną. Gdy jej rozmówczyni przeniosła wzrok na mnie, niebieskooka zrobiła to samo, aby zobaczyć co odwróciło uwagę jej koleżanki. Spostrzegając mnie od razu rysy jej twarzy się wyostrzyły , a oczy pociemniały.
- Chcesz piwo? – zwrócił się do mnie Andy. Na chwilę oderwałem wzrok od Hayley i przeniosłem go na bruneta stojącego przede mną z 2 butelkami  napoju alkoholowego.
- Jasne – wziąłem od niego szklaną butelkę, a wzrokiem wróciłem na wcześniejszy punkt obserwacji. Poczułem lekkie rozczarowanie nie zastając  tam niebieskookiej. Mój wzrok zaczął wędrować po przyciemnionym pomieszczeniu. Dostrzegłem jej postać kierującą się w moim kierunku. Poczułem ciepło rozlewające się po całym moim ciele, przypływ adrenaliny, szczęścia, ale również strachu. Z każdym jej krokiem moje serce biło szybciej. Patrzyła na mnie jak by chciała mnie zabić. Kiedy znalazła się obok mnie wstrzymałem oddech jednak nie na długo, bo dziewczyna mnie wyminęła i poszła dalej. Odwróciłem się zdezorientowany nie do końca wiedząc co się przed chwilą stało. Dziewczyna postawiła szklankę ze swoim napojem na komodzie na korytarzu i kierowała się do drzwi. Po chwili koło niej znalazł się John. Zaczęli ze sobą rozmawiać co chwilę zerkając na mnie i nie raz wskazując moją osobę.
- … nie będę tutaj do puki on tutaj jest – powiedziała Hayley przez zaciśnięte zęby
- On jest moim przyjacielem tak jak i ty. Nie musisz z nim rozmawiać czy coś. Po prostu go ignoruj – próbował ją przekonać . Patrzyłem na nich w zamyśleniu. Upiłem łyk piwa i podszedłem do nich odwracając ich uwagę od siebie. Lekko odchrząknąłem.
- Jeśli ona nie chce, żebym tutaj był to mogę sobie iść – polizałem usta przeczesując włosy
- Harry… - zaczął John
- Niech sobie idzie – ostro powiedziała krzyżując ręce na piersi
-Hayley, umawialiśmy się na coś, prawda? – ściszył głos John
- Pamiętam, nie mam sklerozy, ale jeśli sam się deklaruje, żeby iść to po prostu niech idzie – spojrzała na mnie. Z jej zaciemnionych oczy ciskały błyskawice we mnie.
- No to – powiedziałem odstawiając butelkę – do zobaczenia – sięgnąłem ręką do klamki wypełniając pustą przestrzeń między Hayley, a Johnem. Moja ręka została zatrzymana.
- Rozumiem, że się nie lubicie… – zaczął
- W zasadzie to ona mnie nie lubi – cicho się wtrąciłem spoglądając na dziewczynę.
- Mam do tego powody – warknęła
- Oh serio? Jakie, że jestem dla ciebie miły? – parsknąłem – Oh naprawdę przepraszam – udawałem skruchę
- Jesteś idiotą –wysyczała – Dobrze wiesz co mogę ci zrobić, a i tak zaczynasz – zmniejszyła dystans między nami
- Próbujesz mnie wystraszyć, ale jakoś ci się to nie udaję – zadrwiłem
- Lepiej uważaj na słowa – zacisnęła dłoń na mojej koszuli
- Uważaj, bo pomniesz, a  potem będziesz musiała mi ją ładnie wyprasować – zaśmiałem się. Złość kipiała w niej. Walczyła ze sobą, żeby czasem mi nie przywalić.
- Nie pozwalaj sobie Styles – syknęła – To, że masz miliony na koncie, tłum szalejących nastolatek na twoim punkcie nie znaczy, że możesz sobie pozwalać na takie słowa. Nie wszyscy muszą cię lubić i to jest w porządku!– pchnęła mnie na drzwi
- Bo nie wszyscy muszą – burknąłem
– Nie jestem jakąś małą byle jaką i łatwą dziwką, mnie nie kupisz na swoje gierki i kasę, nie możesz mieć każdej – żyła na jej szyi pulsowała pod wpływem złości.
- Nie jestem jakimś dziwkarzem – odepchnąłem ją od siebie poprawiając  koszulę – Widzę, że opinię o mnie masz już wyrobioną, a nawet mnie nie znasz – lustrowałem jej twarz z lekkim obrzydzeniem. Te słowa mnie zabolały. Nienawidzę gdy ludzie myślą, że jestem napalonym zwierzęciem, który co noc ma w łóżku inną dziewczynę.
- Wiem wystarczająco – była zaskoczona moją reakcją, ale dalej zła.
- A to widzisz, gdybym ja się kierował pierwszym wrażeniem i opinią innych o tobie to nie za ciekawą reputację byś u mnie miała – oblizałem usta
- No proszę, powiedz, kim bym była w twoich oczach? – zapytała z rozbawieniem na twarzy
- Jestem gentlemanem i do płci przeciwnej nie zwracam się w brzydki sposób – sięgnąłem po butelkę z piwem
- No właśnie, taki z ciebie tchórz. Widać kurwa kto tutaj ma jaja – zadrwiła
- Dobrze – upiłem łyk trunku, aby zwilżyć gardło – powiem ci jeśli tak bardzo tego pragniesz. – wyprostowałem się. Dziewczyna nic nie mówiła tylko patrzyła na mnie wyczekująco.
- Gdybym się sugerował tym czym  ty, czyli opiniami innych i wiadomościami z innych źródeł, uważał bym cię za zimną su… - przerwałem szukając grzeczniejszego słowa niż to, które miałem na myśli – zimną suką, która lubi się pobić dla kasy. Że nie masz do zaoferowania nic więcej tylko siłę i groźby. – czekałem na jej reakcję.
- Nic o mnie nie wiesz – warknęła. Klasnąłem w ręce.
- No widzisz! Tym się ty sugerowałaś wystawiając opinię o mnie. I co miło ci teraz? – prychnąłem. Blondynka nic nie odpowiedziała tylko zacisnęła usta w cienką linie.
- No właśnie – jednym duszkiem wypiłem piwo, a pustą butelkę odstawiłem na komodę – Będę się już zbierał – zwróciłem się do Johna, który przez cały ten czas stał w miejscu nic się nie odzywając – Świetna impreza stary, ale niestety obowiązki wzywają.  Mam jeszcze jakieś 10 lasek do przelecenia – wypowiadając ostatnie zdanie posłałem pełne pogardy i chłodu spojrzenie blondynce. Chwyciłem za klamkę i popchnąłem ją w dół jednocześnie ciągnąc drewnianą powłokę w swoją stronę.
- Pa – wymamrotałem posyłając  im ostatnie spojrzenie.
Poprawiłem koszulę czując chłód wieczornego powietrza.
- Cholera – zakląłem pod nosem zdając sobie sprawę, że nie mogę jechać samochodem. Nie chciało mi się zamawiać taksówki, więc postanowiłem zrobić sobie spacerek. Szybkim krokiem szedłem po chodniku. Wydawało mi się, że dość krótko tam byłem, a tu się godzina okazała. Widocznie straciłem poczucie czasu.  Zacząłem się zastanawiać czy, aby dobrze postąpiłem z tą nie dość miłą wymianą zdań z Hayley. Ale nie mogłem sobie pozwolić na takie traktowanie. Nawet przez dziewczynę, która mi się podobała. Nie jestem dziwkarzem, jestem po prostu nastolatkiem, takim samym jak inni. Lubię wypić i potańczyć w klubie, no i poderwać parę dziewczyn.

 Wypuściłem powietrze z płuc i przeczesałem ręką włosy poprawiając  je, aby nie opadały mi na czoło.  Rozejrzałem się po ulicy. Było dość cicho, a przechodniów tylko parę. Usłyszałem za sobą jakieś kroki, więc się odwróciłem. Zobaczyłem tylko postać z kapturem na głowie celującą pięścią w moją twarz.  
*************************
Dam daram dam! Drugi rozdział! Sołłł na początek: bardzo dziękuję za przeczytanie i komentowanie 1 rozdziału! Nawet nie wiecie jakiego banana miałam na ryju, kiedy czytałam te komentarze :D Ciesze się, że podoba wam się mój wymysł chorej wyobraźni :D W sumie jak tak teraz myślę to miały być 2-3 miesiące przerwy, a nie pół roku haha :D ale jako mi tak zeszło :P
No to chyba na tyle kaleka Kinga was pozdrawia :D No to sie wam już pochwalę: łupiłam orzecha włoskiego nożem i wbiłam sobie nóż w rękę -,- taaa zajebisty pomysł haha :D No to tyle następny rozdział za tydzień :D Love xx

środa, 2 października 2013

ROZDZIAŁ 1


- No to gdzie jedziemy? – zapytałem Johna
- W fajne miejsce, nie bój się nie będzie tam piszczących fanek, które się na ciebie rzucą – zaśmiał się skręcając samochodem w ulicę
- Jesteśmy na przedmieściach? – rozglądałem się przez boczną szybę samochodu
- Tak, zaraz będziemy na miejscu – ponownie skręcił. Teraz jechaliśmy po ciemnej, dość pustej ulicy. Nie wyglądało to, jak zamieszkiwana dzielnica. Samochód się zatrzymał, a John zgasił silnik.
- Stacja łąki barany wysiadać – zaśmiał się w moja stronę
- To czemu jeszcze siedzisz? – zapytałem
- Czekam na osła – wystawił mi język.
 Odpiąłem pas bezpieczeństwa i wysiadłem z wysokiego samochodu. Ręką lekko przeczesałem moje pokręcone włosy rozglądając się.
-Masz zamiar mnie uprowadzić i zgwałcić? – rzuciłem w jego stronę
- Czy to jest takie oczywiste? – uniósł brew podchodząc do mnie. Podniósł lewą rękę, a prawą podwinął rękaw koszuli zerkając na zegarek.
- Zaraz się będzie zaczynało chodź – ruszył pewnym krokiem przez ulicę w kierunku opustoszałego budynku. Ruszyłem za nim. Blondyn podszedł do ciężkich drzwi starego magazynu i je pociągnął w swoją stronę otwierając. Wślizgnął się do środka, a ja za nim. Moje oczy zostały oślepione światłem. Były przyzwyczajone do ciemności, która panowała na zewnątrz.  W sprzeczności z moimi oczekiwaniami w środku był tłum ludzi. Na ścianach nie było żadnego tynku, czy farby, po prostu gołe cegły. Na środku dużego pomieszczenia znajdowała się… klatka? Nieduże pole jakieś 4x4 metry ogrodzone zwykłą siatką ogrodzeniową. Zaciągnąłem się powietrzem. Przesycone było wilgocią i potem, ale i stęchlizną.
- Co to za miejsce? – zatrzymałem Johna – Ktoś tu się będzie bił? – dodałem oblizując usta i marszcząc brwi
- Nie byle kto. – na jego usta wkradł się dziwny uśmieszek
- Kto? – zaciekawiony spojrzałem na niego
- Zobaczysz. – pociągnął mnie za ramie w głąb pomieszczenia.
Przepychaliśmy się między ludźmi, aby być bliżej tego „ringu”.
- Jaki w ogóle to będzie styl walki? Box, Kick-boxing czy co? W ogóle czy to legalne? – zacząłem zadawać pytania
- Co ty baba jesteś? Tyle pytań zadajesz, wyluzuj stary – poklepał mnie po ramieniu
- Jak mam wyluzować? Jeśli gliny tu wpadną to już po mnie. Jeśli Paul się dowie, albo prasa… Chcesz, żebym był na każdej pierwszej stronie gazet z nagłówkiem „Harry Styles na nielegalnych bójkach”? – wypowiadając ostatnie słowa zrobiłem niewidzialny cudzysłów w powietrzu
- Nie przyjadą. Z resztą i tak już jesteś na pierwszych stronach.
Otworzyłem usta, aby mu odpowiedzieć, ale na ring wbiegł jakiś facet. Chwycił megafon i zaczął mówić.
- Za chwilę odbędzie się kolejna walka dwóch świetnych zawodniczek! Dziś do walki staną po raz drugi Leah znana wam jako Amazonka! – po pomieszczeniu rozchodziły się krzyki i oklaski zobaczyłem, że niedaleko „sędziego” pojawiła się umięśniona kobieta. Posturą bardziej przypominała młodego chłopaka niż kobietę. Barki miała szerokie, a biceps pulsował pod ruchami, które wykonywała dłonią. Nie chciał bym spotkać się z nią „na ringu” obawiam się, że nie wyszedłbym z tego cało. – A przeciw niej stanie dziewczyna bardzo agresywna i sprytna panie i panowie Hayley znana jako Blondie! – z drugiej strony sędziego pojawiła się mała blondyneczka. No może nie była mała, ale przy tej drugiej wyglądała tak krucho i delikatnie. Była dość wysoka na moje oko była niewiele niższa ode mnie. Nie miała, aż takich mięśni jak jej rywalka, ale też sądzę, że mogła nieźle przywalić. Jej blond włosy były spięte w kucyku, a końce niesfornie spadały jej na linie kręgosłupa. Na sobie miała tylko stanik sportowy i luźne spodenki sięgające do połowy uda. Kostki jej dłoni były owinięte białą taśmą. Sędzia powiedział coś do każdej z nich. Dziewczyny ustawiły się naprzeciwko siebie. Po znaku rozpoczęcia od sędziego pierwsze ciosy zostały wycelowane. Do akcji jako pierwsza przystąpiła Amazonka. Zaczęła obkładać blondynkę pięściami i kopami. Jednak nie długo musiała czekać na reakcję swojej rywalki. Blondie zaczęła robić uniki. Wykorzystała dekoncentrację przeciwniczki i szybkim ruchem ją przewróciła podcinając jej nogi. Podeszła do brunetki i zaczęła obkładać ją pięściami po twarzy. Jednak nie długo to trwało, ponieważ brunetka wydostała się z potoku ciosów i wstała na równe nogi. Teraz to ona zaczęła się odwdzięczać.
- Jest tu coś do picia? – zwróciłem się do Johna lekko oblizując usta z pragnienia
- Tam gdzieś powinny być butelki z wodą – pokazał miejsce pod ścianą.
Odwróciłem się plecami do ringu i zacząłem iść w skazane mi miejsce. Było słychać krzyki i jęknięcia z bólu walczących, ale również oklaski i gwizdy widowni. Znalazłem stolik z wodą i sięgnąłem po małą butelkę z niegazowana cieczą. Odkręciłem korek i zacząłem łapczywie pić. Nagle gwizdy i krzyki zgromadzonych zrobiły się głośniejsze. Bałem się odwrócić . Bałem się, że tam na podłodze będzie leżeć zakrwawiona i zwijająca się z bólu blondynka. Odstawiłem butelkę od ust po czym zakręciłem ją. Odwróciłem głowę w kierunku centrum uwagi większości osób. Odetchnąłem z ulgą widząc, że po ringu biega i klaszcze wesoła Hayley. Jej rywalka Leah siedziała w rogu ciężko oddychając. Wróciłem do Johna, a ludzie zaczęli się rozchodzić.
- Co ona za to dostanie? – zapytałem
- Kasę – wzruszył ramionami. Spojrzałem na ring blondynki już tam nie było. Zacząłem się rozglądać. Przy jakichś drzwiach ujrzałem kucyk blond włosów.
- Poczekaj tutaj – powiedziałem do kolegi kierując się do wejścia, w którym jeszcze parę sekund temu była dziewczyna.
- Ej Harry! Nie idź tam! Słyszysz nie idź! – zawołał za mną John, ale go zignorowałem.  Po chwili znajdowałem się na korytarzu. Rozglądnąłem się w prawo i w lewo. Za ścianą zobaczyłem znikające pasmo blond włosów. Po chwili stałem już przed drzwiami. Lekko zapukałem i uchyliłem je. Wsadziłem głowę, do środka pomieszczenia. Zobaczyłem postać dziewczyny. Stała tyłem do mnie i grzebała w torbie. Lekko odchrząknąłem. Dziewczyna obróciła głowę w moją stronę. Widząc mnie zmarszczyła brwi.
-Hej – uśmiechnąłem sie
- Co ty tu robisz? Nie wolno tu wchodzić! – oburzyła się.
- Przepraszam, chciałem tylko porozmawiać. Ty jesteś Hayley prawda? – reszta mojego ciała znalazła się w środku
- Tak. O czym chcesz porozmawiać yyy ? – uniosła brwi w oczekiwaniu, że się przedstawię
- Harry, Harry Styles jestem – przedstawiłem się
- I co w związku z tym Harry? Masz do mnie jakiś interes? – skrzyżowała ręce na piersi. Podrapałem się po głowie, nie wiedząc co powiedzieć. W sumie to sam nie wiem o czym chciałem z nią porozmawiać. Po prostu chciałem ją poznać i tyle.
- Nie mam całej nocy na to, aż się łaskawie wysłowisz. – lekko polizała usta, zlizując napływającą krew z jej rozciętej wargi
- Ummm chciałem zapytać, czy może nie potrzebujesz pomocy medycznej – wymyśliłem na szybko – Ktoś musi ci opatrzeć rany – wskazałem na jej lekko poturbowaną twarz.
- Nie dziękuję, poradzę sobie sama – była zbita z tropu moją propozycją pomocy
- To może umm mógłbym cię odwieźć do domu? – zapytałem niepewnie wiedząc, że dziewczyna jest poirytowana moim narzucaniem się jej
- Czego do cholery ty chcesz?! – wyrzuciła ręce w powietrze – Co?!
W gardle utworzyła mi się gula, przez którą nie mogłem nic powiedzieć.
- Po prostu chciałem być miły – wbiłem wzrok w swoje buty
- To łaskawie zabierz ta swoją uprzejmość i bądź sobie miły dla kogoś innego, chyba, że mam ci pomóc – wysyczała przez zaciśnięte zęby, a ja spojrzałem na nią. Jej niebieskie oczy zrobiły się ciemne, a pięści zacisnęły. Może i nie wyglądała, ale była niebezpieczna i agresywna. Widziałem, jak powstrzymywała się, żeby się na mnie nie rzucić.
- To może… - zacząłem
- Wynoś się stąd, albo będziesz chodził z siniakami! – ruszyła w moja stronę. Instynktownie cofnąłem się do tyłu. Moja plecy napotkały ścianę. Czułem przerażenie. Ja się jej bałem, po prostu się jej bałem. Blondynka podeszła do mnie i złapała za moją koszulę przy szyi. Oddychała ciężko. Szczękę  miała mocno zaciśniętą. Była niewiele niższa ode mnie. Jej oczy trzaskały we mnie piorunami. Prawą ręką otworzyła drzwi i mnie wypchnęła za nie z dużą siłą.
- Żebyś lepiej nie stawał mi na drodze, bo tego pożałujesz – wysyczała i  hukiem zamknęła drzwi.
- Ostra – głośno wypuściłem powietrze z płuc.
Zobaczyłem jak w moim kierunku idzie jakiś facet. Przez słabe oświetlenie nie mogłem dostrzec kto to. Odepchnąłem się od ściany, o którą się opierałem i poprawiłem sobie koszulę. Skierowałem się do drzwi przez, które wcześniej tutaj wszedłem. Mój krok stał się znacznie szybszy. Odwróciłem głowę, aby zobaczyć czy tajemnicza osoba również przyśpiesza. Strach ogarnął moje ciało. Zacząłem się zastanawiać czy to może być chłopak Hayley, który był wkurzony, bo wiedział, że u niej byłem. Mój krok był jeszcze szybszy, prawie biegłem truchtem.
- Harry! – usłyszałem za sobą – Harry! To ja John! – poczułem ulgę.
- Chłopie musisz mnie tak straszyć? – zapytałem z wyrzutem
- Przepraszam, chciałem się upewnić, że to ty – doszedł do mnie
-Ta – przeczesałem moje kasztanowe włosy
- Gdzieś ty do cholery się podziewał? Czy ciebie już całkiem pojebało? – jego ton głosu stał się poważny
- Ale o co ci chodzi? – zapytałem zdezorientowany
- O gówno pacanie – dłonią uderzył mnie w tył głowy
- Za co to? – oburzyłem się pasując miejsce w które mnie uderzył.
Usłyszałem trzask drzwi. Tak jak myślałem, na korytarzu pojawiła się blondynka. Zarzuciła torbę na ramię i ruszyła w naszym kierunku.
- Cześć Hayley– odezwał się John
- Hej John, i jak podobało się widowisko? – zapytała
- No jasne, jak zawsze. – teraz dziewczyna zatrzymała się koło nas. Na głowie miała kaptur od brązowej, dużej bluzy. Cień zasłaniał jej oczy, ale wiedziałem, że lustruje moją twarz.
- A tobie co powiedziałam? – wysyczała zła
- Wohoh spokojnie blondie – do akcji wkroczył John
- John radzę ci nie przywozić na walki tego kogoś – powiedziała poważnie- Bo jak nikt go nie będzie pilnował może stać mu się krzywda, więc lepiej pilnuj go – wymamrotała z kamienną twarzą
- Nie przejmuj się nim, po prostu jest pijany, normalnie takich rzeczy nie robi, cokolwiek zrobił. – zaśmiał się nerwowo blondyn
- Jak jestem pijany to jestem miły i uprzejmy? Serio? – zapytałem towarzysza z niedowierzaniem. Dziewczyna zrobiła gwałtowny krok w moim kierunku popychając mnie jednocześnie na ścianę. Chwyciła mój kołnierz i mocno go ścisnęła.
- Radzę ci nie wchodzić mi w drogę śmieciu, bo może to dla ciebie się źle skończyć. Rozumiesz? Już raz cię ostrzegałam, teraz jest drugi, ale trzeciego razu nie będzie – naciskała mną o ścianę. Głośno przełknąłem ślinę. Chciała mnie zastraszyć i po części się jej to udało, ale ciekawość i chęć poznania jej była silniejsza od strachu.
- Hej, hej Hayley wyluzuj. On tylko żartował – próbował załagodzić sytuację John. Dziewczyna mnie puściła i posłała pełne gniewu i wściekłości spojrzenie.
- Pa John – poprawiła torbę i poszła do wyjścia.
- Czy ciebie już do reszty pojebało?! – blondyn krzyknął na mnie, kiedy Hayley zniknęła za drzwiami
- Co? – zapytałem
- Mówiłem ci, że masz tam nie iść! Wiesz co ona mogła by ci zrobić?!  - krzyczał. Po chwili oboje leżeliśmy ze śmiechu.
- Wiesz co John nie udaje ci się ta rola zbyt dobrze – zaśmiałem się klepiąc go po ramieniu
- Ciekawe jak ty byś to rozegrał lepiej – zaczął się droczyć
- No jasne, że tak, przecież jestem Harry Styles ten Harry Styles – powiedziałem z naciskiem na „ten”.
- Tsa – prychnął – chodź zwijamy się do domu. – chłopak pociągnął mnie za ramię.
***********************************
Hejo wam! Tak więc to jest pierwszy rozdział jak widać haha :D Postanowiłam, że rozdziały będą 1 raz w tygodniu i będą to środy :D Chyba, że coś mi wypadnie to dodam wcześniej lub później, bo różnie to bywa ja 3 gimnazjum, testy, bierzmowanie i inne pierdoły :D hmmm co by tu jeszcze to chyba by było na tyle :D Bardzo proszę napiszcie komentarze jak wam się podobał pierwszy rozdział :D Love xx

ZWIASTUN

DAM DARAM DAM DAM! zapraszam na zwiastun ;D