sobota, 28 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 13

***
Usiadłam na twardej ławeczce opierając łokcie na kolanach i złączając dłonie. Dziwki skąpo ubrane krzątały się w wysokich szpilkach po celi i za bardzo obdarzone przez matkę naturę w mięśnie kobiety, które bardziej przypominały facetów.  Jedna z tych dużych gapiła się na mnie od kiedy weszłam do celi. Czułam na sobie jej palący wzrok. Podniosłam wzrok z szarej posadzki wprost na nią. Wstała i podeszła do mnie zajmując miejsce obok.
- Czego? – warknęłam z powrotem patrząc w ziemie
- Mam propozycję – powiedziała spokojnie. Jej głos był głęboki i niski. Potarła dżinsowy materiał na jej udach.
- Nie jestem zainteresowana – bąknęłam zimnym tonem, leczona , ani nie drgnęła. Przesunęła się bliżej mnie nachylając się do mojego ucha. – Odsuń się – ostrzegłam zanim zdążyła coś powiedzieć. Nie widząc żadnej reakcji powtórzyłam – Odsuń się.
Ironiczny śmiech, który wydobył się z jej ust sprawił, że miałam gęsią skórkę. – Butler – szorstko syknęła kładąc rękę na moich plecach - I ja i ty wiemy, że trafiłyśmy tu na dłużej, więc dlaczego od razu się nie ustawić?
-Spierdalaj – odtrąciłam jej dłoń wrogo na nią patrząc. Miała rację jeśli szybko czegoś nie wymyśle poczekam na rozprawę i pewnie areszt. Każda będzie chciała się na mnie odegrać za coś. Krótko mówiąc miałam przejebane, ale nie mogłam zadzwonić do kogoś, żeby mnie wyciągnął wyszłabym na idiotkę. Poczułam ciepłą dłoń na moim kolanie.
- Sądzę, że się dogadamy – na jej usta wkradł się uśmieszek od, którego chciało mi się wymiotować.
-Zabieraj te łapy – syknęłam zaciskając szczękę. Gwałtownie wstałam łapiąc jej skórzaną kamizelkę i pchnąć ją na ścianę mocno przyciskając ją. –Powiedziałam coś kurwa!
Dookoła zrobił się szum dziwki zaczęły biegać po celi i panikować.
- Jeszcze raz mnie kurwa dotknij, a pożałujesz. – splunęłam  na bladą jak ściana moją oprawczynie
- Butler! Butler puść ją! – usłyszałam krzyk strażnika  Powiedziałem puść ją!
Wykrzywiłam usta w grymasie niezadowolenia i puściłam skórzaną kamizelkę i odeszłam krok do tyłu, a brunetka zsunęła się po ścianie. To śmieszne ona mi groziła, a przyszło co do czego to srała w gacie ze strachu. Usiadłam na moje poprzednie miejsce w takiej samej pozycji jak wcześniej. Wszyscy   starali się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego ze mną, i zachować odpowiedni dystans. Odpowiadało mi to, bo pokazałam kto tu rządzi.
-Butler wychodzisz – usłyszałam i szybko podniosłam głowę do góry. Przy kratach stał strażnik i otwierał cele. Wstałam i podeszłam do niego z ironicznym uśmiechem.
- Mówiłam, że zaraz mnie wypuścicie? – zaśmiałam się                                          
- Zapłacono kaucję – odparł.
Zmarszczyłam czoło w niezrozumieniu. Kto mógł zapłacić za mnie kaucję? John? Skąd się dowiedział? Przypomniało mi się, że gadałam w tym klubie z jego znajomym. Musiał mu wszystko wypaplać. Wyszłam z celi i skierowałam się w kierunku wskazanym przez mundurowanego. Przeszłam przez bramki i odebrałam moje rzeczy.
- Do niezobaczenia Butler – bąknął mężczyzna wypuszczając mnie przez drzwi prowadzące do głównego holu komisariatu.
- Nawzajem – syknęłam wychodząc.
***

Przeczesałem ręką włosy czekając, aż wypuszczą ją w aresztu. Usiadłem od niechcenia na plastikowym krzesełku, by zaraz wstać. W co ona się znowu wpakowała?!
Dzwonek mojego telefonu rozległ się po pokoju. Zaspany odszukałem na nocnej szafce przedmiot i przystawiłem go sobie pod nos przymykając oczy od rażącego światła. Odebrałem nie wiedząc nawet kto dzwoni.
- Halo – przetarłem oczy
- Harry pomóż- błagalny głos Johna zabrzmiał po drugiej stronie słuchawki
- Co się stało? – przeczesałem palcami włosy
- Aresztowali Hayley – szybko powiedział
- I ma mnie to obchodzić? – ironicznie się zaśmiałem
- Posłuchaj mnie Styles do cholery. Mój znajomy był w tym barze, kiedy się z kimś pobiła. Przyjechała policja i wszystko by było dobrze gdyby nie znaleźli przy niej prochy. Ja jestem w szpitalu z moją siostrą, która rodzi, więc nie mogę pojechać po Hayley, a ona jest zbyt dumna, żeby do kogokolwiek zadzwonić. Ona tam zgnije. – mówisz szybko jak nakręcona katarynka – Kurwa wiem, że nie przepadacie za sobą, ale proszę cię wyciągnij ją  stamtąd.  – w tle usłyszałem przerażający krzyk kobiety- Słuchaj musze kończyć, zabrali ją na Victoria Street proszę cię – powiedział i się rozłączył.
Opadłem na poduszkę gapiąc się w ciemny sufit. Westchnąłem i wstałem ubierając się.
Przez jedne z drzwi wyszła blondynka. Jeszcze coś rozmawiała z policjantem i odeszła od niego. Jej wzrok napotkał mój. Odwróciła głowę nie chcąc patrzeć na mnie.
- Hayley – podszedłem do niej  -Do cholery pogadaj ze mną w końcu cię stąd wyciągnąłem – syknąłem. Odwróciła głowę i popatrzyła mi w oczy.
- Nikt ci tego nie kazał robić – warknęła wymijając mnie i kierując się do wyjścia. Westchnąłem poirytowany i truchtem ruszyłem za nią. Przechodziła już przez drogę na drugą stronę ulicy. Szła szybkim zdeterminowanym krokiem. Szybko  przebiegłem przez drogę doganiając blondynkę.
- Poczekaj – powiedziałem łapiąc jej ramię i odwracając ją twarzą do siebie
- Czego? – westchnęła – Człowieku czy ty mi nie możesz dać w końcu świętego spokoju?! – potarła twarz dłońmi
- Należą mi się jakieś wyjaśnienia – chłodno stwierdziłem
- Nie mam ci nic do wyjaśnienia – pokręciła przecząco głową
- Wyciągnąłem cię stamtąd, gdyby nie ja to miałabyś proces i prawdopodobnie więzienie – patrzyłem w jej zmęczone tęczówki
- Dobra Styles oddam ci tą kasę – zwaliła moją rękę z jej ramienia – Nara – odwróciła się
- Hayley tu nie chodzi o kasę – westchnąłem – I dobrze o tym wiesz.

Obróciła się z powrotem twarzą do mnie. Jej oczy były puste, nie wyrażały żadnych emocji, które mogłyby zdradzić jej samopoczucie. Ręce bezwładnie opadały jej wzdłuż tułowia, a ramiona miała opuszczone, nie wyprostowane jak zwykle.
**************************
Cześć kochani <3 Jak tam po świętach u was? Ja czuję, że będę musiała to spalić w jak najszybszym czasie! A to jest ostatni rozdział w tym roku, 14 już będzie dodany w 2014 :D Miejmy nadzieję, że będzie on lepszy od tego :P Życzę wam  udanego sylwestra,tylko nie balujcie do zgonów :D A następny rozdział pojawi się w czwartek :D Love xx 

piątek, 20 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 12

- Nie musisz udawać! – warknęła – Nie zrobi to na mnie wrażenia! Możesz dopisać mnie do swojej listy przelecianych panienek! – krzyknęła aż się wzdrygnąłem – Nie potrzebna jest ta szopka – wycedziła przez zaciśnięte zęby. Zamknąłem oczy licząc do pięciu, żeby nie wybuchnąć.
- Więc jednak – chłodno nie zaśmiałem – Myślałem, że dla ciebie to coś znaczy tak jak dla mnie znaczyło! – wrzasnąłem we frustracji łapiąc się za kark i odchylając głowę do tyłu. Szybkim krokiem opuściłem sypialnie kierując się do drzwi. Wziąłem spodnie leżące na ziemi i wciągnąłem je na siebie. Następnie koszulę i zacząłem szybko ją zapinać. Kątem oka dostrzegłem blondynkę zbliżająca się do mnie.
- To był impuls – wycedziła – NIC więcej – podkreślając słowo „nic” przeczesała mokre włosy. Obróciłem się do niej patrząc jej głęboko w oczy. Nie było w nich nic więcej tylko złość.
Chłodny śmiech wydobył się z moich ust – W takim razie powinnaś mieć pretensje  t y l k o  i  w y ł ą c z n i e do siebie . – Jej otwarta dłoń z impetem uderzyła w moją twarz. Mocno złapałem ją za nadgarstki.
- Nigdy więcej tego nie rób! Rozumiesz?! – krzyknąłem. Miałem dość tego, że wyżywała się na mnie swoją siłą –Nie jestem marionetką, na której możesz poćwiczyć!
- A ja nie jestem marionetką do pieprzenia! – w jej oczach zauważyłem błysk bólu, który zaraz został zastąpiony złością.
- Myślałem, że w końcu coś do mnie poczułaś! – lekko nią szarpnąłem. Wyrwała się z mojego uścisku i oddaliła o parę kroków. Wtopiła ręce w swoje włosy desperacko przeczesując je. Dwa duże kroki i byłem przy niej. Złapałem ją za nadgarstki pchnąc ją na ścianę, a ręce umieszczając nad jej głową. Brutalnie wbiłem swoje usta w jej. Rozchyliłem jej wargi wkradając się językiem do środka jej ciepłych ust. Oderwałem się od niej chcąc dać nam dopływ powietrza.
-Poczułaś coś? – głęboko spojrzałem w jej oczy. Nic nie mówiła, nic nie robiła tylko gapiła się z wrogością na mnie. Ze zrezygnowaniem puściłem jej ręce i odszedłem parę kroków od niej tym samym wpadając na przeciwległą ścianę. Zapinałem moją koszule spuszczając wzrok na moje gołe stopy. Kiedy koszula była całkiem zapięta sięgnąłem po buty zakładając je.
- Nic nie rozumiesz – wyszeptała blondynka jak by do siebie. Podniosłem głowę wbijając w niej wzrok. – Nic nie rozumiesz… - powtórzyła.
- To mi wyjaśnij – stanowczym głosem nakazałem.
- Jedyne co mogę czuć to negatywne emocje. Dawno temu się wyłączyłam. Wszystko co robię nie ma głębszego znaczenia. Ja się nie zakochuje.  – ostatnie zdanie głośno zaakcentowała, abym je usłyszał.
- Nie wierze ci – powiedziałem – Nie wierze ci.
Odepchnęła się od ściany i podeszła do mnie. Miała zaciśnięte pięści, a jej oczy znowu stały się czarne.
- W dupie to mam! Jesteś dla mnie nikim! Po prostu się z tobą pieprzyłam i to na tyle! Nie możesz po prostu kurwa wyjść jak po jednorazowym seksie?! – warknęła
 - Nie! To dla mnie nie było jak jednorazowa przygoda! Rozumiesz?!
- Gówno mnie to obchodzi dla mnie była, a teraz wypierdalaj! – odeszła krok ode mnie. Patrzyłem na nią jak bym nic nie rozumiał co przed chwilą powiedziała. – Nie rozumiesz?! WYPIERDALAJ! – krzyknęła wskazując drzwi. Podniosłem marynarkę z podłogi i trzaskając drzwiami wyszedłem.
***
Tydzień. Tyle dokładnie minęło odkąd wyrzuciłam Harrego z mieszkania. Miałam wyrzuty sumienia, że tak źle go potraktowałam. Wyglądał naprawdę kiepsko kiedy opuszczał moje mieszkanie. A z resztą to wszystko jego gówniana wina, gdyby się trzymał ode mnie z daleka nic by się nie wydarzyło. Właśnie wczoraj wieczorem wrócił z Ameryki, więc właśnie jestem w drodze do jego domu, żeby go za to przeprosić. Czemu ja to w ogóle robię?! Przeszłam parę metrów chodnika i znalazłam się przed bramą. Westchnęłam głośno kiedy znalazłam się przed drzwiami Stylesa. Nacisnęłam przycisk dzwonka i czekałam, aż brunet mi otworzy. Po chwili drewniana powłoka się otworzyła, a po drugiej stronie był Harry. Miał mokre włosy i stał w samym ręczniku owiniętym wokół bioder. Po jego torsie spływały kropelki wody ozdabiając jego wytatuowane ciało. Mokre włosy przylegały do jego twarzy ukazując ich prawdziwą długość. Jego szmaragdowe oczy wpatrywały się we mnie bez wyrazu. Albo tak dobrze udawał, że nie robi na nim wrażenia moja wizyta, albo po prostu ma mnie w dupie.
- Hej – powiedziałam pewnie patrząc na niego uważnie. Zmarszczył brwi i przeniósł swój ciężar ciała na drugą nogę – Chciałam tylko… - nie dane mi było dokończyć, ponieważ przerwał mi kobiecy głos, który wydobywał się ze środka mieszkania.
-Harry kotku gdzie masz tą koszulę w serduszka? Tak świetnie w niej wyglądam – zza jego pleców wyłoniła się ciemnowłosa kobieta. Była owinięta ręcznikiem, który zakrywał jej intymne części ciała. Również miała mokre włosy i na jej skórze były kropelki wody. Mimo, że nie miała na sobie ani grama makijażu wyglądała olśniewająco,  nawet z tymi mokrymi i zbitymi włosami. Jej brązowe tęczówki z ciekawością lustrowały moją sylwetkę.
- Kto to? – zapytała dźwięcznym głosem obdarowując mnie śnieżnobiałym uśmiechem.
- Przyszłam tylko po moją bluzę, nie musisz sobie mną zawracać głowy – szorstkim tonem powiedziałam przedzierając się w przejściu i kierując do sypialni. Stanęłam w progu rozglądając się po pokoju. Wszędzie po podłodze walały się ubrania i jak dostrzegłam -dwie zużyte prezerwatywy. Pościele na łóżku się walały, a jedna z poduszek leżała na komodzie, a na ziemi obok rozwalony wazonik. Pokręciłam głową nie chcąc myśleć o tym co się tutaj działo poprzedniej nocy i szybkim krokiem przeszłam do garderoby uważając, żeby nie nadepnąć na coś. Kiedy znalazłam się w pożądanym pomieszczeniu wzrokiem zaczęłam szukać swoich ubrań. Wzrokiem przeczesałam wszystkie wieszaki w poszukiwaniu bluzy i t-shirtu.
-Gdzieś one kurwa muszą tu być – powiedziałam sama do siebie podchodząc do szuflad i je otwierając. Przerzucałam ubrania z jednej strony półki na drugą z nadzieją, że zaraz ujrzę moje rzeczy.
- Po co tu przyszłaś? – usłyszałam ochrypły i szorstki głos za sobą. Nie zaprzestałam poszukiwań klnąc pod nosem.
- A co nie widać? – syknęłam zamykając z trzaskiem szufladę otwierając następną.
- Do kurwy nędzy o co jesteś zła?! – wybuchnął – Sama mnie wyrzuciłaś! Wiesz jak się wtedy czułem?! Wiesz?! Nie wiesz kurwa! Zrobiłaś ze mnie męską dziwkę!
-Ja zrobiłam z ciebie męską dziwkę?! Ja kurwa?! Sam to zrobiłeś! Wybacz, ale nie musiałam ci w niczym pomagać– odwróciłam się w jego stronę
- Jesteś żałosna – ironicznie się zaśmiał – Czego oczekiwałaś? Hmm? Że rzucę ci się w ramiona kiedy tu przyjdziesz? Tak? – nie mogłam słuchać tego jego obrzydliwego tonu
- Chciałam tylko wziąć moje ubrania! – chaotycznie przeczesałam ręką włosy – Po prostu mi je kurwa daj i sobie pójdę. – przymknęłam oczy chcąc się uspokoić  - Właśnie teraz pokazałeś jaki jesteś naprawdę – otworzyłam oczy wbijając wzrok w niego.
Bez słowa podszedł do sąsiedniej szuflady wyciągnął moje rzeczy i podał mi je.  Stanął twarzą w twarz ze mną mierząc się ze mną wzrokiem.
-To wszystko – chłodno oznajmił – Odzyskałaś ubrania.
Oddychałam ciężko i z trudem łapałem kolejną porcję cennego powietrza.  Miałam ochotę go uderzyć tak, że cały policzek miałby czerwony. Moja ręka zaczęła niebezpiecznie drżeć. Zacisnęłam pięść wbijając paznokcie w skórę chcąc się powstrzymać przed jakimkolwiek gwałtownym ruchem.
-Żegnam – oschle powiedziałam ostatkami samokontroli wychodząc stamtąd. Przy drzwiach wyjściowych stała zawinięta w ręcznik dziewczyna. Posłała mi promienny uśmiech nie zwracając uwagi na to jaka wkurwiona byłam.
- Miło mi było cię poznać… - wyciągnęła w moją stronę rękę czekając, aż się przedstawię
-Taa, jasne mnie również – bąknęłam wychodząc z domu i trzaskając drzwiami.

W zaciśniętej dłoni trzymałam wyprane i wyprasowane ubrania mnąc je.  
**************************
Hej kochani! na początek przepraszam was, za dwudniowe opóźnienie. Nie miałam zbytnio czasu, no wiecie głownie szkoła. A więc na powiatowych zawodach zajęłyśmy dopiero 4 miejsce x.x Nie wyszłyśmy z naszej grupy -,- Po wszystkich meczach wchodzimy sobie do naszej szatni, a tu chłopacy w bokserkach stali i się przebierali. Koleżanka tak jebła drzwiami i patrzy na numerek, no  nasza szatnia otwieramy znowu drzwi,a ci chłopacy się śmieją. Cóż oni mieli mieć dodatkowe zajęcia, i mieli tą samą szatnie co my haha :D Tak, więc następny rozdział nie wiem kiedy się pojawi, ponieważ jak wiecie Boże Narodzenie pewnie będę odwiedzać rodzinę, więc sądzę, że tak możecie sie spodziewać piątek/sobota/niedziela. Jakoś tak :D A wam kochani życzę pogodnych , zdrowych wesołych świąt, żebyście w te dni nie byli smutni i cieszyli się mile spędzonym czasem z rodziną. I czego sobie życzycie <3 Wesołych Świąt :D 

środa, 11 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 11

Nie wiedząc jak znaleźliśmy się na klatce schodowej całując się zachłannie. Złapałem blondynkę za pośladki podnosząc do góry. Oplotła nogami mój tułów, a rękoma trzymała mój kark. Z trudem wydostaliśmy się na samą górę klatki schodowej, aby dostać się do mieszkania Hayley. Opuściłem ją na ziemię, a ona zachłannie zaczęła szukać kluczy nie odrywając ode mnie ust. Przerwała jednak  pocałunek kiedy w jej ręce znalazł się pożądany przedmiot, którym po chwili otworzyła drzwi. Oparłem ją o zamknięte drzwi napierając na nią i całując po szyi. Któreś z nas niechcący nacisnęło klamkę i drzwi z hukiem otworzyły się i uderzyły o pobliską ścianę. Chwiejnym krokiem weszliśmy do środka nie przestając się całować. Tak jak wcześniej podsadziłem blondynkę do góry przy okazji nogą zamykając drzwi i opierając na nich dziewczynę. Moje usta zwinnie pieściły skórę jej szyi zagryzając ją, ssąc i liżąc dla ukojenia. Szybkim ruchem oderwałem się od niej i biodrami przycisnąłem dziewczynę do drzwi, aby nie spadła, kiedy ściągałem jej kurtkę. Wyprostowała ramiona pomagając mi w pozbyciu się zalegającego materiału. Jęknęła kiedy poczuła moją erekcję wbijającą się w jej udo. Wykorzystując moje wolne ręce zrzuciła czarną marynarkę na ziemię. Nasze usta pragnęły siebie tak, że przez wieczność moglibyśmy się całować i nawzajem pieścić swoje języki. Jej dłonie sprytnie wślizgnęły się pod moją koszulę głaszcząc i szczypiąc moje ciało. Doprowadzała mnie tym na granice wytrzymałości. Ugryzłem jej wargę gdy poczułem skubanie mojego sutka. Jęknąłem gardłowo napierając biodrami na jej ciało. Ręce wślizgnąłem za jej plecy szukając zapięcia jej niezwykle seksownej sukienki. Znalazłem je i szybkim ruchem odpiąłem granatowy materiał. Poczułem jej słodkie usta na mojej rozpalonej szyi. Jęknąłem pod wpływem rozkoszy rozlewającej się na mojej skórze i skupiając się w moim i tak już pobudzonym kutasie. Mruknąłem podwijając sukienkę i przeciągając przez jej głowę rzucając ją gdzieś za siebie. Przymrużonymi oczyma zlustrowałem jej idealne i wysportowane ciało. Miałem ochotę tak ją zerżnąć, żeby nie mogła chodzić. Przytrzymała rękami mój kark wgryzając się w moją szyję. Syknąłem  z bólu i rozkoszy jednocześnie. Odchyliła się ode mnie oblizując usta poplamione krwią. Kuszącym językiem zlizała ciecz pomrukując. Ugryzła mnie.  Ona mnie ogryzła. Palcem wskazującym przejechała po szyi zbierając krew, która wyciekała z ranki. Okrwawiony palec wsadziła do buzi oplatając go językiem, ssąc i pomrukując przy tym z zadowolenia.
- O-mój-Boże – jęknęła kiedy po raz kolejny naparłem na nią moim nabrzmiałym penisem- Przeleć mnie najostrzej jak się tylko da – jej oczy zapłonęły.
Mocno złapałem jej pośladki pchnąc do góry tak, aby znalazła się nad moją twarzą. Jedną ręką pociągnąłem jej czarne koronkowe majtki rwąc je na strzępy. Dalej mocno ją trzymając, aby nie spadła rozchyliłem jej nogi kładąc je na moich barkach.  Podmuchałem zimnym powietrzem na pulsującą łechtaczkę obserwując jak jej mięśnie się napinają. Wplotła ręce w moje włosy mocno je na nich zaciskając. Przejechałem językiem dookoła jej wejścia. Jęknęła z rozkoszy i przysunęła biodra chcąc więcej kontaktu. Bez ostrzeżenia wsunąłem w jej gorące i już wilgotne wejście zwinny język. Zataczała kółka wokół niego ciągnąc moje włosy. Ssąc jej wargi poczułem jak mięśnie podbrzusza się zaciskają wokół mojego języka.
- Zaraz…. Dojdę – wydyszała mocno oplatając moje włosy i nie przestając ich ciągnąć z całych sił, aż rozbolała mnie głowa. Wysunąłem i wsunąłem język doprowadzając ją tym do szczytowania. Z jej ust wydobył się dziki krzyk przyjemności, dzięki orgazmowi, który jej zafundowałem. Zsunąłem ją po drzwiach, aż jej wiotkie stopy dotknęły ziemi. Oparta o drzwi próbowała dojść do siebie po intensywnym szczytowaniu. Szybkim ruchem ściągnąłem spodnie i bokserki wydobywając prezerwatywę. Zwinnym ruchem rozerwałem opakowanie i rozciągnąłem różową gumkę na nabrzmiałym penisie. Podniosłem głowę do góry patrząc na blondynkę. Zauważyłem, że pozbyła się stanika,. Patrzyła na mnie zamglonymi oczami ledwo trzymając się na nogach. Dziwnie było ją oglądać  w takim bezbronnym stanie. Podniosłem ją tak jak wcześniej, aby jej biodra były na wysokości moich. Nakierowałem się na jej wejście i gwałtownym ruchem znalazłem się w środku. Melodią dla moich uszu był jej krzyk zaskoczenia, podniecenia i zadowolenia w jednym. Mocno chwyciła mnie za kark wbijając w moją skórę paznokcie.
-Mocniej! – wydyszała. Wtuliłem głowę w zagłębienie jej szyi i ramienia wgryzając się w jej słodką, oblaną potem skórę. Ręką złapałem jej nabrzmiałą pierś ściskając ją i kciukiem robiąc kółka wokół brodawki. Kolejne pchnięcie było bardziej mocne i brutalne. Sam ledwo łapałem oddech czując, że jestem blisko.
- Ha…Harry – ledwo wydyszała
- Dojdź – ochrypłym głosem  nakazałem.
W tej chwili jak na zawołanie wykrzyczała głośno moje imię osiągając swój orgazm. Mocno wbiłem się w nią parę razy wytryskując swoje spełnienie w prezerwatywę. Oddychając ciężko oparłem czoło o jej ramię. Pachniała tak nieziemsko i uwodzicielsko. To połączenie perfum, potu i dzikiego seksu.
-O kurwa to było… niesamowite! – jej głos rozebrzmiał z mieszkaniu. Podniosłem  głowę z jej ramienia spoglądając na nią i śmiejąc się.
- Łóżko? – wymruczałem seksownym głosem jej do ucha. Przygryzła płatek mojego ucha.
-Łóżko – potwierdziła i uwiesiła się na mojej szyi.
***
Z pleców przewróciłem się na lewy bok ręką sięgając dalej, żeby objąć ciepłe ciało dziewczyny, lecz mruknąłem z niezadowolenia kiedy moja ręka napotkała tylko zimną pomiętą pościel. Otworzyłem zaspane oczy mrugając kilkakrotnie, aby przyzwyczaić się do rażącego światła. Podniosłem głowę  rozglądając się po pokoju. Nigdzie śladu blondynki. Mimowolnie uśmiech wkradł się na moje usta, kiedy wydarzenia w poprzedniej nocy wpadły do mojej głowy. Ona była niesamowita i chyba w końcu coś do mnie poczuła. Czułem, że ta przepaść między nami w końcu zniknęła i teraz będzie tylko lepiej. Klamka od drzwi zaczęła się ruszać, a po chwili do pokoju po cichu wkradła się dziewczyna. Zaczęła skradać się przez pokój lecz kiedy zobaczyła, że nie śpię przestała zachowywać się cicho.
-Dzień dobry – uśmiechnąłem się. Jej oczy skupiły się na mnie. Były chłodne i bez wyrazu.
- Cześć – mruknęła.
-Gdzie byłaś? Szczerze nie byłem szczęśliwy budząc się. Nie było cię obok mnie kiedy chciałem się przytulić – oparłem się na łokciach, aby mieć lepszy widok na nią. Była ubrana w szary dres, a na głowie miała czarną czapkę krasnala.
- Biegałam. W porównaniu do niektórych osób dbam o kondycję – wymowne na mnie spojrzała dopijając ostatni łyk wody i kładąc pustą butelkę na komodzie. Odpięła bluzę zrzucając ją na ziemie to samo robiąc z czapką i spodniami od dresu.
- Myślałem, że chciałabyś się mną nacieszyć i nie chciałem ci odpierać tej miłej chwili – odparłem palcami przeczesując włosy. Spojrzała na mnie z miną typu „are you fucking kidding me?” Przeciągła za duży podkoszulek przez głowę rzucając go na resztę ubrań.
- Taaa – bąknęła wchodząc w samej bieliźnie do łazienki i zamykając się tam.
- Mogę z tobą się wykąpać? – zawołałem przez zamknięte drzwi
- Nie jestem ekologiem i nie zależy mi na oszczędzaniu wody! – próbowała się przebić przez szum wody.
Westchnąłem i wstałem idąc do korytarza szukając moich bokserek. Leżały zaraz obok drzwi. Jak widać blondynka nie była maniakiem czystości wnioskując po tym jak rzucała ubrania na ziemie w sypialni. Zabrałem czarny materiał i nasunąłem na biodra kierując się do kuchni. Nastawiłem czajnik z wodą na gaz i wyciągnąłem dwa kubki z szafki sypiąc do nich po łyżeczce rozpuszczalnej kawy. Wróciłem do sypialni chcąc się zapytać jaką kawę piję słodzoną czy nie i czy chce mleka.  Stanąłem w progu obserwując jaki bałagan tam panował. Ciuchy walały się po ziemi, łącznie z moją zużytą prezerwatywą. Zachichotałem cicho i ruszyłem w stronę łóżka. Dźwięk przekręcanego zamka skupił moją uwagę. Drzwi łazienki otworzyły się gwałtownie, a ze środka buchnęła gorąca para. Jej obojętny wzrok spoczął na mojej sylwetce. Przeszła obok mnie kierując się do komody. Otworzyła najwyższą szufladę i zaczęła w niej grzebać. Na sobie miała inną bieliznę niż wcześniej, ale również czarną. Podszedłem do niej i od tyłu się do niej przytuliłem oplatając jej cienką talię ręką. Położyłem brodę na jej ramieniu patrząc na to co robi. Mokre blond włosy opadały na jej blade plecy mocząc je.
- Jeszcze nie dostałem porannego buziaka – wychrypiałem tak seksownie jak było mnie na to stać przybliżając usta do jej policzka. Obróciła głowę w drugą stronę, ale moje usta i tak złożyły delikatny pocałunek na jej ciepłym policzku. – Następnym razem mam nadzieję się obudzić obok ciebie – nachyliłem się jeszcze bardziej, żeby ją pocałować. Wyrwała się z moich objęć i rzuciła na łóżku czyste czarne dżinsy. Zmarszczyłem brwi na jej dziwne zachowanie. – Co chcesz na śniadanie? – starałem się zachować naturalny ton głosu.
- Nie chce śniadania i wolałabym, żebyś ty też zjadł u siebie – w końcu przemówiła nawet nie patrząc na mnie. Podeszła do szafy i przeglądała wieszaki w skupieniu – Śpieszę się. Wolałabym, żebyś się ubrał i po prostu sobie poszedł – chłodny ton jej głosu sprawił, że nieprzyjemne ciarki przebiegły przez mój kręgosłup.
- Jasne tylko się wykąpie – stanowczym krokiem ruszyłem do łazienki.
-Nie! – zatrzymałem się w pół kroku obracając się i patrząc na nią. Wkładała na siebie czarne obcisłe rurki. – Po prostu ubierz się i wyjdź – jej oczy pociemniały. Przełknąłem głośno ślinę.
- Zobaczymy się później? – moje pytanie wydarło się z moich ust. Głośno wypuściła powietrze z płuc, kiedy ja wstrzymałem oddech.
- Nie. Już nigdy się nie zobaczymy – mówiła opanowanym głosem, ale chłodnym. Jej oczy całkiem zrobiły się czarne.
- Żałujesz? – jedno konkretne pytanie mnie męczyło od kiedy tylko zobaczyłem jej obojętne podejście do mnie.  Zacisnęła szczękę i obróciła się tyłem wybierając luźny granatowy t-shirt i naciągając na swoją klatkę. – Powiedź coś – zażądałem. W mgnieniu oka obróciła się do mnie.  Głośno i ciężko oddychała co oznaczało jak bardzo wściekła była.
**************************
Heloł potatoski moje kochane! Achh tak, więc pochwalę sie wam, że zawody wygrałyśmy i we wtorek jedziemy na powiatowe! :D Byłam kapitanem drużyny <dumna ja> ! I tak wczoraj i dzisiaj pisałam próbne testy! Ludzie strzeżcie się matematyki, bo matematyka to zło, a w szczególności zadania o bałwanie x.x  Jeszcze jutro angielski, który mam nadzieję pójdzie mi najlepiej i koniec testów próbnych! <3<3 A wam jak poszły testy trzecioklasiści??? :D No, więc komentujcie jak wyszedł ten rozdział :D 
Love xx 

środa, 4 grudnia 2013

ROZDZIAŁ 10

***
Stukałem palcami o kierownicę. Gdzie ona do cholery jest?! Koncert zaczyna się za 15 minut, a jej jeszcze nie ma! Co chwilę patrzyłem to na wyjście z kamienicy to na mój telefon.  Z moich ust wydobyło się pełne irytacji westchnięcie. Może i się spóźniała czego cholernie nienawidziłem, ale i tak się cieszyłem, że się zgodziła iść ze mną na ten koncert. Szczerze po niej spodziewałem się wyśmiania mnie i powiedzenia, że jestem popapranym idiotą myśląc, że ze mną pójdzie. Ale nic takiego nie zrobiła.  Po raz kolejny spojrzałem na wyjście ze starej kamienicy. Gdy już miałem odwrócić wzrok dostrzegłem coś interesującego. Po ulicy przemieszczała się, bardzo ładna blondynka.   Na sobie miała granatową sukienkę do połowy uda. Na ramionach spoczywała czarna skurzana kurtka z rękawami 3/4, która miała parę ćwieków. Czarne szpilki na platformie niesamowicie wysmuklały i wydłużały i tak już długie nogi. Dokończeniem tego wszystkiego były czerwone usta i parę bransoletek na nadgarstkach.  Dopiero po dłuższym czasie zorientowałem się, że dziewczyna idzie w kierunku mojego samochodu. To była Hayley. Szybko wysiadłem z samochodu i obszedłem go, aby być po stronie pasażera. Posłałem jej uśmiech i otworzyłem drzwi pasażera przed nią. Wyciągnąłem rękę, aby jej pomóc, lecz przeszła obok posyłając mi chłodne spojrzenie i wsiadając samodzielnie do pojazdu. Zamknąłem za nią drzwi i przebiegłem   na drugą stronę samochodu wsiadając na miejsce kierowcy. Przeczesałem ręką włosy i spojrzałem na nią. Siedziała tępo gapiąc się w widoki za przednią szybą. Nie mogłem oderwać od niej wzroku. Tak pięknie wyglądała jak… jak nie ona. Falowane włosy perfekcyjnie opadały jej na ramiona dodając jej jeszcze więcej uroku.
- Masz zamiar się gapić na mnie cały wieczór czy pojedziemy na ten koncert? – odezwała się nie odrywając wzroku od widoków przed nami. Kurwa zostałem przyłapany, ale to i tak nic nie zmienia bardzo dobrze wiedziała, że mi się podoba.  Nic nie odpowiedziałem i zapaliłem samochód kierując się na arenę gdzie miał się odbyć koncert.
***
- Nie sądziłam, że to kiedykolwiek powiem, ale dzięki, że mnie zaprosiłeś na ten koncert – Hayley posłała mi jeden z nielicznych swoich szczerych uśmiechów – Naprawdę to był świetny koncert.
- Cieszę się, ze ci się podobało – przekręciłem kluczyk w stacyjce – Odwiozę cię do domu – spojrzałem na nią. Na jej twarzy był wymalowany grymas. – Co? – zapytałem, lecz nic nie odpowiedziała – Nie chcesz jechać do domu?
- Nie mam ochoty jeszcze wracać do domu – wpatrywała się na mnie swoimi niebieskimi oczami. Zrozumiałem co miała na myśli. Sądziłem, że chciała się jak najszybciej pozbyć mojego towarzystwa jak to zawsze robiła. Ale dziś było inaczej.
- Klub? – uniosłem jedną brew do góry. Na jej czerwone usta wkradł sie łobuzerski uśmiech.
Zaparkowałem samochód przed jednym z najbardziej znanych klubów w Londynie. Głośna muzyka ze środka huczała też na zewnątrz. Dookoła budynku i po ulicy plątali się pijani ludzie. Dziewczyny skąpo ubrane i chłopaki lepiący się do nich z łapami to codzienność.  Hayley już wysiadła z samochodu i wzrokiem lustrowała budynek. Przeczesując włosy podszedłem do niej.
- I jak, może być? – spojrzałem na nią pytająco kiwając głową w stronę budynku z neonowymi napisami
- Klub, jak klub– wzruszyła ramionami poprawiając włosy.
- Chodź – kiwnąłem głową szybkim krokiem przechodząc przez jezdnię. Przed budynkiem była spora kolejka ludzi. W powietrzu wisiała woń alkoholu i różnych perfum zmieszanych ze sobą.  Bez zastanowienia poszedłem prosto do wejścia klubu. Chciałem wejść do środka lecz zatrzymała mnie ręka ochroniarza. Spojrzałem na wysokiego mężczyznę i mruknąłem z niezadowolenia. Bez słowa wyciągnąłem z kieszeni portfel , a z niego czarną kartę. Pokazałem ją ochroniarzowi i wszedłem w głąb klubu ciągnąc za sobą Hayley. Mocna woń alkoholu i spoconych ciał wbiła się w moje nozdrza.  Mocniej zacisnąłem uścisk wokół ręki blondynki, żeby jej nie zgubić w tłumie. Skierowałem się w stronę baru.
- Po proszę dwa drinki – kiwnąłem w stronę barmanki
- Jeden drink i jedną colę – poprawiła mnie blondynka. Spojrzałem na nią pytająco. Wprawdzie to nigdy nie widziałem jak piła alkohol. Czyżby trzymała się od tego z daleka?
- Nie pijesz? – zapytałem
- Nie dzisiaj –potrząsnęła głową
- W takim razie cole z lodem razy dwa – ostatecznie zamówiłem napoje. Powoli sączyłem zimny napój lustrując bawiących się ludzi. Spojrzałem na blondynkę i odstawiłem swój napój.
- Zatańczysz? – wyciągnąłem w jej stronę rękę. Poczułem się trochę jak za czasów szkolnych. Kiedy to na potańcówkach podchodziło się do dziewczyny, która mi się podobała i nie śmiało zapraszało do tańca.
Spojrzała na mnie zdziwiona. Jej wzrok wędrował to z mojej ręki na moją twarz i z powrotem.
- Jasne – odepchnęła się od baru odkładając szklankę i chwytając moją rękę. Zacieśniłem uścisk na jej ciepłej dłoni prowadząc na sam środek parkietu. Basy tak dudniły, że czułem je nawet w moim żołądku. Po chwili już oboje kołysaliśmy naszymi ciałami w rytm muzyki. Atmosfera, która panowała dookoła zaczęła się udzielać i nam. Mimo, że nic nie wypiliśmy zaczęliśmy się zachowywać jak byśmy wypili parę drinków. Temperatura coraz bardziej wzrastała z każdą sekunda tańca. Na parkiecie robiło się coraz ciaśniej zmuszając nas tym samym do tego, abyśmy byli siebie jeszcze bliżej. Jej tyłek zaczął się ocierać o moje krocze.
- Czujesz? – wychrypiałem do jej ucha. Na chwilę znieruchomiała, następnie obracając się do mnie przodem.
- Tylko ja potrafię pobudzić cię tak szybko? – zaśmiała się
- Jak widać – zmrużyłem oczy bacznie się jej przyglądając. Małe kropelki potu pojawiły się na jej czole, a makijaż dookoła oczu powoli stawał się niewyraźny.  Przybliżyła się do mnie oplatając mój kark dłoni i przyciągając mnie do siebie.  Ustami musnęła moje ucho i przygryzając jego płatek.
- Chodźmy stąd – wymruczała i odchyliła się ode mnie. Spojrzałem na nią niepewnym wzrokiem. W jej oczach widziałem coś czego jeszcze nigdy nie dostrzegłem – pożądanie. Kiwnęła głowa w stronę wyjścia na potwierdzenie swoich słów. Złapałem ją za rękę prowadząc na zewnątrz. Znalazłem swój samochód, a po chwili czarny range rover pędził ulicą.

- Do mnie – w samochodzie zabrzmiał głos blondynki. Nie sprzeciwiałem się. Po paru minutach zaparkowałem na poboczu. 
*****************
Heloł! I jak tam u was? Wiem, że rozdział krótki, ale ostatnio nie mam weny i moje zapasy sie wykańczają, więc musze spiąć dupę i w końcu coś nadrobić.Jutro mam zawody szkolne w siatkę, więc trzymajcie kciuki! <3 Też jutro wychodzi teledysk do Diana i az mnie skręca, bo nie moge sie doczekać! Dziś krótko, bo nie bardzo mam czas tak, więc tradycyjnie rozdział pojawi się w środę, o ile przeżyje na próbnych testach O.o do następnej środy xx Love 

środa, 27 listopada 2013

ROZDZIAŁ 9


***
- John idziemy dziś wieczorem na miasto? – przytrzymywałem telefon między ramieniem, a uchem
- Z Hayley? – na jego usta zapewne wkradł się ten jego chamski uśmieszek
-Jasne, czemu nie? Chętnie z nią sobie pogadam  – dalej upierdliwie walczyłem z opakowaniem makaronu
- Ale.. – urwał dla lepszego efektu – bez rozlewu krwi.
- Kobiet nie biję – krótko odparłem
- Nie o nią się martwię – zadrwił
- Tylko wygląda i udaję twardą – oblizałem usta
- No dobra to zadzwonię do niej. To do zobaczenia o 20. – rozłączył połączenie .
Do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Przewiesiłem sobie ścierkę przez ramie i poszedłem otworzyć.  Nie zbyt byłem zadowolony widząc kto postanowił mnie odwiedzić.
- Cześć kotku – brązowowłosa uśmiechnęła się
- Cześć Alex – westchnąłem nie zbyt zaciekawiony jaki jest powód tej wizyty
- Mogę wejść? – uniosła do góry brew i zrobiła stanowczy krok do przodu w swoich markowych szpilkach
- Streszczaj się nie mam zbytnio czasu – zrobiłem jej miejsce, aby mogła wejść do środka domu
- Chciałam tylko porozmawiać – niewinnie wzruszyła ramionami.
- Słucham – jej obecność mnie irytowała z każdą kolejną sekundą. Zgrabnie się obróciła w moim kierunku.
- Kotku od kiedy ty taki nerwowy jesteś? – uniosła dłoń do mojego policzka masując go kciukiem
- Nie mów do mnie „kotku”, chyba już zapomniałaś, że nie jesteśmy już razem – odtrąciłem jej dłoń
- O właśnie, a powinniśmy. Pasujemy do siebie, nie widzisz tego? – wymownie na mnie spojrzała kusząco przejeżdżając językiem po jej dolnej wardze. Alex to sex bomba. Oczywiście jest piękna i inteligenta, ale poza dobrym seksem nie miała nic do zaoferowania.
- To co było między nami było cholernie toksyczne i na pewno nie było między nami miłości. – wspomnienia uderzyły do mojej głowy – Przyznaj, że byłaś ze mną tylko dla seksu i wyłącznie dla seksu – wysyczałem
- To działało w dwie strony – skrzyżowała ręce na piersiach
- Byłem naiwny i teraz to wiem. – mój ton głosu przybrał ostrą barwę – Co chciałaś się w gazetach pokazać? Mieć co noc dobry sex?
- Jakoś nie narzekałeś. – gorzko się zaśmiała – Nie musiałeś co wieczór wyrywać nowych dziwek, żeby mieć sex.
Zrobiłem gwałtowny krok w jej stronę i chwyciłem ją za ramiona.
- Nigdy taki nie byłem, wiesz o tym – wysyczałem wprost do jej rozedrganych ust
- Lubię jak jesteś taki stanowczy – wymruczała. Przybliżyła się do mnie chcąc mnie pocałować. W porę zorientowałem się, co ma zamiar zrobić i odchyliłem się od niej.
- Możesz już iść i następnym razem ubierz na siebie coś więcej – zlustrowałem jej ciało od góry do dołu z obrzydzeniem na twarzy.
- Jeszcze zatęsknisz za tym ponętnym ciałem – puściła do mnie oczko kierując się do wyjścia
- Uwierz mi bardziej zatęsknię za wrzodem na dupie niż za tobą – prychnąłem
- To się jeszcze okaże – trzasnęła drzwiami.
***
- Hej – przywitałem się z Johnem i Hayley czekających na mnie przy barze
- No nareszcie. – blondynka westchnęła wywracając oczami
- No co? – zmarszczyłem brwi
- Każesz na siebie długo czekać – kiwnął głową. Zacząłem się z nim przedrzeźniać i nabijać z różnych głupich i śmiesznych przygód, które mu się przydarzyły.
- No dobra dość tych wygłupów chodźcie na pizzę, bo nie sądzę, żeby tutaj było coś dojedzenia, ja stawiam – machnąłem ręką w ich stronę
- Och tak, bo słynny pan Styles musi pochwalić się kasą – prychnęła blondynka.
A tej o co znowu chodzi? Cały czas ma jakieś „ale”. Jak by raz nie mogła usiedzieć cicho. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią zaciekawiony z lekką irytacją.
- O co ci tym razem chodzi? – znudzony zapytałem oblizując spierzchnięte usta
- Jak zwykle o jebaną błahostkę – posłała mi chłodny uśmiech nie mający nawet trochę serdeczności
- Co dziwnego jest w tym, że chcę was zabrać na pizze? Proszę oświeć mnie, bo jakoś nie wiem – arogancko spojrzałem na niebieskooką. Kiepskie światło oświetlało ją. Mocny makijaż jej oczu sprawiał, że wyglądała jeszcze bardziej chłodno i mrocznie niż zwykle. Włosy kaskadami rozrzucone były po ramionach i plecach.
- Zawsze musisz się pochwalić kasą, tak? Żeby zaimponować innym?  - wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem
- Chodzi ci o te rachunku? – uniosłem jedną brew
- Nie.
- To tylko głupia pizza. Kosztuje zaledwie parę funtów i równie dobrze mógł ją zaproponować John  -wzruszyłem ramionami. Miedzy nami zastała przytłaczająca cisza. – zawsze musisz z czegoś zrobić problem? Z byle błahostki robisz dramat. To żałosne – przeniosłem ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Tak oczywiście to zawsze Hayley robi dramat o byle gówno, tak to moja dziedzina nie wiedziałeś? Jestem w tym genialna! – klasnęła w ręce udając entuzjazm
- Właśnie zauważyłem – mruknąłem pod nosem, lecz to usłyszała
- Zawsze taki wkurwiający jesteś? Ja nie wiem jak ci twoi kumple z zespołu z tobą tyle wytrzymują. To musi być cholernie męczące z taką osobą żyć. – zlustrowała mnie z obrzydzeniem na twarzy. Co ona sobie myślała?! Że dam sobą pomiatać?! Nie jestem kimś na kim można się wyżywać i obwiniać za nieudane życie.
- Ja też się nie dziwię, że sama mieszkasz, i że faceta nie masz. Nie wiem, który normalny chłopak dobrowolnie chciałby z tobą mieszkać i zmagać się z twoimi humorkami – nie pozostałem jej dłużny
- Och czyżby? Jakoś ci moje „humorki „ – zrobiła cudzysłów w powietrzu – nie przeszkadzały kiedy mnie całowałeś i szeptałeś jak to seksowna jestem i jak bardzo  mnie pragniesz – na jej usta wkradł  się triumfalny uśmiech wiedząc, że mnie tym zgasiła. Spojrzałem przelotnie na Johna. Był zdziwiony tym co właśnie zostało wypowiedziane przez blondynkę.
- Nie narzekałaś sądzę, że wręcz przeciwnie – gwałtownym ruchem znalazłem się przy niej – podobało ci się to – wyszeptałem do jej ucha. Gorzki śmiech wydobył się z jej ust. Otworzyła usta, żeby mi się odgryźć lecz głos zabrał John.
- Mam dość! – krzyknął. Spojrzałem na niego zdezorientowany – Zachowujecie się jak dzieci walczące na bardziej pojebane słowa i docinki! Bije wam już? To przechodzi ludzkie pojęcie! Następnym razem nigdzie was razem nie zabieram! Nie mam zamiaru słuchać waszych bezsensownych i żałosnych kłótni! – wyrzucił ręce w powietrze – Jeśli przyszliście się kłócić to do widzenia ja idę do domu, wolę sobie dobrą komedie obejrzeć – ustawił ręce w obronnym geście po czym wstał. Spojrzałem na Hayley z poczuciem winy. Zrobiłem krok do tyłu.
- Przepraszam – wyciągnąłem dłoń w jej kierunku na znak, że chcę się pogodzić. Dziewczyna obojętnym wzrokiem obrzuciła moją sylwetkę.
- Hayley – wysyczał John
- No co? – zmarszczyła brwi – Nie darzę go sympatią.
- Nie możesz popuścić? Twoja pieprzona duma na tym nie ucierpi – naprawdę był wyprowadzony z równowagi
- Przeprosiny przyjęte – uścisnęła moją dłoń. W tym momencie wpadłem moim zdaniem na genialny pomysł.
- Hej ummm jutro jest koncert The Rolling Stones może chcesz iść na znak zgody i rozejmu? – podrapałem się po karku patrząc na dziewczynę – Ty też John.
- Dzięki stary, ale niestety nie dam jutro rady – wzruszył zrezygnowany ramionami. Spojrzałem pytająco na blondynkę.
- To jak? – wyczekiwałem odpowiedzi
- No dobra, ale to tylko dlatego, że ich lubię – na jej usta wkradł się blady uśmiech.
- Jeśli będziesz chciała to załatwię wejściówki  za kulisy i zapoznam cię z wokalistą.
- Dobra, dobra nie musisz przypominać o swojej postawie w show-biznesie.
- To… dałabyś mi twój numer? Napiszę ci sms o której masz być gotowa – wyciągnąłem telefon z kieszeni. Po chwili zastanowienia wzięła ode mnie telefon. Popatrzyła na mnie z pogardą kiedy nagle telefon znalazł się w kufrze pełnym piwa.
- Ej co ty robisz?! – prawie krzyknąłem patrząc z niedowierzeniem na mój telefon w piwie.
- Nic – spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku – znając życie masz ich jeszcze w kieszeni z 3 – wstała od baru
- No tak – cynicznie się zaśmiałem sięgając po drugi telefon – Podyktuj mi tym razem – spojrzałem na nią. Podeszła do mnie i wręcz wyrwała telefon z mojej ręki. Postukała palcem po ekranie i oddała mi aparat.
- Muszę iść – oznajmiła - Mam jeszcze dzisiaj walkę – jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Była pusta wyprana, z jakichkolwiek ludzkich cech. Spojrzała po nas i po prostu wyszła.
***
Niestety obowiązki wzywały i musiałam się zmywać z tego „spotkania towarzyskiego” . Drzwi baru zatrzasnęły się za mną.  Spojrzałam po ciemnej ulicy i ruszyłam w znanym mi kierunku. Przeczesałam ręką włosy i sięgnęłam do tylnej kieszeni moich spodni.  Wyciągnęłam z niej paczkę papierosów. Może i nie miała dużo kasy, ale zawsze jakieś grosze na papierosy znajdowałam.  Wyciągnęłam jednego i umiejscowiłam między moimi ustami. Następnie wydostałam zapalniczkę i zapaliłam papierosa zaciągając się nim. Samochody mijały mnie śpiesząc się gdzieś. Nidy nie rozumiałam tych ludzi. Dlaczego mają być nieszczęśliwi do końca swojego życia przez jeden życiowy błąd? To śmieszne i chore. W wieku 16 lat muszą już zadecydować co chcą robić w życiu. Zaśmiałam się sama do siebie. Skąd mnie nagle wzięło na takie przemyślenia? Po raz kolejny zaciągnęłam się papierosem dłużej przytrzymując dym w płucach. Po chwili wypuściłam go wolno, pozwalając zmieszać się z chłodnych wieczornym powietrzem.  Bardziej się otuliłam czując gęsią skórkę na moich gołych ramionach. Budynki były mi coraz bardziej mi znane, kiedy nagle znalazłam się przed kamienica gdzie mieszkałam.
- Butler? Hayley Butler? – zatrzymałam się w pół kroku. Od razu w moim mózgu zaświeciła się czerwona lampka. Przybrałam pozycję obronna i obróciłam się w stronę źródła głosu gdzie stał zakapturzony mężczyzna. –Ty jesteś Hayley? – powtórzył pytanie
- A kto pyta? – nie spuszczałam wzroku z mężczyzny, nie kojarzyłam jego głosu, więc mógł być każdym
- Jestem Mark… Mark Owen – wyłonił się z mroku. Nocna latarnia świetliła jego twarz. Skądś kojarzyłam tą twarz, aż w końcu się domyśliłam.
- Słucham? – uniosłam brew do góry zaciekawiona jego wizytą
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – na jego usta wkradł się mały, łobuzerski uśmieszek.

- Mów. – zażądałam. 
**************
Heloł kochani! Jak tam u was śnieg już spadł? Bo u mnie już jest! Dzisiaj poszłam na karuzelę z przyjaciółką i jej jeszcze nie chłopakiem i stanęłam na tej karuzeli i oni zaczęli mnie tak szybo kręcić, że sie wyjebałam na dupe i teraz mnie dupa boli! I jeszcze cała ze śniegu byłam! A wczoraj szkolna dyskoteka była joł. Talk dirty to me puścili i z przyjaciółką tańczyłam *.* No i takie dżezy u mnie c'nie :D Haha to chyba tyle... love ya xx 

środa, 20 listopada 2013

ROZDZIAŁ 8

***
Zaspana otworzyłam oczy i je przetarłam dłońmi. Ból głowy spowodowany gorączką znacznie się nasilił. Cicho jęknęłam podnosząc się na łokciach i rozglądając po pokoju. Z kuchni wydobywały się ciche hałasy. Wyciągnęłam ręce w górę chcąc się trochę rozciągnąć. Odsłoniłam swoje ciało spod  ciepłej kołdry i wstałam kierując się do kuchni. Moje bose stopy szurały po dość chłodnej podłodze. Stanęłam w drzwiach kuchni opierając się o framugę i wpatrując w krzątającego się bruneta. Kroił coś nożem, a na gazie znajdowała  się patelnia, na której coś się smażyło. Cicho nucił jakąś melodię kręcąc przy tym tyłkiem. Zaśmiałam się z tego śmiesznego widoku. Chłopak gwałtownie się obrócił w moją stronę.
- Widzę,  że wstałaś – uśmiechnął się
- Tak. Wystarczająco długo już spałam. Tak sądzę. – zmarszczyłam brwi – Co ty tutaj jeszcze robisz?
- Mam się tobą zaopiekować.  Chyba nie sądziłaś, że to będzie tylko podwiezienie leków i sajo nara giń w męczarniach? – gestykulując machał nożem
- Uważaj z tym nożem, bo jeszcze komuś krzywdę zrobisz – zwróciłam mu uwagę
- Jesteś głodna? – uniósł brwi ku górze – A w ogóle po co ja pytam i tak masz zjeść to co ugotowałem – obrócił się tyłem ponownie krojąc coś na drewnianej desce. Cicho westchnęłam i usiadłam przy małym drewnianym stoliku. Zaschło mi trochę w ustach, więc podeszłam do lodówki  otwierając ją. Otworzyłam oczy ze zdziwienia widząc całą przepełnioną jedzeniem. Obróciłam się do chłopaka i spojrzałam na niego ciekawsko. Zobaczył to  uśmiechnął się.
- A no tak zrobiłem zakupy – wrzucił krojone warzywa na patelnie. Wyjęłam zimny sok i sięgnęłam po szklankę.
- Co ty robisz?! – podniósł głos marszcząc brwi
- Nalewam sobie soku? A na co ci to wygląda? – wykrzywiłam swoją twarz ze zdziwienia
- Jesteś chora! Nie możesz pić zimnego! – oburzył się – Siadaj, a ja zaraz ci podam herbatę – wskazał krzesło
- Nie. Jak mam ochotę na sok i go wypiję. – moje usta zamieniły się w cienka linię. Staliśmy naprzeciw siebie wpatrując się nawzajem ostrym wzrokiem.
- Nie wypijesz go. – jego szczęka była zaciśnięta. Chyba byliśmy jedynymi ludźmi, którzy kłócą się o to czy mam wypić sok.
- Owszem wypiję,  nie zabronisz mi – moja ręką sięgnęła po szklankę, a druga po sok. Patrząc się m w oczy z cwaniackim uśmieszkiem odkręciłam korek i zaczęłam nalewać do szklanki. Odłożyłam butelkę na blat i chciałam upić łyk soku, lecz brunet złapał mocno mój nadgarstek.
- Nie po to się poświęcam przywożę ci leki i się tobą opiekuję, żebyś ty potem piła zimny sok z lodówki. – wysyczał przez zaciśnięte zęby
- Nikt ci nie każe tu ze mną sterczeć  - próbowałam wyswobodzić swoją rękę, lecz mocniej ją zacisnął. Druga ręką wręcz wyrwał mi szklankę z mojego uścisku i przyłożył ją sobie do ust upijając łyk. Zmieszał żółty płyn ze swoja śliną w ustach i z powrotem ją wypluł do szklanki.
- Proszę możesz się napić – podstawił mi naczynie pod nos
- Wal się – wysyczałam odtrącając jego dłoń i siadając na krześle. Skrzyżowałam ręce na piersiach tępo gapiąc się w ścianę. Po chwili chłopak postawił przed mną kubek z gorąca herbatą.
- Nie ma za co – sarkastycznie odparł
- Nie prosiłam cię o opiekę, więc nie mam za co dziękować – nachyliłam się nad stołem zaciągając się zapachem herbaty
- Ale podziękować i tak byś mogła – wrócił na swoje poprzednie miejsce mieszając jedzenie na patelni.  Wyciągnął dwa talerze  postawił na blacie. Po chwili odłączył gaz i nałożył jedzenie na szklane naczynia. Po chwili jeden postawił przede mną, a drugi naprzeciwko. Spojrzałam na talerz zaciekawiona co takiego ugotował. Były to warzywa, kawałki kurczaka i ryż. Proste i szybkie danie. Podał mi widelec i zajął swoje miejsce ściągając fartuszek. Życzył mi smacznego i zaczął jeść. Nabrałam trochę na widelec i włożyłam do ust. To naprawdę było dobre. Nie spodziewałam się, że on tak może gotować. Po chwili już kończyłam, kiedy on nawet nie zjadł połowy swojej porcji. Spojrzał na mnie zdziwiony widząc jak szybko pochłonęłam jedzenie.
-No co? – wybełkotałam z pełną buzią
- Nic – zaśmiał się ocierając usta. Wstałam od stołu z pustym talerzem i włożyłam go do zlewu. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i powoli sączyłam ciepłą herbatę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zmarszczyłam brwi nie dostrzegając kartek na końcu blatu. Wstałam i zaczęłam ich szukać.
- Już zapłaciłem – chłopak odezwał się za mną. Obróciłam się do niego przodem marszcząc brwi –Rachunki. Zapłaciłem już. – ponownie zabrzmiał jego ochrypły głos
- Słucham? Prosił cię ktoś o to? – wysyczałam
- Został jeden dzień i jak chciałaś je zapłacić? Idąc tam w kapciach i termometrem w buzi?
- Nie twój jebany interes! To moje sprawy jak i kiedy płace rachunki! A ciebie to powinno gówno obchodzić!
- Ale jednak mnie obchodzi no! – zbliżył się do mnie
- A niby kim dla ciebie jestem żebyś się ty przejmował co?! – patrzył na mnie w ciszy i w skupieniu. Podniósł  rękę i przyłożył do mojego policzka gładząc kciukiem.
- Nie jesteś mi obojętna. – wyszeptał przybliżając  się do mnie. Gorzko się  zaśmiałam odtrącając jego dłoń z mojego policzka. Jego dłoń bezwładnie opadła przy jego tułowiu. Spojrzałam na niego z pogardą i wyminęłam trącając go ramieniem. Poszłam do sypialni i wzięłam kołdrę, którą następnie przeniosłam do małego salonu gdzie znajdował się telewizor. Usiadłam na kanapie i opatuliłam się pierzyną włączając telewizor. Skakałam bezsensownie po kanałach starając się uspokoić. Kątem oka dostrzegłam chłopaka, który się oparł o framugę drzwi. W ręce trzymał swój telefon i kluczyki do samochodu, a w drugiej portfel. Na sobie miał kurtkę i czarna czapkę z daszkiem obróconą tyłem na przód. Nawet nie drgnęłam wlepiając oczy w telewizor.
- Jutro do ciebie przyjdzie John. To nie ma  najmniejszego sensu, żebym to ja przyszedł. Na razie – wychrypiał i zniknął za ścianą. Zacisnęłam szczękę, zastanawiając się co zrobić. Westchnęłam i poszłam za nim. Był przy drzwiach i siłował się z zamkiem. Po chwili opuścił ręce wzdłuż tułowia i obrócił się w moją stronę.
- Nie rozumiem cię – potrząsnął głową – Chcesz być, aż tak niezależna i samowystarczalna, że nie dopuszczasz nikogo do siebie. Cały czas masz ta samą grupkę znajomych i nikogo nowego nie akceptujesz. Czego się boisz? – wpatrywał się we mnie zielonymi tęczówkami
- A niby czego mam się bać? – uniosłam brwi w zdziwieniu
 - Nie wiem. Zachowujesz się jakbyś miała jakąś urazę do mnie. Co ja ci zrobiłem, że mnie tak nienawidzisz?  - w jego oczach był wypisany ból. Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się nad odpowiedzią. Otworzyłam usta, aby coś odpowiedzieć lecz po chwili je zamknęłam bawiąc się palcami. Brunet zrobił parę kroków w moja stronę i zatrzymał się parę centymetrów ode mnie.
- Hej, spójrz na mnie – cicho powiedział łapiąc mój podbródek i ciągnąć delikatnie w górę, abym popatrzyła na niego. Podniosłam wzrok na jego zielone tęczówki. – Nie jesteś zwykła dziewczyną, jesteś wyjątkowa.  Dobrze wiesz kim jestem i ile zarabiam, a i tak mi robisz awanturę, że zapłaciłem parę funtów za twoje rachunki. – na jego usta wkradł się łagodny uśmiech rysując dwa dołeczki w policzkach.
- Nie robię tak tylko w stosunku do ciebie. Nie chcę być d kogoś zależna. Jak widać sama sobie daję świetnie radę.
- Kosztem swojego zdrowia? – uniósł brew ku górze
- Ale mi to sprawia przyjemność, rozumiesz? Mogę się wyładować  i odstresować. To naprawdę jest fajne, a jeśli ty tego nie akceptujesz to trudno nie będę starała się na siłę cię przekonać. – chciałam się odwrócić, ale mnie przytrzymał.

- Może i tego nie rozumiem, i po części nie akceptuję, ale nie zrezygnuję z ciebie przez jakieś walki – nachylił się w moją stronę i lekko musnął ustami mój policzek – wiedź o tym. Jesteś zbyt dużo warta, żebym sobie odpuścił – puścił mój podbródek i wyszedł z  mieszkania pozostawiając mnie na pastwę losu z chaosem w głowie. 
*******************
Elo, elo trzy dwa zero ziomki! Achh to już.... 8 rozdział?! Wow! Kurde nigdy nie wiem co pisać w notatkach.... no dobra nastepny rozdział tradycyjnie w środę, chyba, że mnie jakiś tir przypadkiem rypnie, to trochę później xox No to komentujcie i trzymajcie sie słoneczka! Love xx

środa, 13 listopada 2013

ROZDZIAŁ 7

- Tak! – wykrzyczałam – Nie zawsze musisz dostać to co chcesz, bo jesteś Harrym Stylesem! Już ci mówiłam nie ze mną takie gierki. – odepchnęłam go od siebie kiedy chciał się zbliżyć.
- Ja się nie poddam. Nie dopóki nie przestaniesz mnie uważać za dziwkarza. – chwycił mój nadgarstek
- No to powodzenia. Aha i jeśli się do mnie zbliżysz nie będę hamowała mojego gniewu – wysyczałam odwracając się
- To mnie kręci! – zawołał kiedy wychodziłam.
***
- John dostarczyła ci tą płytkę? – spojrzałem na kumpla sącząc zimny sok jabłkowy przez słomkę
- Tak. Dlaczego pytasz? – uniósł brew do góry
- No wiesz… Padło parę nieprzyjemnych zdań, ale wszystko w porządku – uśmiechnąłem się do niego
- Tsaaa – nagle zabrzmiał dzwonek jego telefonu. Blondyn sięgnął po swój telefon do kieszeni spodni by po chwili go wyciągnąć. Przejechał kciukiem po ekranie i przyłożył go do ucha.
- Słucham cię – powiedział od aparatu. Czekał cierpliwie, aż osoba,  z którą rozmawia powie  to co ma do powiedzenia. – Tabletki na gardło. I co jeszcze? No dobra podrzucę ci. Leż i nigdzie nie wychodź. Pa. – odłączył rozmowę i spojrzał na mnie.
- Coś się stało? – zmarszczyłem brwi na skutek przemyśleń zakończonej rozmowy telefonicznej
- Hayley jest chora, prosiła mnie, żebym jej leki kupił.
- Ja mogę jej kupić – zaoferowałem się posyłając mu uśmiech
- Nie – stanowczym głosem zaprzeczył
- Niby dlaczego? Chcę po prostu jej pomóc – w moim głosie dało się rozpoznać nutkę rozbawienia
- Chcecie się pozabijać? Wy się cały czas żrecie. – zamyślił się – Nie ogarniam was nie możecie żyć bez siebie, ale też ze sobą. – pokiwał przecząco głową na znak, że nie rozumie własnych myśli. W odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami.
- To jaki ma adres? – po chwili ciszy odezwałem się znacząco się uśmiechając
- Nie odpuścisz prawda? – uniósł brwi w rozbawieniu upijając zimny napój
- Nie. – krótko odpowiedziałem przeczesując włosy palcami.
***
Zaparkowałem pod starą kamienicą. Zgodnie ze wskazówkami Johna wszedłem do budynku dokładnie opisanego przez przyjaciela. Spojrzałem w górę, aby zobaczyć ile schodów mnie czeka do pokonania. Niestety Hayley mieszkała na poddaszu ten starej kamienicy. Długim krokiem wskoczyłem na drugiego stopnia, a później na następne. Trochę już zmachany dotarłem na sama górę.  Wyrównałem swój oddech i zapukałem do drzwi.
- Wejdź John! – usłyszałem słaby i ochrypły głos dziewczyny. Nacisnąłem na klamkę ciągnąc ją w dół i popychając drzwi jednocześnie. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Znajdowałem się na korytarzu, który prowadził zapewne do sypialni blondynki. Powolnym krokiem ruszyłem wzdłuż klimatycznego korytarza. Zatrzymałem się przed drzwiami i lekko zapukałem. Odchyliłem drzwi i powoli wetknąłem głowę do środka pomieszczenia. Naprzeciwko drzwi znajdowało się łóżko, na którym teraz leżała Hayley. Obok miała małą szafkę, a przy ścianie po jej prawej stronie znajdowała się drewniana szafa. Blondynka leżała pod grubą pierzyną z chusteczkami w dłoniach.
- Hej – przywitałem się wprowadzając  do środka resztę mojego ciała.
- Co ty tu robisz? – wychrypiała zła podnosząc się na łokciach.
- John musiał gdzieś jechać i mnie prosił, żebym ci podwiózł leki, bo jesteś chora. – zrobiłem krok do przodu ukazując plastikową reklamówkę z apteki.
- Tyle już bym sobie dała radę.
- Nie to nie – odwróciłem się na pięcie sięgając do drzwi
- Poczekaj – wybełkotała pośpiesznie. Zatrzymałem się – Jak już tutaj jesteś z tymi lekami to już mi je daj. – odwróciłem się do niej twarzą
- Mogę iść, ale wiesz Johna nie będzie do jutra jak coś – na mojej twarzy uformował się  triumfalny uśmiech. Dziewczyna w odpowiedzi tylko się patrzyła na mnie.
Powolnym krokiem przeszedłem korytarz i odnalazłem kuchnię. Nastawiłem czajnik na gaz i wyciągnąłem dwie szklanki. Do jednej z nich wsypałem biały proszek na przeziębienie, a do drugiej wrzuciłem torebkę herbaty. Wlałem wrzącą wodę do szklanek i położyłem je na tacy. Powoli poszedłem z powrotem do sypialni Hayley. Dziewczyna była zaskoczona widząc mnie.
- Wyglądasz jak byś ducha zobaczyła – zaśmiałem się
- Myślałam, że wyszedłeś – przyznała podnosząc się do pozycji siedzącej
- Jak widać źle myślałaś złotko – puściłem do niej oczko. Podszedłem do łóżka stawiając tacę na nocnej szafce. Łyżeczką zamieszałem biały płyn, aby granulki pozostałego proszku całkowicie się rozpuściły.
- Wypij to – podałem jej szklane naczynie
- Co to? – nosem pociągnęła zapach parującego płynu.
- Na grypę – odparłem i kiwnąłem głową żeby wypiła. Skrzywiła się upijając pierwszy łyk. Wstrzymała oddech i wszystko wypiła duszkiem. Odebrałem od niej pusta już szklankę i podałem herbatę.
- Przepij – zaleciłem. Posłuchała mnie i upiła parę łyków. – Teraz syrop na kaszel – odkręciłem małą buteleczkę i nalałem na łyżeczkę brązowy płyn. Otworzyła buzie i połknęła płyn.
- Dzięki – wymamrotała oblizując usta.
- Sprawdzałaś czy masz gorączkę?
- Tak. Wyszło 37 i 7 – potarła swój nos chusteczką.
Zmarszczyłem brwi zastanawiając się – Połóż się i się zdrzemnij, może ta gorączka spadnie – odwróciłem się do niej plecami i wyszedłem.

Z powrotem powróciłem do kuchni, po której się rozejrzałem. W jej skład wchodziły podstawowe urządzenia takie jak lodówka, meble, mały stół i 2 krzesła. Żyje skromnie, i schludnie. Dostrzegłem jakieś kartki leżące na kredensie w rogu. Wiem, że nie powinienem ich ruszać, ale ciekawość zawsze wygrywała z rozsądkiem i  tą uczciwą częścią mnie. Wziąłem białą kartkę do ręki i spojrzałem na nią. Był to rachunek za prąd. Następna kartka również była rachunkiem, tak samo jak kolejna. Cicho westchnąłem i ręką zacząłem szukać po kieszeniach spodni kluczyków do mojego samochodu. Jęknąłem z niezadowolenia gdy ich tam nie napotkałem. Musiałem je zostawić w pokoju dziewczyny. Lekko uchyliłem drzwi jej sypialni wtykając głowę do środka.  Blondynka spała, przynajmniej tak mi się wydawało. Starając się nie zrobić żadnego hałasu przeszedłem przez pokój do nocnej szafki, na której były leki i moje kluczyki. Wziąłem je i ruszyłem w stronę drzwi. Niestety moja niezdarność jest już codziennością i wpadłem na kant łóżka. Wciągnąłem zachłannie powietrze przez zaciśnięte zęby starając się nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku bólu. Spojrzałem na śpiąca dziewczynę. Mamrocząc coś obróciła się na drugi bok. Wyglądała tak słodko i spokojnie kiedy spała. Odetchnąłem z ulga widząc, że jej nie obudziłem. Wyszedłem z jej mieszkania schodząc po schodach.
**************************
Witam kochani!  Jak wam sie podoba rozdział? I ogólnie całe opowiadanie? :D Ostatnio coś zapominam o blogu.. Taa to przez szkołę teraz mam taki zapieprz, że łohohoh! To sie nazywa "witamy w 3 gimnazjum lamusy"... Na grudzień już mi zapowiedzieli próbne egzaminy! Boje sie ich jak cholera! -,- Grudzień to taki piękny miesiąc Mikołaj, Boże Narodzenie... A oni ten miesiąc zjebali egzaminami X.x No właśnie nie mogę sie już doczekać mikołajek! Będzie frajda! Komentujcie kochani :D Love xx 

środa, 6 listopada 2013

ROZDZIAŁ 6

Stanęłam przed dębowymi drzwiami i głośno wypuściłam powietrze z płuc. Podniosłam dłoń do dzwonka i nacisnęłam guzik. Po chwili drewniana powłoka odsunęła się ukazując bruneta.
-Nie ciesz się zbytnio, jestem tu w interesie – powiedziałam widząc formujący się uśmiech na jego ustach. Popchnęłam jego rękę torując sobie wejście do środka – John mnie prosił, żebym odebrała od ciebie płytę czy coś. – rozejrzałam się
- Jasne wchodź – prychnął zamykając za mną drzwi. Spojrzałam na niego z drwiną. – Poczekaj tu, pójdę po to – westchnął – Jak chcesz cos do picia to wiesz gdzie są szklanki – poszedł w głąb domu.
Postanowiłam się rozgościć i poszłam do kuchni. Postawiłam szklankę na blacie lejąc do niej pomarańczowego soku z lodówki. Wcześniej zbytnio nie miałam okazji się tutaj dokładnie rozejrzeć,. Dom był stylowy i nowocześnie urządzony. Chwyciłam szklankę i ruszyłam zwiedzać dalej. Skierowałam się do salonu. Oczywiście w wyposażeniu był wielki płaski telewizor, skórzane kanapy i fotele i stylowe meble. Na komodzie dostrzegłam zdjęcia, podeszłam więc tam. Upiłam łyk zimnego napoju i wzięłam do drugiej ręki jedno z oprawionych fotografii. Był na niej Harry i chłopaki z zespołu. Usłyszałam odchrząknięcie za sobą. Lekko podskoczyłam w skutku czego zawartość szklanki znalazła się na mojej bluzie i T-shircie. Odstawiłam zdjęcie i zaczęłam pocierać mokrą odzież.
- Cholera – zobaczyłam jak mój biały podkoszulek jest już żółty. Styles cicho chichotał na mną.
- Co w tym jest takiego śmiesznego? – warknęłam odwracając się przodem do niego. Stał rozbawiony trzymając w ręce płytę.
- Twoja niezdarność – zaśmiał się. Odstawiłam szklane naczynie podchodząc do niego.
- Ta konwersacja nie ma przyszłości – wyrwałam z jego dłoni plastikowe opakowanie. Wyminęłam go trącając ramieniem.
-Poczekaj, dam ci jakiś czysty T-shirt i bluzę – usłyszałam.
- Nie trzeba – odwróciłam się do niego. Chłopak w mgnieniu oka znalazł się przy mnie przyciskając mnie do pobliskiej ściany.
- W co ty cholera jasna grasz kobieto? Co z tobą jest nie tak?! – napierał swoim ciałem na moje.
- W gówno. To, że na prochach się z tobą trochę polizałam to nie znaczy, że jesteśmy już razem – próbowałam się wyrwać z jego uścisku. Jego dłonie zacisnęły się na moich nadgarstkach przyciskając je do ściany. Przybliżył swoją twarz do mojej trącając nosem mój policzek.
- Jesteś tak cholernie seksowna – wymruczał mi do ucha ocierając się o moje krocze – Pragnę cie i wiem, że ty mnie też – przygryzł płatek mojego ucha. Z całych sił starałam się żeby z moich ust nie wydobyło się nawet najcichsze jęknięcie, które będzie dla niego potwierdzeniem.
- Mylisz się kotku – zaśmiałam się – A teraz zabieraj te obleśne łapy ze mnie – z całych sił naprężyłam mięśnie starając się odepchnąć. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Nie spodziewał się takiej reakcji.
- Chodź dam ci ten podkoszulek – odwrócił się i kiwnął  głową, abym poszła za nim. Nie chciałam iść w brudnych i lepkich ciuchach, więc postanowiłam przystać n jego propozycję.  Odepchnęłam się od ściany i ruszyłam za burzą loków. Chłopak wszedł do sypialni. Przeszedł przez pokój i dłonią odsunął przesuwane drzwi. Wszedł do środka zapewne do garderoby, a po chwili wyszedł trzymając w prawej ręce poukładany biały materiał, a przez lewe ramię miał przewieszoną granatową bluzę.
- Proszę – wyciągnął rzeczy w moim kierunku. Wzięłam je od niego i przycisnęłam do swojej piersi. Chłopak mnie wyminął wychodząc z pomieszczenia. Mój wzrok powędrował po pokoju. Na jego środku stało wielkie łóżko z drewnianymi ramami. Po jego obu stronach były dwie szafki nocne, na których znajdowały się lampki nocne. Przez wielkie okno wpadało blade światło dzienne. Naprzeciwko łóżka znajdowała się komoda w tym samym kolorze co łóżko. Drewnianą podłogę częściowo przykrywał puszysty szary dywan.
Zsunęłam ze swoich ramion bluzę i położyłam ją na łóżku to samo zrobiłam z brudnym podkoszulkiem. Na swoją obnażoną klatkę nasunęłam biały i za duży t-shirt od Harrego. Mimo, że byliśmy tego samego wzrostu to i tak jego ciuchy trochę na mnie wisiały, ale właśnie taką odzież kochałam. Zostawiłam brudne rzeczy i wyszłam z sypialni, rozglądając się za zielonookim.  Usłyszałam jakieś hałasy dobiegające z salonu. Wkroczyłam tam odważnym krokiem. W miejscu, w którym wylałam na siebie sok kucał Styles. Widocznie wyczuł moją osobowość, bo się odwrócił w moim kierunku.
- Oblałaś nie tylko siebie, ale i  podłogę – powiedział trzymając w ręce ręczniki papierowe.
-Przepraszam – wymamrotałam ledwie słyszalnie spuszczając wzrok na swoje dłonie bawiąc się palcami – Mogłeś mnie nie straszyć – dodałam z  wyrzutem
- Nie moja wina, że jesteś taka płochliwa – wyprostował się i odstawił czyste ręczniki, a brudne wyrzucając do kosza
- Gdzie masz tą płytkę? – zignorowałam jego docinki na mój temat. Chłopak podszedł do mnie trzymając w ręce plastikowe opakowanie, które wcześniej zostawiłam. Wyciągnęłam rękę po przedmiot lecz mi go nie podał. Chwyciłam za jego koniec i zaczęłam ciągnąc. Brunet trzymał ją mocno w swoim uścisku.
- Daj mi ta cholerną płytę – wysyczałam przez zaciśnięte zęby poirytowana jego dziecinnym zachowaniem. Przybliżył się niebezpiecznie blisko mnie. Serce zabiło mi mocniej, a oddechy stały się nierówne i płytkie. Spojrzał głęboko w moje oczy. Zieleń w jego oczach była taka żywa i intensywna jakiej nigdy wcześniej nie widziałam.
- Muszę mieć pewność że to trafi prosto do rąk Johna – powoli i spokojnie powiedział każde słowo
- Gdyby John mi nie ufał to by mnie tu nie przysłał – oblizałam zaschnięte usta. Jego wzrok spoczywał w miejscu gdzie przed chwilą znajdował się mój język.
- I powiadasz, że na pewno tam nie zajrzysz i dasz to od razu Johnowi? – przybliżył się jeszcze bardziej zniżając głos.
- A co takiego tam jest, że nie mogę zajrzeć? – wymruczałam wplatając wolna rękę w tego bujne loki
- A co ci twoja kobieca intuicja podpowiada? – oplótł mnie w talii.
- Że nie zbyt grzeczne rzeczy – przybliżyłam swoją twarz do jego
- Kotku my nie jesteśmy zboczeńcami – mruknął
- Nie mogę być tego taka pewna – zachichotałam.
Chłopak podniósł moje udo i trzymał je przy swoim boku lekko masując.
- Źle mnie wtedy zrozumiałaś – cicho powiedział patrząc mi w oczy – Nie chcę, żebyś mnie uważała za dziwkarza i dobrze o tym wiesz – musnął nosem mój policzek. Wyplątałam rękę z jego włosów i próbował wyciągnąć nogę z jego dłoni lecz zacisnął uścisk.
-Puść mnie – wysyczałam ostro
- Dlaczego nie dasz sobie tego wytłumaczyć?! – patrzył na mnie z niezrozumieniem
- Bo tutaj nie ma co tłumaczyć tępy dupku – chwyciłam jego rękę i odciągnęłam od mojego uda- Źle zrobiłam godząc się, że przyniosę Johnowi tę płytę.
- Jesteś tchórzem Hayley – zaśmiał się – Uciekasz przed prawdą i sama sobie stwarzasz swoje niestworzone dziwne historyjki – jego słowa były przepełnione jadem
- A może tak znam ludzi, żeby wiedzieć co sądzić o nich i ich zamiarach po tym jak się zachowują! – podniosłam głos
- Ale mnie nie znasz. Ja nie jestem jak inni! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?! – wyrzucił ręce w powietrze
- Ja też nie jestem taka jak inne jak byś nie zauważył! Ja nie mam nadzianych kochanych rodziców, którzy dadzą mi kasę na wszystko! Moimi problemami nie jest to jaką sukienkę ubrać czy jaką torebkę kupić! – czułam jak żyła na mojej szyi pulsuje od nagłego przypływu emocji.

- Myślisz, że ja oczekuję od ciebie tylko seksu? – uniósł brew do góry – tak?
**************************8
Hej wam! Tak, więc.... czemu tylko 1 komentarz? BŁAGAM was, ponieważ to nowe opowiadanie i nie wiem czy pisać czy nie, bo nikt praktycznie nie komentuje, to zajmie wam dosłownie chwilkę <3 
Jak wam sie podoba teledysk do Stoy of my life? Chłopcy bardzo dojrzale tam wyszli.... ale teledysk to tylko pozory, mówie tu o Hazzie, który sie przebrał na Miley haha MISTRZ <3 Błagam was komentujcie dziękuje <3 love xx

czwartek, 31 października 2013

ROZDZIAŁ 5

-Hayley! – krzyknąłem – Zostaw go już! – nie słuchała mnie tylko tłukła go dalej.
Podbiegłem do niej i od tyłu złapałem ją za ramiona podnosząc do góry. Przycisnąłem ją do siebie tak, że jej plecy przylegały do mojego torsu. Dziewczyna szarpała się i starała wyrwać z moich objęć. Poczułem mocne ukłucie w moim lewym boku, gdzie dziewczyna wbiła swój łokieć z dużą siłą w moje ciało w wyniku czego rozluźniłem mój uścisk z jej ramion. Oderwała się ode mnie i przywaliła mi w twarz. Lekko się cofnąłem, a ręką trzymałem obolały policzek.
- Za co to do cholery?! – warknąłem
- Nie dotykaj mnie kiedy jestem w furii! – pogroziła mi
- Miałem patrzeć jak go katujesz?! – patrzyłem na nią z niedowierzaniem
- On nie jest pierwszy i ostatni. A z reszta to nie twój jebany interes! – otarła krew z ust
- A może i mój?! – podniosłem głos
- Odpierdol się ode mnie! Rozumiesz?! Przyczepiłeś się do mnie i łazisz za mną! Groziłam ci! Powinieneś się bać i więcej nie zadawać ze mną! Czego ty chcesz ode mnie?! Co?! – wykrzyczała
- Chcę…  Chcę twojej obecności, chcę się po prostu przyjaźnić z tobą – oblizałem usta, aby je zwilżyć
- Ale ja nie chcę – założyła kaptur na poszarpane włosy i poszła wzdłuż ciemnej szczeliny.
- Poczekaj! – krzyknąłem za nią, lecz się nie zatrzymała. Wyszła z ciemnego korytarza na lekko oświetloną ulicę. Głęboko wciągnąłem powietrze i poszedłem za nią.
- Odwiozę cię – powiedziałem pewnie będąc niedaleko niej
- Powiedziałam ci coś! – warknęła
- No i? – prychnąłem. Szybko się odwróciła i przywarła mnie plecami do ściany.
- Ups jakoś się nie boję – drażniłem się z nią
- A może jednak? – mocniej mnie przycisnęła do zimnego muru. Jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć.
- Jesteś seksowna jak się złościsz – zaśmiałem się
- A ty wyglądasz jak cipa, którą bije dziewczyna.
- Mmm słodko – wymruczałem
- Jesteś obleśny – nie pozwalała, aby na jej usta wkradł się mały uśmiech
- Chciałaś powiedzieć obleśnie i nieznośnie seksowny – podczas jej nieuwagi wyślizgnąłem nadgarstki z jej uścisku i obróciłem nas o 180 stopni, tak że teraz to ona była przyciśnięta do ściany przeze mnie.
- Sprytnie – zaśmiała się.
Trzymałem jej ręce po obu stronach jej głowy. Przybliżyłem się do niej, tak że nasze twarze dzielił zaledwie centymetr. Teraz to ja górowałem nad nią wzrostem i posturą. Była taka niewinna i krucha.
- No wiem- wymruczałem wprost do jej drgających ust. Nachyliłem się jeszcze bardziej lekko muskając jej blade usta. Nie zareagowała, więc po chwili chciałem się od niej oderwać lecz dziewczyna zaczęła oddawać pocałunek przez co byłem trochę zaskoczony. Na początku był on nieśmiały i delikatny. Lekko polizałem jej wargę, aby otworzyła usta, lecz drażniła się ze mną. Wypuściłem jej nadgarstki, a moje dłonie powędrowały wzdłuż jej talii kierując się na tyłek dziewczyny. Chwyciłem mocno jej pośladki podnosząc do góry. Blondynka oplotła moją talię nogami wplatając jedną rękę w moje poburzone włosy, a drugą lokując na karku. Ścisnąłem jej pośladki w rezultacie czego jęknęła otwierając usta. Wykorzystując sytuację zwinnie wsunąłem swój język w jej usta. Po chwili nasze języki smakowały siebie nawzajem. Na chwilę oderwaliśmy się od siebie, aby trochę odetchnąć. Ustami muskałem linię jej szczęki, a następnie przeniosłem się na szyję. Zaraz pod jej szczęką mocniej zassałem skórę chcąc pozostawić na niej pewny ślad. Dziewczyna odchyliła głowę na bok dając mi większy dostęp do manewracji. Cicho jęknęła kiedy przygryzłem jej skórę, następnie przejeżdżając tam językiem.
- Pragnę cię – wyszeptałem do jej ucha przygryzając jego płatek. Jej dłoń zacieśniła się na moich włosach w odpowiedzi.
- Nie idź dziś walczyć – dalej szeptałem
- Dlaczego? – wybełkotała kiedy masowałem jej pośladki
- Zapłacę ci rachunki i za wszystko co będziesz chciała, ale nie idź – całowałem linię jej szczęki kierując się w stronę ust. Po chwili nasze wargi znowu rozkoszowały się swoim smakiem. Ponownie wsunąłem język do jej ust zachłannie odkrywając nowe rejony.
- N-nie mogę – oderwała się ode mnie – Nie mogę nie iść – jej oczy były zamknięte
- Proszę cię, zostań ze mną, zapłacę za wszystkie twoje rachunki – ponownie obdarowywałem jej delikatną szyję pocałunkami. Dziewczyna zesztywniała i wyciągnęła rękę z moich włosów i karku. Dłońmi zaczęła mnie odpychać od niej. Spojrzałem na nią zdezorientowany. Była zła. Oczy pociemniały jeszcze bardziej niż były, a usta zwęziły się w cienką linię.
- Postaw mnie – ostro zażądała
- Co się stało? – uniosłem jedną brew w niezrozumieniu
- Postaw mnie na tej cholernej ziemi! – wysyczała. Zrobiłem jak chciała. – Nie jestem tanią dziwką, z którą możesz spędzić noc za kasę! - Oburzyła się zakładając kaptur
- Nie, nie o to mi chodziło. Źle mnie zrozumiałaś – broniłem się

- Nie rób ze mnie idiotki, dobrze wiem co usłyszałam – włożyła ręce do kieszeń bluzy i poszła. Wkurzony uderzyłem pięścią o ścianę. Wziąłem parę głębokich wdechów i przeczesałem włosy zgarniając je z czoła. 
******************************
Hej kochani! Przepraszam was bardzo, ale wczoraj wypadło mi parę spraw i nie mogłam dodać rozdziału PRZEPRASZAM xx W ogóle ostatnio mam urwanie głowy x.x 
I proszę was komentujcie, bo na prawdę sie bardzo cieszę jak jest jakiś nowy komentarz! <3 Love xx

środa, 23 października 2013

ROZDZIAŁ 4

ROZDZIAŁ 4
****

Zostałem gwałtownie wyrwany z mojego snu dźwiękiem muzyki. Podniosłem zaspaną głowę i rozejrzałem się za źródłem dźwięku. Dostrzegłem na ziemi lekko wibrujące spodnie. Zapewne tam był telefon, który teraz natarczywie dzwonił. Zwlekłem się z łóżka i wyprostowałem moją sylwetkę. Z  ust wydobyło się ciche jęknięcie z bólu. Krew momentalnie odpłynęła z mojej głowy co spowodowało ból. Leniwie podszedłem do spodni i schyliłem się po materiał. Wydobyłem telefon i przejechałem   kciukiem po ekranie nie zerkając nawet kto dzwoni.
- Halo – wychrypiałem
- Harry jesteś już gotowy? Zaraz będziemy po ciebie – rozpoznałem głos Louisa po drugiej stronie
- Gotowy? Gdzie? – podrapałem się po głowie zastanawiając się o co mu chodzi
- Nie mów, że zapomniałeś! – krzyknął
- Co zapomniałem? – poszedłem przez korytarz do kuchni
- Haroldzie nie prowokuj mnie – odparł zrezygnowany
- Lou… - westchnąłem kiedy drzwi frontowe się otworzyły. Wychyliłem głowę zza ściany zerkając  kto to. No dobra sam sobie zadałem pytanie retoryczne.  Do środka wparowali chłopaki.
- Mamy 5 minut! – krzyknął Liam
- Ubieraj się! – dołączył się Lou
- Co ci się stało? – uniósł brwi do góry Niall widząc moją całą sylwetkę.
- Mały incydent – odparłem kierując się do sypialni
- Jaki incydent?
- Później wam powiem, podobno się śpieszymy – mruknąłem.
***
Zaciągając się chłodnym nocnym powietrzem założyłem kaptur na głowę. Szybkim krokiem przemierzałem ulicę nie chcąc powtórki z wczorajszej rozrywki.  Znajdowałem się w tej „ciemniejszej” okolicy.
- Kurwa! Jeszcze będziesz chciał mojej kasy skurwielu! – usłyszałem. Z budynku przede mną został wypchnięty pijany mężczyzna.  Zwinnie go wymiąłem i poszedłem dalej. Mój telefon zabrzęczał w kieszeni. Wyciągnąłem go i przejechałem po ekranie kciukiem, aby odblokować aparat.  Nagle moje lewe ramię napotkało coś w skutek czego mój telefon wypadł mi z ręki. Wpadłem na jakąś osobę. Podniosłem wzrok z chodnika, na którym leżał telefon.
- Hej – uśmiechnąłem się na widok osoby
- Znowu ty? – blondynka nie ukrywała swojego niezadowolenia
- Oh mi też ciebie miło widzieć Hayley– uśmiechnąłem się po czym sięgnąłem po telefon.
- Następnym razem uważaj jak chodzisz –syknęła
- Nie zauważyłem cię, uwierz mi, bo gdyby tak było przeszedłbym na drugą stronę ulicy – splunąłem.
Zaśmiała się gorzko – No widzisz, dobry chłopiec, więc na co czekasz? Aż ci pomogę?
- Wcześniej mnie ratowałaś, a dziś sama chcesz mi skopać dupę? Ach te hormony – zaśmiałem sie
- Znowu zaczynasz? – wysyczała
- Słyszałem o twojej ostatniej walce… - przypomniałem sobie kiedy John zdawał mi relację z jej walki.
 Blondynka podobno ledwo co uszła z tego cała. Trafiła na jakaś babkę nażartą sterydami.
Na moje słowa spięła się i zacisnęła szczękę – I co z tego? – warknęła
- Dlaczego się narażasz? Dlaczego walczysz? – oblizałem moje spierzchnięte usta
- A może lubię? – zaszydziła – Może mam problemy z agresją i zapanowaniem nad nerwami?
Głęboko odetchnąłem. I przyjrzałem się dziewczynie. Miała rozszerzone źrenice. Chwyciłem ją za ramiona i przyjrzałem się bardziej.
- Co ty do cholery robisz? – próbowała się wyrwać
- Brałaś coś? – ostry ton mojego głosu zaskoczył nawet mnie. Dziewczyna odepchnęła moje ręce z jej ramion.
- A jeśli nawet to co? Zabronisz mi? – chłodno się zaśmiała. Zacisnąłem mocno szczękę.  - Tak myślałam. A teraz już pójdę, mam jeszcze walkę – odwróciła się, ale ją złapałem za ramię.
- Poczekaj – szybko wyjąkałem – Musisz walczyć? – zapytałem z nadzieją w głosie
- Rachunki same się nie zapłacą – odwróciła głowę w moją stronę
- Bijesz się, bo nie masz za co zapłacić rachunków? – złożyłem to w logiczną całość. Dziewczyna milczała co wziąłem za potwierdzenie.
- Pójdę już – odkleiła moją rękę
- Poczekaj – zawołałem za nią
- Co znowu? – popatrzyła na mnie znudzona
- Możesz pracować u mnie. Zatrudnię cię i nie będziesz musiała się już bić – wymyśliłem. To nie był zły pomysł. Mogłem być blisko niej i wiedzieć, że nie będzie się biła.
- Niby jako kogo? – prychnęła. Zmarszczyłem brwi intensywnie się zastanawiając nad jej pracą.
- No właśnie – wysyczała odwracając się. Nałożyła na głowę kaptur jej czarnej za dużej bluzy i skierowała się w głąb ciemnej szczeliny między budynkami. Nagle drzwi od jednego budynku się otworzyły i z dużą siłą uderzyły z blondynkę. Ta pod wpływem siły metalowych drzwi upadła na ziemię. Zza  nich wyłonił się umięśniony łysy mężczyzna. Miał na sobie czarną opiętą koszulkę, a jego ramiona były pokryte licznymi tatuażami. Spojrzał na leżącą Hayley, która ocierała ramię przeklinając pod nosem.
- Uważaj jak chodzisz dziwko – splunął.
Dziewczyna podniosła się z ziemi.
- Coś ty powiedział? – wysyczała zła podchodząc do niego
- To co słyszałaś mała suko – plunął jej w twarz.
Wewnętrzny demon błagał ją o wydostanie się na zewnątrz. Dziewczyna ciężko oddychała, a pięści miała mocno zaciśnięte. W końcu nie wytrzymała i prawym sierpowym zadała cios łysemu. Ten pod wpływem uderzenia obrócił twarz. Chwilę pozostał w tej pozycji, a po chwili plunął krwią.  Zamachnął się i chciał uderzyć niebieskooką, lecz jego pięść spotkała tylko powietrze.  W tym czasie dziewczyna zgięła się i mocno uderzyła w brzuch mężczyzny. Była od niego o wiele niższa i drobniejsza. Mógł powalić ją jednym konkretnym ciosem.  Po uderzeniu blondynka się wyprostowała. Łysy stał i po chwili ją uderzył. Dziewczyna zaczęła się śmiać plując krwią.

- To będzie jeszcze bardziej zabawniejsze niż przypuszczałam – prosto uderzyła w duży nos wytatuowanego, a następnie lewym sierpowym, a potem prawym. Kopnęła go w brzuch, a kiedy ten sie lekko zgiął kolanem uderzyła w jego krocze. Mężczyzna leżał na ziemi trzymając  się za czułe miejsce. Dziewczyna kopała go po brzuchu z całych sił. Lewą ręką złapała jego koszulkę i podniosła go trochę do góry,  a prawą ręką obkładała go strumieniem ciosów. Puściła go i usiadła okrakiem na jego brzuchu znowu obkładając go ciągle pięściami. Jej ręce były całe zakrwawione, ale zapewne to nie była jej krew tylko mężczyzny, którego biła. Ten już ledwie był przytomny. Przez ten cały czas byłem jak sparaliżowany, nie mogłem się ruszyć z miejsca. Jednak musiałem zebrać w sobie odwagę i ją powstrzymać zanim ona go zabije.
***************
Hello! Przepraszam, że godziny troche późniejsze są, ale miałam problem z internetem LOls chujowy net -,- sołłł nie powiem ,że nie było mi smutno iż były tylko 2 komentarze pod 3 rozdziałem... więc prosze was jak przeczytacie to skomentujcie :D A jeśli są jakies błędy to sorka, ale czasem sie zdarzają literówki :P No i następny rozdział w środę :D Love xx 

wtorek, 15 października 2013

ROZDZIAŁ 3

- Co jest?! – warknąłem trzymając się za twarz
- Dawaj portfel – zażądał męski głos. Wolałem nie ryzykować dalszymi ciosami i zacząłem szukać po kieszeniach pożądanego przedmiotu.  Niestety jednak nic nie napotkałem takiego.
- Szybko – warknął. Dalej szukałem  skórzanego przedmiotu.
- Nie ma go! – podniosłem głowę na mojego oprawce. Zamachnął się i kolejny raz mnie uderzył. Lekko się zachwiałem, po czym poprawiłem ułożenie swoich stóp tak, aby zapobiec przewróceniu się. Nie miałem zamiaru się nie bronić, więc z prawego sierpowego oddałem zakapturzonemu typowi.  Nie spodziewał się mojego ruchu. Zrobił 2 kroki do tyłu i chwilę tak stał, aby się otrząsnąć. Moje mięsnie się napięły, a oddech przyśpieszył z przypływu adrenaliny w mojej krwi. Mężczyzna ruszył w moją stronę i chciał mnie uderzyć lecz ja zrobiłem unik i to ja go uderzyłem. Nieliczne lekcje boksu się przydały. Mój napastnik był już nieźle wkurzony tą całą sytuacją. Zrobił jeden długi krok w moim kierunku i znajdywał się parę centymetrów ode mnie. Chwycił mnie za ramiona ciągnąć w dół. Poczułem mocny ból na moim brzuchu. Zgiąłem się w pół trzymając za obolałe miejsce. Mężczyzna zacisnął pięść na moich włosach i pociągnął moją głowę do góry. Zajęczałem z bólu. Cicho się zaśmiał i zamachnął się celując w moją twarz. Trzymał mnie za włosy, więc nie miałem jak zrobić uniku. Przed samym uderzeniem puścił mnie i uderzył z dużą siłą, tak że wylądowałem na ziemi. Zwijałem się z bólu jęcząc. Myślałem, że to koniec, że ten facet da sobie spokój i już pójdzie. Ale się myliłem.  Zaczął obkładać mnie pięściami po całym ciele, a najwięcej po twarzy. Chciałem się bronić, ale byłem zbyt słaby. Wyprostował się i zaczął mnie kopać.
- Ej ty! – usłyszałem. Napastnik odwrócił się w stronę źródła głosu – Nie masz kogo lać? – był to kobiecy głos. Dziewczyna zaciągnęła się papierosem i wyrzuciła peta. Ruszyła powolnym krokiem w naszym kierunku.
- Ty lala coś ci się nie pomyliło? Zwijaj się stąd! – prychnął.
Dziewczyna zaśmiała się.
- Ty chyba nie wiesz do kogo to mówisz gnoju – to była Hayley.
Pojedyncze pasma jej długich blond włosów opadały na jej czarną bluzę. Była zła, widziałem to po niej. Zrobiła krok w naszym kierunku.
- Harry odsuń się – powiedziała surowo.
Zrobiłem co chciała. Podciągając się na łokciach zacząłem się odsuwać. Blondynka zamachnęła się i wymierzyła pierwszy cios.
- Co jest kurwa?! – krzyknął zdziwiony
- Mówiłam, że nie wiesz do kogo to mówisz – wysyczała i kolejny raz go uderzyła. Złość przejęła nad nią kontrolę. Kolejne uderzenia zostały skierowane w mężczyznę.  Teraz to on leżał na ziemi, a dziewczyna usiadła mu na brzuchu i obkładała go pięściami. Leżałem na ziemi kaszląc krwią. Dziewczyna nie przestawała bić mojego napastnika. Przywaliła mu jeszcze raz i wstała. Wzięła zamach i kopnęła w jego czułe miejsce.
- Następnym razem się zastanów zanim powiesz coś do nieznajomej, która przeszkodzi ci kogoś bić – warknęła.
Podeszła do mnie i przykucnęła.
- Nic ci nie jest? – zapytała
- Na twoje nieszczęście żyję – zaśmiałem się co wywołało atak kaszlu z krwią.
- Chodź – pomogła mi wstać i przełożyła sobie moje ramię  przez kark. Powolnym krokiem ruszyliśmy w kierunku domu Johna.
- Gdzie masz kluczyki do samochodu? – zapytała kiedy doszliśmy do mojego czarnego range rovera.
- W tylnej kieszeni spodni – wychrypiałem.
Dziewczyna bez zastanowienia wsadziła dłoń w moją kieszeń. Palcami starała się znaleźć kluczyki.
- Jeśli chciałaś pomacać to trzeba było po prostu zapytać – zaśmiałem się
- Nie ma zbytnio co macać – lekko mnie uszczypnęła w pośladek wyciągając kluczyki. Otworzyła samochód i zaprowadziła mnie od strony pasażera. Uchyliła drzwi pomagając mi wsiąść. Zamknęła drzwi i obeszła samochód zasiadając za kierownicą.
- Ty masz w ogóle prawdo jazdy? – zapytałem dysząc
- Nie. Tak po prostu sobie jeżdżę po mieście, żeby wszystkich pozabijać – uśmiechnęła się wkładając kluczyk do stacyjki. Po chwili zabrzmiał dźwięk silnika. Powoli zjechała z pobocza na drogę. Zmieniła bieg, a po chwili samochód już pędził jezdnią.
- Nie zapytasz o adres? – uniosłem brwi do góry
- Nie – kurczowo trzymała kierownicę
- Jedziemy do ciebie? – nie dałem za wygraną.
Zaśmiała się z drwiną.
- Aż taka głupia nie jestem – parsknęła – John powiedział mi twój adres.
- Po co? – przetarłem dłonią wargę
- Za dużo zadajesz pytań. Jak przeciętna kobieta. To wkurzające – spojrzała na mnie.
- Po prostu chce wiedzieć. Mogę się ciebie obawiać. Może chcesz wykorzystać mój słaby stan i mnie okraść czy po prostu zgwałcić – wzruszyłem ramionami
- Do gwałcenia są lepsze partie chodzące po londyńskich ulicach – powiedziała bez emocji na twarzy – John kazał mi iść za tobą, przeprosić i przywlec  z powrotem na tą imprezę, ale jak widać musiałam cię uratować – zlustrowała mnie wzrokiem – Tak w ogóle to kto to był? – uniosła brew w zaciekawieniu
- „Za dużo zadajesz pytań. Jak przeciętna kobieta.” – zacytowałem ją
- Nie pozwalaj sobie – warknęła
- Chciał mnie okraść. Nie miałem przy sobie portfelu, więc mnie bił – odparłem. Blondynka zaczęła się śmiać.
- Co w tym śmiesznego? – zapytałem lekko poirytowany
- To, że nie umiałeś się obronić – przyśpieszyła
- Broniłem się, ale był zbyt silny jak dla mnie. Nie jedziesz zbyt szybko? – zerknąłem na licznik wskazujący 120 km/h.
- Nie. – odparła. Po chwili zwolniła skręcając w ulicę i ruszyła wzdłuż niej. Rozpoznałem sąsiednie budynki. Po chwili wjechała na wjazd przed moim domem. Z szufladki wyciągnąłem pilot do bramy. Nacisnąłem guzik, a brama się otworzyła. Samochód powoli ruszył i wjechał przed dom. Dziewczyna zgasiła silnik i wyjęła kluczyk wychodząc z auta. Otworzyłem drzwi,  blondynka już była przede mną.
- Sam sobie dam radę – powiedziałem powoli zsuwając się z siedzenia.
- Nie mam całej nocy na bawienie się w twoje cipowate gierki – podirytowana chwyciła mnie za ramię. Otworzyłem drzwi domu wchodząc w jego głąb. Dziewczyna rozglądnęła się.
- Chodź do kuchni tam jest apteczka – ruszyłem do pomieszczenia z niebieskooką. Wspiąłem się na blat i siedziałem tak wpatrując się w Hayley.
- Gdzie masz apteczkę? – zapytała rozglądając się
- Tam w górnej półce – wskazałem ręką meble.
Dziewczyna podeszła i próbowała dosięgnąć drzwiczek lecz na marne. Mrucząc coś pod nosem wyszła na blat i stanęła prosto. Teraz bez problemu mogła otworzyć szafkę. Grzebała tam w poszukiwaniu potrzebnych rzeczy. W końcu zamknęła drzwiczki i z gracją zeskoczyła na podłogę.  Postawiła pudełko koło mnie na blacie. Otworzyła je i wyciągnęła gaziki. Rozejrzała się i podeszła do mebli. Po kolei je otwierała szukając czegoś.
- Może lepiej zapytać – przeczesałem swoje włosy.
- Gdzie masz naczynia? – odwróciła się przodem do mnie.
- Nad zlewem – odparłem grzecznie. Wyciągnęła małą szklaną miseczkę. Odkręciła wodę i trochę nalała do naczynia. Wróciła do mnie i zamoczyła jeden z gazików. Odchyliła lekko moją głowę do tyłu. Pod jej dotykiem po moim ciele przeszły ciarki. Mokrym gazikiem zmywała krew, która pociekła mi z nosa. Drugi gazik zwinęła w rulonik i wsadziła mi w lewą dziurkę nosa, z której jeszcze kapała krew. Jej wzrok spoczął na moim oku. Przygryzła lekko wargę i znowu poszła czegoś szukać. Otworzyła zamrażalkę i wyciągnęła 2 palety z kostkami lodu. Wysypała je do ścierki, która leżała na blacie.
- Przyłóż to sobie do oka – wskazała prawe oko podając mi lód. Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie ulgi.
- Ściągnij koszulę – zażądała
- Co? – zapytałem otwierając oczy ze zdziwienia
- To co słyszałeś, ściągaj koszulę – powtórzyła jak by to była najbardziej oczywistą rzecz na świecie.
- Wow szybka jesteś – posłałem jej łobuzerski uśmiech
- Jesteś idiotą – wysyczała
- Ale sexownym – niebieskooka sięgnęła do mojej koszul odpinając guziki. Gdy skończyła usadowiła ręce na swojej talii. Wiedziałem, że czeka, aż ją z siebie zdejmę, więc to zrobiłem.
- Trzymaj to przy oku jeśli chcesz jutro na nie coś widzieć – naprowadziła moją dłoń na twarz.
Rozluźniłem się i z powrotem zamknąłem oczy. Po chwili poczułem coś zimnego na moim  torsie.
- Zimne – zaskrzypiałem
- Bo to ma być zimne – syknęła – zachowujesz się jak dziecko.
- A może ja lubię być dzieckiem? – parsknąłem zwilżając usta śliną. Dziewczyna wsadziła palce w moją ranę na brzuchu.
- Nie zadzieraj – wysyczała. Odłożyłem lód od mojego oka i spojrzałem na nią. Szczękę miała mocno zarysowaną, a na jej twarzy malowało się skupienie.
- Co to jest? – pokazałem na malutki pojemnik, który trzymała w dłoni.
- Mój własny patent na rany i siniaki. Schodzi 2 razy szybciej – zakręciła pudełeczko i wsunęła w tylną kieszeń swoich jeansów.
- Masz wazelinę? – podniosła wzrok na moją twarz
- A w apteczce jej nie ma? – wskazałem czerwone pudełko. Długowłosa sięgnęła do niego, a po chwili w ręce trzymała białe pudełeczko. Odkręciła wieko i nabrała trochę na palec wskazujący i środkowy.
- Pokaż to oko – gestem kazała mi się przybliżyć – zamknij je.
Zrobiłem jak chciała. Prawe oko zamknąłem, lewe jednak zostawiłem otwarte. Białą maź rozsmarowała dookoła mojego obolałego oka. Jej dotyk sprawiał, że cały ból był łagodzony. Bacznie się jej przyjrzałem. Błękit jej oczu był trochę zgaszony, jakby pomieszany z szarym. Jej usta były w miarę pełne i malinowe. Na nosie miała parę pojedynczych piegów.
- Na co się tak gapisz? – zwróciła mi uwagę
- Yyy na nic – zaczerwieniłem się.
Blondynka znów sięgnęła po wazelinę, ale tym razem nabrała ją tylko na palec wskazujący. Powolnymi ruchami rozprowadziła substancję po mojej dolnej wardze, która była trochę rozcięta.
Zobaczyłem czerwone plamki na jej kostkach. Chwyciłem jej dłoń i przyjrzałem się jej. Skóra na jej kostkach prawej dłoni była zdarta i rany lekko krwawiły. Próbowała wyrwać swoją dłoń z mojej, ale ja zacieśniłem ucisk na jej nadgarstku. Drugą ręką wyjąłem z apteczki wodę utlenioną. Puściłem na chwilę jej dłoń i wyjąłem czysty wacik. Ponownie podniosłem jej dłoń.  Palcem przytrzymałem gazik przy jej ranach i delikatnie pokropiłem wodą. Rany zaczęły się pienić. Spojrzałem na nią. Jej twarz nie okazywała żadnych emocji.  Uciąłem 4 małe paski plastra i zakleiłem czerwone małe punkciki. Puściłem jej dłoń, która po chwili bezwładnie opadła wzdłuż tułowia. Tą samą czynność powtórzyłem na jej lewej dłoni.
- Przepraszam – wybełkotałem. Dziewczyna była zbita z tropu.
- Za co? – uniosła brew do góry
- Za te słowa co powiedziałem u Johna. Wiesz przecież, że ja tak nie myślę – spojrzałem jej w oczy
- Przecież ja nic o tobie nie wiem, nie wiem co ty myślisz – odparła z nutką złośliwości w głosie
- No przecież cię przeprosiłem.
- No i co z tego? – założyła ręce na piersi
- Co mam powiedzieć lub zrobić, żebyś mi wybaczyła? – zapytałem
- A po co mam ci wybaczać? – poprawiła swoje włosy
- Bo mi zależy na przyjaźni z tobą – ściszyłem ton głosu.
Przybliżyła swoją twarz do mojej – Przyjaźń ze mną to jak igranie z ogniem, skarbie – wyszeptała
- A może ja lubię igrać z ogniem? – chwyciłem jej podbródek między mój kciuk, a palec wskazujący.  Patrzyłem w jej oczy w skupieniu. Nie mogłem z nich nic wyczytać, nic co dało by mi do myślenia. Przysunąłem swoją twarz bliżej jej. Nasze usta znajdowały się zaledwie centymetr od siebie. Przez ten czas dziewczyna ani drgnęła.  Po chwili jednak gwałtownie się oderwała ode mnie. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
- Poczekaj, aż to wyschnie i zrobi się szorstkie. Nie zdrapuj tego po prostu zostaw. – wskazała na białą maź rozsmarowaną na moich ranach na brzuchu – Jak zmyjesz czy coś to nasmaruj ponownie – sięgnęła do tylnej kieszeni swoich jeansów i wyciągnęła małe pudełeczko niczym po pomadce i wręczyła mi – Oko i wargę smaruj wazeliną na okrągło i przykładaj ten lód – zaleciła i bez słowa wyszła.
Wystraszyłem ją. Po prostu ją wystraszyłem. Byłem wkurzony na siebie jak mogłem spartolić to! Dlaczego nie trzymałem tych rąk przy sobie?

Wkurzony zeskoczyłem z blatu i sprzątnąłem wszystkie artykuły pierwszej pomocy. O czymkolwiek teraz marzyłem to rzucenie się na łóżko i spanie. Nie miałem siły na prysznic, więc idąc do sypialni po prostu zrzuciłem z siebie spodnie i w bokserkach położyłem się na łóżku od razu zasypiając.
*********************
Suprajs! Tak mnie naszło, żeby dodać dziś rozdział no i jest! To już 3 rozdział?! OMG! szybka jestem... albo i nie? Dobra tak tylko se gadam se nie przejmujcie się mną :3 No i ten co by tu jeszcze... cholera zawsze mam plan pisania tyleeeee, a zawsze wychodzi z tego dupa Maryny -,- A i BŁAGAM komentujcie, bo nie wiem czy wam sie podoba. To tyle tak na serio tyle :D to do środy :D Następnej środy :D pozdro kochani ! <3 Love xx