środa, 27 listopada 2013

ROZDZIAŁ 9


***
- John idziemy dziś wieczorem na miasto? – przytrzymywałem telefon między ramieniem, a uchem
- Z Hayley? – na jego usta zapewne wkradł się ten jego chamski uśmieszek
-Jasne, czemu nie? Chętnie z nią sobie pogadam  – dalej upierdliwie walczyłem z opakowaniem makaronu
- Ale.. – urwał dla lepszego efektu – bez rozlewu krwi.
- Kobiet nie biję – krótko odparłem
- Nie o nią się martwię – zadrwił
- Tylko wygląda i udaję twardą – oblizałem usta
- No dobra to zadzwonię do niej. To do zobaczenia o 20. – rozłączył połączenie .
Do moich uszu dobiegł dźwięk dzwonka do drzwi. Przewiesiłem sobie ścierkę przez ramie i poszedłem otworzyć.  Nie zbyt byłem zadowolony widząc kto postanowił mnie odwiedzić.
- Cześć kotku – brązowowłosa uśmiechnęła się
- Cześć Alex – westchnąłem nie zbyt zaciekawiony jaki jest powód tej wizyty
- Mogę wejść? – uniosła do góry brew i zrobiła stanowczy krok do przodu w swoich markowych szpilkach
- Streszczaj się nie mam zbytnio czasu – zrobiłem jej miejsce, aby mogła wejść do środka domu
- Chciałam tylko porozmawiać – niewinnie wzruszyła ramionami.
- Słucham – jej obecność mnie irytowała z każdą kolejną sekundą. Zgrabnie się obróciła w moim kierunku.
- Kotku od kiedy ty taki nerwowy jesteś? – uniosła dłoń do mojego policzka masując go kciukiem
- Nie mów do mnie „kotku”, chyba już zapomniałaś, że nie jesteśmy już razem – odtrąciłem jej dłoń
- O właśnie, a powinniśmy. Pasujemy do siebie, nie widzisz tego? – wymownie na mnie spojrzała kusząco przejeżdżając językiem po jej dolnej wardze. Alex to sex bomba. Oczywiście jest piękna i inteligenta, ale poza dobrym seksem nie miała nic do zaoferowania.
- To co było między nami było cholernie toksyczne i na pewno nie było między nami miłości. – wspomnienia uderzyły do mojej głowy – Przyznaj, że byłaś ze mną tylko dla seksu i wyłącznie dla seksu – wysyczałem
- To działało w dwie strony – skrzyżowała ręce na piersiach
- Byłem naiwny i teraz to wiem. – mój ton głosu przybrał ostrą barwę – Co chciałaś się w gazetach pokazać? Mieć co noc dobry sex?
- Jakoś nie narzekałeś. – gorzko się zaśmiała – Nie musiałeś co wieczór wyrywać nowych dziwek, żeby mieć sex.
Zrobiłem gwałtowny krok w jej stronę i chwyciłem ją za ramiona.
- Nigdy taki nie byłem, wiesz o tym – wysyczałem wprost do jej rozedrganych ust
- Lubię jak jesteś taki stanowczy – wymruczała. Przybliżyła się do mnie chcąc mnie pocałować. W porę zorientowałem się, co ma zamiar zrobić i odchyliłem się od niej.
- Możesz już iść i następnym razem ubierz na siebie coś więcej – zlustrowałem jej ciało od góry do dołu z obrzydzeniem na twarzy.
- Jeszcze zatęsknisz za tym ponętnym ciałem – puściła do mnie oczko kierując się do wyjścia
- Uwierz mi bardziej zatęsknię za wrzodem na dupie niż za tobą – prychnąłem
- To się jeszcze okaże – trzasnęła drzwiami.
***
- Hej – przywitałem się z Johnem i Hayley czekających na mnie przy barze
- No nareszcie. – blondynka westchnęła wywracając oczami
- No co? – zmarszczyłem brwi
- Każesz na siebie długo czekać – kiwnął głową. Zacząłem się z nim przedrzeźniać i nabijać z różnych głupich i śmiesznych przygód, które mu się przydarzyły.
- No dobra dość tych wygłupów chodźcie na pizzę, bo nie sądzę, żeby tutaj było coś dojedzenia, ja stawiam – machnąłem ręką w ich stronę
- Och tak, bo słynny pan Styles musi pochwalić się kasą – prychnęła blondynka.
A tej o co znowu chodzi? Cały czas ma jakieś „ale”. Jak by raz nie mogła usiedzieć cicho. Zmarszczyłem brwi i spojrzałem na nią zaciekawiony z lekką irytacją.
- O co ci tym razem chodzi? – znudzony zapytałem oblizując spierzchnięte usta
- Jak zwykle o jebaną błahostkę – posłała mi chłodny uśmiech nie mający nawet trochę serdeczności
- Co dziwnego jest w tym, że chcę was zabrać na pizze? Proszę oświeć mnie, bo jakoś nie wiem – arogancko spojrzałem na niebieskooką. Kiepskie światło oświetlało ją. Mocny makijaż jej oczu sprawiał, że wyglądała jeszcze bardziej chłodno i mrocznie niż zwykle. Włosy kaskadami rozrzucone były po ramionach i plecach.
- Zawsze musisz się pochwalić kasą, tak? Żeby zaimponować innym?  - wpatrywała się we mnie z wyczekiwaniem
- Chodzi ci o te rachunku? – uniosłem jedną brew
- Nie.
- To tylko głupia pizza. Kosztuje zaledwie parę funtów i równie dobrze mógł ją zaproponować John  -wzruszyłem ramionami. Miedzy nami zastała przytłaczająca cisza. – zawsze musisz z czegoś zrobić problem? Z byle błahostki robisz dramat. To żałosne – przeniosłem ciężar ciała z jednej nogi na drugą.
- Tak oczywiście to zawsze Hayley robi dramat o byle gówno, tak to moja dziedzina nie wiedziałeś? Jestem w tym genialna! – klasnęła w ręce udając entuzjazm
- Właśnie zauważyłem – mruknąłem pod nosem, lecz to usłyszała
- Zawsze taki wkurwiający jesteś? Ja nie wiem jak ci twoi kumple z zespołu z tobą tyle wytrzymują. To musi być cholernie męczące z taką osobą żyć. – zlustrowała mnie z obrzydzeniem na twarzy. Co ona sobie myślała?! Że dam sobą pomiatać?! Nie jestem kimś na kim można się wyżywać i obwiniać za nieudane życie.
- Ja też się nie dziwię, że sama mieszkasz, i że faceta nie masz. Nie wiem, który normalny chłopak dobrowolnie chciałby z tobą mieszkać i zmagać się z twoimi humorkami – nie pozostałem jej dłużny
- Och czyżby? Jakoś ci moje „humorki „ – zrobiła cudzysłów w powietrzu – nie przeszkadzały kiedy mnie całowałeś i szeptałeś jak to seksowna jestem i jak bardzo  mnie pragniesz – na jej usta wkradł  się triumfalny uśmiech wiedząc, że mnie tym zgasiła. Spojrzałem przelotnie na Johna. Był zdziwiony tym co właśnie zostało wypowiedziane przez blondynkę.
- Nie narzekałaś sądzę, że wręcz przeciwnie – gwałtownym ruchem znalazłem się przy niej – podobało ci się to – wyszeptałem do jej ucha. Gorzki śmiech wydobył się z jej ust. Otworzyła usta, żeby mi się odgryźć lecz głos zabrał John.
- Mam dość! – krzyknął. Spojrzałem na niego zdezorientowany – Zachowujecie się jak dzieci walczące na bardziej pojebane słowa i docinki! Bije wam już? To przechodzi ludzkie pojęcie! Następnym razem nigdzie was razem nie zabieram! Nie mam zamiaru słuchać waszych bezsensownych i żałosnych kłótni! – wyrzucił ręce w powietrze – Jeśli przyszliście się kłócić to do widzenia ja idę do domu, wolę sobie dobrą komedie obejrzeć – ustawił ręce w obronnym geście po czym wstał. Spojrzałem na Hayley z poczuciem winy. Zrobiłem krok do tyłu.
- Przepraszam – wyciągnąłem dłoń w jej kierunku na znak, że chcę się pogodzić. Dziewczyna obojętnym wzrokiem obrzuciła moją sylwetkę.
- Hayley – wysyczał John
- No co? – zmarszczyła brwi – Nie darzę go sympatią.
- Nie możesz popuścić? Twoja pieprzona duma na tym nie ucierpi – naprawdę był wyprowadzony z równowagi
- Przeprosiny przyjęte – uścisnęła moją dłoń. W tym momencie wpadłem moim zdaniem na genialny pomysł.
- Hej ummm jutro jest koncert The Rolling Stones może chcesz iść na znak zgody i rozejmu? – podrapałem się po karku patrząc na dziewczynę – Ty też John.
- Dzięki stary, ale niestety nie dam jutro rady – wzruszył zrezygnowany ramionami. Spojrzałem pytająco na blondynkę.
- To jak? – wyczekiwałem odpowiedzi
- No dobra, ale to tylko dlatego, że ich lubię – na jej usta wkradł się blady uśmiech.
- Jeśli będziesz chciała to załatwię wejściówki  za kulisy i zapoznam cię z wokalistą.
- Dobra, dobra nie musisz przypominać o swojej postawie w show-biznesie.
- To… dałabyś mi twój numer? Napiszę ci sms o której masz być gotowa – wyciągnąłem telefon z kieszeni. Po chwili zastanowienia wzięła ode mnie telefon. Popatrzyła na mnie z pogardą kiedy nagle telefon znalazł się w kufrze pełnym piwa.
- Ej co ty robisz?! – prawie krzyknąłem patrząc z niedowierzeniem na mój telefon w piwie.
- Nic – spojrzała na zegarek na swoim nadgarstku – znając życie masz ich jeszcze w kieszeni z 3 – wstała od baru
- No tak – cynicznie się zaśmiałem sięgając po drugi telefon – Podyktuj mi tym razem – spojrzałem na nią. Podeszła do mnie i wręcz wyrwała telefon z mojej ręki. Postukała palcem po ekranie i oddała mi aparat.
- Muszę iść – oznajmiła - Mam jeszcze dzisiaj walkę – jej twarz nie wyrażała żadnych uczuć. Była pusta wyprana, z jakichkolwiek ludzkich cech. Spojrzała po nas i po prostu wyszła.
***
Niestety obowiązki wzywały i musiałam się zmywać z tego „spotkania towarzyskiego” . Drzwi baru zatrzasnęły się za mną.  Spojrzałam po ciemnej ulicy i ruszyłam w znanym mi kierunku. Przeczesałam ręką włosy i sięgnęłam do tylnej kieszeni moich spodni.  Wyciągnęłam z niej paczkę papierosów. Może i nie miała dużo kasy, ale zawsze jakieś grosze na papierosy znajdowałam.  Wyciągnęłam jednego i umiejscowiłam między moimi ustami. Następnie wydostałam zapalniczkę i zapaliłam papierosa zaciągając się nim. Samochody mijały mnie śpiesząc się gdzieś. Nidy nie rozumiałam tych ludzi. Dlaczego mają być nieszczęśliwi do końca swojego życia przez jeden życiowy błąd? To śmieszne i chore. W wieku 16 lat muszą już zadecydować co chcą robić w życiu. Zaśmiałam się sama do siebie. Skąd mnie nagle wzięło na takie przemyślenia? Po raz kolejny zaciągnęłam się papierosem dłużej przytrzymując dym w płucach. Po chwili wypuściłam go wolno, pozwalając zmieszać się z chłodnych wieczornym powietrzem.  Bardziej się otuliłam czując gęsią skórkę na moich gołych ramionach. Budynki były mi coraz bardziej mi znane, kiedy nagle znalazłam się przed kamienica gdzie mieszkałam.
- Butler? Hayley Butler? – zatrzymałam się w pół kroku. Od razu w moim mózgu zaświeciła się czerwona lampka. Przybrałam pozycję obronna i obróciłam się w stronę źródła głosu gdzie stał zakapturzony mężczyzna. –Ty jesteś Hayley? – powtórzył pytanie
- A kto pyta? – nie spuszczałam wzroku z mężczyzny, nie kojarzyłam jego głosu, więc mógł być każdym
- Jestem Mark… Mark Owen – wyłonił się z mroku. Nocna latarnia świetliła jego twarz. Skądś kojarzyłam tą twarz, aż w końcu się domyśliłam.
- Słucham? – uniosłam brew do góry zaciekawiona jego wizytą
- Mam dla ciebie propozycję nie do odrzucenia – na jego usta wkradł się mały, łobuzerski uśmieszek.

- Mów. – zażądałam. 
**************
Heloł kochani! Jak tam u was śnieg już spadł? Bo u mnie już jest! Dzisiaj poszłam na karuzelę z przyjaciółką i jej jeszcze nie chłopakiem i stanęłam na tej karuzeli i oni zaczęli mnie tak szybo kręcić, że sie wyjebałam na dupe i teraz mnie dupa boli! I jeszcze cała ze śniegu byłam! A wczoraj szkolna dyskoteka była joł. Talk dirty to me puścili i z przyjaciółką tańczyłam *.* No i takie dżezy u mnie c'nie :D Haha to chyba tyle... love ya xx 

środa, 20 listopada 2013

ROZDZIAŁ 8

***
Zaspana otworzyłam oczy i je przetarłam dłońmi. Ból głowy spowodowany gorączką znacznie się nasilił. Cicho jęknęłam podnosząc się na łokciach i rozglądając po pokoju. Z kuchni wydobywały się ciche hałasy. Wyciągnęłam ręce w górę chcąc się trochę rozciągnąć. Odsłoniłam swoje ciało spod  ciepłej kołdry i wstałam kierując się do kuchni. Moje bose stopy szurały po dość chłodnej podłodze. Stanęłam w drzwiach kuchni opierając się o framugę i wpatrując w krzątającego się bruneta. Kroił coś nożem, a na gazie znajdowała  się patelnia, na której coś się smażyło. Cicho nucił jakąś melodię kręcąc przy tym tyłkiem. Zaśmiałam się z tego śmiesznego widoku. Chłopak gwałtownie się obrócił w moją stronę.
- Widzę,  że wstałaś – uśmiechnął się
- Tak. Wystarczająco długo już spałam. Tak sądzę. – zmarszczyłam brwi – Co ty tutaj jeszcze robisz?
- Mam się tobą zaopiekować.  Chyba nie sądziłaś, że to będzie tylko podwiezienie leków i sajo nara giń w męczarniach? – gestykulując machał nożem
- Uważaj z tym nożem, bo jeszcze komuś krzywdę zrobisz – zwróciłam mu uwagę
- Jesteś głodna? – uniósł brwi ku górze – A w ogóle po co ja pytam i tak masz zjeść to co ugotowałem – obrócił się tyłem ponownie krojąc coś na drewnianej desce. Cicho westchnęłam i usiadłam przy małym drewnianym stoliku. Zaschło mi trochę w ustach, więc podeszłam do lodówki  otwierając ją. Otworzyłam oczy ze zdziwienia widząc całą przepełnioną jedzeniem. Obróciłam się do chłopaka i spojrzałam na niego ciekawsko. Zobaczył to  uśmiechnął się.
- A no tak zrobiłem zakupy – wrzucił krojone warzywa na patelnie. Wyjęłam zimny sok i sięgnęłam po szklankę.
- Co ty robisz?! – podniósł głos marszcząc brwi
- Nalewam sobie soku? A na co ci to wygląda? – wykrzywiłam swoją twarz ze zdziwienia
- Jesteś chora! Nie możesz pić zimnego! – oburzył się – Siadaj, a ja zaraz ci podam herbatę – wskazał krzesło
- Nie. Jak mam ochotę na sok i go wypiję. – moje usta zamieniły się w cienka linię. Staliśmy naprzeciw siebie wpatrując się nawzajem ostrym wzrokiem.
- Nie wypijesz go. – jego szczęka była zaciśnięta. Chyba byliśmy jedynymi ludźmi, którzy kłócą się o to czy mam wypić sok.
- Owszem wypiję,  nie zabronisz mi – moja ręką sięgnęła po szklankę, a druga po sok. Patrząc się m w oczy z cwaniackim uśmieszkiem odkręciłam korek i zaczęłam nalewać do szklanki. Odłożyłam butelkę na blat i chciałam upić łyk soku, lecz brunet złapał mocno mój nadgarstek.
- Nie po to się poświęcam przywożę ci leki i się tobą opiekuję, żebyś ty potem piła zimny sok z lodówki. – wysyczał przez zaciśnięte zęby
- Nikt ci nie każe tu ze mną sterczeć  - próbowałam wyswobodzić swoją rękę, lecz mocniej ją zacisnął. Druga ręką wręcz wyrwał mi szklankę z mojego uścisku i przyłożył ją sobie do ust upijając łyk. Zmieszał żółty płyn ze swoja śliną w ustach i z powrotem ją wypluł do szklanki.
- Proszę możesz się napić – podstawił mi naczynie pod nos
- Wal się – wysyczałam odtrącając jego dłoń i siadając na krześle. Skrzyżowałam ręce na piersiach tępo gapiąc się w ścianę. Po chwili chłopak postawił przed mną kubek z gorąca herbatą.
- Nie ma za co – sarkastycznie odparł
- Nie prosiłam cię o opiekę, więc nie mam za co dziękować – nachyliłam się nad stołem zaciągając się zapachem herbaty
- Ale podziękować i tak byś mogła – wrócił na swoje poprzednie miejsce mieszając jedzenie na patelni.  Wyciągnął dwa talerze  postawił na blacie. Po chwili odłączył gaz i nałożył jedzenie na szklane naczynia. Po chwili jeden postawił przede mną, a drugi naprzeciwko. Spojrzałam na talerz zaciekawiona co takiego ugotował. Były to warzywa, kawałki kurczaka i ryż. Proste i szybkie danie. Podał mi widelec i zajął swoje miejsce ściągając fartuszek. Życzył mi smacznego i zaczął jeść. Nabrałam trochę na widelec i włożyłam do ust. To naprawdę było dobre. Nie spodziewałam się, że on tak może gotować. Po chwili już kończyłam, kiedy on nawet nie zjadł połowy swojej porcji. Spojrzał na mnie zdziwiony widząc jak szybko pochłonęłam jedzenie.
-No co? – wybełkotałam z pełną buzią
- Nic – zaśmiał się ocierając usta. Wstałam od stołu z pustym talerzem i włożyłam go do zlewu. Wróciłam na swoje poprzednie miejsce i powoli sączyłam ciepłą herbatę. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Zmarszczyłam brwi nie dostrzegając kartek na końcu blatu. Wstałam i zaczęłam ich szukać.
- Już zapłaciłem – chłopak odezwał się za mną. Obróciłam się do niego przodem marszcząc brwi –Rachunki. Zapłaciłem już. – ponownie zabrzmiał jego ochrypły głos
- Słucham? Prosił cię ktoś o to? – wysyczałam
- Został jeden dzień i jak chciałaś je zapłacić? Idąc tam w kapciach i termometrem w buzi?
- Nie twój jebany interes! To moje sprawy jak i kiedy płace rachunki! A ciebie to powinno gówno obchodzić!
- Ale jednak mnie obchodzi no! – zbliżył się do mnie
- A niby kim dla ciebie jestem żebyś się ty przejmował co?! – patrzył na mnie w ciszy i w skupieniu. Podniósł  rękę i przyłożył do mojego policzka gładząc kciukiem.
- Nie jesteś mi obojętna. – wyszeptał przybliżając  się do mnie. Gorzko się  zaśmiałam odtrącając jego dłoń z mojego policzka. Jego dłoń bezwładnie opadła przy jego tułowiu. Spojrzałam na niego z pogardą i wyminęłam trącając go ramieniem. Poszłam do sypialni i wzięłam kołdrę, którą następnie przeniosłam do małego salonu gdzie znajdował się telewizor. Usiadłam na kanapie i opatuliłam się pierzyną włączając telewizor. Skakałam bezsensownie po kanałach starając się uspokoić. Kątem oka dostrzegłam chłopaka, który się oparł o framugę drzwi. W ręce trzymał swój telefon i kluczyki do samochodu, a w drugiej portfel. Na sobie miał kurtkę i czarna czapkę z daszkiem obróconą tyłem na przód. Nawet nie drgnęłam wlepiając oczy w telewizor.
- Jutro do ciebie przyjdzie John. To nie ma  najmniejszego sensu, żebym to ja przyszedł. Na razie – wychrypiał i zniknął za ścianą. Zacisnęłam szczękę, zastanawiając się co zrobić. Westchnęłam i poszłam za nim. Był przy drzwiach i siłował się z zamkiem. Po chwili opuścił ręce wzdłuż tułowia i obrócił się w moją stronę.
- Nie rozumiem cię – potrząsnął głową – Chcesz być, aż tak niezależna i samowystarczalna, że nie dopuszczasz nikogo do siebie. Cały czas masz ta samą grupkę znajomych i nikogo nowego nie akceptujesz. Czego się boisz? – wpatrywał się we mnie zielonymi tęczówkami
- A niby czego mam się bać? – uniosłam brwi w zdziwieniu
 - Nie wiem. Zachowujesz się jakbyś miała jakąś urazę do mnie. Co ja ci zrobiłem, że mnie tak nienawidzisz?  - w jego oczach był wypisany ból. Przygryzłam dolną wargę zastanawiając się nad odpowiedzią. Otworzyłam usta, aby coś odpowiedzieć lecz po chwili je zamknęłam bawiąc się palcami. Brunet zrobił parę kroków w moja stronę i zatrzymał się parę centymetrów ode mnie.
- Hej, spójrz na mnie – cicho powiedział łapiąc mój podbródek i ciągnąć delikatnie w górę, abym popatrzyła na niego. Podniosłam wzrok na jego zielone tęczówki. – Nie jesteś zwykła dziewczyną, jesteś wyjątkowa.  Dobrze wiesz kim jestem i ile zarabiam, a i tak mi robisz awanturę, że zapłaciłem parę funtów za twoje rachunki. – na jego usta wkradł się łagodny uśmiech rysując dwa dołeczki w policzkach.
- Nie robię tak tylko w stosunku do ciebie. Nie chcę być d kogoś zależna. Jak widać sama sobie daję świetnie radę.
- Kosztem swojego zdrowia? – uniósł brew ku górze
- Ale mi to sprawia przyjemność, rozumiesz? Mogę się wyładować  i odstresować. To naprawdę jest fajne, a jeśli ty tego nie akceptujesz to trudno nie będę starała się na siłę cię przekonać. – chciałam się odwrócić, ale mnie przytrzymał.

- Może i tego nie rozumiem, i po części nie akceptuję, ale nie zrezygnuję z ciebie przez jakieś walki – nachylił się w moją stronę i lekko musnął ustami mój policzek – wiedź o tym. Jesteś zbyt dużo warta, żebym sobie odpuścił – puścił mój podbródek i wyszedł z  mieszkania pozostawiając mnie na pastwę losu z chaosem w głowie. 
*******************
Elo, elo trzy dwa zero ziomki! Achh to już.... 8 rozdział?! Wow! Kurde nigdy nie wiem co pisać w notatkach.... no dobra nastepny rozdział tradycyjnie w środę, chyba, że mnie jakiś tir przypadkiem rypnie, to trochę później xox No to komentujcie i trzymajcie sie słoneczka! Love xx

środa, 13 listopada 2013

ROZDZIAŁ 7

- Tak! – wykrzyczałam – Nie zawsze musisz dostać to co chcesz, bo jesteś Harrym Stylesem! Już ci mówiłam nie ze mną takie gierki. – odepchnęłam go od siebie kiedy chciał się zbliżyć.
- Ja się nie poddam. Nie dopóki nie przestaniesz mnie uważać za dziwkarza. – chwycił mój nadgarstek
- No to powodzenia. Aha i jeśli się do mnie zbliżysz nie będę hamowała mojego gniewu – wysyczałam odwracając się
- To mnie kręci! – zawołał kiedy wychodziłam.
***
- John dostarczyła ci tą płytkę? – spojrzałem na kumpla sącząc zimny sok jabłkowy przez słomkę
- Tak. Dlaczego pytasz? – uniósł brew do góry
- No wiesz… Padło parę nieprzyjemnych zdań, ale wszystko w porządku – uśmiechnąłem się do niego
- Tsaaa – nagle zabrzmiał dzwonek jego telefonu. Blondyn sięgnął po swój telefon do kieszeni spodni by po chwili go wyciągnąć. Przejechał kciukiem po ekranie i przyłożył go do ucha.
- Słucham cię – powiedział od aparatu. Czekał cierpliwie, aż osoba,  z którą rozmawia powie  to co ma do powiedzenia. – Tabletki na gardło. I co jeszcze? No dobra podrzucę ci. Leż i nigdzie nie wychodź. Pa. – odłączył rozmowę i spojrzał na mnie.
- Coś się stało? – zmarszczyłem brwi na skutek przemyśleń zakończonej rozmowy telefonicznej
- Hayley jest chora, prosiła mnie, żebym jej leki kupił.
- Ja mogę jej kupić – zaoferowałem się posyłając mu uśmiech
- Nie – stanowczym głosem zaprzeczył
- Niby dlaczego? Chcę po prostu jej pomóc – w moim głosie dało się rozpoznać nutkę rozbawienia
- Chcecie się pozabijać? Wy się cały czas żrecie. – zamyślił się – Nie ogarniam was nie możecie żyć bez siebie, ale też ze sobą. – pokiwał przecząco głową na znak, że nie rozumie własnych myśli. W odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami.
- To jaki ma adres? – po chwili ciszy odezwałem się znacząco się uśmiechając
- Nie odpuścisz prawda? – uniósł brwi w rozbawieniu upijając zimny napój
- Nie. – krótko odpowiedziałem przeczesując włosy palcami.
***
Zaparkowałem pod starą kamienicą. Zgodnie ze wskazówkami Johna wszedłem do budynku dokładnie opisanego przez przyjaciela. Spojrzałem w górę, aby zobaczyć ile schodów mnie czeka do pokonania. Niestety Hayley mieszkała na poddaszu ten starej kamienicy. Długim krokiem wskoczyłem na drugiego stopnia, a później na następne. Trochę już zmachany dotarłem na sama górę.  Wyrównałem swój oddech i zapukałem do drzwi.
- Wejdź John! – usłyszałem słaby i ochrypły głos dziewczyny. Nacisnąłem na klamkę ciągnąc ją w dół i popychając drzwi jednocześnie. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Znajdowałem się na korytarzu, który prowadził zapewne do sypialni blondynki. Powolnym krokiem ruszyłem wzdłuż klimatycznego korytarza. Zatrzymałem się przed drzwiami i lekko zapukałem. Odchyliłem drzwi i powoli wetknąłem głowę do środka pomieszczenia. Naprzeciwko drzwi znajdowało się łóżko, na którym teraz leżała Hayley. Obok miała małą szafkę, a przy ścianie po jej prawej stronie znajdowała się drewniana szafa. Blondynka leżała pod grubą pierzyną z chusteczkami w dłoniach.
- Hej – przywitałem się wprowadzając  do środka resztę mojego ciała.
- Co ty tu robisz? – wychrypiała zła podnosząc się na łokciach.
- John musiał gdzieś jechać i mnie prosił, żebym ci podwiózł leki, bo jesteś chora. – zrobiłem krok do przodu ukazując plastikową reklamówkę z apteki.
- Tyle już bym sobie dała radę.
- Nie to nie – odwróciłem się na pięcie sięgając do drzwi
- Poczekaj – wybełkotała pośpiesznie. Zatrzymałem się – Jak już tutaj jesteś z tymi lekami to już mi je daj. – odwróciłem się do niej twarzą
- Mogę iść, ale wiesz Johna nie będzie do jutra jak coś – na mojej twarzy uformował się  triumfalny uśmiech. Dziewczyna w odpowiedzi tylko się patrzyła na mnie.
Powolnym krokiem przeszedłem korytarz i odnalazłem kuchnię. Nastawiłem czajnik na gaz i wyciągnąłem dwie szklanki. Do jednej z nich wsypałem biały proszek na przeziębienie, a do drugiej wrzuciłem torebkę herbaty. Wlałem wrzącą wodę do szklanek i położyłem je na tacy. Powoli poszedłem z powrotem do sypialni Hayley. Dziewczyna była zaskoczona widząc mnie.
- Wyglądasz jak byś ducha zobaczyła – zaśmiałem się
- Myślałam, że wyszedłeś – przyznała podnosząc się do pozycji siedzącej
- Jak widać źle myślałaś złotko – puściłem do niej oczko. Podszedłem do łóżka stawiając tacę na nocnej szafce. Łyżeczką zamieszałem biały płyn, aby granulki pozostałego proszku całkowicie się rozpuściły.
- Wypij to – podałem jej szklane naczynie
- Co to? – nosem pociągnęła zapach parującego płynu.
- Na grypę – odparłem i kiwnąłem głową żeby wypiła. Skrzywiła się upijając pierwszy łyk. Wstrzymała oddech i wszystko wypiła duszkiem. Odebrałem od niej pusta już szklankę i podałem herbatę.
- Przepij – zaleciłem. Posłuchała mnie i upiła parę łyków. – Teraz syrop na kaszel – odkręciłem małą buteleczkę i nalałem na łyżeczkę brązowy płyn. Otworzyła buzie i połknęła płyn.
- Dzięki – wymamrotała oblizując usta.
- Sprawdzałaś czy masz gorączkę?
- Tak. Wyszło 37 i 7 – potarła swój nos chusteczką.
Zmarszczyłem brwi zastanawiając się – Połóż się i się zdrzemnij, może ta gorączka spadnie – odwróciłem się do niej plecami i wyszedłem.

Z powrotem powróciłem do kuchni, po której się rozejrzałem. W jej skład wchodziły podstawowe urządzenia takie jak lodówka, meble, mały stół i 2 krzesła. Żyje skromnie, i schludnie. Dostrzegłem jakieś kartki leżące na kredensie w rogu. Wiem, że nie powinienem ich ruszać, ale ciekawość zawsze wygrywała z rozsądkiem i  tą uczciwą częścią mnie. Wziąłem białą kartkę do ręki i spojrzałem na nią. Był to rachunek za prąd. Następna kartka również była rachunkiem, tak samo jak kolejna. Cicho westchnąłem i ręką zacząłem szukać po kieszeniach spodni kluczyków do mojego samochodu. Jęknąłem z niezadowolenia gdy ich tam nie napotkałem. Musiałem je zostawić w pokoju dziewczyny. Lekko uchyliłem drzwi jej sypialni wtykając głowę do środka.  Blondynka spała, przynajmniej tak mi się wydawało. Starając się nie zrobić żadnego hałasu przeszedłem przez pokój do nocnej szafki, na której były leki i moje kluczyki. Wziąłem je i ruszyłem w stronę drzwi. Niestety moja niezdarność jest już codziennością i wpadłem na kant łóżka. Wciągnąłem zachłannie powietrze przez zaciśnięte zęby starając się nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku bólu. Spojrzałem na śpiąca dziewczynę. Mamrocząc coś obróciła się na drugi bok. Wyglądała tak słodko i spokojnie kiedy spała. Odetchnąłem z ulga widząc, że jej nie obudziłem. Wyszedłem z jej mieszkania schodząc po schodach.
**************************
Witam kochani!  Jak wam sie podoba rozdział? I ogólnie całe opowiadanie? :D Ostatnio coś zapominam o blogu.. Taa to przez szkołę teraz mam taki zapieprz, że łohohoh! To sie nazywa "witamy w 3 gimnazjum lamusy"... Na grudzień już mi zapowiedzieli próbne egzaminy! Boje sie ich jak cholera! -,- Grudzień to taki piękny miesiąc Mikołaj, Boże Narodzenie... A oni ten miesiąc zjebali egzaminami X.x No właśnie nie mogę sie już doczekać mikołajek! Będzie frajda! Komentujcie kochani :D Love xx 

środa, 6 listopada 2013

ROZDZIAŁ 6

Stanęłam przed dębowymi drzwiami i głośno wypuściłam powietrze z płuc. Podniosłam dłoń do dzwonka i nacisnęłam guzik. Po chwili drewniana powłoka odsunęła się ukazując bruneta.
-Nie ciesz się zbytnio, jestem tu w interesie – powiedziałam widząc formujący się uśmiech na jego ustach. Popchnęłam jego rękę torując sobie wejście do środka – John mnie prosił, żebym odebrała od ciebie płytę czy coś. – rozejrzałam się
- Jasne wchodź – prychnął zamykając za mną drzwi. Spojrzałam na niego z drwiną. – Poczekaj tu, pójdę po to – westchnął – Jak chcesz cos do picia to wiesz gdzie są szklanki – poszedł w głąb domu.
Postanowiłam się rozgościć i poszłam do kuchni. Postawiłam szklankę na blacie lejąc do niej pomarańczowego soku z lodówki. Wcześniej zbytnio nie miałam okazji się tutaj dokładnie rozejrzeć,. Dom był stylowy i nowocześnie urządzony. Chwyciłam szklankę i ruszyłam zwiedzać dalej. Skierowałam się do salonu. Oczywiście w wyposażeniu był wielki płaski telewizor, skórzane kanapy i fotele i stylowe meble. Na komodzie dostrzegłam zdjęcia, podeszłam więc tam. Upiłam łyk zimnego napoju i wzięłam do drugiej ręki jedno z oprawionych fotografii. Był na niej Harry i chłopaki z zespołu. Usłyszałam odchrząknięcie za sobą. Lekko podskoczyłam w skutku czego zawartość szklanki znalazła się na mojej bluzie i T-shircie. Odstawiłam zdjęcie i zaczęłam pocierać mokrą odzież.
- Cholera – zobaczyłam jak mój biały podkoszulek jest już żółty. Styles cicho chichotał na mną.
- Co w tym jest takiego śmiesznego? – warknęłam odwracając się przodem do niego. Stał rozbawiony trzymając w ręce płytę.
- Twoja niezdarność – zaśmiał się. Odstawiłam szklane naczynie podchodząc do niego.
- Ta konwersacja nie ma przyszłości – wyrwałam z jego dłoni plastikowe opakowanie. Wyminęłam go trącając ramieniem.
-Poczekaj, dam ci jakiś czysty T-shirt i bluzę – usłyszałam.
- Nie trzeba – odwróciłam się do niego. Chłopak w mgnieniu oka znalazł się przy mnie przyciskając mnie do pobliskiej ściany.
- W co ty cholera jasna grasz kobieto? Co z tobą jest nie tak?! – napierał swoim ciałem na moje.
- W gówno. To, że na prochach się z tobą trochę polizałam to nie znaczy, że jesteśmy już razem – próbowałam się wyrwać z jego uścisku. Jego dłonie zacisnęły się na moich nadgarstkach przyciskając je do ściany. Przybliżył swoją twarz do mojej trącając nosem mój policzek.
- Jesteś tak cholernie seksowna – wymruczał mi do ucha ocierając się o moje krocze – Pragnę cie i wiem, że ty mnie też – przygryzł płatek mojego ucha. Z całych sił starałam się żeby z moich ust nie wydobyło się nawet najcichsze jęknięcie, które będzie dla niego potwierdzeniem.
- Mylisz się kotku – zaśmiałam się – A teraz zabieraj te obleśne łapy ze mnie – z całych sił naprężyłam mięśnie starając się odepchnąć. Chłopak spojrzał na mnie zdezorientowany. Nie spodziewał się takiej reakcji.
- Chodź dam ci ten podkoszulek – odwrócił się i kiwnął  głową, abym poszła za nim. Nie chciałam iść w brudnych i lepkich ciuchach, więc postanowiłam przystać n jego propozycję.  Odepchnęłam się od ściany i ruszyłam za burzą loków. Chłopak wszedł do sypialni. Przeszedł przez pokój i dłonią odsunął przesuwane drzwi. Wszedł do środka zapewne do garderoby, a po chwili wyszedł trzymając w prawej ręce poukładany biały materiał, a przez lewe ramię miał przewieszoną granatową bluzę.
- Proszę – wyciągnął rzeczy w moim kierunku. Wzięłam je od niego i przycisnęłam do swojej piersi. Chłopak mnie wyminął wychodząc z pomieszczenia. Mój wzrok powędrował po pokoju. Na jego środku stało wielkie łóżko z drewnianymi ramami. Po jego obu stronach były dwie szafki nocne, na których znajdowały się lampki nocne. Przez wielkie okno wpadało blade światło dzienne. Naprzeciwko łóżka znajdowała się komoda w tym samym kolorze co łóżko. Drewnianą podłogę częściowo przykrywał puszysty szary dywan.
Zsunęłam ze swoich ramion bluzę i położyłam ją na łóżku to samo zrobiłam z brudnym podkoszulkiem. Na swoją obnażoną klatkę nasunęłam biały i za duży t-shirt od Harrego. Mimo, że byliśmy tego samego wzrostu to i tak jego ciuchy trochę na mnie wisiały, ale właśnie taką odzież kochałam. Zostawiłam brudne rzeczy i wyszłam z sypialni, rozglądając się za zielonookim.  Usłyszałam jakieś hałasy dobiegające z salonu. Wkroczyłam tam odważnym krokiem. W miejscu, w którym wylałam na siebie sok kucał Styles. Widocznie wyczuł moją osobowość, bo się odwrócił w moim kierunku.
- Oblałaś nie tylko siebie, ale i  podłogę – powiedział trzymając w ręce ręczniki papierowe.
-Przepraszam – wymamrotałam ledwie słyszalnie spuszczając wzrok na swoje dłonie bawiąc się palcami – Mogłeś mnie nie straszyć – dodałam z  wyrzutem
- Nie moja wina, że jesteś taka płochliwa – wyprostował się i odstawił czyste ręczniki, a brudne wyrzucając do kosza
- Gdzie masz tą płytkę? – zignorowałam jego docinki na mój temat. Chłopak podszedł do mnie trzymając w ręce plastikowe opakowanie, które wcześniej zostawiłam. Wyciągnęłam rękę po przedmiot lecz mi go nie podał. Chwyciłam za jego koniec i zaczęłam ciągnąc. Brunet trzymał ją mocno w swoim uścisku.
- Daj mi ta cholerną płytę – wysyczałam przez zaciśnięte zęby poirytowana jego dziecinnym zachowaniem. Przybliżył się niebezpiecznie blisko mnie. Serce zabiło mi mocniej, a oddechy stały się nierówne i płytkie. Spojrzał głęboko w moje oczy. Zieleń w jego oczach była taka żywa i intensywna jakiej nigdy wcześniej nie widziałam.
- Muszę mieć pewność że to trafi prosto do rąk Johna – powoli i spokojnie powiedział każde słowo
- Gdyby John mi nie ufał to by mnie tu nie przysłał – oblizałam zaschnięte usta. Jego wzrok spoczywał w miejscu gdzie przed chwilą znajdował się mój język.
- I powiadasz, że na pewno tam nie zajrzysz i dasz to od razu Johnowi? – przybliżył się jeszcze bardziej zniżając głos.
- A co takiego tam jest, że nie mogę zajrzeć? – wymruczałam wplatając wolna rękę w tego bujne loki
- A co ci twoja kobieca intuicja podpowiada? – oplótł mnie w talii.
- Że nie zbyt grzeczne rzeczy – przybliżyłam swoją twarz do jego
- Kotku my nie jesteśmy zboczeńcami – mruknął
- Nie mogę być tego taka pewna – zachichotałam.
Chłopak podniósł moje udo i trzymał je przy swoim boku lekko masując.
- Źle mnie wtedy zrozumiałaś – cicho powiedział patrząc mi w oczy – Nie chcę, żebyś mnie uważała za dziwkarza i dobrze o tym wiesz – musnął nosem mój policzek. Wyplątałam rękę z jego włosów i próbował wyciągnąć nogę z jego dłoni lecz zacisnął uścisk.
-Puść mnie – wysyczałam ostro
- Dlaczego nie dasz sobie tego wytłumaczyć?! – patrzył na mnie z niezrozumieniem
- Bo tutaj nie ma co tłumaczyć tępy dupku – chwyciłam jego rękę i odciągnęłam od mojego uda- Źle zrobiłam godząc się, że przyniosę Johnowi tę płytę.
- Jesteś tchórzem Hayley – zaśmiał się – Uciekasz przed prawdą i sama sobie stwarzasz swoje niestworzone dziwne historyjki – jego słowa były przepełnione jadem
- A może tak znam ludzi, żeby wiedzieć co sądzić o nich i ich zamiarach po tym jak się zachowują! – podniosłam głos
- Ale mnie nie znasz. Ja nie jestem jak inni! Dlaczego nie możesz tego zrozumieć?! – wyrzucił ręce w powietrze
- Ja też nie jestem taka jak inne jak byś nie zauważył! Ja nie mam nadzianych kochanych rodziców, którzy dadzą mi kasę na wszystko! Moimi problemami nie jest to jaką sukienkę ubrać czy jaką torebkę kupić! – czułam jak żyła na mojej szyi pulsuje od nagłego przypływu emocji.

- Myślisz, że ja oczekuję od ciebie tylko seksu? – uniósł brew do góry – tak?
**************************8
Hej wam! Tak, więc.... czemu tylko 1 komentarz? BŁAGAM was, ponieważ to nowe opowiadanie i nie wiem czy pisać czy nie, bo nikt praktycznie nie komentuje, to zajmie wam dosłownie chwilkę <3 
Jak wam sie podoba teledysk do Stoy of my life? Chłopcy bardzo dojrzale tam wyszli.... ale teledysk to tylko pozory, mówie tu o Hazzie, który sie przebrał na Miley haha MISTRZ <3 Błagam was komentujcie dziękuje <3 love xx