poniedziałek, 29 września 2014

ROZDZIAŁ 34

Stanęłam przed dużymi dębowymi drzwiami, w które ostatnimi czasy tak często pukałam. Spojrzałam na wąską szybkę na środku drewna i moje spojrzenie natrafiło na wzrok bladej dziewczyny. Oczy wydawały się mieć kolor czystego błękitnego nieba w ciepły letni poranek. Usta miała zaciśnięte w cienką linię, a wargi przybrały barwę bordu od mrozu. Jasne włosy niedbale okalały jej twarz spływając po ramionach, aż do końca żeber.Wzięłam głęboki oddech i jeszcze raz omiotłam spojrzeniem dziewczynę, zanim zacisnęłam guzik dzwonka. Przygryzłam wargę czekając, aż zza drewnianej powłoki wyłoni się On. Czułam jak serce szybko mi bije i jak bardzo miałam przyśpieszony oddech. Czy dobrze robię idąc do niego? Alec mógł kłamać, i nie zdziwiłabym się gdyby tak było. Chociaż Harry byłby zdolny zerwać ze mną kontakt, tylko po to, żeby mój tyłek nie zgnił w więzieniu. Serce ścisnęło mi się na myśl o tym wszystkim. Moje przemyślenia przerwał dźwięk otwieranych drzwi. Podniosłam wzrok patrząc prosto na Harrego. Na jego twarzy pojawił się wyraz zaskoczenia. Szmaragdowe oczy wpatrywały się we mnie, a wyraz zaskoczenia szybko został zamieniony na pustkę. Dyskretnie otarłam ręce o spodnie czując jak pocą mi się dłonie mimo mrozu na zewnątrz.
-cześć-przywitałam się. Harry stał w milczeniu nie odrywając wzroku ode mnie. Włosy miał zaczesane do góry, a na sobie miał czarny dziergany sweter z dekoldem w serek i ciemne ciasne spodnie. W ręce trzymał kurtkę jak by się zbierał do wyjścia.
-Co ty tu robisz?-zapytał szorstko
-Ja.. przyszłam, bo -przełknęłam gulę formującą się w moim gardle - wiem wszystko. -podniosłam niepewnie na niego wzrok, a wszystkie hamulce mowy puściły.
-Wiem o tym wszystkim, co Louis kazał ci zrobić. Wiem, że bez tego nie złożył by zeznań. Wiem, że zrobiłeś to, bo nie chciałeś żebym spędziła pół mojego życia w tym pieprzonym więzieniu. Wiem też, że on mnie nienawidzi i ma do tego pełne prawo. Wiem, że jestem popapraną idiotką... ja to wszystko wiem -dokończyłam szeptem wlepiając wzrok w jego buty.
-Hayley-wypuścił powietrze, ale ja wciąż nie patrzyłam na niego -musisz stąd iść.
Czyli zrobiłam ogromny błąd przychodząc tutaj. Zrobiłam z siebie desperstkę piewrszej klasy i gdybym mogła to najchętniej zapadłabym się pod ziemię albo dała sobie z liścia za mój idiotyzm.
Tym razem podniosłam wzrok. Na jego twarzy wymalowany był ból
 -Zaraz będą tutaj chłopaki. Nie mogą cię tutaj zobaczyć, szczególnie Louis.- położył dłoń na moim ramieniu.-Bądź w domu przyjadę do ciebie i porozmawiamy. Na prawdę to nie jest miejsce i czas na taką rozmowę.
Kiwnęłam lekko głową. Chłopak rozejrzał sie po swoim podwórku. Pochylił się i pocałował mnie w czoło. -Idź już. -szepnął
Posłałam mu nikły uśmiech. Cofnęłam się parę kroków wziąż patrząc na niego. W końcu obróciłam się i zbiegłam po schodach.
***
Czekałam na Harrego leżac na kanapie. W głowie przerabiałam parę złych i dobrych sceniariuszy jakie mogły się wydarzyć. Jeden: Harry wchodzi do mieszkania, a ja nie wytrzymuję i rzucam się na niego. Dwa: Harry wchodzi do mieszkania, a ja jestem całkiem opanowana. Rozmawiamy i rozmawiamy i rozmawiamy, aż wszystko kończy się dobrze. Trzy: Harry wchodzi do mieszkania i bez ogródek mówi, że to na prawdę był wielki błąd, i że nie chce się ze mną spotykać. Zadrżałam na ten ostatmi wariant. W końcu pocałował mnie w czoło i pod koniec naszego spotkania, już nie wyglądał tak jak bym mu ojca łopatą zabiła. Westchnęłam przymykając oczy i po chwili zasypiając.
Ze snu wyrwało mnie delikatne otwieranie drzwi. Po chwili słyszałam powolne kroki po mieszkaniu.
-Tutaj jestem Harry-odezwałam się nie otwierając oczu. Poczułam jego obeność koło siebie. Usiadł na skraju kanapy i pochylił się nade mną. Jego oddech omiótł moja twarz i szyję. -Piłeś?-zapytałam czując woń alkoholu, a kiedy Harry się nie odezwał otworzyłam oczy i ledwo zdążyłam stłumić krzyk. Alec Lewis pochylał się nade mną uśmiechając sie łobuzersko.
-widzę, że nie zwlekasz z panem Stylesem.-skrzywiłam się czując jego okropny oddech.
-Jesteś pijany idź do domu-nacisnęłam dłońmi na jego klatkę piersiową
-Nie jestem pijany. Wypiłem tylko parę drinków dla poprawy humoru.-przejechał dłonią po moim policzku-Zmieniłaś już zdanie księżniczko?
-Nie nazywaj mnie tak-syknęłam biorąc jego ręke od swojej twarzy. Czarnowłosy zmienił pozycję i unieruchomił mnie swoim ciałem.
-Alec przestań-nakazałam próbując sie wyrwać spod niego. Starałam się stłumić w sobie rodzący się płomień paniki. Złapał moją buzię tak, że usta ułożyły mi się w dziubek, a jego palce wbijały mi się w policzki.
-Tylko jeden numerek -mruknął-Nikt się nie dowie-pocałował mnie rozluźniając przy tym uścisk ręki. Zacisnęłam usta nie chcąc dać mu dostępu do mojej buzi i próbowałam uwolnić rękę uwięzioną między naszymi ciałami. Alec przesunął ręką po moim boku i podniósł sie trochę łapiąc mnie za tyłek. Zaskoczona otworzyłam usta, a on korzystając z okazji wepchnął tam swój język. Jeśli będzie myślał, że zmieniłam zdanie, będzie mniej brutalny. Wsunęłam wolną rekę w jego włosy oddając pocałunek. Chłopak jęknął puszczając moją drugą rękę, a ja przeciągnęłam nią po jego plecach do tyłka i przekładając ją na przód. Złapałam go za krocze, przekręciłam nadgarstek i mocno szarpnęłam w tym samym czasie mocno gryząc jego język. Chłopak krzyknął cofając się, a ja skorzystałam z okazji i zwaliłam go na podłogę między stolikiem do kawy, a kanapą. Wstałam szybko przeskakując oparcie oddalając się od niego. Z jego gardła wydostał się chropowaty śmiech.
-Jesteś tak żałosna, jak William-podniósł się z ziemi, a ja zamarłam.
-S...Skąd wiesz o Willu?-serce tłukło mi się niemiłosiernie w piersi.
-jak z nim skończyłem miałem zamiar zająć się tobą. Mięczak nie wytrzymał i zabił się, a ty zwiałaś. Szkoda. Szukałem cię.
Przełknęłam ślinę i oparłam się o ścianę kiedy kolana się pode mną ugięły. Rechot chłopaka rozniósł się echem po mieszkaniu kiedy wstał i podszedł do mnie. Położył sobie rękę na czole odarniając czuprynę z czoła.
-Nie poznajesz mnie słodka Hayley?-wpatrywałam się w podłóżną szarpaną bliznę tuż pod linią włosów.
 Ujrzałam siebie jako młodszą dziewczynę. Byłam ubrana cała na czarno próbując się odizolować od wszystkich. Jedynym człowiekiem, z którym potrafiłam rozmawiać był Will. Był moim najlepszym przyjacielem. Różniliśmy się od siebie, a mimo to świetnie się dogadywaliśmy. Nate i grupa jego koleżków zawsze nam dokuczali. Na początku to były amatorskie zaczepki, aż później przemieniły się w dręczenie. Doskonale pamiętam kiedy razem z Willem rozmawialiśmy na temat książki, kiedy oni się zjawili. Rozerwali nam powieść, więc Will się wkurzył, ale nigdy nie miałby szansy na sześciu napakowanych wyrostków. Zaczęli go bić, a kiedy rzuciłam mu się do pomocy dwóch mnie złapało i trzymało na ziemi. Kiedy się szarpałam Nate mocno złapał moje włosy pochylając się nade mną i grożąc mi. Jego blizna na czole błyszczała wtedy od potu. Nigdy nie pisnęliśmy słówka o dręczeniu nas, ponieważ za bardzo się baliśmy.
-Nate -sapnęłam, a on uśmiechnął sie obrzydliwie.
-Mądra dziewczynka. Na początku kiedy się zjawiłaś nie mogłem uwierzyć swoim pięknym oczom.-oblizal warge -coś ci powiem: zawsze miałem na ciebie ochotę, ale ten gbur William nie pozwalał się do ciebie dostatecznie zbliżyć. Zawsze był obok ciebie. Zawsze.-ostatnie słowo wypluł. Przywarłam całym ciałem do ściany, aby zbudować jak największy dystans między nami.
-Z..zabiłeś Willa -wydusiłam z siebie czując wzbierające łzy
-mylisz się księżniczko -podniósł rękę do mojego policzka gładząc go- sam się zabił. Był tak słaby i nie wytrzymał presji życia. Sam się zabił. Świadomie cię zostawił. Nie potrafił się tobą zaopiekować jak przystało na prawdziwego przyjaciela.-jego głos był spokojny. Moim ciałem zaczęły wstrząsać konwulsje dreszczy.
-ty sukinsynie!-wrzasnęłam uderzając do pięścią w twarz. Zatoczył się do tyłu zaskoczony, a ja zerwałam się do ucieczki. Wybiegłam na klatkę schodową zbiegając po schodach słysząc za sobą krzyki Nate'a: -ty dziwko! Lepiej uciekaj szybko, bo jak cię złapię to już po tobie!-ryknął wściekły. Przeskakiwałam po dwa schody próbując jak najszybciej wydostać się z budynku i uciec jak najdalej od wściekłego Nate'a. Nie oglądając się wybiegłam z kamienicy w trampkach biegnąc po śliskim chodniku. Krzyknęłam kiedy Nate wyciągnął rękę i złapał mnie za włosy. Padłam na wilgotną ziemię razem z nim. Nie czekając na to co zrobi szybko odepchnęłam sję ręką od betonu zwalając go z siebie. Złapał mój nadgarstek nie pozwalając się oddalić. Wrzasnęłam wbijając panzokcie w jego twarz znacząc długie rysy od czoła po policzek.  Nagle z mroku wyłoniła się postać. Szybko biegła w naszą stronę. Harry ani na chwilę nie zwolnił i mknął przez ulicę niczym mroczny anioł zemsty. Nate w tym czasie zdążył się już podnieść. Harry od tyłu złapał go za włosy i pociągnął z całej siły wykręcając mu przy tym ramię. Chłopak zawył z bólu i przewrócił się na plecy. Brunet kopnął go po czym idąc tyłem zasłonił mnie swoim ciałem. Nate wstał klnąc soczyście i od razu przybrał bojową postawę. Powolnym krokiem okrążał nas, a Harry za każdym razem tak się przesuwał, że miał mnie za plecami i nie pozwolił czarnowłosemu zbliżyć się do mnie.
-No proszę -Nate splunął krwią -czyżbym cię nie docenił Styles?
Serce waliło mi jak młotem. Czułam jak wszystkie mięśnie w moim ciele są napięte. Harry nie odpowiedział na zaczepki Nate'a. Cały czas stał skupiony na każdym ruchu chłopaka.
-Rozkwaszę ci ten pysk za milion dolarów -sapnął Nate. W jednej chwili zerwał się i rzucił na Harrego i obaj przewrócili się na ziemię. Zaczęli się tarmosić i szarpać. W tej plątaninie ciał zauważyłam wymierzane ciosy. Harry parę razy oberwał w szczękę, jednak nie pozostał dłużny swojemu rywalowi. Z daleka po nocnej ciszy przerywanej dźwiękiem uderzanych pięści i jęków bólu i przekleństw niósł się dźwięk policyjnej syreny. Na pewno zaniepokojeni sąsiedzi bali się o swoje bezpieczeństwo. Szybko podbiegłam do Harrego łapiąc go za ramiona.
-policja jedzie - rozgorączkowana powiedziałam do niego próbując oderwać go od zakrawionego Nate'a. Harry zerwał się na równe nogi stając obok mnie. Dyszał jak wściekłe zwierzę szykujące się znowu do ataku.
- musimy iść - pociągnęłam go za rękaw błagając żeby odpuścił. Ten pochylił się nad rannym i wysyczał :
- tylko ją dotknij.
Wyprostował się i złapał mnie za nadgarstek szybkim krokiem prowadząc do kamienicy. Posłusznie szłam za nim starając się zapanować nad spazmami wstrząsów moim ciałem. Kiedy dotarliśmy do mojego mieszkania zamknął drzwi na zamki i oparł się o nie ciężko oddychając. Zerknęłam na swoją koszulkę, która była poplamiona krwią. Jednym ruchem zerwałam ją z siebie i z chisterycznym krzykiem rwałam ją na kawałki. Kawałki rzuciłam na ziemię i zaczęłam po nich skakać płacząc. Duże dłonie złapały mnie w talii przytrzymując w miejscu mimo, iż chciałam się wyrwać. Kopałam, wierzgałam , szarpałam się. Wszystko, żeby tylko się wyrwać z jego uścisku. W głowie miałam taki chaos, iż nawet nie wiedziałam po co chce mu się wyrwać. Chyba po prostu musiałam to wszystko odreagować. W końcu opadłam z sił i ciagle płacząc wtuliłam się w jego ramionach.

***********
Hej kochani! Po długiej długiej przerwie powoli wracam do pisania. No niestety tak się stało, że w wakacje nie miałam kiedy pisać. Dość dużo się u mnie działo. W sumie połowę wakacji spędziłam na obozie. Druga połowę gdzieś jeździłam. Byłam na turnieju Wagnera z siatkówki i podawałam piłki. Nawet nie wiecie jakie to super było! Poznałam wszystkich siatkarzy ruskich, polskich, bułgarskich i chińskich. A potem pojechałam na otwarcie mistrzostw świata w wawie. No i tak nowa szkoła, dużo nauki i jeszcze treningi. Będę się starała dodawać rozdziały tak często jak to tylko będzie możliwe, ale na pewno nie będzie to tak systematyczne jak kiedyś. Sądzę, że może być 1 bądź 2 rozdziały na miesiąc, lecz nic nie obiecuje. Powodzenia życzę ❤

6 komentarzy:

  1. Super rozdzial;D, ale szkoda ze będziesz teraz tak rzadko dodawac ;/

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiem od czego zaczac...
    Wakacje, a pozniej szkola pochlonely mnie w calosci. Nie mialam odrobiny czasu na czytanie jakiegokolwiek bloga. Ale dzisiejszej nocy nie mogac spac przypomnialam sobie o blogach o 1d i pierwsze na mysli wlasnie twoje dzielo, Kingo mi utkwilo w pamieci.
    Chcialam jak najszybciej nadrobic zaleglosci, wrecz pozeralam kazde slowo napisane tu przez ciebie. Przez te kilka miesiecy rozdzialy staly sie fenomenalne (nie zarzucam ci teraz jakby co, ze poprzednie bylo gorsze) Kazdy rozdzial naklanial mnie do jeszcze szybszego czytania.
    Jeszcze w poprzednim rozdziale myslalam, ze Hayley bedzie z tym Alecem, a tu niespodzianka! Taki z niego gnojek. Niesamowity obrot sprawy!
    Mam nadzieje, ze nie bedziesz na mnie zla, czy miala potocznie zwanego "focha" za to, ze zapomnialam na te kilkanascie tygodnii o tobie i twoim wrecz niezastapionym blogu.

    Nadal zyje w transie twojego opowiadania i chyba dzisiaj juz nie zasne rozmyslami co bedzie w kolejnych rozdzialach
    Caluje, pozdrawiam i czekam na kolejny rozdzial, ktory mam nadzieje ukaze sie juz niebawem :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział superowy. Czekam na nexta.
    Będzie niedługo?

    OdpowiedzUsuń
  4. Będzie następny??

    OdpowiedzUsuń