niedziela, 29 czerwca 2014

ROZDZIAŁ 33

Otworzyłam oczy patrząc na szary sufit, który kiedyś był biały. Przebiegłam po nim wzorkiem upewniając się, czy dalej znajduję się na nim pęknięcie po prawej stronie obok ściany, wraz z brązowym zaciekiem po deszczach. Dalej na zachód było wgniecenie, jak by poprzedni właściciel tłukł kijem od miotły chcąc uciszyć sąsiada z góry, którego w rzeczywistości  nawet nie ma. Ziewnęłam i przeciągałam się po łóżku czując odrętwienie całego ciała.  Zerknęłam na zegarek, który stał na szafce nocnej  i  wskazywał 6:45. Obróciłam się na brzuch i schowałam twarz w poduszce z jęknięciem. To już czwarty dzień po Harrym. Czułam się świetnie. W ogóle nie czułam zionącej pustki, gdzieś gdzie powinno być moje zasrane serce. Miałam ochotę tańczyć i skakać, jakby świat nie miał końca. Prychnęłam. Oczywiście,  że to nie prawda. Przez te wszystkie dni nie wychodziłam z mieszkania. Chodziłam cały dzień w starych naciągniętych dresach unikając wszystkich luster. Nie chciałam oglądać skutków nieprzespanych nocy. Tylko raz udało mi się zasnąć na dwie godziny. I to by było na tyle. Uderzyłam pięścią w poduszkę. Od początku wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Powinnam się trzymać cały czas mojego pierwotnego planu: być bez uczuć. Leżąc twarzą do poduszki zaczynało mi brakować tlenu, więc przewróciłam się z powrotem na plecy wbijając wzrok w sufit. Może gdybym przed nim potwierdziła, że porwałam Louisa już nigdy bym nie musiała go oglądać. Po co w takim razie pomagali mi wyjść z więzienia? Po co? Ciągle te same i jedne pytania chodziły mi głowie, a odpowiedzi na nie mogłam sobie udzielić sama. Wyimaginowanie odpowiedzi. Alec nie wchodził w grę. Byłam mu bardzo wdzięczna, że mi pomagał, ale zaczęłam do niego mieć dystans, tak jak i do wszystkich pozostałych ludzi. Za dwie godziny pojawi się przed moim mieszkaniem i zadzwoni trzy razy, czekając z torbą pełną jedzenia. Ja zaś święcie wpatrzona w kolejny odcinek „Dwóch i pół” wywlekę się z kanapy i potknę się o stertę ubrać obok stolika i złapie równowagę opierając dłonie o szkło stolika. Wyprostuję się i pójdę do korytarza otwierając mu drzwi. Powita mnie promiennym uśmiechem mówiąc  „ Dzień dobry, moja królewno”. Ja nie zauważalnie wzdrygnę się na to pieszczotliwe powitanie i odpowiem mu „Reklamy jeszcze nie ma.” I zostawiając otwarte dla niego drzwi pójdę do salonu dalej oglądać mój nowy ulubiony serial.  Alec rozpakuje jedzenie, którego ciągle przybywało niż ubywało, zrobi po herbacie mi słodząc dwie łyżeczki sobie wcale i razem będziemy siedzieć oglądając. W końcu będzie próbował nawiązać ze mną rozmowę, ale ja za każdym razem będę go uciszać i pogłaśniać telewizor. Po jakichś trzech odcinkach, Alec wstanie podejdzie do mnie i pocałuje mnie w czoło mówiąc „Przyjdę do ciebie jutro”. Ubierze się i wyjdzie. Tak właśnie było codziennie. Wstałam podchodząc do okna. Usiadłam na parapecie i zaczęłam wpatrywać się w brudne budynki Londynu. Wypatrzyłam wierzchołek London Eye i wpatrywałam się  w niego. Blada niebieska poświata biła od niego, z każdą minutą jednak stawała się bledsza, ponieważ na zewnątrz robiło się jasno, aż w końcu całkiem zniknęła. Pojedyncze białe płatki śniegu opadały spokojnie i powoli z nieba. Obserwowałam je jak spadają w dół, aż zniknęły mi z pola widzenia. Moja komórka zabrzęczała, więc wzięłam ją do ręki. Skrzywiłam się widząc sms-a od operatora. Czułam wewnętrze rozczarowanie, wiedząc, że to nie Harry. Ale czego ja się spodziewałam?  Jego cudownego nawrócenia? Że napiszę, iż popełnił błąd i chciałby się spotkać? Pokręciłam głową zeskakując z parapetu znajdując ładowarkę i podłączając do niej telefon.  Po raz pierwszy od tygodnia przypomniałam sobie o Marku. Ciekawe jak się czuje? Pewnie chce mnie rozerwać na strzępy gołymi rękami. Zaśmiałam się sama do siebie. Dobrze tak temu skurwielowi.
Tak jak zwykle o dziewiątej zabrzmiał dźwięk dzwonka. Wstałam potykając się o ubrania i poszłam otworzyć drzwi Alec’owi, który przywitał mnie słowami:
- Dzień dobry, moja królewno – uśmiechnął się, a ja skrzywiłam się i zanim zdążyłam odpowiedzieć moją wyćwiczoną kwestię wpakował się do środka i zamknął drzwi.
- Musimy pogadać – jego twarz nagle stała się poważna
- Taa, nie sądzę, żebym miała dziś na to ochotę. – obróciłam się chcąc wrócić do salonu, ale złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.
- Przestań w końcu o nim myśleć. Stałaś się wrakiem człowieka. To cię wyniszcza Hayley. – zaczął mówić, ale kiedy nie podniosłam na niego wzroku tylko wpatrywałam się drzwi za jego plecami sięgnął do mojego podbródka i uniósł go a ja popatrzyłam mu w oczy. – Łamię mi się serce jak patrzę na ciebie w takim stanie. – szepnął.
Przełknęłam ślinę. – To nie jest dzień dobroci dla zwierząt – również odszeptałam. Zamknął oczy i pochylił się w moją stronę. Nawet nie drgnęłam, ani nie próbowałam się wyrwać z jego objęć. Oparł swoje czoło o moje.
- On nie był ciebie wart – poczułam jego oddech muskający moją twarz
- A kto jest? – popatrzyłam w jego oczy. Miały odcień wzburzonego morza.
- Ja – uśmiechnął się lekko – Daj mi szansę.
Westchnęłam przymykając oczy.  Nie mogę z nim się spotykać. Zawsze traktowałam go jako brata.
Poczułam jak jego usta przylegają do moich, więc otworzyłam oczy. Jedną rękę wsunął mi we włosy, nie chcąc abym się odsunęła. Już wcześniej całowaliśmy się, przy policjantach, ale to była całkiem inna sytuacja. Jego usta stały się bardziej natarczywe, kiedy nie otrzymał ode mnie żadnej reakcji. Puścił reklamówkę ze swojej ręki obejmując mnie w pasie i przyciskając do siebie. Językiem polizał linie złączenia moich ust, a ja je lekko rozchyliłam dając mu dostęp do wnętrza. Uniosłam ręce trzymając się jego ramion, żeby nie upaść, a on przycisnął mnie mocniej do siebie.  Całował mnie dziko i niepohamowanie  prowadząc do sypialni. Kiedy się tam znaleźliśmy popchnął mnie wręcz brutalnie na łóżko i szybko zdjął swoją kurtkę rzucając ją na ziemię razem z bluzą. Chwilę później był już nade mną całując moją szyję, a ja wplotłam palce w jego włosy. Czułam jego ciężki oddech, a dowód podniecenia wbijał mi się w biodro. Wsunął dłoń pod moją koszulkę i przejechał nią po brzuchu i złapał moją pierś. Nie miałam na sobie stanika, więc nie musiał się trudzić ze zbędnym materiałem.  Jęknął kciukiem zataczając kółka na brodawce znowu mnie całując. Jego dotyk tak bardzo się różnił od dotyku Harrego.  Dłonie tego drugiego pieściły mnie jak bym była bóstwem i oazą wody na pustyni, zaś Alec był dominą. Brał to co jego. Przymknęłam oczy starając się coś poczuć, coś co czułam kiedy byłam z Harrym, ale nic takiego się nie stało. W tym czasie ciemnowłosy odsunął się i zdjął swoją koszulkę przez głowę, następnie robiąc to samo z moją i znowu przylgnął do mnie swoim ciałem.  Obsypał moją szyję i dekolt pocałunkami, aż w końcu wziął do ust jedną brodawkę. Z moich ust wydobyło się westchnięcie. Spojrzałam na sufit i znowu wypatrywałam zniszczeń. Moje ciało było odrętwiałe i w ogóle nie odpowiadało na pieszczoty Alca. Chłopak rozwiązał sznureczek od moich dresów i palcami podniósł gumkę bielizny wsuwając tam dłoń. Złapałam go za nadgarstek.
- Nie – powiedziałam. Podniósł głowę patrząc na mnie ze zmarszczonymi brwiami.
- Co? – błękit jego oczu miały teraz  ciemny odcień pożądania.
- Powiedziałam „nie” – lekko go odepchnęłam od siebie  - Przykro mi Alec, ale to nie jest to.
W jego oczach błysnął gniew, a twarz stała się kamienna.
- Odwołaj to – warknął i czułam jak jego ciało się na mnie spina. Podniósł się, ale dalej siedział na mnie.  Nic nie odpowiedziałam patrząc na niego.  – Ty dziwko! - Jego twarz wykrzywił wyraz złości. Zamachnął się i uderzył mnie w policzek. Przygryzłam mocno wargę czując gromadzące się łzy.
- Ty zajebana dziwko! Pierdoliłaś się z nim, z wszystkimi, a ze mną nie?! – złapał mnie za ramiona wbijając w skórę paznokcie i potrząsając mną
- Przestań! – z mojego gardła wyrwał się szloch i starałam się zakryć twarz dłońmi. Złapał mnie mocno za nadgarstki i umieścił je nad moją głową przyszpilając do materaca.
- Dasz mi to, czego chcę – syknął patrząc na mnie z góry.
- Alec przestań – błagałam go – Nie chcesz tego zrobić – słone łzy ciągle spływały mi po policzkach
- A właśnie, że chcę – powiedział do moich ust – Zwodziłaś mnie, bawiłaś się mną, a teraz co, tchórzysz?
- Nigdy ci nic nie obiecywałam – jego spojrzenie było obce, pełne gniewu.  Moje nadgarstki trzymał w jednej dłoni z całych sił ściskając nie pozwalając mi na uwolnienie ich. Złapał mocno moją pierś, aż krzyknęłam i zaczął stymulować przy moim kroczu ocierając się o mnie.
- I co wolisz, żeby to był on?! – ryknął wściekły, a ja próbowałam wierzgać nogami . Nigdy nie czułam się tak bezsilna i bezradna, ale nie mogłam mu pokazać, że się poddałam.
- Na pewno jest lepszy od ciebie – wycedziłam w jego stronę. Puścił moje nadgarstki i zanim zaczęłam się cieszyć wolnością złapał mnie za szyję i ścisnął. Momentalnie zabrakło mi powietrza, a z oczu płynął nieprzerwany potok łez. Złapałam jego ręce chcąc odciągnąć od siebie, lecz był zbyt silny i wściekły.  Zaczynałam mieć mroczki przed oczami i czułam, że opadam z sił, ale resztkami energii wyciągnęłam rękę i wbiłam paznokcie w jego policzek, lecz o nic nie dało.  Po omacku sięgnęłam do szafki nocnej szukając jakiejś broni i natrafiłam na zegarek. Zamachnęłam się i uderzyłam w jego skroń, a szkło z szybki prysnęło na mnie i łóżko. Chłopak wrzasnął, a z jego rozciętej skóry zaczęła wylewać się krew. Złapał się ręką za ranę uwalniając mnie jednocześnie z jego metalowego uścisku. Złapałam łapczywie oddech i uderzyłam pięścią w jego nos. Przewrócił się na łóżko, a ja odskoczyłam od niego gotowa do obrony, lecz on tylko leżał jęcząc z bólu.
- Ty mała suko – sapnął – Oboje jesteście siebie warci ty i ten gnojek. – przełknęłam ślinę wycofując się. Nagle z jego gardła wydobył się dźwięk śmiechu – To zabawne, że wolał już nigdy więcej cię nie dotknąć, niż żebyś siedziała w pierdlu – podniósł się powoli dalej przyciskając rękę do skroni.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o czym mówił.

- Chcesz to ci powiem –kontynuował jakbym go o to prosiła – Ten  jego nadęty kumpel powiedział, że będzie zeznawał, jeśli Styles wyrzeknie się twojej dupy – teraz już całkiem wstał. Mój oddech przyśpieszył nie wiem, czy na skutek tego, że się zbliżał, czy tego co mówił.  – Głupiutki  Styles poszedł na ten układ. Wmówił ci bezceremonialnie, że mu na tobie nie zależy, żeby tylko twoje ego nie zgniło w pierdlu. – przeszedł na drugi koniec pokoju ubierając swoją koszulkę i bluzę – Czyż to nie uroczę? – teatralne przyłożył dłoń do piersi, ale jego twarz znowu stała się kamienna. – Jesteś po prostu zwykła suką. –wziął kurtkę – Jeszcze z tobą nie skończyłem.
************
Hej :D I jak wam mijają pierwsze dni wakacji? Ja się cieszę, bo czekają mnie obozy siatkarskie i w końcu się opale :P Przepraszam, że ostatnio rozdziały dodawałam co dwa tygodnie, ale jakoś tak wyszło. Rozdział jest niesprawdzony, i mogły się tam wkraść literówki. Pozdrawiam x

6 komentarzy:

  1. Super rozdzial!!! Od poczatku nie lubilam Aleca xd

    OdpowiedzUsuń
  2. niesamowity !!!

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetny rozdział w wolnej chwili zapraszam do siebie.
    http://nieodkryta-nadzieja-ma-kolor-zieleni.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny rozdział ;) kiedy następny ?

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny ! :D

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetny rozdział ;)kiedy będzie następny ?

    OdpowiedzUsuń