Kiedy wydostaliśmy się z Alec’iem na zewnątrz, zaczerpnęłam
haust świeżego, jesiennego powietrza. Była już połowa października, a letnie
ciepło odeszło w zapomnienie zostawiając
opadłe kolorowe liście i białą parę wydostającą się z ust kiedy się mówiło.
Mimowolnie zadrżałam, ponieważ żakiet, który miałam trzymałam teraz w dłoni tak
jak i kopertową torebkę. Czarnowłosy puścił moją dłoń i spojrzał na mnie.
- Ubierz to na siebie – powiedział, a w jego oczach ujrzałam
cień troski. Rozejrzał się za kimś kto mógłby przywieźć nasz samochód, lecz
tego chłopaka, który odebrał go od nas kiedy tu przyjechaliśmy nie było.
Zmarszczyłam brwi wyciągając szyję rozglądając się za czerwoną marynarką.
- Niech to szlag – zaklął Alec – Poczekaj tu, a ja pójdę
znaleźć tego gnojka. – burknął szybkim krokiem odchodząc. Westchnęłam
zakładając na ramiona biały materiał otulając się nim. Sięgnęłam do torebki
wyciągając paczkę cienkich papierosów, wydobywając jednego i umieszczając
miedzy ustami zapaliłam go zaciągając się dymem. Dreptałam nogami z zimna
rozglądając się za czarnowłosym chłopakiem, kiedy poczułam za sobą czyjąś obecność. To pewnie ten koleś od parkowania –
pomyślałam.
- Gdzie się pan tyle podziewa? Ludzie tu czeka.. – kolejne
słowa zamarły mi w ustach kiedy obróciłam się i ujrzałam przed sobą Marka.
- Lubisz mnie zaskakiwać co? – odezwałam się znowu
zaciągając papierosem.
- Powiedź prawdę Hayley. Co tu robisz? Nich zgadnę:
wywęszyłaś, że mam się spotkać z tym facetem i czekałaś, aż was o tym
poinformuję, ale ja tego nie zrobiłem, więc postanowiłaś szpiegować mnie.
Zgadłem? – uniósł brew. Jego ton głosu był chłodny, tak jak noc, która nas
otaczała. Zaczęłam się zastanawiać czy wie, że szpieguje go dla Toma i
postanowił jak na razie ukrywać tę wiedzę przede mną, czy się po prostu nie
dowiedział. Miałam cichą nadzieję, że jeszcze się nie dowiedział, a ja będę
mogła uzyskać więcej ciekawych informacji.
- Brawo. – odezwałam się – Domyśliłeś się. Byłam po prostu
ciekawa – wzruszyłam ramionami dopalając papierosa gasząc peta na specjalnej
popielniczce na koszu.
- Zapłacisz mi za to ciekawska suko – warknął, a ja
podniosłam na niego zaskoczony wzrok. W momencie zaczął sapać ze złości i
zaciskając pięści. Dopiero teraz zobaczyłam jak bardzo zmęczony był. Miał
cienie pod oczami, a kości policzkowe były bardziej widoczne. Złote pasemka
włosów opadały mu na czoło zmierzwione od częstego szarpania ich.
- Mark co się stało? – zapytałam – Co ten facet zrobił? Co
ma, że musisz się z nim dogadać? – kiedy zadawałam te pytania coś błysło w jego
oczach wskazując, że któreś pytanie było trafne. – Co się dzieje?
- Facet zajmuje się handlem żywym towarem. Sukinsyn ma moją
siostrę! – wrzasnął – Ona ma tylko szesnaście lat! – aż cały był czerwony ze
złości – Zdobyłem wszystko co chciał. Miałem WSZYSTKO, a ty go spłoszyłaś. –
wycedził przez zaciśnięte zęby. Dyskretnie rozejrzałam się dookoła zobaczyć czy
przykuliśmy czyjąś uwagę, lecz żadnej żywej duszy nie było w tej części placu.
Po chwili niebo rozerwały błyski fajerwerków, a w oddali było słychać wiwat
tłumu. To wytłumaczyło dlaczego nie było koło nas nikogo. Z powrotem spojrzałam
na Marka.
- Więc widzisz jak czuli się bliscy Louisa kiedy go
porwałeś? – zapytałam wykorzystując moment, kiedy mogę go dobić emocjonalnie
- Porwałem go, bo potrzebowałem kasy, żeby zapłacić temu
skurwielowi. Ale to nie wystarczyło – syknął – On chciał czegoś więcej – nagle
olśnienie wypisało się na jego twarzy i uśmiechnął się bez cienia rozbawienia
czy życzliwości. Nagle na niebie wybuchł największy fajerwerk rozpryskując po
granacie nieba żółte iskierki. Wykorzystując moją nieuwagę Mark mocno złapał
mnie za ramię i szarpnął mną przez co torebka wypadła mi z dłoni. Zaczął
ciągnąć mnie w stronę swojego samochodu, który stał niedaleko.
- Co ty robisz?! – wrzasnęłam próbując mu się wyrwać – Mark!
- Zamknij się! – syknął i uderzył mnie otwartą dłonią w
twarz po czym rozejrzał się czy nikt nie przyszedł mi z odsieczą. Piekący ból
rozszedł się po mojej twarzy, a ja zacisnęłam pięści czując krew w ustach. Znowu próbowałam się mu wyrwać, lecz ten
zatrzymał się i przerzucił mnie sobie przez ramię. Biłam go pięściami w plecy i
próbowałam kopać nogami, ale był silniejszy i niewzruszony na moje protesty.
Otworzył samochód i wręcz rzucił mnie na siedzenie pasażera, przez co uderzyłam
głową o podłokietnik. Zaklęłam podnosząc się do pozycji siedzącej, a blondyn
wepchnął moje nogi do środka zatrzaskując drzwi zamykając je kluczykiem.
Szarpałam klamkę, ale wiedziałam, że to na marne, a on zdążył się już usadowić
na miejscu kierowcy odpalając czarne audi.
- Co ty kurwa wyrabiasz?! – wrzasnęłam kiedy cofał samochód
- Uspokój się. Złość piękności szkodzi – jego twarz była
kamienną maską pozbawioną emocji. Otarłam dłonią obolały policzek. Ruszył
powoli do wyjazdu, a ja zobaczyłam sylwetkę z burzą kruczoczarnych włosów.
Alec. Zaczęłam bić w szybę wrzeszcząc, ale nie słyszał mnie. Grube szyby samochodu Marka uniemożliwiały mu
to. Po chwili jednak obrócił się pewnie przez warkot silnika, a jego wzrok
spoczął na mnie. Krzyczałam dalej bijąc dłońmi w szybę, i widząc wyraz jego
twarzy wnioskowałam, że pewnie domyślił się co się stało. Kiedy samochód
przepędził obok niego, zdążyłam jeszcze zobaczyć, jak biegiem puszcza się do
samochodu. Oparłam czoło zdyszana o zimną szybę nie odzywając się. Moja suknia była pomięta i rozerwana w paru
miejscach. Stopy bolały mnie od niewygodnych butów. Wyższą klasę i arystokrację
szlag jasny trafił. Włosy uwolniły się z koka i teraz spływały mi na plecy i
ramiona nierówno przez przytrzymujące parę pasem wsuwki. Przymknęłam na chwilę oczy chcąc uspokoić
swój oddech. Musiałam wyciągnąć od niego jak najwięcej informacji.
- Dlaczego ten facet porwał twoja siostrę? – podniosłam
głowę patrząc na niego. Jego szczęka była mocno zaciśnięta, tak samo jak palce,
które trzymał na kierownicy.
- Szlajała się tam gdzie nie trzeba – odburknął po chwili
ciszy zmieniając bieg i jeszcze bardziej przyśpieszając.
- Nie wiedziałam, że masz siostrę – przyznałam szczerze –
Ile już ją trzyma?
- Miesiąc.
- Za rozmowny to ty nie jesteś. Czego chciał od ciebie w
zamian za to, że ci ją odda? – przygryzłam wargę
- Pieniądze. Ale dziś zmienił zdanie – wbił we mnie lodowaty
wzrok.
- Na pewno da się coś wymyślić. Powiesz, że jestem twoją wspólniczką i…
- Żadnych osób postronnych. To były jego wymagania! –
warknął, lecz po chwili zaczął się histerycznie śmiać, a ja zobaczyłam, ż
wyjechaliśmy z miasta. Przełknęłam ślinę. Mark nie był przy zdrowych zmysłach.
Zachowywał się jak uciekinier szpitala
psychiatrycznego.
- Pomogę ci odzyskać siostrę. – oświadczyłam , na co jeszcze
głośniej zaczął się śmiać
- O tak pomożesz – żachnął – Wymienię cię na nią.
Zamarłam na jego słowa. Ciekawe czy Alec nas gonił czy byłam
zdana tylko na siebie.
- Mark nie możesz… - odezwałam się zdławionym głosem widząc
cienie przydrożnych drzew kiedy mknął wąską drogą
- Mogę. – odparł szorstko – Jak dobrze, że założyłaś te
ładne łachmany, może akurat cię komuś sprzedadzą.
Dłonie zaczęły mi się trząść kiedy blondyn znowu zaniósł się histerycznym
śmiechem. Działając instynktem samo zachowawczym sięgnęłam do hamulca ręcznego
zaciągając go. Samochodem szarpnęło i zrobiliśmy dryft godny „szybkich i
wściekłych”. Jednak mieliśmy zbyt mało miejsca i samochód uderzył w drzewo z
tej strony, z której siedział Mark. Oszołomiona spojrzałam na niego kiedy
podnosił głowę znad kierownicy, na jego czole widniało czerwone rozcięcie, z
którego sączyła się szkarłatna ciecz.
- Ty dziwko! – wrzasnął w furii, a ja obróciłam się do drzwi
szarpiąc klamkę, jednak kiedy drzwi nie ustąpiły łokciem zaczęłam bić w
szybę. Samochodem znowu szarpnęło i z
impetem wystrzeliło do przodu. Spojrzałam spanikowana na blondyna, ale ten
tylko zaciskał usta. Widząc, że nie mamy
jeszcze dużej prędkości sięgnęłam do kierownicy skręcając nią. Wrzasnęłam kiedy
samochód przewrócił się na drogę z mojej strony i zaczął dachować. Zacisnęłam
mocno oczy czując odłamki szkła latające po kabinie niczym krople deszczu.
Kolejne szarpnięcia, a po chwili już cisza. Otworzyłam powoli oczy czując, że
kręci mi się w głowie. Zamrugałam parę razy widząc dookoła siebie kurtynę moich
blond włosów. Zaczerpnęłam powietrza i skrzywiłam się czując ból w
żebrach. Powoli podniosłam rękę
odgarniając włosy patrząc na Marka. Był
nieprzytomny. Leżał w dziwnej pozycji na dachu samochodu. Nie przypiął się
pasami. Rękę miał nienaturalnie wygiętą, a w udo miał wbity spory kawałek
szkła. Sięgnęłam do odpięcia pasa próbując się wydostać z jego opiekuńczych
objęć. Plastik ani drgnął, więc wyciągnęłam drżącą i pokrwawioną rękę do
schowka przede mną. Otworzyłam go i posypały się z niego różne rzeczy.
Sięgnęłam do góry grzebiąc w stosie pierdoł wyciągając mały scyzoryk. Wysunęłam
ostrze , przecięłam pas i z impetem opadłam. Jęknęłam z bólu i podniosłam głowę
powoli czołgając się przez wybitą szybę. Kiedy znalazłam się na zewnątrz
samochodu opadłam na mokrą trawę ciężko oddychając. Wstrząsały mną spazmy
dreszczy zimna i emocji, ale pomimo tego wstałam i kuśtykając obeszłam
przewrócony samochód i szarpnęłam za klamkę drzwi od strony Marka, które
zaskrzypiały i opadły obok. Byłam zaskoczona, że przy takim stopniu wygięć dało
się je otworzyć. Uklękłam na odłamkach szkła ręką sięgając nieprzytomnego
blondyna i z wielkim trudem wywlekłam go na asfalt. Cała się trzęsąc z urywanym
oddechem uklękłam przy nim nasłuchując czy oddycha. Kiedy nic nie usłyszałam,
ani nie zobaczyłam unoszącej się klatki piersiowej przeszedł mnie zimny
dreszcz. Zabiłam go. Przełknęłam ślinę i odchyliłam mu głowę do tyłu zatykając
nos robiąc dwa wdechy. Następnie złączyłam dłonie i wykonywałam 30 uciśnięć na
mostku. Z koniuszka nosa kapały mi łzy, a obraz jeszcze bardziej się zamazywał. Moja
dolna warga drżała kiedy znowu po dwóch cyklach sztucznego oddychania
nachyliłam się by posłuchać czy odzyskał oddech. Odetchnęłam z ulgą kiedy
zobaczyłam jak jego pierś unosi się i opada. Otarłam ręką łzy i poczułam nagły
spadek siły, więc położyłam się na ziemi. Kontury drzew zaczęły się zamazywać coraz
to bardziej. W oddali usłyszałam warkot silnika i migoczące w czarnej nocy światła. Po chwili
rozległ się trzask drzwi i krzyki. Ktoś ujął mnie w ramiona głaszcząc moją
twarz. Otworzyłam ociężałe powieki widząc nad sobą zrozpaczoną twarz Alca. Jego
niebieskie oczy goniły po mojej twarzy sprawdzając uszkodzenia.
- Wszystko będzie dobrze, wszystko będzie dobrze – powtarzał
jak mantrę mocno mnie trzymając. Pochylił się i schował twarz w moją szyję, a
ja poczułam wilgoć jego łez. Czy tak okropnie wyglądałam, że aż musiał płakać nad
moim losem? Po chwili opamiętał się i wyjął telefon dzwoniąc na pogotowie.
******************
Pis joł kochani! Wesołych świąt na początek! Kolorowych pisanek i takie tam! Nie jestem najlepsza w składaniu życzeń X.X Ale ja to mam święta, leże cały czas chora, przez 10 bałwanów z mojej klasy, którzy oblali mnie wodą w środę. A jeszcze mam egzaminy! Środa, czwartek i piątek... o cholera ja nic nie umiem! To będzie dupa! O niebiosa zlitujcie się nad biedną Kingą, żeby nie musiała iść do zawodówki! LOL, a jeszcze później bierzmowanie nieee no bardziej nam nasrać na jeden termin tego nie mogli lolz Denerwuje sie jak cholera, bo jak nie wyzdrowieje do tej pieprzonej środy to będę zakatarzona z czerwonym nosem siedzieć i bazgrać głupoty. Tak czy siak głupoty napisze xx A więc życzcie mi powodzenia i trzymajcie na mnie kciuki! Pozdrawiam xx