-Ale nie chcę jej widzieć już nigdy w życiu – jego wzrok był
twardy. Przełknąłem ślinę analizując wszystkie za i przeciw. Jeśli się zgodzę, Hayley będzie na
wolności i nie będzie musiała przesiadywać tych kilkunastu lat za porwanie. Nie będę i tak się mógł z
nią spotykać, a jeśli się zgodzę to przynajmniej będzie na wolności. Spojrzałem
na Alec’a, który stał zaciekawiony przebiegiem wydarzeń. Cholera co ja mam
zrobić?! Przymknąłem oczy biorąc głęboki oddech i podniosłem z powrotem swoje
powieki.
- Zgoda – powiedziałem cicho do Louisa – Zgadzam się. –
dodałem pewniejszym głosem i spojrzałem na niego. Wyraz twarzy miał
nieodgadniony. Podszedł do mnie i położył rękę na ramieniu.
- To dla twojego dobra. – powiedział łagodnie podchodząc do
wieszaka ubierając kurtkę – Jadę wyjaśnić wszystko. – otworzył drzwi otulając
się ciaśniej kurtką kiedy zawiał chłodny wiatr z zewnątrz. Alec ruszył za
Louisem rzucając mi krótkie spojrzenie przez ramię.
- Czekajcie ja też jadę – złapałem kurtę i wyszedłem za
nimi.
***
Wyszłam przez ciężkie drzwi więzienia zapinając cienką
kurteczkę pod szyję. Strażnik zatrzasnął
potężne wrota więzienia za mną. Spojrzałam do góry na granatowe, bezchmurne
niebo obsypane lśniącymi gwiazdami. Jestem wolna. Uśmiechnęłam się lekko sama
do siebie zaciągając się nocnym, mroźnym powietrzem. Jestem kurwa wolna. To półtora tygodnia w
więzieniu wydawało się, jak by było rokiem.
Jak temu idiocie udało się przekonać Tomlinsona, żeby zeznał na moją
korzyść? Pokręciłam głową. On jest niemożliwy. Ten jebaniec jest niemożliwy.
Nocną ciszę przerwał dźwięk trąbienia. Po drugiej stronie ulicy stały dwa
samochody. Lampy uliczne rzucały na nie,
wypłowiałe żółte światło. Pierwszy od razu rozpoznałam. Czarny range rover. Poczułam
przyjemne ciepło w klatce piersiowej, a moje serce od razu zaczęło szybciej bić.
Przyjechał tu –do więzienia. Po mnie. Drugiego samochodu nie rozpoznawałam, ale
po chwili wysiadła z niego zakapturzona postać, która ruszyła w moim
kierunku. Zaśmiałam się głośno.
- Ty mały sukinsynie nie ma dla ciebie żadnych granic? –
torba o mało co nie spadła mi kiedy chłopak wziął mnie z zaskoczenia i objął
mnie w niedźwiedzim uścisku .
- Idiotko myślałem, że zestarzejesz się tam – puścił mnie.
Wywróciłam oczami klepiąc go w ramię.
- Świetnie sobie tam dawałam radę. Już nauczyłam się grać w
warcaby – zachichotałam.
- Idiotka – burknął pod nosem czarnowłosy
- Ej, licz się ze słowami! – starałam się wysilić na groźny
ton, ale miałam taki humor, iż nie umiałam ukryć wesołości w moim głosie. Alec
poczochrał mi włosy dłonią jak małej dziewczynce. Usłyszałam za nami ciche
odchrząknięcie. Obróciłam się w tamtą stronę widząc przed sobą dwóch chłopaków.
Louis miał na sobie czarną kurtkę z jasnym kożuszkiem na kołnierzu i ciemne
spodnie. Ręce miał wetknięte w kieszenie, a minę miał obojętną. Harry zaś miał
na sobie brązowa kurtkę, też ciemne spodnie, a na głowie miał czarną beanie,
spod której wystawały pojedyncze lekko skręcone kosmyki włosów. Tak jak i Lou miał minę obojętną, ale
czaił się na niej cień zrezygnowania.
- Dziękuję ci Louis – odezwałam się patrząc na chłopaka –
Gdyby nie ty…
- Daruj sobie, nie zrobiłem tego dla ciebie, tylko dla
Harrego. Martwię się o niego i o to, co ty z nim robisz. – w jego oczach nie
czaiła się nawet iskierka pozytywnych emocji. Jego szaro-niebieskie oczy w
ciemności lśniły nienawiścią do mnie.
- Louis – ostrzegł go Harry ochrypłym głosem – Nie tak to
miało wyglądać. –syknął już trochę
ciszej.
Tomlinson kiwnął głową lekko, ale jego wzrok ani na chwilę
nie stał się łagodniejszy. Rany, ten
facet naprawdę mnie nienawidzi i założę się, że przy pierwszej lepszej okazji
chciałby mnie zastrzelić i wpakować do grobu.
Między nami zapadła niezręczna cisza. Spojrzałam na wszystkich po kolei.
Alec stał w luźnej pozycji, a kącik ust miał wygięty do góry w ironicznym
uśmieszku, jak by znał sekret, o którym tylko on wie. Louis zaś dalej wbijał we mnie morderczy
wzrok zaciskając usta w cienką linię, a Harry stał lekko przygarbiony.
- No dobra, to ja poczekam w samochodzie – ciszę przerwał
Alec patrząc znacząco na Louisa. O co tu do cholery chodzi? Zabili chomika
łopatą, że tak się zachowują?
- Nie powiem, że się cieszyłem iż cię poznałem – burknął
Tomlinson obracając się na pięcie idąc do auta.
- Zaczekam w samochodzie – Alec wziął ode mnie torbę, po
chwili wsiadając do swojego nowego audi. Zmarszczyłam brwi patrząc na Harrego.
- O co im chodzi? – zapytałam, ale nie uzyskałam żadnej
odpowiedzi. Styles stał nieruchomo wlepiając we mnie szmaragdowe ślepia. – No
dobra, zaczynasz mnie przerażać kiedy taki jesteś. – przystąpiłam z jednej nogi
na drugą.
- Chodzi ci o to aresztowanie? – zaczynałam tracić
cierpliwość, a kiedy dalej się nie odezwał wrzasnęłam – Zapomniałeś języka w
gębie czy co?!
- Louis nie zgodził się tak łatwo zeznawać – odezwał się w
końcu
- To było do przewidzenia. Widać, że mnie nienawidzi –
wzruszyłam ramionami
Prychnął – Nawet nie wiesz jak bardzo – pokręcił głową.
Zrobiłam krok w jego stronę i teraz stałam parę centymetrów od niego.
Spojrzałam w jego oczy, które błyszczały mrocznie.
- Nie wiem o co tu chodzi, dlaczego się tak dziwnie
zachowujecie, ale chce ci coś powiedzieć – przygryzłam wargę na szybko jeszcze
analizując swój wybór. – Nie wiedziałam,
że tu będziesz. To bardzo miła niespodzianka. Miałam parę dni na przemyślenie
tego wszystkiego. Ja… czuję, że się zmieniłam odkąd poznałam ciebie. Najpierw
starałam się zniechęcić cię do mnie jak wszystkich, ale nie mogłam. Ty jako jedyny chciałeś mnie poznać taką jaką
naprawdę jestem – przygryzłam wargę, spoglądając na niego – Po prostu…
chciałabym z tobą spróbować jeśli ty jeszcze.. no wiesz.. chcesz mnie? –
przełknęłam ślinę podnosząc na niego wzrok. Oczy miał wielkie i nieruchome.
Wyciągnęłam dłoń i położyłam na jego policzku czując pod palcami kłucie lekkiego zarostu i
uniosłam się na palcach lekko muskając jego usta. Pachniał świeżym praniem,
jakimiś perfumami i Harrym Stylesem. Odurzająca mieszanka. Zamknęłam oczy delektując się tą chwilą. Oddech
miał płytki, kiedy jego usta oddały pieszczotę. Odsunęłam się od niego badając
reakcję. Zamknął oczy jakby czuł ból, ledwie zauważalnie pokręcił głową, a
kiedy otworzył je, miały ciemną barwę.
- Nie dzwoń do mnie, nie pisz, po prostu zostaw mnie w
spokoju –. Zamrugałam powiekami zdezorientowana czując uderzające uczucie
odrzucenia.
- Nie rozumiem – szepnęłam
- To nie jest to czego oboje szukamy – zacisnął szczękę
wpatrując się we mnie
- To nie jest to… Do cholery właśnie chyba wyznałam ci
miłość, a ty..! – przerwałam czując piekące łzy. Odwrócił wzrok zerkając gdzieś
na bok. – Bawiłeś się mną… Ty… - jedyne
o czym mogłam myśleć to, to że on mnie nie chce. Człowiek, któremu gotowa byłam
oddać się, mnie nie chce. Nagle ogarnęła mnie fala złości. Odsunęłam się szybko
od niego nie mogąc znieść jego obecności tak blisko, jego zapachu, który
jeszcze parę minut temu sprawiał, że w moim brzuchu tańczyły motyle. Zacisnęłam
pięści wbijając paznokcie w dłoń, aby
choć trochę stłumić wewnętrzy ból.
- Skoro tak – mój głos drżał. Musiałam pozbierać swoje
roztrzaskane serce i odejść, aby je posklejać i choć trochę podratować– Twoja
prośba dotyczy się tego samego i w stosunku do mnie Harry. Usuń mój numer,
zapomnij o mnie. Nie będziemy sobie nawzajem uprzykrzać życia – zmusiłam się ostatni
raz i spojrzałam na niego. Szczękę miał mocno zaciśniętą, tak jak i usta. Był perfekcyjny. Nie mogłam się okłamywać.
Wyglądał tak nawet stojąc przede mną, kiedy złamał mi serce. Do moich oczu
napłynęła nowa fala łez.
- Dlaczego Harry? – po moim policzku popłynęła samotna łza.
Szybko ją otarłam wierzchem dłoni nie chcąc kompromitować się jeszcze bardziej.
- Nie jestem tym kogo szukasz – w jego oczach pojawiło się przygnębienie
- To co mówiłeś było jednym wielkim kłamstwem – mój głos
drżał zdradzając odbywającą się we mnie walkę samokontroli. Tak bardzo chciałam
teraz wybuchnąć głośnym płaczem, zdradzając światu jak bardzo mnie skrzywdził,
ale nie mogłam. Po prostu nie mogłam. Podniosłam wzrok patrząc w jego
pociemniałe oczy. Przebiegłam wzrokiem po jego twarzy chcąc zapamiętać jak
wyglądał. Miękkie lekko kręcone pasma włosów muskały jego skronie, między
brwiami utworzyła się pionowa zmarszczka, kiedy zmarszczył brwi. Oczy, w
których dalej czaiło się przygnębienie patrzyły na mnie w skupieniu, a ja dalej
kontynuowałam wędrówkę mojego wzroku po jego twarzy. Idealnie wykrojone
malinowe usta, teraz były zaciśnięte w cienką linię. W policzkach nie było
uroczych dołeczków, które tworzyły się kiedy uśmiechał się.
- Jeszcze jedno – powiedział jakby mu się przypomniało – Nie
chcę, żebyś ujawniała komukolwiek informacje o naszej znajomości – moim ciałem wstrząsnął
dreszcz. Nie wiem czy z zimna czy z
powodu jego słów. Chwilowy przebłysk skruchy w jego oczach zniknął zastąpiony
chłodem. Kiwnęłam lekko głową.
- Nie musisz się o to obawiać. Twoja przygoda nie ujrzy
światła dziennego. – w moim głosie było
słychać sarkazm. Zrobiłam krok w tył, a później kolejny i kolejny. Wzięłam
drżący oddech i obróciłam się na pięcie szybkim krokiem idąc do samochodu Alca.
Co ja sobie myślałam, mówiąc mu to wszystko? Że rzuci się n mnie, zacznie
całować i będziemy żyli długo i szczęśliwie? Ciemnowłosy spojrzał na mnie, ale
ja tylko spuściłam wzrok na swoje dłonie, nie mogąc utrzymać kontaktu
wzrokowego z nim. On jak i Louis
wszystko widzieli. Widzieli jak moje serce zostało rzucone na ziemię i
podeptane. Uczucie odrzucenia i pustki to okropne połączenie. Podciągam kolana
pod brodę przymykając oczy. Po moich policzkach zaczęły płynąć niepohamowane
mokre łzy. Do cholery z tą miłością. Położyłam policzek na kolanie patrząc na
boczną szybę, chowając tym samym swoją twarz od wzroku Alec’a. Chcę być teraz
sama. W spokoju się wypłakać i przeboleć to wszystko. Musiałam akurat zakochać
się w pieprzonym Harrym Stylesie. Otarłam niechlujnie nos rękawem. Silmik samochodu obudził się do życia, a ten
powoli wytoczył się na drogę. Nie mogłam się powstrzymać i spojrzałam na
chodnik gdzie stał Harry. Nie ruszał się tylko tam stał. Przymknęłam oczy nie
mogąc już znieść jego widoku .
***************
Hej :D Udało mi się napisać ten rozdział po dwóch tygodniach ciągłego uczenia się. Koniec roku jest okropny pod tym względem, iż wszyscy nauczyciele nagle się orientują, że mają mało ocen (!?). Ale udało mi się wyciągnąć średnią, w tym ostatnim roku, na nawet przyzwoity poziom, ale niestety paska nie będę miała :/ To tyle :P Mimo długiego terminu dodania, mam nadzieję, że podoba wam się rozdział :D Komentujcie słoneczka :) Pozdrawiam xx
Rozdział jest ZAJE*ISTY ! Już nie mogę doczekać się nn :D
OdpowiedzUsuń~Agnes
Super rozdzial ale cholernie smutny :cc! Ale szczerze to takie lubie najbardziej! Xdd wenyy! ^^
OdpowiedzUsuńBardzo mi sie podoba ! Ha mam nadzieje ze tera Heyley sie nie zalamie . ! :DD
OdpowiedzUsuń