środa, 13 listopada 2013

ROZDZIAŁ 7

- Tak! – wykrzyczałam – Nie zawsze musisz dostać to co chcesz, bo jesteś Harrym Stylesem! Już ci mówiłam nie ze mną takie gierki. – odepchnęłam go od siebie kiedy chciał się zbliżyć.
- Ja się nie poddam. Nie dopóki nie przestaniesz mnie uważać za dziwkarza. – chwycił mój nadgarstek
- No to powodzenia. Aha i jeśli się do mnie zbliżysz nie będę hamowała mojego gniewu – wysyczałam odwracając się
- To mnie kręci! – zawołał kiedy wychodziłam.
***
- John dostarczyła ci tą płytkę? – spojrzałem na kumpla sącząc zimny sok jabłkowy przez słomkę
- Tak. Dlaczego pytasz? – uniósł brew do góry
- No wiesz… Padło parę nieprzyjemnych zdań, ale wszystko w porządku – uśmiechnąłem się do niego
- Tsaaa – nagle zabrzmiał dzwonek jego telefonu. Blondyn sięgnął po swój telefon do kieszeni spodni by po chwili go wyciągnąć. Przejechał kciukiem po ekranie i przyłożył go do ucha.
- Słucham cię – powiedział od aparatu. Czekał cierpliwie, aż osoba,  z którą rozmawia powie  to co ma do powiedzenia. – Tabletki na gardło. I co jeszcze? No dobra podrzucę ci. Leż i nigdzie nie wychodź. Pa. – odłączył rozmowę i spojrzał na mnie.
- Coś się stało? – zmarszczyłem brwi na skutek przemyśleń zakończonej rozmowy telefonicznej
- Hayley jest chora, prosiła mnie, żebym jej leki kupił.
- Ja mogę jej kupić – zaoferowałem się posyłając mu uśmiech
- Nie – stanowczym głosem zaprzeczył
- Niby dlaczego? Chcę po prostu jej pomóc – w moim głosie dało się rozpoznać nutkę rozbawienia
- Chcecie się pozabijać? Wy się cały czas żrecie. – zamyślił się – Nie ogarniam was nie możecie żyć bez siebie, ale też ze sobą. – pokiwał przecząco głową na znak, że nie rozumie własnych myśli. W odpowiedzi tylko wzruszyłem ramionami.
- To jaki ma adres? – po chwili ciszy odezwałem się znacząco się uśmiechając
- Nie odpuścisz prawda? – uniósł brwi w rozbawieniu upijając zimny napój
- Nie. – krótko odpowiedziałem przeczesując włosy palcami.
***
Zaparkowałem pod starą kamienicą. Zgodnie ze wskazówkami Johna wszedłem do budynku dokładnie opisanego przez przyjaciela. Spojrzałem w górę, aby zobaczyć ile schodów mnie czeka do pokonania. Niestety Hayley mieszkała na poddaszu ten starej kamienicy. Długim krokiem wskoczyłem na drugiego stopnia, a później na następne. Trochę już zmachany dotarłem na sama górę.  Wyrównałem swój oddech i zapukałem do drzwi.
- Wejdź John! – usłyszałem słaby i ochrypły głos dziewczyny. Nacisnąłem na klamkę ciągnąc ją w dół i popychając drzwi jednocześnie. Rozejrzałem się po mieszkaniu. Znajdowałem się na korytarzu, który prowadził zapewne do sypialni blondynki. Powolnym krokiem ruszyłem wzdłuż klimatycznego korytarza. Zatrzymałem się przed drzwiami i lekko zapukałem. Odchyliłem drzwi i powoli wetknąłem głowę do środka pomieszczenia. Naprzeciwko drzwi znajdowało się łóżko, na którym teraz leżała Hayley. Obok miała małą szafkę, a przy ścianie po jej prawej stronie znajdowała się drewniana szafa. Blondynka leżała pod grubą pierzyną z chusteczkami w dłoniach.
- Hej – przywitałem się wprowadzając  do środka resztę mojego ciała.
- Co ty tu robisz? – wychrypiała zła podnosząc się na łokciach.
- John musiał gdzieś jechać i mnie prosił, żebym ci podwiózł leki, bo jesteś chora. – zrobiłem krok do przodu ukazując plastikową reklamówkę z apteki.
- Tyle już bym sobie dała radę.
- Nie to nie – odwróciłem się na pięcie sięgając do drzwi
- Poczekaj – wybełkotała pośpiesznie. Zatrzymałem się – Jak już tutaj jesteś z tymi lekami to już mi je daj. – odwróciłem się do niej twarzą
- Mogę iść, ale wiesz Johna nie będzie do jutra jak coś – na mojej twarzy uformował się  triumfalny uśmiech. Dziewczyna w odpowiedzi tylko się patrzyła na mnie.
Powolnym krokiem przeszedłem korytarz i odnalazłem kuchnię. Nastawiłem czajnik na gaz i wyciągnąłem dwie szklanki. Do jednej z nich wsypałem biały proszek na przeziębienie, a do drugiej wrzuciłem torebkę herbaty. Wlałem wrzącą wodę do szklanek i położyłem je na tacy. Powoli poszedłem z powrotem do sypialni Hayley. Dziewczyna była zaskoczona widząc mnie.
- Wyglądasz jak byś ducha zobaczyła – zaśmiałem się
- Myślałam, że wyszedłeś – przyznała podnosząc się do pozycji siedzącej
- Jak widać źle myślałaś złotko – puściłem do niej oczko. Podszedłem do łóżka stawiając tacę na nocnej szafce. Łyżeczką zamieszałem biały płyn, aby granulki pozostałego proszku całkowicie się rozpuściły.
- Wypij to – podałem jej szklane naczynie
- Co to? – nosem pociągnęła zapach parującego płynu.
- Na grypę – odparłem i kiwnąłem głową żeby wypiła. Skrzywiła się upijając pierwszy łyk. Wstrzymała oddech i wszystko wypiła duszkiem. Odebrałem od niej pusta już szklankę i podałem herbatę.
- Przepij – zaleciłem. Posłuchała mnie i upiła parę łyków. – Teraz syrop na kaszel – odkręciłem małą buteleczkę i nalałem na łyżeczkę brązowy płyn. Otworzyła buzie i połknęła płyn.
- Dzięki – wymamrotała oblizując usta.
- Sprawdzałaś czy masz gorączkę?
- Tak. Wyszło 37 i 7 – potarła swój nos chusteczką.
Zmarszczyłem brwi zastanawiając się – Połóż się i się zdrzemnij, może ta gorączka spadnie – odwróciłem się do niej plecami i wyszedłem.

Z powrotem powróciłem do kuchni, po której się rozejrzałem. W jej skład wchodziły podstawowe urządzenia takie jak lodówka, meble, mały stół i 2 krzesła. Żyje skromnie, i schludnie. Dostrzegłem jakieś kartki leżące na kredensie w rogu. Wiem, że nie powinienem ich ruszać, ale ciekawość zawsze wygrywała z rozsądkiem i  tą uczciwą częścią mnie. Wziąłem białą kartkę do ręki i spojrzałem na nią. Był to rachunek za prąd. Następna kartka również była rachunkiem, tak samo jak kolejna. Cicho westchnąłem i ręką zacząłem szukać po kieszeniach spodni kluczyków do mojego samochodu. Jęknąłem z niezadowolenia gdy ich tam nie napotkałem. Musiałem je zostawić w pokoju dziewczyny. Lekko uchyliłem drzwi jej sypialni wtykając głowę do środka.  Blondynka spała, przynajmniej tak mi się wydawało. Starając się nie zrobić żadnego hałasu przeszedłem przez pokój do nocnej szafki, na której były leki i moje kluczyki. Wziąłem je i ruszyłem w stronę drzwi. Niestety moja niezdarność jest już codziennością i wpadłem na kant łóżka. Wciągnąłem zachłannie powietrze przez zaciśnięte zęby starając się nie wydobyć z siebie żadnego dźwięku bólu. Spojrzałem na śpiąca dziewczynę. Mamrocząc coś obróciła się na drugi bok. Wyglądała tak słodko i spokojnie kiedy spała. Odetchnąłem z ulga widząc, że jej nie obudziłem. Wyszedłem z jej mieszkania schodząc po schodach.
**************************
Witam kochani!  Jak wam sie podoba rozdział? I ogólnie całe opowiadanie? :D Ostatnio coś zapominam o blogu.. Taa to przez szkołę teraz mam taki zapieprz, że łohohoh! To sie nazywa "witamy w 3 gimnazjum lamusy"... Na grudzień już mi zapowiedzieli próbne egzaminy! Boje sie ich jak cholera! -,- Grudzień to taki piękny miesiąc Mikołaj, Boże Narodzenie... A oni ten miesiąc zjebali egzaminami X.x No właśnie nie mogę sie już doczekać mikołajek! Będzie frajda! Komentujcie kochani :D Love xx 

6 komentarzy:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny jak zwykle xd. Mam proźbe mogłabys zajrzec do mnie.? dopiero zaczynam i bardzo mi zalezy na twojej opini http://zycie-jest-banka-mydlana.blogspot.com/. Bardzo bardzo bardzo prosze. Pozdrawiam Zaczarowana.1D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  4. nie mogę się doczekać nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. świetny rozdział i wgl.Masz talent i pisz,pisz!

    OdpowiedzUsuń
  6. Jestes zajebista :333 Nie nudzi cie to juz? Bo mnie bardzo. Ale jak obiecalam, tak zrobie, no chyba, ze sama sobie zażyczysz, abym przestala, ale wiedz, ze mowie prawde. Pod poprzednim rozdziałem zauwazylam komentarz, gdzie jakas dziewczyna (chyba) napisala, ze TEN blog jest lepszy od TAMTEGO. Ja sie w pelni z nia nie zgadzam. Oba blogi sa tak samo swietne. Gdybym miala wybierac na smierc i zycie, dalabym sie pokroic xDDD
    Do nastepnego....matko, ale sie zdziwisz wchodzac rano na bloggera. Tyle nowych komentarzy. Szczerze mowiac, nigdy jeszcze nikomu nie skomentowalam kazdego rozdzialu, ale musze ci sie jakos odwdzieczyc za nieskomentowanie ani jednego rozdzialu na poprzednim blogu. I'm so sorry.

    Czy tylko mi sie wydaje, czy Harry ma zamiar zapłacic za rachunki Hayley? '.'

    OdpowiedzUsuń