piątek, 14 marca 2014

ROZDZIAŁ 23

Obróciłam się w stronę Louisa.
- Ty… ty wiedziałeś, że on tam stoi – mój głos drżał. 
- Zostawiłabyś go w niewiedzy? –na jego twarzy wymalowana była odraza.  Spojrzałam na zielonookiego. 
- Przez cały czas mnie oszukiwałaś – sapnął – Przez cały ten pieprzony czas miałem cię za kogoś innego niż w rzeczywistości jesteś!
- Ciągle jestem tą samą osobą – wbiłam paznokcie jeszcze mocniej w swoją skórę.
- Jak mogłaś – pokręcił głowa z rezygnacją – On mógł zginąć! – krzyknął wściekle wskazując na stojącego obok mnie bruneta
- Nigdy bym do tego nie dopuściła… - próbowałam się tłumaczyć, lecz przerwał mi.
- Nigdy?! – powtórzył – Gdybyś była choć trochę… lojalna – przy ostatnim słowie znowu się skrzywił – To nie dopuściłabyś by twoi chłopacy  w ogóle go tknęli! Za te wszystkie sytuację co ratowałem ci dupę tak mi się odwdzięczasz?! Porywając mojego najlepszego przyjaciela?! – na twarzy miał czerwone wypieki ze złości. 
- Harry ja nic o tym nie wiedziałam… dopiero później kiedy Lou tam siedział…
- Po prostu poszłaś stamtąd – dokończył Tomlinson. Z niedowierzaniem popatrzyłam na niego. Jego oczy ciskały we mnie pioruny nienawiści. Trzy ciekawskie czupryny wychyliły się z salonu patrząc co się dzieję.
- Myślałem, że ludzie nie mówią prawdy, że wszystko niszczysz, a tu proszę. Mówili tylko i wyłącznie prawdę – lodowaty głos Harrego przeszył mnie do szpiku  kości – Planowałaś to od początku tak? Kierowałaś tą całą akcją, dzwoniłaś do mnie, aby się upewnić, że policja nic nie wywęszyła – pokręcił głową z niedowierzaniem. Krew szumiała mi w uszach, a w ustach mi zaschło. Musiałam się oprzeć dłonią o ścianę, aby się upaść.  Co tu się właśnie do cholery działo?! Przełknęłam swoja gorycz i spojrzałam na zielonookiego.
- Uwierz mi ten jeden raz – usłyszałam swój głos z oddali jakby dobiegał z końca długiego tunelu.
- Już był ten jeden raz kiedy postanowiłem ci uwierzyć, a teraz wynoś się stąd albo dzwonie na policje – stanowczym tonem nakazał. Zamrugałam parę razy nie wiedząc czy się przesłyszałam. Mina Louisa wyrażała to samo co Harrego, a chłopacy stojący u progu byli doszczętnie zaskoczeni.
- Dzwoń – odezwałam się zaskakując nie tylko ich, ale i samą siebie – No dzwoń! – wpatrywałam się w Harrego, który utrzymywał ze mną kontakt wzrokowy. Wyglądał na zagubionego spoglądając na chłopaka obok mnie. Zobaczyłam, że Tomlinson wyciąga telefon, ale ja ani drgnęłam. Wybrał numer, ale zanim zdążył nacisnąć zieloną słuchawkę odezwał się Harry.
- Idź – pokręcił głową – Idź puki masz szansę – przez jego twarz przemknął cień bólu, ale po chwili znowu wrócił do kamiennej postawy.  Odepchnęłam się od ściany spoglądając na wszystkich zgromadzonych.
- Przepraszam  Louis, że nie byłam w stanie cię uwolnić, ponieważ narażałabym twoje życie jak i swoje – w ustach poczułam krew od przygryzanej wargi i wzrok skierowałam na Stylesa. Przełknęłam ślinę patrząc w jego oczy i otworzyłam usta, by coś powiedzieć, lecz żaden dźwięk się z nich nie wydostał. Obróciłam się na pięcie wybiegając z mieszkania. Jesienny podmuch wiatru otulił moją twarz pomagając zaczerpnąć oddech.  Przyłożyłam rękę do twarzy czując, że moje policzki są mokre od łez. Przymknęłam na chwilę oczy po chwili wychodząc na ulicę. Przebiegłam przez jezdnię chcąc się znaleźć jak najdalej od tego miejsca.
***
Alec Lewis siedział na skórzanej kanapie grając na X Boxsie.  Obok niego miejsce zajmował jego starszy kolega Jordan obserwując mętnym wzrokiem gę bruneta. Alec miał 18 lat, lecz nie uczył się już. Rzucił szkołę kiedy miał 16 lat na rzecz kryminalistycznego życia. Nigdy nie lubił swojego poprzedniego życia, monotonne dni, które były takie same. Miał on przykładnych i wzorowych rodziców. Ojciec prawnik, matka szanowana nauczycielka, a starsza siostra świeciła przykładem. Wzorowa córeczka. Dobrze się uczyła, nie wychodziła na imprezy, co niedzielę szła do kościoła. Jedynym słabym ogniwem w tej rodzinie był Alec.  Nigdy nie miał dobrych ocen, za to dobry był w sporcie. Nocami szwendał się z jego kumplami pijąc piwa i paląc trawkę, którą załatwił im znajomy diler. Po pewnym czasie uciekł z domu zabierając ze sobą tylko parę funtów i jakieś łachmany, które wpakował do plecaka. A dziś siedzi w luksusowym domu, nosi markowe ubrania i nie martwił się o głupie oceny. Wolał takie życie u boku Toma- głowy całej grupy.
- Hej,  z tyłu za tobą! – ożywił się Jordan widząc na ekranie telewizora grę.
- Widzę przecież – bąknął brunet obrzucając czarnowłosego oskarżycielskim spojrzeniem.  Nagle drzwi ich domu otworzył się, a Alec ujrzał długonogą blondynkę.  Włosy falami opadały jej na ramiona, a czarny strój doskonale opinał jej ciało podkreślając kobiece atuty. Była ładna. Bardzo ładna i ona zdawała sobie z tego sprawę – pomyślał Lewis. Nie wiedział jednak, co dziewczyna robiła na ich terenie. Ostatni i pierwszy raz kiedy ją widział groziła jego szefowi. Hayley Butler postąpiła parę kroków do przodu zatrzaskując za sobą drzwi.
- Witam panowie – uśmiechnęła się chłodno przez krótki czas łapiąc z brunetem kontakt wzrokowy. Jordan wstał przybierając czujną postawę, przez co mięśnie na jego ramionach napięły się widoczne przez cienki materiał koszulki o kolorze ciemnej zieleni.
- Butler – blondyn odezwał się zaskoczony – Co ty tu robisz?
- Miło, że poznajesz – uśmiechnęła się blado – Chciałam odwiedzić starych znajomych – przeszła przez salon siadając obok mnie na kanapie – Cześć jak ci to było… Jace? Mike? Simon? – uniosła brew
- Alec – niebieskooki opanowanym tonem odparł chociaż, był bardzo zdziwiony zachowaniem jego potencjalnego wroga.
- No właśnie! –dziewczyna  melodyjnie się zaśmiała mierzwiąc brązowe jego brązowe włosy wykładając nogi w wysokich czarnych szpilkach na mały drewniany stolik do kawy. Zmieszany Alec spojrzał na Jordana, który dalej stał.
- Butler co ty do cholery wyrabiasz? Weszłaś na nasze terytorium tym samym złamałaś…
- Ten pierdolony kodeks czy chuj wie co – lekceważąco machnęła ręką – Ale – zawiesiła palec wskazujący z rubinowym pierścionkiem na nim w powietrzu – Nie pomyślałeś, że chcę przejść do was – uśmiechnęła się
- A chcesz? – po pewnym czasie milczenia wykrztusił doszczętnie zmieszany Jordan
- Nie – odparła dalej się uśmiechając i wyciągając z pod kurtki czarną broń – Wisicie mi  nowiuśki samochód – westchnęła  bawiąc się czarnym przedmiotem.

 *************************
Hej wam :D Przepraszam, że nie dodałam w tamtym tygodniu rozdziału, ale nie miałam czasu napisać go praktycznie w ogóle w tygodniu nie bywałam na komputerze, bo miałam inne zajęcia takie jak nauka :D Mam nadzieję, że wybaczycie mi te moje opóźnienia :D I jeśli ktoś coś myśli, że zamierzam opuścić bloga, czy po prostu przestać pisać to: nie! Ja zawszę prowadzę blog do końca z epilogiem :D No to tyle, pozdrawiam xx 

4 komentarze:

  1. Super . Szkoda tylko że taki krótki

    OdpowiedzUsuń
  2. Biedna Hayley. Szkoda mi jej, nikt jej nie wierzy, mam takie wrażenie, że Harry coś do niej czuje aww...
    Krótki nie krótki, liczy się jakość nie długość, bo gdyby był na dziesięć stron w Wordzie, a beznadziejny nikt by się nie zadowolił. Wątpie, że mógłby ci wyjść zły, bo to niemożliwe. Kiedy będziesz mogła dodać następny? Tak tylko się pytam, bo uwielbiam tego bloga.

    P.S Znalazłaś się w zakładce "Polecam" u mnie: i-back-for-you.blogspot.com zapraszam :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Awwwwwwwww.....miałam komentować każdy rozdział...przepraszam zawiodłam :(
    Ale od tej pory nie mam już sporych zaległości w czytaniu tego cuda, więc komentuję :3333
    Rozdział jest super. Nie dziwię się, że nikt jej nie wierzy, nie ma "sensownych" argumentów potwierdzających jej plan działania...i tak jak dziewczyna komentująca powyżej stwierdzam, że Harry coś do niej czuje.
    Hmm...mam problem z połączeniem ich imion w "jedność". Bo oby dwa zaczynają się od "Ha"
    Może ty masz jakiś pomysł? :p
    Dodasz rozdział w piątek?
    hmm...mam do cb tyle pytań....
    W pełni cię rozumiem, w roku szkolnym nie można prawie nic napisać. Szkoła wykańcza ludzi. Zabiera nam połowę dnia, czasami nawet więcej to powinni zrozumieć, że zwyczajni nastolatkowie mają co innego do roboty, niż uczenie się na testy i kartkówki. Choćby nawet w weekend....a zwłaszcza w weekend :( :(
    Pozdrawiam, i do następnego.




    P.S Kocham twojego bloga. Jesteś zajebista (buahahhahahahah)

    OdpowiedzUsuń
  4. Zrobisz więcej scen miłosnych of Hayley i Hazzy ♥♥♥♥♥ Kocham twojego bloga

    OdpowiedzUsuń