Otworzyłam oczy patrząc na szary sufit, który kiedyś był
biały. Przebiegłam po nim wzorkiem upewniając się, czy dalej znajduję się na nim
pęknięcie po prawej stronie obok ściany, wraz z brązowym zaciekiem po
deszczach. Dalej na zachód było wgniecenie, jak by poprzedni właściciel tłukł
kijem od miotły chcąc uciszyć sąsiada z góry, którego w rzeczywistości nawet nie ma. Ziewnęłam i przeciągałam się po
łóżku czując odrętwienie całego ciała.
Zerknęłam na zegarek, który stał na szafce nocnej i wskazywał 6:45. Obróciłam się na brzuch i
schowałam twarz w poduszce z jęknięciem. To już czwarty dzień po Harrym. Czułam
się świetnie. W ogóle nie czułam zionącej pustki, gdzieś gdzie powinno być moje
zasrane serce. Miałam ochotę tańczyć i skakać, jakby świat nie miał końca.
Prychnęłam. Oczywiście, że to nie
prawda. Przez te wszystkie dni nie wychodziłam z mieszkania. Chodziłam cały
dzień w starych naciągniętych dresach unikając wszystkich luster. Nie chciałam
oglądać skutków nieprzespanych nocy. Tylko raz udało mi się zasnąć na dwie
godziny. I to by było na tyle. Uderzyłam pięścią w poduszkę. Od początku
wiedziałam, że będą z nim kłopoty. Powinnam się trzymać cały czas mojego
pierwotnego planu: być bez uczuć. Leżąc twarzą do poduszki zaczynało mi
brakować tlenu, więc przewróciłam się z powrotem na plecy wbijając wzrok w
sufit. Może gdybym przed nim potwierdziła, że porwałam Louisa już nigdy bym nie
musiała go oglądać. Po co w takim razie pomagali mi wyjść z więzienia? Po co?
Ciągle te same i jedne pytania chodziły mi głowie, a odpowiedzi na nie mogłam
sobie udzielić sama. Wyimaginowanie odpowiedzi. Alec nie wchodził w grę. Byłam
mu bardzo wdzięczna, że mi pomagał, ale zaczęłam do niego mieć dystans, tak jak
i do wszystkich pozostałych ludzi. Za dwie godziny pojawi się przed moim mieszkaniem
i zadzwoni trzy razy, czekając z torbą pełną jedzenia. Ja zaś święcie wpatrzona
w kolejny odcinek „Dwóch i pół” wywlekę się z kanapy i potknę się o stertę
ubrać obok stolika i złapie równowagę opierając dłonie o szkło stolika. Wyprostuję
się i pójdę do korytarza otwierając mu drzwi. Powita mnie promiennym uśmiechem
mówiąc „ Dzień dobry, moja królewno”. Ja
nie zauważalnie wzdrygnę się na to pieszczotliwe powitanie i odpowiem mu „Reklamy
jeszcze nie ma.” I zostawiając otwarte dla niego drzwi pójdę do salonu dalej oglądać
mój nowy ulubiony serial. Alec rozpakuje
jedzenie, którego ciągle przybywało niż ubywało, zrobi po herbacie mi słodząc
dwie łyżeczki sobie wcale i razem będziemy siedzieć oglądając. W końcu będzie
próbował nawiązać ze mną rozmowę, ale ja za każdym razem będę go uciszać i pogłaśniać
telewizor. Po jakichś trzech odcinkach, Alec wstanie podejdzie do mnie i
pocałuje mnie w czoło mówiąc „Przyjdę do ciebie jutro”. Ubierze się i wyjdzie.
Tak właśnie było codziennie. Wstałam podchodząc do okna. Usiadłam na parapecie
i zaczęłam wpatrywać się w brudne budynki Londynu. Wypatrzyłam wierzchołek
London Eye i wpatrywałam się w niego.
Blada niebieska poświata biła od niego, z każdą minutą jednak stawała się
bledsza, ponieważ na zewnątrz robiło się jasno, aż w końcu całkiem zniknęła.
Pojedyncze białe płatki śniegu opadały spokojnie i powoli z nieba. Obserwowałam
je jak spadają w dół, aż zniknęły mi z pola widzenia. Moja komórka zabrzęczała,
więc wzięłam ją do ręki. Skrzywiłam się widząc sms-a od operatora. Czułam wewnętrze
rozczarowanie, wiedząc, że to nie Harry. Ale czego ja się spodziewałam? Jego cudownego nawrócenia? Że napiszę, iż
popełnił błąd i chciałby się spotkać? Pokręciłam głową zeskakując z parapetu
znajdując ładowarkę i podłączając do niej telefon. Po raz pierwszy od tygodnia przypomniałam
sobie o Marku. Ciekawe jak się czuje? Pewnie chce mnie rozerwać na strzępy
gołymi rękami. Zaśmiałam się sama do siebie. Dobrze tak temu skurwielowi.
Tak jak zwykle o dziewiątej zabrzmiał dźwięk dzwonka.
Wstałam potykając się o ubrania i poszłam otworzyć drzwi Alec’owi, który
przywitał mnie słowami:
- Dzień dobry, moja królewno – uśmiechnął się, a ja
skrzywiłam się i zanim zdążyłam odpowiedzieć moją wyćwiczoną kwestię wpakował się
do środka i zamknął drzwi.
- Musimy pogadać – jego twarz nagle stała się poważna
- Taa, nie sądzę, żebym miała dziś na to ochotę. – obróciłam
się chcąc wrócić do salonu, ale złapał mnie za ramię i obrócił w swoją stronę.
- Przestań w końcu o nim myśleć. Stałaś się wrakiem
człowieka. To cię wyniszcza Hayley. – zaczął mówić, ale kiedy nie podniosłam na
niego wzroku tylko wpatrywałam się drzwi za jego plecami sięgnął do mojego
podbródka i uniósł go a ja popatrzyłam mu w oczy. – Łamię mi się serce jak
patrzę na ciebie w takim stanie. – szepnął.
Przełknęłam ślinę. – To nie jest dzień dobroci dla zwierząt –
również odszeptałam. Zamknął oczy i pochylił się w moją stronę. Nawet nie
drgnęłam, ani nie próbowałam się wyrwać z jego objęć. Oparł swoje czoło o moje.
- On nie był ciebie wart – poczułam jego oddech muskający
moją twarz
- A kto jest? – popatrzyłam w jego oczy. Miały odcień
wzburzonego morza.
- Ja – uśmiechnął się lekko – Daj mi szansę.
Westchnęłam przymykając oczy. Nie mogę z nim się spotykać. Zawsze traktowałam
go jako brata.
Poczułam jak jego usta przylegają do moich, więc otworzyłam
oczy. Jedną rękę wsunął mi we włosy, nie chcąc abym się odsunęła. Już wcześniej
całowaliśmy się, przy policjantach, ale to była całkiem inna sytuacja. Jego
usta stały się bardziej natarczywe, kiedy nie otrzymał ode mnie żadnej reakcji.
Puścił reklamówkę ze swojej ręki obejmując mnie w pasie i przyciskając do
siebie. Językiem polizał linie złączenia moich ust, a ja je lekko rozchyliłam
dając mu dostęp do wnętrza. Uniosłam ręce trzymając się jego ramion, żeby nie upaść,
a on przycisnął mnie mocniej do siebie. Całował
mnie dziko i niepohamowanie prowadząc do
sypialni. Kiedy się tam znaleźliśmy popchnął mnie wręcz brutalnie na łóżko i
szybko zdjął swoją kurtkę rzucając ją na ziemię razem z bluzą. Chwilę później był
już nade mną całując moją szyję, a ja wplotłam palce w jego włosy. Czułam jego
ciężki oddech, a dowód podniecenia wbijał mi się w biodro. Wsunął dłoń pod moją
koszulkę i przejechał nią po brzuchu i złapał moją pierś. Nie miałam na sobie
stanika, więc nie musiał się trudzić ze zbędnym materiałem. Jęknął kciukiem zataczając kółka na brodawce
znowu mnie całując. Jego dotyk tak bardzo się różnił od dotyku Harrego. Dłonie tego drugiego pieściły mnie jak bym
była bóstwem i oazą wody na pustyni, zaś Alec był dominą. Brał to co jego.
Przymknęłam oczy starając się coś poczuć, coś co czułam kiedy byłam z Harrym,
ale nic takiego się nie stało. W tym czasie ciemnowłosy odsunął się i zdjął
swoją koszulkę przez głowę, następnie robiąc to samo z moją i znowu przylgnął
do mnie swoim ciałem. Obsypał moją szyję
i dekolt pocałunkami, aż w końcu wziął do ust jedną brodawkę. Z moich ust
wydobyło się westchnięcie. Spojrzałam na sufit i znowu wypatrywałam zniszczeń.
Moje ciało było odrętwiałe i w ogóle nie odpowiadało na pieszczoty Alca.
Chłopak rozwiązał sznureczek od moich dresów i palcami podniósł gumkę bielizny
wsuwając tam dłoń. Złapałam go za nadgarstek.
- Nie – powiedziałam. Podniósł głowę patrząc na mnie ze
zmarszczonymi brwiami.
- Co? – błękit jego oczu miały teraz ciemny odcień pożądania.
- Powiedziałam „nie” – lekko go odepchnęłam od siebie - Przykro mi Alec, ale to nie jest to.
W jego oczach błysnął gniew, a twarz stała się kamienna.
- Odwołaj to – warknął i czułam jak jego ciało się na mnie
spina. Podniósł się, ale dalej siedział na mnie. Nic nie odpowiedziałam patrząc na niego. – Ty dziwko! - Jego twarz wykrzywił wyraz
złości. Zamachnął się i uderzył mnie w policzek. Przygryzłam mocno wargę czując
gromadzące się łzy.
- Ty zajebana dziwko! Pierdoliłaś się z nim, z wszystkimi, a
ze mną nie?! – złapał mnie za ramiona wbijając w skórę paznokcie i potrząsając
mną
- Przestań! – z mojego gardła wyrwał się szloch i starałam
się zakryć twarz dłońmi. Złapał mnie mocno za nadgarstki i umieścił je nad moją
głową przyszpilając do materaca.
- Dasz mi to, czego chcę – syknął patrząc na mnie z góry.
- Alec przestań – błagałam go – Nie chcesz tego zrobić –
słone łzy ciągle spływały mi po policzkach
- A właśnie, że chcę – powiedział do moich ust – Zwodziłaś mnie,
bawiłaś się mną, a teraz co, tchórzysz?
- Nigdy ci nic nie obiecywałam – jego spojrzenie było obce,
pełne gniewu. Moje nadgarstki trzymał w
jednej dłoni z całych sił ściskając nie pozwalając mi na uwolnienie ich. Złapał
mocno moją pierś, aż krzyknęłam i zaczął stymulować przy moim kroczu ocierając
się o mnie.
- I co wolisz, żeby to był on?! – ryknął wściekły, a ja
próbowałam wierzgać nogami . Nigdy nie czułam się tak bezsilna i bezradna, ale
nie mogłam mu pokazać, że się poddałam.
- Na pewno jest lepszy od ciebie – wycedziłam w jego stronę.
Puścił moje nadgarstki i zanim zaczęłam się cieszyć wolnością złapał mnie za
szyję i ścisnął. Momentalnie zabrakło mi powietrza, a z oczu płynął
nieprzerwany potok łez. Złapałam jego ręce chcąc odciągnąć od siebie, lecz był
zbyt silny i wściekły. Zaczynałam mieć mroczki
przed oczami i czułam, że opadam z sił, ale resztkami energii wyciągnęłam rękę i
wbiłam paznokcie w jego policzek, lecz o nic nie dało. Po omacku sięgnęłam do szafki nocnej szukając
jakiejś broni i natrafiłam na zegarek. Zamachnęłam się i uderzyłam w jego
skroń, a szkło z szybki prysnęło na mnie i łóżko. Chłopak wrzasnął, a z jego
rozciętej skóry zaczęła wylewać się krew. Złapał się ręką za ranę uwalniając
mnie jednocześnie z jego metalowego uścisku. Złapałam łapczywie oddech i
uderzyłam pięścią w jego nos. Przewrócił się na łóżko, a ja odskoczyłam od
niego gotowa do obrony, lecz on tylko leżał jęcząc z bólu.
- Ty mała suko – sapnął – Oboje jesteście siebie warci ty i
ten gnojek. – przełknęłam ślinę wycofując się. Nagle z jego gardła wydobył się dźwięk
śmiechu – To zabawne, że wolał już nigdy więcej cię nie dotknąć, niż żebyś
siedziała w pierdlu – podniósł się powoli dalej przyciskając rękę do skroni.
Zmarszczyłam brwi nie wiedząc o czym mówił.
- Chcesz to ci powiem –kontynuował jakbym go o to prosiła –
Ten jego nadęty kumpel powiedział, że
będzie zeznawał, jeśli Styles wyrzeknie się twojej dupy – teraz już całkiem
wstał. Mój oddech przyśpieszył nie wiem, czy na skutek tego, że się zbliżał,
czy tego co mówił. – Głupiutki Styles poszedł na ten układ. Wmówił ci
bezceremonialnie, że mu na tobie nie zależy, żeby tylko twoje ego nie zgniło w
pierdlu. – przeszedł na drugi koniec pokoju ubierając swoją koszulkę i bluzę –
Czyż to nie uroczę? – teatralne przyłożył dłoń do piersi, ale jego twarz znowu
stała się kamienna. – Jesteś po prostu zwykła suką. –wziął kurtkę – Jeszcze z
tobą nie skończyłem.
************
Hej :D I jak wam mijają pierwsze dni wakacji? Ja się cieszę, bo czekają mnie obozy siatkarskie i w końcu się opale :P Przepraszam, że ostatnio rozdziały dodawałam co dwa tygodnie, ale jakoś tak wyszło. Rozdział jest niesprawdzony, i mogły się tam wkraść literówki. Pozdrawiam x