***
Usiadłam na twardej ławeczce opierając łokcie na kolanach i
złączając dłonie. Dziwki skąpo ubrane krzątały się w wysokich szpilkach po celi
i za bardzo obdarzone przez matkę naturę w mięśnie kobiety, które bardziej
przypominały facetów. Jedna z tych
dużych gapiła się na mnie od kiedy weszłam do celi. Czułam na sobie jej palący
wzrok. Podniosłam wzrok z szarej posadzki wprost na nią. Wstała i podeszła do
mnie zajmując miejsce obok.
- Czego? – warknęłam z powrotem patrząc w ziemie
- Mam propozycję – powiedziała spokojnie. Jej głos był
głęboki i niski. Potarła dżinsowy materiał na jej udach.
- Nie jestem zainteresowana – bąknęłam zimnym tonem, leczona
, ani nie drgnęła. Przesunęła się bliżej mnie nachylając się do mojego ucha. –
Odsuń się – ostrzegłam zanim zdążyła coś powiedzieć. Nie widząc żadnej reakcji
powtórzyłam – Odsuń się.
Ironiczny śmiech, który wydobył się z jej ust sprawił, że
miałam gęsią skórkę. – Butler – szorstko syknęła kładąc rękę na moich plecach -
I ja i ty wiemy, że trafiłyśmy tu na dłużej, więc dlaczego od razu się nie
ustawić?
-Spierdalaj – odtrąciłam jej dłoń wrogo na nią patrząc. Miała
rację jeśli szybko czegoś nie wymyśle poczekam na rozprawę i pewnie areszt.
Każda będzie chciała się na mnie odegrać za coś. Krótko mówiąc miałam
przejebane, ale nie mogłam zadzwonić do kogoś, żeby mnie wyciągnął wyszłabym na
idiotkę. Poczułam ciepłą dłoń na moim kolanie.
- Sądzę, że się dogadamy – na jej usta wkradł się uśmieszek
od, którego chciało mi się wymiotować.
-Zabieraj te łapy – syknęłam zaciskając szczękę. Gwałtownie
wstałam łapiąc jej skórzaną kamizelkę i pchnąć ją na ścianę mocno przyciskając
ją. –Powiedziałam coś kurwa!
Dookoła zrobił się szum dziwki zaczęły biegać po celi i
panikować.
- Jeszcze raz mnie kurwa dotknij, a pożałujesz. –
splunęłam na bladą jak ściana moją
oprawczynie
- Butler! Butler puść ją! – usłyszałam krzyk strażnika Powiedziałem puść ją!
Wykrzywiłam usta w grymasie niezadowolenia i puściłam
skórzaną kamizelkę i odeszłam krok do tyłu, a brunetka zsunęła się po ścianie.
To śmieszne ona mi groziła, a przyszło co do czego to srała w gacie ze strachu.
Usiadłam na moje poprzednie miejsce w takiej samej pozycji jak wcześniej.
Wszyscy starali się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego
ze mną, i zachować odpowiedni dystans. Odpowiadało mi to, bo pokazałam kto tu
rządzi.
-Butler wychodzisz – usłyszałam i szybko podniosłam głowę do
góry. Przy kratach stał strażnik i otwierał cele. Wstałam i podeszłam do niego
z ironicznym uśmiechem.
- Mówiłam, że zaraz mnie
wypuścicie? – zaśmiałam się
- Zapłacono kaucję – odparł.
Zmarszczyłam czoło w niezrozumieniu. Kto mógł zapłacić za
mnie kaucję? John? Skąd się dowiedział? Przypomniało mi się, że gadałam w tym
klubie z jego znajomym. Musiał mu wszystko wypaplać. Wyszłam z celi i
skierowałam się w kierunku wskazanym przez mundurowanego. Przeszłam przez
bramki i odebrałam moje rzeczy.
- Do niezobaczenia Butler – bąknął mężczyzna wypuszczając
mnie przez drzwi prowadzące do głównego holu komisariatu.
- Nawzajem – syknęłam wychodząc.
***
Przeczesałem ręką włosy czekając, aż wypuszczą ją w aresztu.
Usiadłem od niechcenia na plastikowym krzesełku, by zaraz wstać. W co ona się
znowu wpakowała?!
Dzwonek mojego
telefonu rozległ się po pokoju. Zaspany odszukałem na nocnej szafce przedmiot i
przystawiłem go sobie pod nos przymykając oczy od rażącego światła. Odebrałem
nie wiedząc nawet kto dzwoni.
- Halo – przetarłem
oczy
- Harry pomóż-
błagalny głos Johna zabrzmiał po drugiej stronie słuchawki
- Co się stało? –
przeczesałem palcami włosy
- Aresztowali Hayley –
szybko powiedział
- I ma mnie to
obchodzić? – ironicznie się zaśmiałem
- Posłuchaj mnie
Styles do cholery. Mój znajomy był w tym barze, kiedy się z kimś pobiła.
Przyjechała policja i wszystko by było dobrze gdyby nie znaleźli przy niej
prochy. Ja jestem w szpitalu z moją siostrą, która rodzi, więc nie mogę
pojechać po Hayley, a ona jest zbyt dumna, żeby do kogokolwiek zadzwonić. Ona
tam zgnije. – mówisz szybko jak nakręcona katarynka – Kurwa wiem, że nie
przepadacie za sobą, ale proszę cię wyciągnij ją stamtąd.
– w tle usłyszałem przerażający krzyk kobiety- Słuchaj musze kończyć,
zabrali ją na Victoria Street proszę cię – powiedział i się rozłączył.
Opadłem na poduszkę
gapiąc się w ciemny sufit. Westchnąłem i wstałem ubierając się.
Przez jedne z drzwi wyszła blondynka. Jeszcze coś rozmawiała
z policjantem i odeszła od niego. Jej wzrok napotkał mój. Odwróciła głowę nie
chcąc patrzeć na mnie.
- Hayley – podszedłem do niej -Do cholery pogadaj ze mną w końcu cię stąd
wyciągnąłem – syknąłem. Odwróciła głowę i popatrzyła mi w oczy.
- Nikt ci tego nie kazał robić – warknęła wymijając mnie i
kierując się do wyjścia. Westchnąłem poirytowany i truchtem ruszyłem za nią.
Przechodziła już przez drogę na drugą stronę ulicy. Szła szybkim
zdeterminowanym krokiem. Szybko
przebiegłem przez drogę doganiając blondynkę.
- Poczekaj – powiedziałem łapiąc jej ramię i odwracając ją
twarzą do siebie
- Czego? – westchnęła – Człowieku czy ty mi nie możesz dać w
końcu świętego spokoju?! – potarła twarz dłońmi
- Należą mi się jakieś wyjaśnienia – chłodno stwierdziłem
- Nie mam ci nic do wyjaśnienia – pokręciła przecząco głową
- Wyciągnąłem cię stamtąd, gdyby nie ja to miałabyś proces i
prawdopodobnie więzienie – patrzyłem w jej zmęczone tęczówki
- Dobra Styles oddam ci tą kasę – zwaliła moją rękę z jej
ramienia – Nara – odwróciła się
- Hayley tu nie chodzi o kasę – westchnąłem – I dobrze o tym
wiesz.
Obróciła się z powrotem twarzą do mnie. Jej oczy były puste,
nie wyrażały żadnych emocji, które mogłyby zdradzić jej samopoczucie. Ręce
bezwładnie opadały jej wzdłuż tułowia, a ramiona miała opuszczone, nie
wyprostowane jak zwykle.
**************************
Cześć kochani <3 Jak tam po świętach u was? Ja czuję, że będę musiała to spalić w jak najszybszym czasie! A to jest ostatni rozdział w tym roku, 14 już będzie dodany w 2014 :D Miejmy nadzieję, że będzie on lepszy od tego :P Życzę wam udanego sylwestra,tylko nie balujcie do zgonów :D A następny rozdział pojawi się w czwartek :D Love xx