niedziela, 19 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 16

***
Wąska polna droga, która aktualnie jechałam prowadziła do siedziby Adamsów. Niewiele o nich wiedziałam, ale wystraczająco , żeby wiedzieć, że to zwykli skurwiele. Mark mnie ostrzegał, a jego uwagi są cenne. Zatrzymałam samochód przed domem i zgasiłam go wyciągając kluczyki ze stacyjki. Rozejrzałam się i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Zapukałam i poczekałam, aż ktoś łaskawie mi otworzy. Po chwili w drzwiach ukazał się wysoki przystojny brunet. Miał aksamitnie niebieskie, duże oczy, które przyciągały uwagę. Niedługa grzywka opadała na czoło w nieładzie. Na sobie miał t-shirt z nirwany, czarne rurki i vansy. Gdybym nie wiedziała, że należy  do gangu to na myśl by mi nie przyszło, że może mieć coś wspólnego z tym światem.  Wyglądał niczym beztroski nastolatek z liceum.
- Tak? – spojrzał na mnie pytając.
- Hayley Butler, Mark Stuff mnie przysłał – powiedziałam bez żadnych emocji. Chłopak zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów, a na jego usta wkradł się chamski uśmieszek.
- Ta Butler? – mocniej zaakcentował moje nazwisko
- Tak, ta Butler, a teraz zawołaj swojego szefa mały kutasie – wysyczałam. Z  łaską wypisaną na twarzy zrobił mi miejsce, abym mogła przejść. Zrobiłam parę kroków do przodu rozglądając się. Dom był duży i wyposażony w najnowsze sprzęty i skórzane meble.
- Tom! – krzyknął chłopak za mną
- Co do chuja?! – po pomieszczeniu było słychać kroki. Po chwili moim oczom ukazał się jak zapewne Tom- lider Adamsów.  Jego wzrok spoczął na mnie. Podniósł brwi do góry na znak zapytania kim jestem.
- To Hayley Butler, Mark ją przysłał – wyjaśnił brunet.
- Och Mark cię przysłał – uśmiechnął się. Jak dla mnie to był obleśny uśmiech przypominający minę nie wysranego kota na pustyni, a nie serdeczny jak miał w zamiarze.
- Przyjechałam odebrać kartę pamięci – przemówiłam formalnym tonem.
- Przykro mi słoneczko, ale przyjechałaś na darmo – posłał mi przepraszające spojrzenie – Niestety, ale gdzieś mi się zapodziała i jeszcze jej nie znalazłem.
Palant myśli, że jestem tępą kurwą, która o niczym nie ma pojęcia. Spięłam się kiedy powoli podszedł do mnie.
- Nie udawaj Quinn, wiem że to masz, więc po prostu mi daj tą jebaną kartę – mój ton z formalnego stał się groźny i jeszcze bardziej oziębły.
- Słyszałem co nie co o tobie Butler. Niezła sztuka z ciebie. Po co masz się marnować u Marka, skoro możesz być z nami – ręką wskazał wnętrze domu, a ironiczny śmiech wydostał się z moich ust.
- Daj-tą-kartę – powtórzyłam
- Hayley oni nam nie dorównują – podniósł rękę i przejechał dłonią po moim policzku głaszcząc go. Moja noga machinalnie zgięła się w kolanie, a ręce ułożyły się na jego ramionach. Kolano z dużą siłą uderzyło w krocze ciemnego blondyna.
- Nie będę się powtarzała trzeci raz – wysyczałam do jego ucha i oddaliłam się. Zgięty w pół pojękiwał z bólu, który mu sprawiłam.
- Kurwa daj jej to co chce! – wrzasnął na bruneta stojącego za mną – Nie radzę ci więcej czegoś takiego robić. Jesteś na moim terenie i moi chłopcy są dookoła, a ty jesteś sama – każde słowo skierowane w moją stronę przesiąknięte było jadem.
- Jeśli o mnie słyszałeś to powinieneś wiedzieć do czego jestem zdolna – warknęłam.  Brunet, który wcześniej wyszedł z pomieszczenia powrócił z malutkim plastikowym pudełkiem wręczając go Tomowi.
- Masz ty małą zdziro – rzucił  w moją stronę. Zrobiłam gwałtowny krok w jego stronę chwytając jego koszulkę  w zaciśniętą pięść.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij skurwielu, a pożałujesz. Może i jestem na twoim terenie, ale mnie to gówno obchodzi i w jednej sekundzie będę mogła skręcić ci kark – nie zwracałam uwagi na czterech mężczyzn, którzy byli gotowi pomóc swojemu szefowi – rozumiesz?! –szarpnęłam nim. Nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie  grymasem bólu. Puściłam jego koszulkę popychając go lekko.
- Żegnam – z wielką klasą opuściłam budynek. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon opuściłam podjazd.  Zwolniłam jednak jadąc po polnej drodze między stawami. Zerknęłam w lusterko, zwężając oczy, próbując coś dostrzec przez kurz. Już miałam odwrócić wzrok kiedy z chmury pyłu wyłonił się samochód pędzący wprost na mnie. Nacisnęłam pedał gazu lecz za  późno zareagowałam. Poczułam szarpnięcie i samochód jeszcze szybciej ruszył w przód.  Moje audi zjechało z drogi przedzierając się przez zarośla. Zaciągnęłam szybko hamulec ręczny, bo od wody dzielił mnie tylko z jakieś dwa metry. Auto jednak  nie wyhamowało i z pluskiem wpadło do wody. Widziałam tylko jak drzewa i cały krajobraz za szybą zmieniają się w wodę. Samochód już w całości był pod wodą i powoli opadał na dno. Szybkim ruchem  wyciągnęłam kartę z opakowania, włożyłam do plastikowej torby, którą miałam po nowo kupionych kolczykach i wrzuciłam ją do środka. Szczelnie zamknęłam woreczek i włożyłam go do kieszeni spodni. Poprawiłam broń i ściągnęłam szpilki. Pociągnęłam za klamkę drzwi, jednak te ani drgnęły.
- Kurwa, cholerne ciśnienie! – krzyknęłam. Oparłam głowę o zagłówek czując jak woda wypełnia cały samochód. Robiło mi się coraz bardziej duszno, a samochód dalej opadał  w dół. Woda sięgała mi już do pasa i dalej się wlewała. Próbowałam wyrównać  oddech nie chcąc niepotrzebnie tracić jeszcze tlenu.  Zamknęłam oczy starając się uspokoić i myśleć racjonalnie. W mojej głowie pojawiało się wiele obrazów kędzierzawej głowy ze szmaragdowymi oczyma. Otworzyłam oczy i pokręciłam głową chcąc wyrzucić jego obraz z mojej głowy. Kiedy akurat mogę utonąć ja myślę o nim. Odchyliłam głowę do tyłu kiedy woda sięgnęła już mojej szyi. Kucnęłam na fotelu chcąc mieć jak najwięcej powietrza. Woda była już tylko kilka centymetrów od dachu samochód, więc nabrałam jak największą ilość powierza w płuca. Butem, który trzymałam w ręce mocno uderzyłam w szybę, lecz ta ani drgnęła. Zamachnęłam się i łokciem z całej siły powtórzyłam próbę. Nic. Ponowiłam próbę, lecz znowu nic. Odpłynęłam trochę w głąb samochodu i nogą uderzyłam w szybę. Pęknięcie pojawiło się na szybie, więc zamachnęłam się jeszcze raz i kolejny i tak parę razy, aż szyba runęła. Wychyliłam ręce po za samochód i wypłynęłam z tonącego samochodu. Ręce i nogi zgrywały się razem, aby wydostać mnie na powierzchnię. Po paru metrach ciężkiej walki z wodą zaczynało mi już brakować powietrza, sił i nawet chęci, żeby wypłynąć. Płynne ruchy zamieniły się w paniczne pełne niepokoju i rozpaczy. Machałam rękami chcąc jak najszybciej wydostać się i zaczerpnąć powietrza. Światło stawało się coraz wyraźniejsze i jaśniejsze, a tafla wody coraz bardziej się kurczyła. W końcu znalazłam się nad powierzchnią i głęboko nabrałam powietrza krztusząc się. Leniwymi i ociężałymi ruchami dopłynęłam do brzegu czołgając się na trawę. Położyłam się na niej i starałam się ustabilizować oddech. Kręciło mi się w głowie, a kontury drzew stawały się rozmazane. Zamknęłam oczy chcąc chodź trochę odpocząć. Czym ja teraz do cholery dostane się do miasta? Marka i chłopaków na pewno nie będzie, a John urwie mi głowę nawet za to, że do niego zadzwoniłam, że mam kłopoty. Cholera czemu zawsze to on musi być tą pieprzoną ostatnią deską ratunku?! Wywracając oczami wyciągnęłam telefon z kieszeni. Dzięki Bogu, że mam wodoodporny, bo inaczej bym tu zgniła. Wzdychając wybrałam jego numer i czekałam, aż odbierze.
- Co? – odezwał się jego głos w słuchawce.
- Cześć Harry. Tak ja też się dziwie, że dzwonie, ale…  mam mały problem pomożesz mi? – przygryzłam wargę nie będąc pewna czy w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać, po tym jak rozwaliłam tą butelkę na jego głowie.
- Ma mnie to obchodzić? Sama sobie radź ze swoimi problemami, nie mam zamiaru wyciągać cię z jakiegoś gówna, bo  jesteś niestabilna psychicznie i nie radzisz sobie ze swoją agresją, więc nie dzwoń do mnie–jego głos był szorstki i oziębły. Ałć, to mało powiedziane. Jego słowa zabolały, ale w końcu czego się mogłam spodziewać? Tyle razy mieszałam go z błotem. „Ty głupia idiotko!” moja podświadomość patrzyła na mnie gniewnie bijąc mnie po twarzy.
- Miałam wypadek i nie mam samochodu, jestem na jakimś zadupiu i nie wiem jak mam się dostać do domu – mówię szybko zanim się rozłącz

- Jaki wypadek? – od razu  jego ton nabrał niewiadomej dla mnie barwy.
*****************************
Hej kochani! Na pierwszy ogień ida przeprosiny: PRZEPRASZAM, że tak długo nie dodawałam, ale piątek i sobotę w ogóle nie byłam na kompie i nie miałam jak dodać xx A teraz WOW loguję sie na blogerze i sprawdzam komentarze, a tu suprajs 6 komentów! To żeście mnie zaskoczyli, bo chyba w czwartek był 1 xx Tak więc cieszę się z tego powodu :D Sołłł czytajcie, komentujcie i bawcie sie dobrze podczas czytania mojego Drug'a :D Pozdrawiam xx 

6 komentarzy:

  1. Super, ze dodałaś. ! :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na next :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Fajny rozdział ;)

    Zapraszam do siebie-> www.very-crazy-duo.blogspot.com ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Jak zwykle genialne!:-)

    OdpowiedzUsuń
  5. super rozdzial czekan na nastepne

    OdpowiedzUsuń
  6. Uwielbiam twój styl pisania i uwielbiam twojego bloga. Masz talent i go dobrze wykorzystujesz :) Wcześniej napisałam taki dłuuugi komentarz, ale mi się usunął, a teraz nie chcę mi się, więc powiem tylko cos przereklamowanego zajebiste, boskie, najlepsze i cudne opowiadanie!! Usuń weryfikacje a będziesz miała więcej komentarzy :)

    OdpowiedzUsuń