***
- Co z twoim samochodem? – brunet nie odrywał wzroku od
jezdni. Wzruszyłam ramionami.
- Szef się tym zajmie – bąknęłam i obróciłam twarz w drugą
stronę patrząc za szybę samochodu. Zaskoczyło mnie to w szpitalu kiedy
pielęgniarka wzięła nas za parę, a on nie zaprzeczył. Dlaczego tego nie zrobił?
Przecież w tym momencie na pewno mnie nienawidzi. Odchrząknęłam lekko obracając głowę w jego
stronę.
- Dlaczego nie zaprzeczyłeś kiedy pielęgniarka wzięła nas za
parę? – jego twarz była kamienna, lecz na chwile spojrzał na mnie.
- Kiedy cię przywiozłem do tego szpitala mówili, że o stanie
twojego zdrowia, może być informowana tylko rodzina. Zapytali kim dla
ciebie jestem – urwał i przelotnie spojrzał na mnie – Nie wiedziałem co
odpowiedzieć, kiedy pielęgniarka zapytała czy jestem twoim chłopakiem, po
prostu nic nie odpowiedziałem. Gdybym zaprzeczył wywalili by mnie stamtąd. – wzruszył ramionami
skręcając na pobocze.
- Nie chciałeś stamtąd iść? – byłam zaskoczona tym.
- Chyba pasowałoby wiedzieć co z twoim zdrowiem, skoro cię
tam przywiozłem nieprawdaż? Z resztą masz cholerne szczęście, że ten rezonans
nic nie wykazał – bąknął wysiadając z samochodu. Obszedł go i otworzył drzwi
pasażera. – Chodź – wyciągnął rękę w moim kierunku, na co pokręciłam głową.
- Dam sobie radę sama – spojrzałam w jego zielone tęczówki.
- Pragnę ci przypomnieć, że nie masz butów – wskazał na moje
gołe stopy – Nie musisz się unosić honorem – objął moje plecy, a drugą rękę dał
w zgięciach kolan biorąc mnie na ręce. Czułam się dziwnie i nie swojo, ale
jednocześnie coś mnie uspokoiło. Jego
ciepło ogrzewało moją bladą skórę,
chroniąc mnie przed zimnym i wilgotnym od deszczu powietrzem. Rozejrzałam się odruchowo po ulicy. Żadnego
podejrzanego samochodu. Dlaczego do chuja ja się boje? Ci gnoje myślą, że
pewnie nie żyje. Potrząsnęłam głową chcąc się pozbyć natarczywych myśli. Harry
przeszedł przez drogę i stanął przed masywnymi drzwiami od kamienicy.
- Otwórz – nakazał. Nachyliłam się i pchnęłam klamkę w dół
otwierając drzwi, a chłopak wszedł ze mną na rękach do środka. Przemierzał
kolejne piętra nic nie mówiąc. Ta cisza w sumie była spokojna i przyjemna w
porównaniu do tego zgiełku w szpitalu. Znaleźliśmy się w moim mieszkaniu, a
brunet od razu zaniósł mnie do sypialni. Delikatnie położył mnie na materacu
pomagając mi się wygodnie ułożyć. Był taki delikatny względem mnie. Mimowolnie
uśmiechnęłam się kiedy się wyprostował.
- Co cię tak śmieszy? – jego głos był głęboki i ochrypły.
- Nic, po prostu mam cholerne szczęście, że z takiego
wypadku wyszłam tylko z paroma zadrapaniami – skłamałam.
- Pamiętaj co mówił lekarz przez tydzień musisz wypoczywać,
i nie narażać się na gwałtowne wysiłki fizyczne. – lustrował moją sylwetkę – I
te leki na ból głowy to tylko w ostateczności. – skończył mówić i stał tam
patrząc na mnie. Zapadła między nami niezręczna cisza, którą po chwili
przerwałam chrząknięciem.
- Dzięki. – odparłam.
Chłopak skinął i obrócił się kierując do drzwi.
- Harry? – moje usta bezwiednie się otworzyły. Cholerny
niewyparzony język. Zielonooki obrócił się twarzą do mnie z koncentracją
wypisaną na twarzy.
- Tak? – uniósł brwi. Przygryzłam wargę wiercąc się na
łóżku.
- Czy… - cholera ja się jąkam – Czy mógłbyś kiedyś zajrzeć
do mnie jak będziesz miał czas? –spojrzałam niepewnie na niego – Przez ten
tydzień będę kompletnie sama… - Chłopak jeszcze wyżej uniósł brwi nie
spodziewając się tego co powiedziałam, tak samo i ja.
- I co znowu rozbijesz butelkę na mojej głowie?- jego wyraz
twarzy momentalnie stał się kamienny. Byłam kompletnie zbita z tropu jego nagłą
zmianą nastroju.
- Już tyle razy cię przepraszałam… - pokręciłam głową – Ale
rozumiem cię, jesteś na mnie wściekły , też bym była.
- Cud, że przynajmniej masz poczucie winy – prychnął.
Zamrugałam kilkakrotnie nie wiedząc co powiedzieć.
- Naprawdę tego żałuję, nie byłam sobą… coś wtedy we mnie
pękło, że nie jestem niezniszczalna -
pokręciłam głową – Przepraszam, że w ogóle zawracałam ci głowę. Jesteś
kim jesteś i masz dużo obowiązków, a ja ci zawracam dupę swoimi problemami –
szczerość w moim głosie była tak namacalna, że prawie mogłam ją dotknąć. I jak
za pomocą magicznego pstryczka atmosfera między nami diametralnie się zmieniła,
ale nie mogłam stwierdzić na jaką. Chłopak zamknął oczy kręcąc głową.
- Herbatę? – otworzył oczy wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam
się lekko i przytaknęłam. – To, że ci pomogę nie zmienia faktu, że jestem na
ciebie dalej cholernie wkurwiony – zaznaczył wychodząc z pokoju. Wrócił z dwoma
parującymi kubkami podając mi jeden.
- Dzięki – odparłam upijając mały łyk. Wdrapał się na łóżko
uważając, żeby nie wylać i usiadł krzyżując nogi.
- Powiedź mi gdzie są twoi rodzice? – po dłuższej ciszy jego
głos rozbrzmiał w pokoju. Wzruszyłam ramionami nawet nie będąc zaskoczona tym
pytaniem.
- Nigdy nie miałam rodziców – odparłam
- Sprecyzuj swoją wypowiedź . Króliki chyba cię nie
spłodziły co?– ponaglił mnie. Westchnęłam i przeniosłam wzrok z kubka na niego.
- Wychowałam się w domu dziecka. – pokręciłam głową – Ale
nie chce o tym gadać – upiłam łyk herbaty kończąc tym samym ten temat.
***
Otworzyłem oczy rozglądając się dookoła. Zasnąłem u Hayley.
Dziewczyna stała na drugim końcu pokoju tyłem do mnie trzymając telefon przy
uchu.
- Tak – pokiwała głową – Po prostu pojawił się znikąd i wepchnął mnie do jeziora –
warknęła i przeczesała włosy – A skąd do chuja mam wiedzieć gdzie pojechali?
Przez tydzień mnie nie ma, i chociaż bym kurwa chciała to nie wrócę, bo mam
niańkę na karku – obróciła się lekko w moją stronę, więc szybko zamknąłem oczy.
– Mam go, chyba się nie zmoczył… czy działa? Nie próbowałam tego zrobić dam ci
ją za tydzień. Nie wiem, nie interesuje mnie to po prostu wyciągnij z tej wody
mój samochód, a tym kutasem ja się zajmę, nawet nie wie z kim zadarł –
prychnęła rozłączając się. Przekręciłem się na bok, plecami do dziewczyny
udając, że dalej śpię. Materac się ugiął
kiedy blondynka na nim usiadła.
- Obudziłam cię? – zabrzmiał jej głos. Obróciłem się patrząc
na nią.
- Nie – pokręciłem głową podnosząc się do pozycji siedzącej.
Spojrzałem za okno widząc, że już się ściemniło. – Zasiedziałem się –
westchnąłem wstając.
- Dzięki – blondynka uśmiechnęła się do mnie – No wiesz
wcale nie musiałeś tu siedzieć ze mną – odgarnęła blond pasmo ze swojej twarzy
smukłymi palcami.
- W porządku, jeśli będziesz chciała coś to zadzwoń –
wstałem i po prostu wyszedłem chcąc uniknąć wiszącej w powietrzu kolejnej
sprzeczki.
***
Moje wysokie szpilki stukały o betonową wilgotną
podłogę. Skurzone i stare lampy migały
żółtym światłem na brudne ściany korytarzu.
Co jakiś czas spasiony szczur mknął do swojej jamy uciekając przed
jakimkolwiek intruzem. Zapach stęchlizny, pleśni i moczu unosił się w powietrzu
przyprawiając mnie o mdłości. Na reszcie
moim oczom ukazały się zardzewiałe drzwi pokoju. Sięgnęłam do klamki, które lepiła się od
jakiejś dziwnej mazi. Szarpnęłam za nią, lecz drzwi ani drgnęły. Obróciłam się w
stronę korytarza marszcząc brwi. Czyżbym pomyliła korytarze? Znowu szarpnęłam za
klamkę pomagając sobie kolanem, aż drzwi w końcu ustąpiły i otworzyły się ze
zgrzytem. W środku pomieszczenia było ciemna, a jedyne oświetlenie to nikłe
światło z korytarza. Wyjęłam telefon próbując oświetlić wnętrze lecz na nic .
Na ścianie wymacałam włącznik światła, a żarówka na suficie zapaliła się.
Zmarszczyłam brwi widząc na środku krzesło, a na nim chłopaka. Ręce miał
związane z tyłu oparcia, a głowę miał opuszczoną na klatkę piersiową. Brązowa
grzywka zasłaniała jego oczy. Białą
koszulkę z nadrukiem miał poplamioną krwią i błotem, a gdzie nie gdzie zadartą.
Brunet ciężko oddychał jak by walczył o każdy następny oddech. Zrobiłam krok do
przodu chcąc się bardziej przyjrzeć mojemu znalezisku. I w tym właśnie momencie
chłopak podniósł głowę, a moje niebieskie oczy skrzyżowały się z szarymi
wyblakłymi błękitami. O kurwa.
*****************
Hej kochani :) Dziękuję, że komentujecie rozdziały to dla mnie na prawdę ważne :D A dalej pisaliście mi, że nie dodaje systematycznie rozdziałów. Owszem zdarza mi się to, ale jeśli z góry wiem,że taka sytuacja będzie to was o tym informuje w notce. Tak jak w poprzednim rozdziale, pisałam, że jadę na obóz i nie wiem kiedy wrócę i nie wiem kiedy będzie rozdział. Jeśli chodzi o długość rozdziałów to wiem, że są krótkie, ale niestety teraz takie będą, bo nie mam zbytnio czasu pisać, ale staram się jak mogę :D Pozdrawiam xx
cudo :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie www.very-crazy-duo.blogspot.com . Miło by mi bylo gdybys zostawila po sobie komentarz i zaczela mnie obserwowac ;D
Dziękuję super
OdpowiedzUsuńGenialne .
OdpowiedzUsuńsuepr.! dodaj jak najszybciej!
OdpowiedzUsuńnapisezsz dzis nexta?
OdpowiedzUsuńSuper. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuń:) Cudnie.
OdpowiedzUsuńNajlepszy blog jaki czytalam. Czekam na następny rozdział.
OdpowiedzUsuńWspaniały blog :-) kiedy następny rozdział?
OdpowiedzUsuńKocham twojego bloga.
OdpowiedzUsuń