poniedziałek, 10 lutego 2014

ROZDZIAŁ 19

***
- Co z twoim samochodem? – brunet nie odrywał wzroku od jezdni. Wzruszyłam ramionami.
- Szef się tym zajmie – bąknęłam i obróciłam twarz w drugą stronę patrząc za szybę samochodu. Zaskoczyło mnie to w szpitalu kiedy pielęgniarka wzięła nas za parę, a on nie zaprzeczył. Dlaczego tego nie zrobił? Przecież w tym momencie na pewno mnie nienawidzi.  Odchrząknęłam lekko obracając głowę w jego stronę.
- Dlaczego nie zaprzeczyłeś kiedy pielęgniarka wzięła nas za parę? – jego twarz była kamienna, lecz na chwile spojrzał na mnie.
- Kiedy cię przywiozłem do tego szpitala mówili, że o stanie twojego zdrowia, może być   informowana tylko rodzina. Zapytali kim dla ciebie jestem – urwał i przelotnie spojrzał na mnie – Nie wiedziałem co odpowiedzieć, kiedy pielęgniarka zapytała czy jestem twoim chłopakiem, po prostu nic nie odpowiedziałem. Gdybym zaprzeczył wywalili  by mnie stamtąd. – wzruszył ramionami skręcając na pobocze.
- Nie chciałeś stamtąd iść? – byłam zaskoczona tym.
- Chyba pasowałoby wiedzieć co z twoim zdrowiem, skoro cię tam przywiozłem nieprawdaż? Z resztą masz cholerne szczęście, że ten rezonans nic nie wykazał – bąknął wysiadając z samochodu. Obszedł go i otworzył drzwi pasażera. – Chodź – wyciągnął rękę w moim kierunku, na co pokręciłam głową.
- Dam sobie radę sama – spojrzałam w jego zielone tęczówki.
- Pragnę ci przypomnieć, że nie masz butów – wskazał na moje gołe stopy – Nie musisz się unosić honorem – objął moje plecy, a drugą rękę dał w zgięciach kolan biorąc mnie na ręce. Czułam się dziwnie i nie swojo, ale jednocześnie coś mnie uspokoiło.  Jego ciepło ogrzewało moją bladą skórę,  chroniąc mnie przed zimnym i wilgotnym od deszczu powietrzem.  Rozejrzałam się odruchowo po ulicy. Żadnego podejrzanego samochodu. Dlaczego do chuja ja się boje? Ci gnoje myślą, że pewnie nie żyje. Potrząsnęłam głową chcąc się pozbyć natarczywych myśli. Harry przeszedł przez drogę i stanął przed masywnymi drzwiami od kamienicy.
- Otwórz – nakazał. Nachyliłam się i pchnęłam klamkę w dół otwierając drzwi, a chłopak wszedł ze mną na rękach do środka. Przemierzał kolejne piętra nic nie mówiąc. Ta cisza w sumie była spokojna i przyjemna w porównaniu do tego zgiełku w szpitalu. Znaleźliśmy się w moim mieszkaniu, a brunet od razu zaniósł mnie do sypialni. Delikatnie położył mnie na materacu pomagając mi się wygodnie ułożyć. Był taki delikatny względem mnie. Mimowolnie uśmiechnęłam się kiedy się wyprostował.
- Co cię tak śmieszy? – jego głos był głęboki i ochrypły.
- Nic, po prostu mam cholerne szczęście, że z takiego wypadku wyszłam tylko z paroma zadrapaniami – skłamałam.
- Pamiętaj co mówił lekarz przez tydzień musisz wypoczywać, i nie narażać się na gwałtowne wysiłki fizyczne. – lustrował moją sylwetkę – I te leki na ból głowy to tylko w ostateczności. – skończył mówić i stał tam patrząc na mnie. Zapadła między nami niezręczna cisza, którą po chwili przerwałam chrząknięciem.
- Dzięki. – odparłam.  Chłopak skinął i obrócił się kierując do drzwi.
- Harry? – moje usta bezwiednie się otworzyły. Cholerny niewyparzony język. Zielonooki obrócił się twarzą do mnie z koncentracją wypisaną na twarzy.
- Tak? – uniósł brwi. Przygryzłam wargę wiercąc się na łóżku.
- Czy… - cholera ja się jąkam – Czy mógłbyś kiedyś zajrzeć do mnie jak będziesz miał czas? –spojrzałam niepewnie na niego – Przez ten tydzień będę kompletnie sama… - Chłopak jeszcze wyżej uniósł brwi nie spodziewając się tego co powiedziałam, tak samo i ja.
- I co znowu rozbijesz butelkę na mojej głowie?- jego wyraz twarzy momentalnie stał się kamienny. Byłam kompletnie zbita z tropu jego nagłą zmianą nastroju.
- Już tyle razy cię przepraszałam… - pokręciłam głową – Ale rozumiem cię, jesteś na mnie wściekły , też bym była.
- Cud, że przynajmniej masz poczucie winy – prychnął. Zamrugałam kilkakrotnie nie wiedząc co powiedzieć.
- Naprawdę tego żałuję, nie byłam sobą… coś wtedy we mnie pękło, że nie jestem niezniszczalna -  pokręciłam głową – Przepraszam, że w ogóle zawracałam ci głowę. Jesteś kim jesteś i masz dużo obowiązków, a ja ci zawracam dupę swoimi problemami – szczerość w moim głosie była tak namacalna, że prawie mogłam ją dotknąć. I jak za pomocą magicznego pstryczka atmosfera między nami diametralnie się zmieniła, ale nie mogłam stwierdzić na jaką. Chłopak zamknął oczy kręcąc głową.
- Herbatę? – otworzył oczy wpatrując się we mnie. Uśmiechnęłam się lekko i przytaknęłam. – To, że ci pomogę nie zmienia faktu, że jestem na ciebie dalej cholernie wkurwiony – zaznaczył wychodząc z pokoju. Wrócił z dwoma parującymi kubkami podając mi jeden.
- Dzięki – odparłam upijając mały łyk. Wdrapał się na łóżko uważając, żeby nie wylać i usiadł krzyżując nogi.
- Powiedź mi gdzie są twoi rodzice? – po dłuższej ciszy jego głos rozbrzmiał w pokoju. Wzruszyłam ramionami nawet nie będąc zaskoczona tym pytaniem.
- Nigdy nie miałam rodziców – odparłam
- Sprecyzuj swoją wypowiedź . Króliki chyba cię nie spłodziły co?– ponaglił mnie. Westchnęłam i przeniosłam wzrok z kubka na niego.
- Wychowałam się w domu dziecka. – pokręciłam głową – Ale nie chce o tym gadać – upiłam łyk herbaty kończąc tym samym ten temat.
***
Otworzyłem oczy rozglądając się dookoła. Zasnąłem u Hayley. Dziewczyna stała na drugim końcu pokoju tyłem do mnie trzymając telefon przy uchu.
- Tak – pokiwała głową – Po prostu pojawił  się znikąd i wepchnął mnie do jeziora – warknęła i przeczesała włosy – A skąd do chuja mam wiedzieć gdzie pojechali? Przez tydzień mnie nie ma, i chociaż bym kurwa chciała to nie wrócę, bo mam niańkę na karku – obróciła się lekko w moją stronę, więc szybko zamknąłem oczy. – Mam go, chyba się nie zmoczył… czy działa? Nie próbowałam tego zrobić dam ci ją za tydzień. Nie wiem, nie interesuje mnie to po prostu wyciągnij z tej wody mój samochód, a tym kutasem ja się zajmę, nawet nie wie z kim zadarł – prychnęła rozłączając się. Przekręciłem się na bok, plecami do dziewczyny udając, że dalej śpię.  Materac się ugiął kiedy blondynka na nim usiadła.
- Obudziłam cię? – zabrzmiał jej głos. Obróciłem się patrząc na nią.
- Nie – pokręciłem głową podnosząc się do pozycji siedzącej. Spojrzałem za okno widząc, że już się ściemniło. – Zasiedziałem się – westchnąłem wstając.
- Dzięki – blondynka uśmiechnęła się do mnie – No wiesz wcale nie musiałeś tu siedzieć ze mną – odgarnęła blond pasmo ze swojej twarzy smukłymi palcami.
- W porządku, jeśli będziesz chciała coś to zadzwoń – wstałem i po prostu wyszedłem chcąc uniknąć wiszącej w powietrzu kolejnej sprzeczki.
***

Moje wysokie szpilki stukały o betonową wilgotną podłogę.  Skurzone i stare lampy migały żółtym światłem na brudne ściany korytarzu.  Co jakiś czas spasiony szczur mknął do swojej jamy uciekając przed jakimkolwiek intruzem. Zapach stęchlizny, pleśni i moczu unosił się w powietrzu przyprawiając mnie o mdłości.  Na reszcie moim oczom ukazały się zardzewiałe drzwi pokoju.  Sięgnęłam do klamki, które lepiła się od jakiejś dziwnej mazi. Szarpnęłam za nią, lecz drzwi ani drgnęły. Obróciłam się w stronę korytarza marszcząc brwi. Czyżbym pomyliła korytarze? Znowu szarpnęłam za klamkę pomagając sobie kolanem, aż drzwi w końcu ustąpiły i otworzyły się ze zgrzytem. W środku pomieszczenia było ciemna, a jedyne oświetlenie to nikłe światło z korytarza. Wyjęłam telefon próbując oświetlić wnętrze lecz na nic . Na ścianie wymacałam włącznik światła, a żarówka na suficie zapaliła się. Zmarszczyłam brwi widząc na środku krzesło, a na nim chłopaka. Ręce miał związane z tyłu oparcia, a głowę miał opuszczoną na klatkę piersiową. Brązowa grzywka zasłaniała jego oczy.  Białą koszulkę z nadrukiem miał poplamioną krwią i błotem, a gdzie nie gdzie zadartą. Brunet ciężko oddychał jak by walczył o każdy następny oddech. Zrobiłam krok do przodu chcąc się bardziej przyjrzeć mojemu znalezisku. I w tym właśnie momencie chłopak podniósł głowę, a moje niebieskie oczy skrzyżowały się z szarymi wyblakłymi błękitami. O kurwa.
*****************
Hej kochani :) Dziękuję, że komentujecie rozdziały to dla mnie na prawdę ważne :D A dalej pisaliście mi, że nie dodaje systematycznie rozdziałów. Owszem zdarza mi się to, ale jeśli z góry wiem,że taka sytuacja będzie to was o tym informuje w notce. Tak jak w poprzednim rozdziale, pisałam, że jadę na obóz i nie wiem kiedy wrócę i nie wiem kiedy będzie rozdział. Jeśli chodzi o długość rozdziałów to wiem, że są krótkie, ale niestety teraz takie będą, bo nie mam zbytnio czasu pisać, ale staram się jak mogę :D Pozdrawiam xx 

10 komentarzy:

  1. cudo :)
    Zapraszam do siebie www.very-crazy-duo.blogspot.com . Miło by mi bylo gdybys zostawila po sobie komentarz i zaczela mnie obserwowac ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję super

    OdpowiedzUsuń
  3. suepr.! dodaj jak najszybciej!

    OdpowiedzUsuń
  4. napisezsz dzis nexta?

    OdpowiedzUsuń
  5. Super. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  6. Najlepszy blog jaki czytalam. Czekam na następny rozdział.

    OdpowiedzUsuń
  7. Wspaniały blog :-) kiedy następny rozdział?

    OdpowiedzUsuń
  8. Kocham twojego bloga.

    OdpowiedzUsuń