piątek, 31 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 18

***
- Siostro ile ona jeszcze będzie nieprzytomna? – zapytałem niską brunetkę, która wyszła z sali, na której aktualnie znajdowała się blondynka.
- Lada chwila, podpięliśmy ją do kroplówki. Straciła trochę krwi. Gdy się obudzi weźmiemy ją na rezonans, skoro uderzyła się w głowę, musimy zobaczyć czy nie powstał tam jakiś krwiak – uśmiechnęła się pocieszająco – Nic pańskiej dziewczynie nie będzie – dodała i odeszła.
Wywróciłem oczami i wszedłem do sali. Dziewczyna przebrana była w szpitalną piżamę, a na prawej ręce miała wenflon, do którego spływała kroplówka. Westchnąłem i usiadłem na małym krzesełku na końcu sali naprzeciwko łóżka.  Byłem na nią wściekły. Po cholerę jej ta broń?!  Mówiła, że pracuje na jakichś magazynach. I dlaczego ciągle się oglądała kiedy przyjechałem po nią? W co tym razem się wpakowała?! Tyle pytań miałem do niej, ale nie mogłem dać za wygraną. To co ostatnio zrobiła było niewybaczalne. Usłyszałem cichy jęk bólu rozchodzący się po sali. Podniosłem głowę i wzbiłem wzrok w bladą dziewczynę na łóżku. Zdezorientowana rozglądała się po pomieszczeniu. W końcu jej blade niebieskie oczy spoczęły na mnie.
- Co ja tu robię? – warknęła. Och Hayley „przepraszam, przepraszam” gdzieś sobie zwiała. Prychnąłem.
- O ile wiem to jest ci udzielana fachowa pomoc medyczna – warknąłem
- Nie prosiłam cię o to – jej ton głosu był chłodny i wrogi.
- Ach tak, i co miałem zrobić kiedy straciłaś przytomność w moim samochodzie po wypadku samochodowym z krwawiącą ręką huh? – uniosłem brew – Może zawieźć cię do baru? – wstałem i zabrałem krzesełko sadowiąc je koło łóżka i siadając z powrotem na nim.
- Nie denerwuj mnie Styles – syknęła – Musze stąd iść – zaczęła się podnosić, ale położyłem rękę na jej barku pchając jej ciało na materac.
- Jeszcze parę badań ci zrobią i będziesz sobie do cholery mogła iść, a teraz odpowiedź mi na jedno pytanie – mój głos był tym jednym z kategorii „zamknij się kurwa i słuchaj”. Dziewczyna opadła na materac i spojrzała na mnie pytająco.
- Skąd ty do kurwy nędzy masz  broń? – ściszyłem głos lecz, ani na chwilę nie zmieniłem jego tonu. Oczy dziewczyny szeroko się otworzyła jak by sobie o czymś właśnie przypomniała. Odruchowo sięgnęła za siebie szukając czarnego przedmiotu.
- Nie masz go przy sobie – skróciłem jej męki widząc jak gorączkowo szukała rzeczy – A teraz odpowiedź mi, skąd ją kurwa masz.
Ze zrezygnowaniem położyła głowę na poduszce przymykając oczy przygryzając przy tym wargę.
- Jestem ochroniarzem – podniosła powieki wbijając wzrok we mnie
- Co? – zadrwiłem
- Jestem ochroniarzem w tym magazynie.
-Mówiłaś, że…
- Tak, ale sytuacja się zmieniła.-podniosła się delikatnie na łokciach sycząc cicho z bólu – Pewnego dnia miałam iść na przerwę, musiałam przejść przez cały magazyn i zobaczyłam kolesia w dziale z artykułami malarskimi. Pakował coś do kurtki, najpierw mnie nie zauważył, ale jak spostrzegł, że się na niego gapię rzucił się do biegu. Biegłam za nim i jak miałam go w zasięgu ręki chwyciłam go za kurtkę i przewróciłam. Szarpał się i uderzył mnie… Musiałam interweniować. Uderzyłam go parę razy i przygwoździłam do ziemi. Wtedy przybieli chłopaki z ochrony i mi pomogli. Powiedzieli to wszystko szefowi, i parę razy chodziłam z nimi na treningi i tak zostałam ochroniarzem. – spojrzała na mnie niepewnie.
- I mam ci wierzyć? – parsknąłem
- A dlaczego nie? – zdziwiona uniosła brew
- Historia wyssana z palca. Więc dlaczego ciągle się oglądałaś za siebie idąc do mojego samochodu? Dlaczego od razu kazałaś mi jechać? – warknąłem. Otarła twarz i znowu wbiła wzrok we mnie.
- Nie wiem, o czym ty mówisz Harry – w tym momencie do pokoju weszła pielęgniarka.
- Dzień dobry pani Butler – uśmiechnęła się życzliwie – Dlaczego pan mnie nie zawołał, że pana dziewczyna się obudziła? – skarciła mnie. Hayley otworzyła szerzej oczy spoglądając na mnie zdziwiona.
- Miałem parę słów do zamienienia z nią, ale już jest cała pani – odwróciłem się do ciemnowłosej kobiety wstając ze stołka – długo te badania potrwają? Chciałbym się dowiedzieć czy mogę ją odwieźć do domu.
-Za 20 minut będzie wolny rezonans, a później to tylko kwestia wyników – ciepło się do mnie uśmiechnęła.

- Dziękuję, pójdę po kawę – skierowałem się od wyjścia.
****************
Aaaaaaaaa kochani! teledysk to midnight memories>>>>>>>> jaram sie jak pochodnia LOL cały czas nabijam wyświetlenia i przypomniałam sobie o blogu haha z tgo podekscytowania, aż o wszystkim zapomniałam! Więc krótko dziś tak jak tydzień temu i spadam nabijać dalej :D A jeszcze jedno dziękuję kochani za komentarze <3 i BARDZO chętnie je czytam bez wyjątku <3 No i ten mój drugi blog... był moim pierwszym i nie uważam go za najlepszy wręcz przeciwnie jak go czasem czytam to mam ochotę sie załamać, że takie coś pisałam...No ale teraz jest Drug za parę lat też pewnie uznam,ze to największy shit jakikolwiek mógł być. No i to tyle pozdrawiam i pamiętajcie nabijajcie wyświetlenia oglądając cały teledysk i miejcie jedną kartę otwartą <3 A no i ten nastepny rozdział pojawi się uwaga NIE WIEM kiedy, iż mam teraz ferie, a że trenuje w klubie siatkarskim to mam obóz i nie będe miała jak dodać i jak sie wrócę z tego obozu o dodam :D Pozdrawiam <3

piątek, 24 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 17

- Wyjaśnię ci później zaraz ci wyśle adres, będę czekać przy głównej drodze. – powiedziałam rozłączając się. Wysłałam mu adres dopisując, aby zatrzymał się przy głównej drodze. Podniosłam się na łokciach czując na prawym pieczenie. Zerknęłam na niego i zacisnęłam usta widząc dziurę w kurtce, z której sączyła się krew . Westchnęłam rozglądając się dookoła. Kuśtykając ruszyłam przez polną drogę klnąc kiedy kamyczki drażniły skórę na moich stopach. Jesienne słońce drażniło moje oczy jasnymi promieniami.  Muszę się szybko zwinąć z tego zadupia zanim zaczną mnie szukać. Zerknęłam za siebie, aby sprawdzić czy nikt mnie nie śledzi, bądź czy nie jedzie jakiś samochód. Na moje szczęście droga była pusta, więc kontynuowałam swoją drogę. Cholerne zadupie, cholerni chuje,  cholerny świat. Mój nowy samochód! Dopiero teraz zaczęło do mnie docierać, że utopiłam mój samochód. Kurwa, zajebiście. Droga niesamowicie mi się dłużyła. Ile już idę? Moje stopy cholernie bolały, tak jak rana na ramieniu. Opadałam już z sił i co chwile potykałam się nawet o własne stopy. Przystanęłam na chwilę i pochyliłam się opierając rękami o kolana starając się unormować oddech. Zamknęłam na chwile oczy, nie mogąc wytrzymać ich pieczenia. W głowie cholernie mi się kręciło i było mi duszno. Przecież, aż tak złej kondycji nie mam. Potrząsnęłam głową i ruszyłam dalej kuśtykając. W końcu moim oczom ukazała się główna droga. Jeszcze chyba nigdy nie cieszyłam się tak, że zobaczyłam drogę ze znakami. Kiedy byłam coraz bliżej wyjazdu spostrzegłam czarnego range rovera na poboczu. W tej samej chwili mój telefon zaczął wibrować.  
- Już jestem – powiedziałam do telefonu rozłączając się. Kiedy znalazłam się na jego widoku chłopak wyskoczył z samochodu.
-Co się do cholery stało?! – krzyknął
- Kurwa zamknij tą morde i wsiadaj do auta – nakazałam i wsiadłam na miejsce pasażera. Brunet wyglądał na wkurzonego kiedy zajął miejsce obok mnie.
- Możesz mi wyjaśni…
- Jedź -  zerknęłam na polna drogę – Jedź, a wszystko ci wytłumaczę – spojrzałam na niego błagalnie?  Ułożył usta w cienką linie i zapalił samochód zjeżdżając z pobocza.
- Miałam po prostu wypadek samochodowy – zaczęłam zanim znowu zaczął się upominać. Oparłam głowę o zagłówek i zamknęłam oczy na chwile, lecz kiedy w mojej głowie ukazał się obraz z tonącego samochodu od razu otworzyłam oczy.
- Gdzie jest ten samochód i dlaczego jesteś mokra? – jego ton był oziębły i suchy.
- Wpadłam do jeziora – potarłam czoło, ale syknęłam z bólu czując i tam pieczenie. Na ręce miałam krew świadczącą o tym, że również mam tam ranę.
- Tutaj jest ten magazyn, w którym pracujesz? – nie popatrzył na mnie ani razu, od kiedy wyruszyliśmy w drogę.
- Nie… On jest zupełnie gdzie indziej – dlaczego on teraz musi być taki onieśmielający?
- Podaj mi adres muszę cię tam zawieźć  - jego twarz była kamienna i nie wyrażała żadnych uczuć. Aż taki wkurwiony był na mnie?
- Jak byś mógł mnie odwieźć do mojego starego mieszkania… - potarłam swoje skronie, kiedy kolejna fala bólu zalała moją głowę.
- Najpierw odwiedzimy szpital, muszą cię przebadać, nie wyglądasz najlepiej.
- Dzięki – prychnęłam – Ale zawieź mnie prosto do mieszkania, nic mi nie jest – potrząsnęłam głową.
- W schowku są chusteczki, jeśli chcesz wytrzeć makijaż – czułam na sobie jego wzrok, więc i ja popatrzyłam na niego, ale kiedy złapaliśmy kontakt wzrokowy od razu obrócił głowę do przodu.  Czułam się w tym momencie jak największa idiotka świata. Moja podświadomość krążyła w kółko i krzyczała na mnie wyrywając sobie włosy. O co jej chodzi? O co mi chodzi? Chyba się uderzyłam w głowę i tego nie pamiętam najwidoczniej. Pochyliłam się i ze schowka wyciągnęłam chusteczki higieniczne. Otworzyłam lusterko nad przednią szybą i przejrzałam się w nim. Wyglądałam jak widmo. Mokre i zmierzwione włosy przyklejały mi się dookoła twarzy. Cały makijaż miałam rozmazany po moich policzkach, usta miałam sine, a na czole pod linią włosów miałam rozcięcie. Najwidoczniej musiałam zahaczyć  o odłamki szkła kiedy wypływałam z samochodu. Wyciągnęłam jedną chusteczkę i wycierałam twarz. Nie było to łatwe, bo czarne smugi już zaschły. Językiem zwilżyłam chusteczkę i kontynuowałam czynność. Kiedy uznałam, że już więcej i tak mi się nie uda zrobić z moim wyglądem schowałam lusterko i oparłam się o fotel mnąc w ręce brudną chusteczkę. Spojrzałam przelotnie na Harrego. Brwi miał zmarszczone, a ręce spokojnie spoczywały na kierownicy. Wyglądał na zamyślonego.
- Przepraszam… - wydusiłam z siebie słabym głosem i spuściłam głowę bawiąc się brudnym materiałem w mojej ręce.
- Co tym razem sobie ubzdurałaś huh? – prychnął. Podniosłam wzrok na niego mrugając powiekami.  Mimo tego, że spodziewałam, się jak zareaguje – byłam zaskoczona.
- Co miałam sobie ubzdurać? – potrząsnęłam głową – Chciałam cię tylko przeprosić.
- Za co? Za, to że w tandetny sposób udawałaś przede mną skruchę, biedną Hayley, która sobie nie radzi z tym okrutnym światem, a później bez zawahania rozbiłaś butelkę na mojej głowie? Och naprawdę nie masz za co – wypluwał słowa pełne sarkazmu.
Patrzyłam na niego z otwartą buzią. Jego stopień nienawiści do mnie wzrósł o 9 w skali Richtera. Zamknęłam buzie i obróciłam głowę w drugą stronę, aby nie patrzeć na niego.  Rozcięcie na ramieniu niemiłosiernie pulsowało i czułam jak co jakiś czas krew cieknie wzdłuż ręki. Spojrzałam w dół na swoją  dłoń, która była zakrwawiona. Super. Szybko starałam się wytrzeć ją zanim Harry by zauważył. Spojrzałam nerwowo na niego. Na szczęście nic nie zobaczył. Zawroty głowy powróciły powodując zasilający się ból głowy. Kurwa co się ze mną dzieje?! Oparłam głowę o zagłówek ciężko oddychając.
- Wszystko w porządku? – głos bruneta odbił się echem w mojej głowie.
- Tak – powiedziałam słabo trzymając na siłę otwarte powieki.
- Krwawisz – usłyszałam niepokój w jego głosie. Czułam, że przegrywam tę walkę i zaczynam tracić świadomość. Powieki opadły mi ciężko, a wszystko co odczuwałam dookoła zaczynało zanikać.
- Przepraszam… - szepnęłam ostatkami sił.

- Kurwa mać Hayley! – to ostanie co usłyszałam, a później tylko ciemność.
**********
Hej kochani :D Dziś krótka notka. Krótko, zwięźle i na temat :D Dziękuję za komentarze, jeśli też wam cos przeszkadza w układzie bloga czy właśnie jakieś sugestie dla mnie macie to śmiało piszcie, cie wstydźcie się :D Ja pewnych rzeczy nie zauważam, też a wy jako czytelnicy moga wam sie takie błędy rzucać w oczy :D To tyle dziękuję i pozdrawiam xx 

niedziela, 19 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 16

***
Wąska polna droga, która aktualnie jechałam prowadziła do siedziby Adamsów. Niewiele o nich wiedziałam, ale wystraczająco , żeby wiedzieć, że to zwykli skurwiele. Mark mnie ostrzegał, a jego uwagi są cenne. Zatrzymałam samochód przed domem i zgasiłam go wyciągając kluczyki ze stacyjki. Rozejrzałam się i ruszyłam w stronę drzwi wejściowych. Zapukałam i poczekałam, aż ktoś łaskawie mi otworzy. Po chwili w drzwiach ukazał się wysoki przystojny brunet. Miał aksamitnie niebieskie, duże oczy, które przyciągały uwagę. Niedługa grzywka opadała na czoło w nieładzie. Na sobie miał t-shirt z nirwany, czarne rurki i vansy. Gdybym nie wiedziała, że należy  do gangu to na myśl by mi nie przyszło, że może mieć coś wspólnego z tym światem.  Wyglądał niczym beztroski nastolatek z liceum.
- Tak? – spojrzał na mnie pytając.
- Hayley Butler, Mark Stuff mnie przysłał – powiedziałam bez żadnych emocji. Chłopak zlustrował mnie wzrokiem od stóp do głów, a na jego usta wkradł się chamski uśmieszek.
- Ta Butler? – mocniej zaakcentował moje nazwisko
- Tak, ta Butler, a teraz zawołaj swojego szefa mały kutasie – wysyczałam. Z  łaską wypisaną na twarzy zrobił mi miejsce, abym mogła przejść. Zrobiłam parę kroków do przodu rozglądając się. Dom był duży i wyposażony w najnowsze sprzęty i skórzane meble.
- Tom! – krzyknął chłopak za mną
- Co do chuja?! – po pomieszczeniu było słychać kroki. Po chwili moim oczom ukazał się jak zapewne Tom- lider Adamsów.  Jego wzrok spoczął na mnie. Podniósł brwi do góry na znak zapytania kim jestem.
- To Hayley Butler, Mark ją przysłał – wyjaśnił brunet.
- Och Mark cię przysłał – uśmiechnął się. Jak dla mnie to był obleśny uśmiech przypominający minę nie wysranego kota na pustyni, a nie serdeczny jak miał w zamiarze.
- Przyjechałam odebrać kartę pamięci – przemówiłam formalnym tonem.
- Przykro mi słoneczko, ale przyjechałaś na darmo – posłał mi przepraszające spojrzenie – Niestety, ale gdzieś mi się zapodziała i jeszcze jej nie znalazłem.
Palant myśli, że jestem tępą kurwą, która o niczym nie ma pojęcia. Spięłam się kiedy powoli podszedł do mnie.
- Nie udawaj Quinn, wiem że to masz, więc po prostu mi daj tą jebaną kartę – mój ton z formalnego stał się groźny i jeszcze bardziej oziębły.
- Słyszałem co nie co o tobie Butler. Niezła sztuka z ciebie. Po co masz się marnować u Marka, skoro możesz być z nami – ręką wskazał wnętrze domu, a ironiczny śmiech wydostał się z moich ust.
- Daj-tą-kartę – powtórzyłam
- Hayley oni nam nie dorównują – podniósł rękę i przejechał dłonią po moim policzku głaszcząc go. Moja noga machinalnie zgięła się w kolanie, a ręce ułożyły się na jego ramionach. Kolano z dużą siłą uderzyło w krocze ciemnego blondyna.
- Nie będę się powtarzała trzeci raz – wysyczałam do jego ucha i oddaliłam się. Zgięty w pół pojękiwał z bólu, który mu sprawiłam.
- Kurwa daj jej to co chce! – wrzasnął na bruneta stojącego za mną – Nie radzę ci więcej czegoś takiego robić. Jesteś na moim terenie i moi chłopcy są dookoła, a ty jesteś sama – każde słowo skierowane w moją stronę przesiąknięte było jadem.
- Jeśli o mnie słyszałeś to powinieneś wiedzieć do czego jestem zdolna – warknęłam.  Brunet, który wcześniej wyszedł z pomieszczenia powrócił z malutkim plastikowym pudełkiem wręczając go Tomowi.
- Masz ty małą zdziro – rzucił  w moją stronę. Zrobiłam gwałtowny krok w jego stronę chwytając jego koszulkę  w zaciśniętą pięść.
- Jeszcze raz mnie tak nazwij skurwielu, a pożałujesz. Może i jestem na twoim terenie, ale mnie to gówno obchodzi i w jednej sekundzie będę mogła skręcić ci kark – nie zwracałam uwagi na czterech mężczyzn, którzy byli gotowi pomóc swojemu szefowi – rozumiesz?! –szarpnęłam nim. Nic nie odpowiedział tylko patrzył na mnie  grymasem bólu. Puściłam jego koszulkę popychając go lekko.
- Żegnam – z wielką klasą opuściłam budynek. Wsiadłam do samochodu i z piskiem opon opuściłam podjazd.  Zwolniłam jednak jadąc po polnej drodze między stawami. Zerknęłam w lusterko, zwężając oczy, próbując coś dostrzec przez kurz. Już miałam odwrócić wzrok kiedy z chmury pyłu wyłonił się samochód pędzący wprost na mnie. Nacisnęłam pedał gazu lecz za  późno zareagowałam. Poczułam szarpnięcie i samochód jeszcze szybciej ruszył w przód.  Moje audi zjechało z drogi przedzierając się przez zarośla. Zaciągnęłam szybko hamulec ręczny, bo od wody dzielił mnie tylko z jakieś dwa metry. Auto jednak  nie wyhamowało i z pluskiem wpadło do wody. Widziałam tylko jak drzewa i cały krajobraz za szybą zmieniają się w wodę. Samochód już w całości był pod wodą i powoli opadał na dno. Szybkim ruchem  wyciągnęłam kartę z opakowania, włożyłam do plastikowej torby, którą miałam po nowo kupionych kolczykach i wrzuciłam ją do środka. Szczelnie zamknęłam woreczek i włożyłam go do kieszeni spodni. Poprawiłam broń i ściągnęłam szpilki. Pociągnęłam za klamkę drzwi, jednak te ani drgnęły.
- Kurwa, cholerne ciśnienie! – krzyknęłam. Oparłam głowę o zagłówek czując jak woda wypełnia cały samochód. Robiło mi się coraz bardziej duszno, a samochód dalej opadał  w dół. Woda sięgała mi już do pasa i dalej się wlewała. Próbowałam wyrównać  oddech nie chcąc niepotrzebnie tracić jeszcze tlenu.  Zamknęłam oczy starając się uspokoić i myśleć racjonalnie. W mojej głowie pojawiało się wiele obrazów kędzierzawej głowy ze szmaragdowymi oczyma. Otworzyłam oczy i pokręciłam głową chcąc wyrzucić jego obraz z mojej głowy. Kiedy akurat mogę utonąć ja myślę o nim. Odchyliłam głowę do tyłu kiedy woda sięgnęła już mojej szyi. Kucnęłam na fotelu chcąc mieć jak najwięcej powietrza. Woda była już tylko kilka centymetrów od dachu samochód, więc nabrałam jak największą ilość powierza w płuca. Butem, który trzymałam w ręce mocno uderzyłam w szybę, lecz ta ani drgnęła. Zamachnęłam się i łokciem z całej siły powtórzyłam próbę. Nic. Ponowiłam próbę, lecz znowu nic. Odpłynęłam trochę w głąb samochodu i nogą uderzyłam w szybę. Pęknięcie pojawiło się na szybie, więc zamachnęłam się jeszcze raz i kolejny i tak parę razy, aż szyba runęła. Wychyliłam ręce po za samochód i wypłynęłam z tonącego samochodu. Ręce i nogi zgrywały się razem, aby wydostać mnie na powierzchnię. Po paru metrach ciężkiej walki z wodą zaczynało mi już brakować powietrza, sił i nawet chęci, żeby wypłynąć. Płynne ruchy zamieniły się w paniczne pełne niepokoju i rozpaczy. Machałam rękami chcąc jak najszybciej wydostać się i zaczerpnąć powietrza. Światło stawało się coraz wyraźniejsze i jaśniejsze, a tafla wody coraz bardziej się kurczyła. W końcu znalazłam się nad powierzchnią i głęboko nabrałam powietrza krztusząc się. Leniwymi i ociężałymi ruchami dopłynęłam do brzegu czołgając się na trawę. Położyłam się na niej i starałam się ustabilizować oddech. Kręciło mi się w głowie, a kontury drzew stawały się rozmazane. Zamknęłam oczy chcąc chodź trochę odpocząć. Czym ja teraz do cholery dostane się do miasta? Marka i chłopaków na pewno nie będzie, a John urwie mi głowę nawet za to, że do niego zadzwoniłam, że mam kłopoty. Cholera czemu zawsze to on musi być tą pieprzoną ostatnią deską ratunku?! Wywracając oczami wyciągnęłam telefon z kieszeni. Dzięki Bogu, że mam wodoodporny, bo inaczej bym tu zgniła. Wzdychając wybrałam jego numer i czekałam, aż odbierze.
- Co? – odezwał się jego głos w słuchawce.
- Cześć Harry. Tak ja też się dziwie, że dzwonie, ale…  mam mały problem pomożesz mi? – przygryzłam wargę nie będąc pewna czy w ogóle będzie chciał ze mną rozmawiać, po tym jak rozwaliłam tą butelkę na jego głowie.
- Ma mnie to obchodzić? Sama sobie radź ze swoimi problemami, nie mam zamiaru wyciągać cię z jakiegoś gówna, bo  jesteś niestabilna psychicznie i nie radzisz sobie ze swoją agresją, więc nie dzwoń do mnie–jego głos był szorstki i oziębły. Ałć, to mało powiedziane. Jego słowa zabolały, ale w końcu czego się mogłam spodziewać? Tyle razy mieszałam go z błotem. „Ty głupia idiotko!” moja podświadomość patrzyła na mnie gniewnie bijąc mnie po twarzy.
- Miałam wypadek i nie mam samochodu, jestem na jakimś zadupiu i nie wiem jak mam się dostać do domu – mówię szybko zanim się rozłącz

- Jaki wypadek? – od razu  jego ton nabrał niewiadomej dla mnie barwy.
*****************************
Hej kochani! Na pierwszy ogień ida przeprosiny: PRZEPRASZAM, że tak długo nie dodawałam, ale piątek i sobotę w ogóle nie byłam na kompie i nie miałam jak dodać xx A teraz WOW loguję sie na blogerze i sprawdzam komentarze, a tu suprajs 6 komentów! To żeście mnie zaskoczyli, bo chyba w czwartek był 1 xx Tak więc cieszę się z tego powodu :D Sołłł czytajcie, komentujcie i bawcie sie dobrze podczas czytania mojego Drug'a :D Pozdrawiam xx 

piątek, 10 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 15

***
- Niall… - westchnąłem przyglądając się pijanemu Irlandczykowi
- Dalej Harry, zakład to zakład –wybełkotał podstawiając mi pierwszego shota – 10 kolejek bez popitki w 15 sekund – podniósł nadgarstek z zegarkiem bliżej twarzy. Zamrugał parę razy i podniósł wskazujący palec – Uwaga. Start! – krzyknął.
Podniosłem szybko jeden kieliszek i wychyliłem jego zawartość. Połknąłem palący płyn biorąc drugi kieliszek wypróżniając go tak samo jak pierwszy. Opróżniałem kieliszki po kolei starając się zrobić to jak najszybciej. Znajomi dookoła wołali moje imię chcąc mnie dopingować. Ostatni niebieski płyn zniknął w moich ustach  i odstawiłem kieliszek na blat podnosząc jedną rękę do góry na znak, że skończyłem.  Zabrzmiały oklaski na znak podziwu.
- Dziękuję, dziękuję – teatralnie się ukłoniłem śmiejąc się.
Małe uczczenie zakończenia nagrywania materiałów na nową płytę. Wszyscy uśmiechnięci i zadowoleni, ale nie tylko z tego powodu, także ze zbliżającej się trasy. Uśmiechnąłem się i usiadłem na barowym stołku.
- Tequilę – zawołałem barmana.
- Hej przystojniaku – usłyszałem z prawej strony. Obróciłem głowę w stronę źródła dźwięku.  Piękna brunetka słodko się do mnie uśmiechała. Włosy ułożone miała w fale, które opadały jej swobodnie na ramiona i piersi. Pełne zmysłowe i krwistoczerwone usta  rozciągnięte były w szerokim uśmiechu. Odcień jej szminki świetnie pasował do jej obcisłej i krótkiej sukienki. Ciemnymi oczami lustrowała moją twarz.
- Hej – lekko się uśmiechnąłem
- Jak ci na imię, przystojniaku? – oparła się prawym łokciem o blat
- Harry, a ty piękna nieznajoma? – alkohol buzował w moich żyłach zmiękczając mój język.
- Kate – szeroko się do mnie uśmiechnęła podając mi dłoń. Uścisnąłem ją przytakując głową.
- To Kate, może mogę zaproponować ci drinka? – poniosłem brew spoglądając na nią.
- Chętnie napiję się z tobą – świetnie wie jak flirtować z facetami i bardzo dobrze się jej to udaje.  Skinąłem ręką przywołując barmana.
- Dla tej pani proszę…
- Tequile – dokończyła za mnie. Po chwili przed nią stał kieliszek z alkoholem i talerzyk z solą i plasterkiem cytryny.  Wysypałem trochę soli na moją rękę, a drugą podniosłem kieliszek w stronę brunetki –no to na zdrowie – stuknęliśmy się kieliszkami. Pod wpływem uderzenia z naszych kieliszków wylała się tequila na jej sukienkę.
-Cholera – wstała ocierając materiał ręką .
Westchnąłem patrząc jak zakłopotana stara się wytrzeć plamę – Chodź do łazienki, pomogę ci to zmyć. – wskazałem głową ubikacje.
- Okej – spojrzała na mnie wstając i przebijając się przez tłumy tańczących i bawiących się ludzi. Dotarłszy do łazienek pociągnąłem ją za rękę wchodząc do męskiej. Parę facetów spojrzało na nas znacząco. Zmarszczyłem brwi i podszedłem do umywalek i odkręciłem wodę przywołując ją gestem ręki.
- Jeśli będzie trzeba, to oddam ci pieniądze za tę sukienkę – bąknąłem. Nie wiem dlaczego, ale nagle poczułem się zażenowany tą całą sytuacją. Brunetka zamoczyła rękę i pocierała nią plamę.
- To nie będzie konieczne – uśmiechnęła się do mnie zmysłowo.  Oparłem się biodrem o umywalkę prawą nogę krzyżując w kostce, a ręce splatając na piersi. Brunetka przygryzła wargę i podniosła głowę patrząc na mnie. Po  chwili całowaliśmy się obściskując się w jednej z kabin. Ręką gładziłem jej udo jadąc dłonią wyżej i wyżej podwijając sukienkę. Przyłapałem się na tym, że zacząłem porównywać ją do Hayley. Kate ma pełniejsze usta,  bardziej szorstkie włosy. Skórę ma suchą i nie zbyt przyjemna w dotyku przez solarium.  Jej dłonie ześlizgnęły się po moim torsie rozpinając pasek spodni .
-Poczekaj – wybełkotałem – Muszę znaleźć gumkę – oderwałem od niej ręce szukając po kieszeniach prezerwatywy.  Wyczułem foliową paczuszkę w tylnej kieszeni  moich spodni.
Wyszedłem z ubikacji poprawiając włosy i dołączając do Liama przy barze.
- Jak się bawisz Payne? – próbowałem przekrzyczeć głośną muzykę. Pokiwał głową i przybliżył się do mnie.
- Może shota? – wskazał na swój pusty kieliszek
- Jasne! – zawołałem kiwając entuzjastycznie głową.
- Niezłą laskę wyrwałeś – wziął kieliszek i podniósł w moim kierunku. Wziąłem swoją porcję i stuknąłem się z lim szkłem i wypiłem niebieski alkohol.
- Taa, wylała na siebie drinka więc jej pomogłem wyczyścić sukienkę, ale trzymałem ptaka w spodniach, tylko zrobiłem jej dobrze – wybełkotałem do jego ucha wzruszając ramionami. Zaśmiał się wstając i kierując na parkiet.
***
- Hayley mam do ciebie sprawę – odezwał się Mark. Jeśli tak mówi to znaczy, że muszę jakąś robotę odwalić, ale mi to nie przeszkadza. Polubiłam swoją nową „pracę”. Wystarczy mieć dobrą reputację, nad która jeszcze pracowałam. Posłałam mu pytające spojrzenie – My z chłopakami musimy załatwić sprawę z Jonsonem ten chuj mi już nie oddaje kasę miesiąc, w każdym razie ty pojedziesz do Adamsa i odbierzesz od niego kartę pamięci, są tam ważne informacje, więc uważaj na niego, rozumiesz?  - wpatrywał się we mnie czekając na odpowiedź, chociaż bardzo dobrze wiedział to on jak i ja, że musze to zrobić.
- Jasne – wyciągnęłam papierosa z paczki i umieściłam go między moimi ustami – Podaj mi tylko adres – wyciągnęłam zapalniczkę i zapaliłam papierosa zaciągając się pierwszym dymem.
- Będziesz musiała jechać za miasto, ich siedziba jest na wsi – wykrzywił twarz w grymasie i zaczął mi tłumaczyć gdzie mam jechać – Tylko jak tą polna drogą będziesz jechała to uważaj, bo dookoła są stawy. – pokiwałam głową kończąc papierosa i peta gasząc w popielniczce.
- Jasne – wstałam ze skórzanej kanapy i podeszłam do mojego płaszcza, który wisiał na wieszaku.  Włożyłam dłoń do wewnętrznej kieszeni wyciągając czarną broń. Odchyliłam z tyłu trochę moje czarne rurki wsadzając za ich oblamówkę pistolet.  Przykryłam go jeszcze moim czarnym topem upewniając się, że zostanie niezauważony. Podeszłam do kanapy, na której siedział Mark i sięgnęłam nad jego ramię zabierając z oparcia moją skórzaną kurtkę.
- Wrócę za niedługo – zgarnęłam kluczyki do samochodu kierując się do wyjścia.

- Możesz nas nie zastać. Nie wiem ile nam z Jonsonem zejdzie – Mark odezwał się za mną. Nic nie odpowiedziałam tylko wyszłam z domu. Na podjeździe stały 3 samochody z czego jeden mój audi SUV. Czarny lśnił na podjeździe prezentując się. Bardzo go polubiłam i prowadziło się go znakomicie. Nacisnęłam guzik na pilocie i otworzyłam samochód, siadając następnie za kierownicą. 
************************
Hej wam! WOW! to, żeście mnie zaskoczyli! W sumie myślałam, że moją prośbę będziecie mieli w dupie i nie komentowali dalej,a tu bum! 7 komentarzy! Dziękuję wam! :D Dzięki wam poprawił mi się humor, bo w szkole facet od majcy centralnie wkurwił mnie i to na maksa. Kłóciłam sie z nim, tak że cała klasa była cicho, co nie jest normalne. Facet stary od dawna już ma wiek emerytalny, więc niech idzie sobie na ta emeryturę popijać herbatkę, a nie po szkole sie włóczyć i próbuje mnie czegoś nauczyć, jak sam nie umie robić zadania to daje nam do domu. No, ale nie będe was zamęczać moim problemem z wyżej wymienionym panem :D Mam nadzieję, że rozdział wam sie podobał. Dziś krótki, ponieważ ostatnio nie miałam czasu na pisanie, ale już zaczynam nadrabiać :D sołłł komentujcie dalej dla was kciuk w górę i dziękuję :D Pozdrawiam xx  

sobota, 4 stycznia 2014

ROZDZIAŁ 14

- Chodź odwiozę cię, jesteś wyczerpana – oplotłem ja ramieniem i zaprowadziłem do samochodu. Otworzyłem drzwi pasażera, a blondynka szybko się wdrapała na miejsce pasażera. Zamknąłem drzwi i sam usiałem na miejscu kierowcy.  Spojrzałem na Hayley. Nogi miała podkulone i przytulała je do piersi, a głowę miała opartą na lewym kolanie wpatrując się za szybę. Wyglądała szaro i nienaturalnie słabo jak na nią, ale przecież byłą jedynie dziewczyną. Nie jakąś super kobietą-kotem, która biegała po budynkach całe noce. Zrobiło mi się jej żal. Gdzie tak w ogóle jest jej rodzina?  Czy była, aż tak naprawdę buntowniczą nastolatką, że nie utrzymuje kontaktu z najbliższymi, aż do teraz?
Chciałem jej zadać wiele pytań, ale wiedziałem, że jest na to zły moment. Zaparkowałem samochód i zgasiłem silnik. Wyciągnąłem kluczyki ze stacyjki i siedziałem w milczeniu, czekając na jakąś reakcję dziewczyny. Wyplątała nogi ze swoich objęć i potarła twarz dłonią.
- Chcesz wejść do środka? – obróciła głowę w moją stronę. Miała zmęczony wyraz twarzy, a jej oczy były zaczerwienione.
Westchnąłem nie wiedząc jak się zachować – Jeśli pytasz z grzeczności to…
- Pytam, bo pytam. To idziesz? – przerwała mi przeczesując włosy ręką
- Idę. – odpiąłem pas bezpieczeństwa i wyszedłem z samochodu. Sytuacja ta  była tak bardzo odmienna od tej, kiedy ostatnio tutaj byłem. Wtedy zachłannie pragnęliśmy siebie nawzajem, a teraz ledwo co się dotykamy. Wszystko teraz było takie formalne.  W milczeniu przeszliśmy do jej mieszkania. Dziewczyna rzuciła kurtkę na wieszak i ruszyła w stronę salonu. Odwiesiłem swoją marynarkę i zdjąłem buty kierując się do pomieszczenia, w którym znajdowała się dziewczyna.  Siedziała na kanapie w takiej samej pozycji co w samochodzie tylko, że wpatrywała się w telewizor. Złapałem koc, który leżał na fotelu i ją nim przykryłem.
- Herbaty? – spokojnie potarłem dłonią jej plecy. Pokiwała twierdząco głową nie odrywając wzroku od jakiegoś dennego hiszpańskiego serialu.  Wyszedłem z pomieszczenia wchodząc do kuchni. Nalałem do czajnika wody i nastawiłem na gaz. Wyjąłem dwa kubki i wrzuciłem po saszetce herbaty.  Zupełnie nie wiedziałem co się  z nią dzieje. Teraz była zupełnie inna. Jej temperament ją opuścił. Oczywiście nie winiłem ją za to, ale martwiłem się o nią. Czajnik zaczął gwizdać oznajmiając, że woda już się zagotowała. Nalałem gorącego płynu do kubków, posłodziłem i ruszyłem w stronę salonu. Zastałem ją w tej samej pozie, w której była kiedy wychodziłem.
-Proszę – wyciągnąłem kubek w jej stronę. Bladymi rękoma chwyciła porcelanowe naczynie i upiła łyk.
- Dzięki – powiedziała patrząc na mnie. Przełknęła ślinę i westchnęła – Dzięki, że mnie stamtąd wyciągnąłeś. Masz rację należą ci się jakieś wyjaśnienia…
- Nie Hayley. Jeśli nie chcesz to nie mów. Nie masz żadnego obowiązku – przerwałem jej kręcąc przecząco głową
- Nie – zaprzeczyła – Założę się, że niemało zapłaciłeś za ten mój wybryk, więc należą ci się wyjaśnienia. –mówiła szybko nie chcąc, abym znowu jej przerwał. – Po prostu poszłam do klubu, znalazłam mojego znajomego i podzielił się ze mną swoją działką, ale dał mi na później. Przez przypadek wychodząc przewróciłam jakąś nawaloną laskę. Jej fagas wstawił się za nią, żebym ją przeprosiła. Stwierdziłam, że nie mam co jej przepraszać, bo i tak była najebana w cztery dupy i tak sama ledwie stałą na nogach. Uderzyłam go, ale nie oddał mi. To było dla mnie dziwne, więc po prostu się rzuciłam na niego z pięściami. Ochraniarze wkroczyli do akcji, a później przyjechała policja. – spojrzała na mnie wzrokiem nie wyrażającym żadnych uczuć – To tyle.
Zmarszczyłem brwi przetwarzając tę historię, którą właśnie mi opowiedziała – Dlaczego dla ciebie to było dziwne? – upiłem łyk ciepłego płynu
- Zawsze był ktoś kto mi oddawał nie zważając na to, że jestem kobietą, ale on… widać było, że ma swoje zasady – wzruszyła ramionami.
- I ty je złamałaś? – bardziej to było jak stwierdzenie nić pytanie. Przeszyła mnie lodowatym wzrokiem lecz nic nie powiedziała tylko obróciła się w stronę telewizora.
Siedzieliśmy w milczeniu, a jedynym dźwiękiem jaki był to telewizor, na którego nikt nie zwracał uwagi. Każdy z nas tak naprawdę był zatopiony we własnych myślach.
- Pójdę już – powiedziałem odstawiając kubek z nietkniętą herbatą i wstałem. Spojrzała na mnie swoimi niebieskimi oczami marszcząc brwi.
- Jasne – wstała zwalając ze swoich ramion koc i również odstawiając kubek. Odwróciłem się i ruszyłem w stronę wyjścia. Przy drzwiach sięgnąłem po buta i zacząłem go ubierać w milczeniu. Kątem oka zobaczyłem bose stopy dziewczyny. Ubrałem drugiego buta i się wyprostowałem.
– Znalazłam pracę. – bąknęła. Uniosłem brwi w zaskoczeniu – Taką normalną, nie będę się biła – miała kamienny wyraz twarzy
-Naprawdę? – nie mogłem uwierzyć, że zrezygnowała z walk
- Głuchy jesteś? Mówię że znalazłam. Jest za miastem i nie będę często bywać w centrum. – założyła ręce na piersiach.
- Czyli pozbędziesz się tego mieszkania?
- Nie. Nieraz będę tu przyjeżdżać – oparła się lewym ramieniem o ścianę
- Jak często? – przygryzłem wnętrze policzka
- Nie wiem może raz w tygodniu, może raz na dwa tygodnie.
- Co to za praca?
- Wystarczająco dużo już ci powiedziałam Styles – syknęła. Oho pani „nie wpierdalaj się”  wróciła.
Westchnąłem – Tylko tyle chcę wiedzieć. – założyłem ręce na biodrach.
- Będę pracować na magazynie materiałów budowlanych czy czegoś tam… - odparła z wielką łaską.
- Hayley…
- Nie Styles nie zaczynaj  tego tematu – warknęła szorstko
- Nie będziesz mogła bywać tutaj częściej? – zignorowałem jej ostrzeżenie
- Nie i nawet jak bym tutaj dalej mieszkała to bym nie spotykała się z tobą częściej – wywróciła teatralnie oczami – już ci powiedziałam co na ten temat myślę.
- Ale…
- Nie, żadne ale koniec tematu. – pokręciła przecząco głową
-Kurwa dlaczego nie dasz mi tej jebanej szansy?! Wiesz jak się czułem jak mnie wywaliłaś stąd wtedy?! Wiesz kurwa?! Potraktowałaś mnie jak męską dziwkę! – wyrzuciłem ręce w powietrze
- Męską dziwkę?! Bo właśnie się tak zachowujesz! Jak popierdolony Casanova! – uderzyła pięścią o ścianę
-Jestem męską dziwką tak?! – zrobiłem krok do przodu ciężko oddychając
- Pierdol się – warknęła idąc do kuchni. Szybkim krokiem ruszyłem za nią – Czego jeszcze tu szukasz?!
- Wyjaśnij mi dlaczego nie?!
- Bo nie i kurwa chuj ci do tego! – chwyciła pustą szklaną butelkę, która tam stała. Zamachnęła się i rozbiła ją na mojej głowie. Zamknąłem oczy czując ból i chwyciłem się za głowę wbijając drobne szkiełka w dłonie.
- Nie wierzę, że to zrobiłaś – szepnąłem – Nie wierzę, że to zrobiłaś – powiedziałem głośno otwierając oczy. Stała ciężko oddychając z resztką rozbitej na mojej głowie butelki. Nawet nie drgnęła kiedy krew zaczęła cieknąć z jej dłoni. Zdjąłem ręce z mojej głowy. W małych rankach zebrała się szkarłatna ciecz. Blondynka spojrzała na swoją krwawiącą rękę. Z jej ust wydobyło się ciche mruknięcie zadowolenia i z zachwytem patrzyła jak krew cieknie po bladej skórze. Nagle spojrzała na mnie wrogo, swoimi lodowatymi oczyma.

- To kurwa uwierz. Uwierz w końcu w to jaka jestem! Ostrzegałam cię – warknęła wymijając mnie i wychodząc z pomieszczenia. Wytrzepałem szkło z włosów, chwyciłem marynarkę i wyszedłem z mieszkania trzaskając drzwiami.
***************************
Witam kochani :D I jak po sylwestrze? :) Ja osobiście uważam, że ten rok będzie tak samo gówniany jak tamten. Sorry not sorry, ale życie jest takie samo tylko liczba w dacie sie zmieniła :))) No miałam wczoraj dodać rozdział, ale wieczorem miałam turniej i wróciłam sie dopiero o 23 do domu sołłł dodaje dziś :D Tak sobie pomyślałam, że dzień dodawania rozdziałów zmieniam na piątek :D tak, żeby lepiej zaczął sie wyczekiwany weekend :D No i kolejna i odwieczna sprawa >>>>>> komentarze. Ludzie zlitujcie się nade mną! Nie chce wprowadzać tego "jeśli nie będzie 5 komentarzy to nie dodam rozdziału gnoje" bo to głupie, ale przynajmniej raz pod tym rozdziałem  napiszcie coś COKOLWIEK nawet "gówniany ff, gówniana ty wypierdalaj stąd" c'nie ale jeśli przeczytałeś to daj komentarz, każdy błagam ten 1 raz, żebym wiedziała ile jest czytelników xx